wtorek, 5 listopada 2013

S2E2. Wszystko się komplikuje




Obrócił się gwałtownie, obrzucając niepewnym spojrzeniem obozowisko i namioty, obecnie zajmowane przez żołnierzy. Skoro jeden zdradził... możliwe, że pozostali poszli w jego ślady. Trzask ogniska przyjemnie koił rozjuszone zmysły, jednak wciąż zachowując czujność i oczekując, w razie nadchodzącego niebezpieczeństwa. W pewnym momencie jedne z prowizorycznych drzwi rozsunęły się ukazując sylwetki dwóch klonów, kompletnie nie okazujących znużenia. Nagłe uderzenie czystej złej energii zwaliło się na niego niczym grom z jasnego nieba. Oddech przyśpieszył, kłykcie zbielały pod wpływem zaciskania ich w pięści, rytm serca stał się szybszy. Jego ludzie, jego podopieczni... źli? To wciąż do niego nie docierało, było zupełnie jak jakaś plotka, która w jego mniemaniu nie miała szans się ziścić. Jego chłopcy, Ci których szkolił, Ci z którymi walczył ramię w ramię - zwróceni przeciwko niemu. Z otępienia wyrwany został dopiero przez salwę, wypuszczoną z jednego z miotaczy. Do jego uszu dobiegł trzask łamanych paliczków i dopiero po tym geście zorientował się, że jeden z klonów złapał go za nadgarstek, metalową pięścią miażdżąc kości. Syknął cicho i gwałtownym, niemalże intuicyjnym ruchem przerzucił napastnika przez ramię. Nie chciał ich krzywdzić, zadawać bólu, zabijać. Każda strata klona bolała go jak własna, prawdziwy przeciwnik był inteligenty, idealnie trafił w słaby punkt Skywalkera - empatię. Nie mógł walczyć, to wciąż jego przyjaciele, tylko, że... opętani. Co miał więc zrobić? Musiał... musiał uciekać. Niewiele się zastanawiając wybił się z miejsca, a pochwyciwszy zdrową ręką odpowiednią gałąź zakołysał się i zniknął w koronie pobliskiego drzewa. Począł biec, przyciskając do piersi, eksplodującą niewyobrażalnym bólem dłoń, która była źródłem cierpienia, doprowadzającym go szaleństwa. Ale wciąż biegł, zdeterminowany do zwycięstwa. Na lądowisko, musi odlecieć. Musi porozmawiać z Yodą. Jego rany fizyczne to sprawa drugorzędna.

Jeśli nie widać rozwiązania. Uciekaj.
 
Cichy szum wiatru, uspokajający zmysły padawanki, obserwującej wodę, wypływającą ze skał, w sali medytacyjnej. Niebieskie oczy skryte pod powiekami, wciąż zachowują czujność, blada karnacja idealnie kontrastuje z pięknymi bujnymi, kruczoczarnymi włosami.  Siedzi po turecku, oglądając oczami umysłu obecne otoczenie; czuje czyjąś obecność, przeszywające ją niewidzialne ostrze energii, nie zadające jednak żadnych ran. Gwałtownie podrywa się z miejsca i bada wzrokiem otoczenie, jest pusto. Obraca się z powrotem w stronę wodospadu i widzi... siebie. Zła kopia jednym sprawnym ruchem wbija, połyskujący sztylet, otoczony czarną mgłą prosto w serce Lorem. Upada na kolana, a życie z niej ulatuje. Oczy wyrażają pustkę, a przed śmiertelny jęk wyrywa się z ust, z małą siłą głosu. Umiera, a powieki opadają bezwładnie, przykrywając oczy. Sobowtór zabiera  miecz świetlny, a jej zwłoki topi w jeziorze. Nikt ich nie znajdzie, tak długo, jak kopia nie zostanie wykryta. 

Śmierć przyszła po nią.

Mistrz Jedi Eeth Koth siedzi w swojej kwaterze, studiując recenzje ostatnich bitew, stoczonych na Zewnętrznych Rubieżach. Skrzyżowane nogi dodają mu autorytetu, a sterczące z czaszki rogi, wyglądają jeszcze bardziej tajemniczo pod osłoną nocy. Brązowy odcień skóry idealnie kontrastuje z czarnymi jak heban, długimi włosami, opadających na ramiona z obu stron. W pewnej chwili do jego uszu dochodzi szelest; znak, że jakiś organizm żywy myszkuje po jego pokoju. Podnosi się, odrzucając papiery na łóżko i rozgląda się czujnie, na wszelki wypadek opierając dłoń na mieczu świetlnym. Słusznie. Zza rogu wyskakuje przeciwnik atakując Koth'a idealnym cięciem przez pierś, odbitym jednak w miarę szybko. Brązowoskóry szybko dostrzega jednak, że postać jest niemal identyczna jak on sam. Zaskoczony dzierży rękojeść z promieniem zielonego światła przed sobą, czekając na kolejny ruch znanego oponenta. Antagonista szybko pojmuje, że nie jest w stanie pokonać Mistrza Jedi, uśmiecha się złośliwie, a na jego wyciągniętej dłoni połyskuje różowawa kula, wypełniona od środka fioletowo-niebieskimi strużkami, przecinającymi się wzajemnie. Zdezorientowany nie rusza się z miejsca; z energicznego skupiska wystrzela biały promień, wsysając Zabraka do środka. Jego dusza na wieki została uwięziona w kuli. I tylko zniszczenie NIEPOKONANEGO może go uwolnić.

Wszystko się komplikuje.

Mały blondyn o rozczochranej czuprynie stoi na wydmie, wypatrując przez prowizoryczną lornetkę, zrobioną z metalowych rurek Banthy, zmierzające właśnie w stronę Mos Espy.  Odziany w kremową, pobrudzoną i poobdzieraną szatę niewolnika wesoło pogwizduje na palach, starając się odpędzić stado. Nie dopuści do zastrzelenia tych zwierząt. Są piękne, a każdy organizm ma prawo do życia. Mruży niebieskie oczy, rękami ścierając ziarenka piasku, zbierające się pod jego powiekami. Przykuca, widząc w oddali rysującą się sylwetkę Tuskena - boi się ich, jak każdy. To mordercy, a on ma cztery lata. Rozgląda się uważnie, w pewnym momencie czując jakąś dłoń, czochrającą jego włosy. Odwraca się z szerokim uśmiechem, mając nadzieje ujrzeć matkę; ale tam nie ma matki. Nie ma nikogo. Jakaś niewidzialna dłoń czuwa nad nim, chroniąc przed niebezpieczeństwem. Nie rozumie tego, jest jeszcze małym berbeciem, nie orientującym się w świecie, a mimo to matka darzy go zaufaniem. Skupia wzrok na punkcie w przestrzeni, a w ułamku sekundy wydaje mu się, że na widnokręgu układa się napis "Hoc est viam vestram" razem z czaszką, przebitą dwoma ostrzami. Odpędza myśli, to tylko jego wyobraźnia. Bo ja mały chłopiec może ujrzeć coś takiego?

Przeznaczenie ma długą historię.

Ahsoka Tano, padawanka Wybrańca, siedzi na swoim łóżku ze skrzyżowanymi nogami i medytuje, szukając w przestrzeni swojego Mistrza. Tak bardzo za nim tęskni, nie ma go już około dwóch miesięcy. Brakuje jej jego rad, jego ironicznych pouczeń i uśmiechów, gdy powie coś niewłaściwego. W ciągu tego czasu nic się nie zmieniło, nie została wysłana na żadną misję, nie spotkała się z nikim poza świątynią. Głupie zasady. "Padawan nie może opuszczać świątyni sam, chyba, że za zgodą Mistrza, który za niego odpowiada." Przecież jest prawie dorosła! Nie powinna podlegać tak dziecinnym regułom. Siedziała, wciąż roztrząsając te kwestie, gdy w świątyni rozbrzmiał alarm. Coś ważnego musiało się stać! - Pomyślała, gwałtownie zrywając się z miejsca. Cicho jak mysz ruszyła korytarzami do sali posiedzeń, zastala w niej Yodę, razem z Shaak Ti, Plo Koonem, Adi Galią, i Mace'em Windu. Żadnych padawanów. Żadnych adeptów. A więc po co był ten alarm? - zdziwiła się, lekko marszcząc nos. - Dobrze widzieć Cię, padawanko, zdrową i całą. - przemówił Yoda, patrząc na nią spod wpółprzymkniętych powiek. - Ale co się stało? - zapytała, nie do końca rozumiejąc i w razie czego rozglądając się dookoła. - Klony na Kashyyyk zdradziły. - dodał, a jego oczy zabłyszczały. Na.. na Kashyyyk? Przecież tam był jej Mistrz, czy on... nie, wyczułaby to! - Skywalker żyje, spokojnie. - dorzucił oschle czarnoskóry Mistrz, odczytując pytanie z oczu padawanki. - Ale mamy większy problem. - Plo Koon powiódł wzrokiem po zebranych. - Wszyscy Jedi powoli znikają. Jeden po drugim. - oświadczył, a jego słowa emanowały przejęciem.

Kto jest przyjacielem, a kto wrogiem? 

Nie ma dedykacji, bo jakoś tak mi smutno... 

7 komentarzy:

  1. Kurwa mać! Ojciec spieprzył mi koma bo wyłączył kompa! I nie dam rady go odtworzyć. Było tak zajebiście, słuchałam Nothing Left To Say i co? I apodyktyczny ojciec mnie wypieprzył bo tak mu się wymyśliło, bo ma problem, że musiałam pisać rozprawkę! -.- Bo najlepiej jest mieć mnie w dupie... Koniec terapi bo to i tak nic nie daje. Rozdział był świetny! Czytałam i czułam się...No nie wiem jak to wytłumaczyć, byłam w tym samym stanie co podczas czytania o spotkaniu Rachel i Grovera a Rzymianami, odleciałam! To z klonami "Każda strata klona..." przypomniało mi o Insygniach Śmierci "Każda przelana kropla krwi czarodzieja..." Echh...Wika&Voldi spółka Z.O.O. No i pomyślałam też o sytuacji gdyby to Octavian przejął władzę i Reyna musiałaby uciekać (tak, porównałam najwyższego pretora Nowego Rzymu i XII legionu do Anakina, ale on przynajmniej nie musiał zabić swojego pegaza i jego ukochana go chciała! *musiałam c.c*)I Lorem umarła, dobrze...dobrze...Lalalala, żegnam panią, droga do Dworu Nocy (potwór ze mnie) po lewej, właśnie poleciał tam jasnowłosy strach na wróble, twierdzący, że jest Augurem, tak, to Octavian. No i co jeszcze...akcja z Kothem była...no O.O Lol co się dzieje? xD I na koniec Ahs...nie wiem co powiedzieć, wyleciało mi ze łba x.x Rozdział świtny, boski, palce mnie bolą, wybacz, trzymaj się i ce więcej ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ło! Nieźle!! Bravooo!!!!!!!!!!!! Geniuszu literatury!!!!! Zmiażdżenie paliczków...Ałłł...Nie było czegoś mniej drastycznego? Aż mi ciary przeszły. Ale i tak naprawdę na 100000000000000000000000000000000000000000000% nie wymyśliłabym czegoś lepszego!!!!! Te kopie mistrzów i padawanów- the best!! <33 Kurde i LOOOVEE This!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Nie mam większej weny ;// Niedługo trza ruszać do budy...Szlak.
    Niech Moc Będzie Z Tobą!! <333

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknyyy nowy wygląd ale źle się czyta :c ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy wy mi to robicie?! Ile razy mam powtarzać, że takie błędy mnie denerwują na maxa?! No żeby pisać to aż tyle razy to się staje na prawdę nudne! Jestem w tej chwili chyba pierwszą osobą która opierniczy Wikę za błąd.
    PISZĘ SIĘ "GALIA"!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Nie "Gala"
    GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA,GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA,GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA,GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA,GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA,GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA,GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA, GALIA,GALIA, GALIA, GALIA...
    Czy tak trudno to pojąć i zapamiętać?! Malina mi daje cytaty i ja jej też. Ona jest od błędów ortograficznych i innych tam, a ja od SW. Proszę ją, żeby zmieniła lub poprawiła, ale Malina swoje i to publikuje bez poprawy!
    Wychowałam się na SW i mnie takie błędy drażnią. Czytałam to wczoraj tuż przed spaniem. Jak zobaczyłam ten błąd to myślałam, że zasnę i się nie obudzę. Dla mnie to był szok. Żeby Wika, która też bardzo dobrze zna SW i taki błąd?! To jest po prostu nie prawdopodobne!
    (Ta część była pisana na polaku :D)
    Teraz przechodzimy do rzeczy łagodnej. Rozdział jak na lekturę przed senną :D Rozdział jest boski, majestatyczny, piękny, świetny...aż język zatyka :3
    Kupiłam sobie fajną rzecz, która wzbogaci moje notki mądrymi słowami czego ja wypowiedzieć nie umiem :) Zabrali mi telefon bo się z Fari, taką jedną koleżanką i dwoma kolegami wygupialiśmy i w ogóle , ale telefon został zwrócony. Bo Jedi potrafi xD
    No co ja tu będę gadać. Rozdział mówiłam, że jest nie do opisania. Na tytuł "Rozdział jak Anakin bez koszulki" zasługują tylko notki, które nie mają żadnych starwarsowych błędów, ale to jest jeden raz i mam nadzieję, że więcej się nie zdarzy co wielką wiarę w to wkładam bo u ciebie to był jeden raz. :*
    Ja kończę do następnego nn u ciebie lub u mnie :*
    NMBZT!<3
    Ps. Wybacz za ochrzan i proszę Iga nie zabijaj mnie*błaga na kolanach o te dwie rzeczy*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z góry zaznaczę: proszę bez późniejszego najeżdżania na mnie. Nie rozumiem o co tyle krzyku, to tylko jedna literówka, której ja jakoś nie zauważyłam. Nikt nie jest idealny, literówki każdemu się zdarzają, zaznaczę jeszcze, że Wice naprawdę wyjątkowo rzadko, więc chyba tym bardziej nie powinno się jej czepiać. Sama musisz przyznać, że popełniasz błędy częściej niż Wika więc chyba tym bardziej nie powinnaś się czepiać. No i co z tego, że to błąd związany z SW? To nie jest żadne wytłumaczenie, jakoś nigdy nie widziałam, żeby ktoś się czepiał błędu bo ma związek z jakąś serią. Niech nikt nie odbiera jako atak, ale powinno się wyznawać zasadę "Najpierw patrz na siebie zanim się kogoś przyczepisz."
      No, to tyle.

      Usuń
    2. Taaa wiem. Ja chciałam tego koma usunąć to Wika nie pozwoliła. Czy ja mówię że jestem idealna? Nie. Nie to, że coś , ale to się kilka osób tyczy. Ja cię najeżdżać nie będę bo jesteś starsza i w ogóle znasz się na rzeczy. Ja wiem, że przesadzam i Naprawdę przepraszam, ale po prostu...Wika mnie ochrzania za ortografie i ja na to zasługuje. Oraz na nazwanie mnie tępym człowiekiem, który się cały czas obija. Tutaj pierwszy raz i wiem, że to się nie zdarzy, ale ja tyle takich słów spotykam, że zwariować mogę. Proszę bardzo. Nakrzyczcie na mnie bo zasługuję.
      PRZEPRASZAM :(

      Usuń
  5. Jezuuuu... Jak śmiem się tak spóźniać? >.<
    No nic. Świeeeetny rozdzialik. Czy mi się zdaje, czy zmieniłaś grafikę i kolorystykę bloga?? o.O Taa, chyba dobrze mi się zdaje, bo taki boski nagłówek raczej bym wcześniej zauważyła. W ogóle teraz tak mrocznie trochę... ^^ Skillet na górze. <3 A obrazek rozdziałowy też taki pikny. xD A propos... tą czcionkę, co w tytule rozdziału widnieje, bardzo lubię... :)
    Co do treści... Umieram! Piszesz tak cudnie, że tylko pozazdrościć. Zapiera dech w piersiach. xD Uwielbiam Cię i Twój talent. Nie marnuj go tylko, nie waż mi się!!! :P A ten nowy wygląd bloga mnie rozzwalaa... xD Pięknie jest, arcypięknie niczym musztarda z dżemem. :)

    NMBZT! :*

    OdpowiedzUsuń