niedziela, 23 lutego 2014

S2E10. Yin Yang


Spadał i spadał, leciał w dół, opanowany przez adrenalinę, pulsującą we krwi. Budynki i pojazdy rozmyły się w kolorowe plamy, dźwięki otoczenia mieszały się w jedną spójną, niemożliwą do odczytania konstrukcję. Czuł, że leci ku dołowi, ale jednocześnie jego stopy opierały się na twardym gruncie, tak gładkim, jak wypolerowana blacha wahadłowca. Po swojej lewej ujrzał trzylatka o rozczochranej czuprynie i poplamionym ubranku, a po prawej dwoje dorosłych małżonków z małym rocznym szkrabem na rękach. Wszystkie te sylwetki były tak doskonale znajome... kobieta o nieskazitelnej urodzie, pięknych kasztanowych lokach, spływających kaskadą na ramiona... obrazy przyśpieszyły, następowały jeden po drugim. Przeszłość i przyszłość mieszały się ze sobą i w jednej chwili widział dojrzałą kobietę i małego trzylatka... a w następnej po prostu jedną, wielką kolorową przestrzeń, tworzoną przez nakładające się na siebie fragmenty jego żywota. Mimowolnie jego podświadomość opanowała żądza wiedzy; chciał znać przyszłość, wydarzenia, które miały nadejść. Pchany przez jakąś nieznaną siłę po prostu się jej poddał, gdy nagle coś zwaliło mu się na głowę... poczuł ciężkie płyty i ból, eksplodujący wewnątrz czaszki. A potem nastała ciemność, nieprzenikniona przez żadne światło.


Nie sposób rozwiązać problem, nie obmyślając strategii.
Ahsoka siedziała na łóżku w swoim pokoju, rzewnie płacząc, z twarzą schowaną w dłoniach. To nie fair! Czemu jej Mistrz? Był niewinny, czuła to! A tym czasem oni go... oni go zabili, nie wyczuła tego poprzez Moc, ale by jej nie okłamali! Pewnie jej Moc była wadliwa. Miała ochotę przestać żyć i pójść hasać po polach raju razem z Anakinem, z tej perspektywy było to dziwne położenie... ale nieważne, naprawdę tego chciała! Spojrzała na otwierające się ze skrzypieniem drzwi i osobę, którą okazał się Mistrz Kenobi. – Anakin... popełnił samobójstwo. – i zniknął, pozostawiając onieśmieloną Ahsokę w pokoju.

 Samobójstwo? Czyżby?
Obudził się z bólem, zupełnie jakby uderzył głową w ścianę; jęknął cicho, gdyż każdy mięsień ciała odmawiał posłuszeństwa i błagał o odpoczynek. Z trudem podniósł się do pozycji siedzącej i przetarł oczy; miejsce, w którym się znajdował nie było Coruscant. Nie wyglądało jak nic, co znał, było... nowe, obce... magiczne? Czuł Moc, a jednocześnie jej nie było. Widział spustoszałe miasto, przestrzeń pełna podburzonych budowli, liczących na pewno wiele, wiele tysięcy lat. Nie było drzew, nie było trawy, nie było zwierząt... tylko pozostałości po jakiejś cywilizacji... nawet ziemia nie dawała wytchnienia; była twarda... jak zaschnięta lawa. Gdzie jestem? – spytał, lecz jego głos przeszedł w nicość; nie miał wyrazu – a może to były jego myśli? – Na Soreness. – usłyszał cichy, dziewczęcy głosik; mógłby przysiądź, że to jego wyobraźnia. Poderwał się na nogi i zlustrował otoczenie wzrokiem; nie widząc jednak osoby, która wypowiedziała te słowa. Zmarszczył brwi podirytowany, gdy nagle poczuł delikatnie kopnięcie w kostkę; spojrzał w dół i zaniemówił, widząc pięcioletnią dziewczynkę, o białej jak śnieg cerze, oczach w kolorze nieba i jasnoblond włosach do ramion; była chudziutka, a na sobie miała kremowe płótno, przepasane skórzanym pasem... to wyglądało tak znajomo. – Kim jesteś? – spytał zdezorientowany, jeszcze raz rozglądając się po zniszczonym przez... żywioł?... mieście. – Gdzie twoi rodzice? – dodał, przykucając, by zajrzeć w niebieskie ślepka dziewczynki; wprost emanujące pewnością siebie. – Tutaj... – wyszeptała, kreśląc stopą okrąg na podłożu, a wyryte małym bucikiem koło, zapadło się z powrotem; nie zostawiając śladu. Czyli jej rodzice... nie żyli? Biedne dziecko, zalała go nagła fala współczucia i doszedł do wniosku, że ma obowiązek, by ją pocieszyć. – Przy... – urwał wpół zdania, gdy mała rączka przyległa do jego ust, uniemożliwiając mówienie. – Kochasz mnie. – raczej stwierdziła niż zapytała, zakładając ręce. Skrzywił się, a jego rysy wyraźnie stwardniały; co miało na myśli to dziecko? Potrząsnął głową i wstał, przez chwilę się zastanawiając. – Fajnie się gadało, maluchu, ale... muszę wrócić na Coruscant... no i...cześć. – zaczął iść w bliżej nieokreślonym kierunku, uśmiechając się pod nosem; zadowolony spławieniem tej... dziewczynki. – Nie możesz iść. – stwierdziła opanowanym głosem, nagle pojawiając się przed nim. – Jak ty to..?! – urwał, widząc nieprzyjmujący odmowy wyraz twarzy kobietki, która z najwyższą determinacją wpatrywała się w niego dużymi oczyma. – Kim jesteś? – powtórzył, lekko zirytowany. – I co tu robisz? – dodał, wznosząc oczy ku niebu. Nie rozpoznawał tego miejsca, nie wiedział gdzie jest, co tu robi, to było takie...obce, dziwne, inne... prawie nie wyczuwał Mocy! To było chyba najdziwniejsze, zero roślin, zero istot rozumnych, zero zwierząt... gdzie on był? Tylko Wybraniec i jakieś dziecko, które czepiło się niego jak Ahsoka cukiernika. Ahsoka... ciekawe gdzie teraz jest i czy go szuka? Nie wyjaśnił jej niczego, postąpił pochopnie, ale... nie miał innego wyboru. Nieświadomie spuścił wzrok, przygryzając dolną wargę i zacisnął dłonie w pięściach. – Jestem Yang. Twoja opiekunka. – rzuciła dziwna istotka, stając na palcach, ze względu na swój niski wzrost. Skywalker zmarszczył brwi i przechylił głowę na bok, z lekkim zdezorientowaniem wpatrując się w blondynkę. – Po co tu jesteś? – spytał w końcu, rozglądając się na wszystkie strony. – Strzegę Cię. – oświadczyła pewnie, kiwając głową w rytm nuconej pod nosem piosenki. – Dlaczego? – wciąż drążył temat, ciekawy celu małolaty; wydawała się taka... wyjątkowa spokojna, duchowy spokój wprost z niej emanował. – Bo kiedyś ty będziesz strzegł mnie. – odpowiedziała, przechylając na swój słodki sposób głowę w bok. – Co? – lekko zdenerwowany oparł dłonie na biodrach. – Jesteś głupi. – szepnęła dziecinnym głosikiem, spoglądając na czarnowłosego pięcioletniego chłopca, który właśnie się do nich zbliżał. – Jeszcze jeden małolat?! Z czego Was się tyle namnożyło?! – wykrzyknął, w przypływie wściekłości, spoglądając na chłopca, uśmiechającego się złośliwie. – Jestem Yin, zostaw moją siostrę, ja Ci pomogę! – krzyknął z euforią chłopczyk, bawiąc się patykiem, mającym imitować broń. – Nie słuchaj go! – i rozpoczęła się dziecięca kłótnia, przyprawiająca go o mocniejszy ból głowy, oparł dłoń na skroni i z wściekłością rąbnął pięścią w wierzch otwartej dłoni. – Stang! Przymknijcie się smarkacze! – warknął wściekle, mierząc morderczym spojrzeniem oboje małolatów. Bliźniaki spojrzały na siebie z wrogością. – Ale... – zaczął brat, lecz urwał wpół zdania, onieśmielony przez taszczące spojrzenie Anakina. – Rozstrzygniemy to inaczej. – zdecydował Jedi.

Jak rozwiązać kłótnie rodzeństwa?

4 komentarze:

  1. *z buta wjeżdżam, drzwi wywalam z kompa w epickim stylu, po drodze zabijam tytana i dwa potwory, siadam na kanapie, a w tle leci The Reluctant Heroes* Powracam bitches! Mwahahaha, nie spodziewaliście się mnie? Eren też się nie spodziewał, że zostanie skopany... Ups. Rozumiecie? Nie? Ygh... Nie dziwię się. Wika, mogłaś posprzątać... Czy ja właśnie to powiedziałam? *facepalm* Kapralu, proszę nie zmieniaj już więcej mojego usposobienia... Ale mogłaś tu posprzątać, jak ja mam komentarz pisać? >_> Dobra, jakoś muszę przeżyć.
    "I belive I can fly..." Taki podkład muzyczny dla Anakina xDDDD No, ale czo on myślał? Niech se będzie Wybrańcem, ale nikt nie nauczył go latać, używać trójwymiarowego manewru, lewitować, miotły nie miał... Narwaniec *facepalm* Jeszcze miał haluny! Nosz co za... Co za Anakin! Tak uciekać przed skazaniem go na śmierć i ćpać, a potem skakać. Panie i panowie, ten facet będzie ojcem! Już odpowiedzialniejszy był Eren rzucający się do paszczy tytana, żeby ratować Armina... Wszyscy narwani! Echhh... Percy, może ty... Kogo ja pytam?! *facepalm* Dobzie, widział kobiety z dziećmi, dzieci, kobiety... Kobiety jeszcze rozumiem, ale pedofilia?! O.O I na koniec tęęęęęcza... To pewnie było LSD xD
    A teraz biedna, załamana Ahsoka... Hahaha, Smarkusiu, wybacz, ale no muszę "Hey guess I was wrong, in this arc everybody dies young" Chyba, że to madafaka Rainer, co tam zgniecenie w dłoni tytana, on żyje! Mówię ci, leci na cheatach. No, ale dobzie... Smarkusiu, ty mi nie umieraj :< No bo wiesz... Olej tych dziadów! Zrób im taki rozpierdol, jak tytani w Shigashinie! xDDD (Wybacz, Wikuś, wybacz, ale ja jakoś tak teraz mam) Ahsoka tytan? To byłoby epickie! Eren, masz znajomą! Khehehehehehe... A Obi - Wan to bezuczuciowy sukinsyn -.-' Jak można tak... Ygh, czekaj chwilę.
    ...
    Levi?! Dobra... Kapralu Levi, mógłbyś kogoś dla mnie skopać? *tak ślicznie prosi*
    ...
    No to załatwione ^-^
    A Anakin dalej ma haluny czy co? xD No dobra, dobra, teraz to się upił... :3 Ying Yang Yo... Tak, była kiedyś taka kreskówka o dwóch królikach i pandzie. Będzie panda? *-* Plosem. No i panie i panowie... TEN facet ma teraz na głowie dwójkę dzieci! This is it, the Apocalypse! x)) Tzn wczoraj był koniec świata więc się spóźnili, Loki z ragnarokiem był pierwszy. Mwahahahahahahahahaha... *tylko Des się śmieje? Holly shit! ;-;* Wielka impreza wśród ruin cywilizacji! ... Może lepiej będę cicho bo zaraz tytany coś takiego urządzą ;-; Albo Gaja... Albo inne cholerstwo. Serafini już to zrobili. Loramendi całe w ruinach i popiołach T.T Głupie anioły. Akiva bądź ty jeden mądry, szukaj Karo, kochasz ją noooo~ Znowu pierdolę bez sensu. "And give mi strenght cause life is so short" Kocham to <3 "So you can fly and never try" Kocham ten teks... Chyba zaraz coś do niego napiszę. Dobrze, znowu pierdolenie... Ceeeeeeeem więcej! A ty się nie zabijaj! Sprawdź w internetach, może znajdziesz... :3 Wiem, że mnie kochasz! *taka próżna Des* Wiem też, że moje nogi zajebiście wyglądają w tych legginsach *marzyciel*
    Rozdział jest cuuuuudowny! O Call Your Name *-* "She lost the brother months ago" Jejku... Tak, genialny rozdział! Cem więcej "I'm cry, miss you my lover, I don't have a power, Ooo where is my lover?" I te sceny jak oddział Leviego jest wybijany... *idzie płakać w kącie* Albo nie, dobra, ogar... Peetra! ;-; Kurwa, czemu wszystkie fandomy muszą mi robić takie rzeczy z psychiką?! T.T Wracam do rozdziału "ghsabcnncjkdffa" tu nie starczy *fangirl* Więcej! To nie prośba tylko rozkaz kadecie! Kochaaaaam <3
    ~Popierdolona Nieogarnięta Ale Genialna Des Zwiadowca Człowiek - Tytan Czarodziej Heros Jedi Zapierdalająca Z Jarzeniówką Po Polu Do Tesco Dla Potworów i Tytanów Żeby Rzucać W Nie Butami <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham, kocham, kocham....co ja mam tu dodać. To nie boskie... pozytywy to za mało. Idź pisać książkę! Już!
    NMBZT!<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty wiesz, że to jest totalne AWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW!!!!!! Wiem kim jest ta mała. ^^ O ile nie zmieniłaś zamiarów do tego kim jest. :< Zgodzę się z Des, Annie się naćpał. xD
    Pfff... Soka nie wierz Dziadobiemu! To jest ch*j jeb*any i koniec kropka! Tak nie wierzyć w anakina... Uduszę dupka i tyle... Jakoś nie mam pomysłu na komentarz. Płaczę i awuję. Kajam się, oddaj trochę talentu. :< Wena też by się przydała. :<
    NMBZT, kocham <3
    IgusS

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale te dzieci to były naprawdę...? W każdym razie, były urocze i już wiem, że wolę chłopca... Opiekunowie, strażnicy - brzmi ciekawie, naprawdę, nie wiem, co może z tego wyniknąć. Ahsoka nie może uwierzyć, nie może... ciekawa jestem, co zrobi... Nie sądze, żeby się pogodziła, może zacznie działać?? Rozdział trochę krótki, ale naprawdę świetny, zresztą, jak wszystko co wyjdzie spod twojego pióra... Klawiatury. Nieważne :D Wspaniały, po prostu wspaniały. Pozdrawiam i niech Moc będzie z Tobą.

    OdpowiedzUsuń