piątek, 22 listopada 2013

S2E4. Dziecko terroru




Miliony gwiazd systemów oddalonych o biliony lat świetlnych migoczą wesoło na skrytym pod osłoną ciemności niebie, nadając okolicy wielkiej puszczy majestatyczny wygląd. W skromnej, zbudowanej ze podpróchniałego drewna chatce gnieździ się szczęśliwie trzyosobowa rodzina; matka, oraz bliźnięta syn i córka. Ojca dzieci nigdy nie znały, jedyne pojęcie o nim budowały na podstawie historii, snutych przez matkę w chłodne dni, gdy wspólnie siedzieli przy kominku. Co tu dużo mówić, klepali biedę, nie było ich stać na najnowsze technologie, podobno tak ułatwiające życie. Ale nie to było najdziwniejsze, matka posiadała jakiś dziwny dar, potrafiła za pomocą samej siły woli unosić przedmioty, choć dzieci nie wykazywały najmniejszej wrażliwości na tego typu zjawiska... często tłumaczyła im, że to Moc, a ich ojciec także ją posiadał, lecz w całkiem innym tego słowa znaczeniu - bo, nie władał on energią dobra, lecz zła. Rodzeństwo było więc połączeniem miłości dobra i zła, zakazanym owocem czegoś, co nie miało prawa mieć miejsca. Choć nazwisko mieli po... właściwie nazwisko było ułożone; bo nie mogli nosić na sobie pieczęci ani dobra, ani zła. Mieli być neutralni. Ale czy faktycznie byli? Ogień w kominku zaćwierkał, a piękne iskry rozpoczęły swój taniec w płomieniach. Kobieta usiadła i opatuliła dzieci, tuląc je do swojej piersi. W pewnej chwili z ust chłopca wyrwało się jedno z podstawowych pytań; mamo, a tak właściwie kim my jesteśmy? Kobieta długo zwlekała z odpowiedzią, bojąc się by nie urazić własnych dzieciaków. Po namyśle odpowiedziała, ostrożnie dobierając słowa; jesteście kimś wyjątkowym. Dzieckiem Sitha i Jedi, rozumiecie? Ale - tu przerwała, sprawiając, że w powietrzu zadrżał nadmiar napięcia - nikt nie może się o tym dowiedzieć. To tajemnica... wyszeptała ściszonym głosem, akcentując co niektóre wyrazy. Shmi, bo tak miała na imię dziewczynka i Oren, czyli chłopiec pokiwali głowami ze zrozumieniem. Byli świadomi swojego pochodzenia; choć nigdy nie widzieli ojca. A kobieta nie chciała im wyjawiać bolesnej prawdy, która brzmiała jednoznacznie;  gdy zwolennik ciemnej strony ujrzał, że dzieci spłodzone przez niego nie odznaczają się żadną wrażliwością, mimo, że oboje jego rodziców ją wykazywali... po prostu odszedł, targany przez złość i nienawiść. Przysiągł swojej wówczas, a może wciąż, żonie, że kiedyś znajdzie godnego siebie następce. Rodzinka wpatrywała się w płomienie ogniska, oświetlające ciepłym blaskiem ich umęczone twarze.

Miłość łamie bariery.

Szwadron żołnierzy, odzianych w czarne mundury, ze śmiesznymi czapkami na głowie; każdy z nich za pasem trzyma miotacz, a ich zsynchronizowany szyk wywiera ogromne wrażenie na każdym obserwatorze. Księżyc w pełni świeci na niebie, oświetlając bladym blaskiem las planety, oraz sterczącą na jej skraju chatkę. Mają zadanie, porwać tamtejszą kobietę; trzydziesto pięcioletnią mieszkankę, której matka od dziesięciu lat nie żyje, a brat wyruszył do pobliskiego miasta z zamiarem wykupienia zaopatrzenia; jest sama, to idealny cel. Coś pcha ją na zewnątrz, czuje się inna; mianowicie jest w stanie brzemiennym, ale nie ma pojęcia z kim? Z nikim nie współżyła, więc taki stan jest więcej niż dziwny, jest intrygujący. Chyląc się, by pozbierać kilka jagód czuje czyjś silny uścisk na ramieniu, widzi tajemnicze twarze, a potem... a potem jest już tylko ciemność. 

Nie można uciec przed przeznaczeniem.

Budzi się, czując krępujące jej nadgarstki metalowe obręcze i widząc przed sobą plątaninę kolorowych plam, które po kilku sekundach nabierają ostrości. Przed nią stoi stary, bo młody na pewno nie mężczyzna, ze srebrnym cylindrem dyndającym u pasa. Twoje dziecko, zaczyna lekko przygryzając dolną wargę, a ona całkiem zdezorientowana przygląda mu się uważnie. Matka Wam nie powiedziała, co? Nie powiedziała, że wciąż żyję... dokańcza, odwracając się do niej plecami. Jesteś teraz moją niewolnicą, kochanie. Szepcze, łapiąc ją palcami za podbródek i jednocześnie uśmiechając się złośliwie. Czuje jego złowrogi oddech na swoim karku, próbuje wyrwać twarz z objęci jego dłoni. Ale na nic, mężczyzna zakłada ręce, przyglądając się swojej zdobyczy. Twoje dziecko to mój wnuk. - mówi, a kobiecie zapiera dech w piersiach. Ale to nie wszystko, jest potężny. Nie ma ojca, tak wiem, nie zaprzeczaj. Stworzyła Go moc, ciemna strona, by pomógł mi zapanować nad światem... to śmieszne, twoja matka naprawdę myślała, że ją kochałem, myślała... urywa, gdy jakaś nieznana siłą chwyta gardło rozjuszonego Sitha, który targając się na wszystkie strony nie może przeciwstawić się niewyobrażalnie wielkiej energii, która po krótkim czasie po prostu zabiera mu dech; ostatni dech. Bez skrupułów, samym uchwytem potęgi pozbawia go życia, a on upada. Tylko kto tego dokonał? Kto zabił zwolennika ciemnej strony? Shmi czuje ciepłe mrowienie wewnątrz brzucha... 

Miał Moc przed urodzeniem.

Shmi Skywalker, znaleziona przez nieznajomych handlarzy niewolnikami i sprzedana podstępnemu Zygerianowi, który natomiast oddał ją huttce Gardulii, leży w prowizorycznym szpitalu na asteroidzie, w którym musiała wylądować, ze względu na syna, który postawił ujrzeć świat, właśnie w tak niedogodnej chwili; zajmuje jedno z łoży, a po chwili w jej ramionach robot medyczny układa chłopca, owiniętego w prześcieradła, odgarnia fragment materiału i zamiera widząc oczy noworodka; jedno w kolorze czystej czerwieni, a drugie po prostu niebieskie. Kręci głową, zastanawiając się, co to może oznaczać, lecz malec ziewa z przedłużeniem, mruga lekko oczami, które stają się całkiem niebieskie, a potem zasypia, wtulając się w matczyne ramiona. Całe szczęście, chłopiec nie jest zły. To wielka radość dla matki Wybrańca.

Dobry, czy zły?

Obserwując półtorarocznego szkraba, który wciąż szokuje , odziedziczoną po babci umiejętnością podnoszenia przedmiotów samą siłą woli, zastanawia się, czy kiedykolwiek zdobędzie się na odwagę, by wyjawić mu jego pochodzenie. Tak skomplikowane, tajemnicze... tak dziwne. Dziecko unosi kolorową piłeczką i ciska nią w ścianę, czemu towarzyszy przeciągły pisk zabawki. Nie, lepiej by nigdy się o tym nie dowiedział. Niech żyje w przekonaniu, że jest normalny... to mogłoby tylko obudzić w nim ciemną stronę, którą Shmi postara się wytępić... nie może dopuścić, by jej mały synek kiedykolwiek wdał się w jej ojca; jest dobry. Rozmyśla, a mały chłopiec podchodzi do niej chwiejnie i kurczowo przytula do jej nogi. Uśmiecha się, widząc maluśkiego synka i podnosi, przytulając mocno, tak, jakby zaraz miała Go stracić.

Trudno jest wybrać właściwą ścieżkę. 

Nie bijcie. c: 


7 komentarzy:

  1. Dojebałaś jak Riordan robiąc z Nico geja >.> Widzisz co się dzieje przez takich ludzi?! Widzisz co robicie? Jak możecie tak zmieniać moje światopoglądy?! Nic tylko się do Was wybrać, dać kopa w dupę, opieprzyć a potem przytulić i paść na kolana przed geniuszem! Nananana...Dobra, jak ja mogę bić skoro wiem co sama wymyśliłam chociaż to sobie poczeka na realizację... No zawsze spoko, wszystko wina Jinnory, ale ja tu nie o tym :3 SXDCFGHJKL! Rozdział zajebisty! *.* Kocham wszelkie twoje wytwory nawet jeżeli zasładzają mi sól ;* Ale poważnie, weź mi powiedz co teraz? Bo ja tu mam za dużo rozkmin >.> Genialny, genialny, genialny! Sobie wymyśliłaś to z Anakinem... Nie wiem co mam jeszcze powiedzieć. I słucham jakie było W Pierścieniu Ognia?! Bo nie wytrzymam! *>* Plose, plose, plose!! *.*
    KOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOCHAM
    I'm a half a heart without you... nanana ciągle śpiewam a mnie jeszcze ten konował nie poskładał (wiesz o co chodzi ^^)
    ~Des - Lucy- Miau? - Fox O.O - Nico pozdrawia? - zwiał mi kot! - oooo moje ciastka - o, kot wrócił - Percy też pozdrawia bo czuje się odrzucony - czy ja kiedyś skończę? - nananana jem kurczaka - oooo, wena na coś! - może napiszę to Percico? - Ahsoka, morda, na ciebie też przyjdzie kolej! >.> - no i Chase strzela focha - weź ogarnij tych idiotów .__. - Percy zostaw stanik Annabeth! - Nico, to ten Percy od Ann, twój skoczył do McDonalda dla ciebie! - niebieskie naleśniki - po co ja to robię? - hahaha, wiem, wkurwiam cię <3 - ooo mama zrobiła obiad! - no to koniec - *.* ;** (>^.^<)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PIERWSZA HELL YEAH! *^* Tak, to oznaka, że nie mam życia osobistego x))

      Usuń
  2. Eee...JA CIĘ ZBIJĘ!
    Des jestem za tobą. A nie mówiłam, że Ci nigdy nie dorównam?
    Ja pierniczę. Wika twe słownictwo powala na kolana! c: To był komplement? Tak to było to. No co? Mam dziś tak psychikę ułożoną, że się we łbie nie mieści! Tyle tego...plakat, prowadzenie lekcji, odrabianie lekcji...jest gorzej niż w tamtym roku! ;__; Ja nie ce w takim razie wiedzieć co będzie za rok!
    Shmi? Kto to jest ta baba i dlaczego nadała swojej córce imię imienia nieżyjącej matki Anakina?! Ja się domagam wyjaśnień! :>
    Kobieto ciemno? Ciemno to jest...w pustej głowie mojego kolegi! Fari wiesz o kogo chodzi:*
    Jagody! Chwila? Moja ciocia? Niee! xD Taaa odbija mi. Kurde nie mam jak napisać nn bo weny nie mam, ale zaraz coś wydukam =) Dobrze przechodzimy dalej ;)
    Twoje dziecko?! Ja nie mam dziecka! Ja jeszcze jestem dzieckiem! Co ty wygadujesz...a nie chwila poczekaj bo czytam na "strofy"...dobra wiem o co koman. Mogłabyś tak jak zwykle zaznaczyć przekrzywioną czcionką na dialogach? Czytać się nie da!
    Ha! Wika zrobiła moc Shmi...że wut Czerwone? Mistrzu! Ładniej Ci w niebieskich :3 xD
    Tam piszę "Go" a ja czytam GG xD Chwila. To koniec?! NIEE! Ja cem następną część! I Padme ciskająca patelnią w Anakina...JAK TO MOŻLIWE, ŻE JA NIE MAM PATELNI?! Padme! Oddawaj!
    Co ja będę tu gadać.
    Rozdział jest jak Anakin czyli nieprzewidywalny, piękny, majestatyczny...nie da się go opisać!
    Ja kończę.
    MTFBWY! :*

    Ps. Zapraszam na zakładkę "Grafika" na tym o to blogu*udaje cwaniaka* xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Oww... Jestem zachwycona!
    Po prostu... cudo!
    Niesamowity, bajeczny i piękny!
    Nie mogę po prostu skomentować dłużej, bo aż dech zapiera!

    OdpowiedzUsuń
  4. Awwwwww *w*, To jest MEGGA!!!!!!!!!!!
    Normalnie kkocchamm to!!!
    Ja też nie mam słów, które opisałyby ten mistrzowski rozdział!
    NMBZT!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde, pięknie! :** Podziwiam i podziwiać nie przestanę! Kocham te Twoje opowiadania, one są mistrzowskie! Kiedyś myślałam, że Twój blog już lepszy być nie może, ale widocznie mocno się myliłam. Kłaniam się z uniżeniem, geniuszu!
    NMBZT!!! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Okej, zaczynamy... *zaciera ręce*
    Chwila... Najpierw włączę sobie z powrotem w tle "Karol - Człowiek, który został Papieżem" *.*
    Okej, jestem...
    Noo doobraaa... Czemu mam wrażenie, że początek prowadzi do tego co miało być w "Nie jesteś wszechmocny. Nikt nie jest." No wiesz, co mi mówiłaś kto miał być w tej jego wizji. Mam rację, prawda? A A. pozna Orena? Pliiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiis. Powiedz, że tak. Plis, plis, plis. ! *maślane oczka*
    Puszczać mi Shmi. Ale to już! Chcecie w dziób?! Już ja się z Wami policze! *podciąga rękawy*
    Tak, tak, tak! Miałam rację, jupijajej. ^^ Dziadek A. był Sithem. :D
    Awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww. Little Annie. *.* So sweet. *.*

    OdpowiedzUsuń