niedziela, 15 grudnia 2013

S2E7. Honor to kłamstwo



Wszystko było jakby za mgłą, czuł jak jego bezwładne nogi, wleką się po podłodze, a osłabłe ramiona uwięzione w żelaznych pięściach strażników wloką go w bliżej nieokreślonym kierunku, powieki stają się jakby cięższe, próbując opaść; lecz on nie mógł i nie miał zamiaru na to pozwolić. Jeśli zaśnie, to będzie jego ostatni sen. A do tego nie dopuści; miał tyle życia przed sobą, tyle niezrealizowanych celów, tyle tajemnic, które czekały, aż je odkryje. Był niemalże pewny, że jego oprawcy, prowadzący Go w tej chwili na śmierć nafaszerowali jego podświadomość tonami środków usypiających, bo chwilami po prostu kręciło mu się w głowie i miał wrażenie, że odpływa... a może to były narkotyki? Słyszał skrawki rozmów, dochodzące do jego uszu, przebijając się przed zamgloną osłonę jego umysłu; który stał się nagle otępiały, podatny na sugestie, odpłynął... i została tylko pusta skorupa, wydrążona od środka. Pomyślał o Padme. O ich dziecku, o przyszłości, która być może nie nadejdzie. Nie mógł zostawić jej samej, nie mógł zostawić ich. To było niedopuszczalne, to dodało mu siły. Przymknął oczy, sprawiając wrażenie, że zasnął, lecz on tylko czuwał zbierając energię... i nie obchodziło go w tej chwili, czy czerpie z jasnej, czy może ciemnej strony. Liczyło się tylko wyzwolenie, zerwanie łańcuchów. To śmieszne, jak łatwo w obliczu niebezpieczeństwa można czerpać mądrości z kodeksu Sithów, przeciwników, tych, przeciwko którym walczył Czy bycie Jedi było błędem? Czy nauki świątynne to jedno, wielkie kłamstwo? Prawdopodobnie nigdy nie uzyska odpowiedzi na te i różne inne pytania, błądzące po jego umyśle, nawołując - nawołując rozwikłania.
Spokój to kłamstwo – Jest tylko pasja. Była pasja, nie było spokoju.  
Dzięki pasji osiągam siłę. Pasja dawała siłę, a spokój ją odbierał. 
Dzięki sile osiągam potęgę. Siła prowadziła do potęgi.
Dzięki potędze osiągam zwycięstwo. Potęga wróżyła zwycięstwo.
Dzięki zwycięstwu zrywam łańcuchy. Zwycięstwo zerwało łańcuchy.
Moc mnie oswobodzi.  Moc łamała bariery, uświadamiając nas, że wygraliśmy.
Czy Zakon był przeszłością? Czy Rycerze Ciemności byli tym, kim powinien się stać? Patrząc w oczy śmierci, zastanawiał się, czy właśnie tak nie powinien postąpić. Ale wkrótce wszystko ustało. Ból ustał. Czucie ustało. Ustała męka i udręczenie. Został tylko on. On i Moc. I tak miało być. Sprawiając wrażenie całkiem bezsilnego i bezwładnego dał pociągnąć się jeszcze kilka kroków, a potem lekko zakołysał i gwałtownie uniósł głowę, trafiając swoją czaszką, prosto w odkryty podbródek strażnika, a tamten zatoczył się do tyłu. Jedna ręka oswobodzona. Jeden łańcuch zerwany. Pozostał drugi. Ułamek sekundy później, sprawnym, zwinnym ruchem podciął nogi drugiego antagonisty, a on upadł na ziemię, przy zderzeniu wydając jęk bólu. Nie zadziera się ze mną. Teraz tylko nadgarstki, jeśli zostaną wezwane posiłki... bez problemu go unieruchomią, puszczając napięcie na jego obręcze energetyczne. Co zrobić... co zrobić. Kątem oka dostrzegł znaną mu rękojeść... po prostu porzuconą na korytarzu, zmarszczył brwi, ale uznając to za szczęśliwy traf, korzystając z Mocy, przyciągnął ją do siebie i jednym sprawnym ruchem włączonego ostrza przeciął łańcuchy, uwalniając się od kajdan. Nie było pomocy, była Moc. Tylko Moc i on. Moc go oswobodziła.

Nie wierz w szczęście, ono nie istnieje.  

Darth Sidious, dla innych Kanclerz Palpatine obserwował dyskretnie swojego przyszłego ucznia, wyraźnie nastawionego przeciwko Rycerzom Jedi. Czy był już gotowy, by porzucić nauki świątynne i dołączyć do Sithów? Nie, raczej nie. Jeszcze nie teraz. Musisz być cierpliwy, Sidiousie, cierpliwość była, jest i zawsze będzie twoją największą bronią. I spojrzał na niknącą za rogiem sylwetkę, wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyzny, zbuntowanego przeciwko ich wspólnym WROGOM.

Zło jest bliżej niż myślisz.

Ciekawe, kiedy ich zacofane umysłu dojdą do wniosku, że dałem dyla, myślał Anakin, spacerując pod osłoną nocy przez opustoszałe – lecz nie do końca, bo Coruscant nigdy nie śpi  –  miasto. Mijał alejki, pozamykane stoiska i zamknięte sklepy, a wszystko tak sam tajemnicze i niemożliwe do odczytania.  Westchnął cicho; był jak dziecko odrzucone przez rodziców. Nie miał dokąd wracać, był poszukiwany, był zbiegiem, nigdzie nie mógł być całkowicie bezpieczny, chyba, że... Padme. To imię mimowolnie ogrzewało jego serce, przyprawiając o miłe dreszcze tęsknoty, gdy tylko wyobrażał sobie dotyk jej skóry, na jego skórze. Zatrzymał się, zaciskając dłonie w pięściach. Spojrzał na swoje odbicie w budynku, o oszklonych ścianach. Wokół prawego oka rysował się mocno fioletowy okrąg... czyli miał podbite oko. Nos był wyraźnie złamany, a z dolnej wargi ściekała strużka krwi. Otarł twarz wierzchem dłoni, lecz wciąż wyglądał okropnie – Padme nie będzie zadowolona, tego mógł być pewny. Szybkimi, zdecydowanymi, lecz w miarę cichymi krokami powoli zbliżał się do wieżowca swojej ukochanej. Przystanął na chwilę przed drzwiami, zastanawiając się, czy aby na pewno to było dobrym wyjściem... ale czy miał inny wybór? No właśnie, no właśnie. W takiej mrocznej sytuacji trzeba dać się ponieść wyobraźni...

Miłość daje poczucie bezpieczeństwa.

Pomieszczenie wypełnił krwistoczerwony blask, bijący od migających ikonek, znajdujących się na pulpicie głównym. Obi-Wan Kenobi po usłyszeniu pierwszego sygnału niewiele myśląc,  natychmiast wparował do serca budynku, trafiając akurat na żołnierzy, którzy w tej właśnie chwili pochłonięci byli odtwarzaniem raz po raz nagrań bezpieczeństwa. Jedi doskoczył do pulpitu i złapał - jak wyczytał po plakietce - Szeregowego Der'a za ramię. Jego oczy były brązowe, czaszka dokładnie ogolona, a elementy twarzy takie, jak u każdego klona - Jango Fett'a. Wyczytał, że żołnierz. jest wyraźnie zdezorientowany i zestresowany. Co się stało? – spytał pojednawczo, spoglądając ku duszy, przez oczy szeregowego. Oddech strażnika wyraźnie przyśpieszył, podrapał się on nerwowym ruchem po karku i lekko kiwnął głową. – Ten, jak mu tam... Skywalker... spieprzył z kicia, panie Generale. – w tonie jego głosu można było wyczuć tak lekceważącą nutę, że z początku Kenobi pomyślał, że szeregowy po prostu się z niego nabija. Choć, gdy na jego oblicze nie wpełzł żartobliwy uśmiech, ni nie wybuchł tubalnym śmiechem, Obi-Wan pojął wreszcie, że klon mówi czystą prawdę. Puścił jego ramię i zacisnął pięści, przepychając się do holoodtwarzacza, by zobaczyć nagranie bezpieczeństwa. Anakin, jego były padawan sprawnymi ruchami powalił przeciwników, a w momencie obserwacji tych wyczynów, po jego twarzy przemknął mimowolny uśmiech. Przestań, nie czas na dumę, to nie twój uczeń – to wróg, skarcił siebie w duchu.  Widać było jednak lekkie obrażenia na ciele uciekiniera, który w momencie ucieczki zniknął z pola widzenia, nieścigany dalej przez kamery. Cudownie. Mistrz Jedi podrapał się po podbródku i westchnął teatralnie, opierając się dłońmi o panel. – Priorytet czerwone zero do wszystkich jednostek.  –  wycedził niepewnie, ale dostatecznie głośno.  – To już nie jest robota dla Klonów ani przyjaciół. – uśmiechnął się blado, z wyraźnym bólem, wypisanym na twarzy. – Komandosi, złapać i unicestwić. - warknął do słuchawki, przesyłając telegram do grupki specjalnie wyszkolonych żołnierzy.

5 komentarzy:

  1. D - z - i - a - d - o - b - i!! -.- Jak ja mu dam po mordzie to będzie wyglądał gorzej niż maluch po czołówce z tirem! Crucio dziadu! Zdychaj, giń, umieraj! Masz dupę na brodzie! Widziałam w Mrocznym Widmie! Nie szaleję za Anakinem jak Wy, ale to przegięcie! Nie szaleję, ale lubię to co innego :P Chyba pierniki z tymbarkiem uderzają mi do łba >.> Anakin spieprzył i od razu do Padme... Takie logiczne... Hahaha, dobra, wszyscy wiedzą, że logika to słaba strona fanfików. Ja mam swoje ruskie czołgi cytryny a Ty... Ty masz swoją zajebistość *o* Złapałam cheack pointa, reset łba, wraca stara (nie)kochana Des pozytywnie pierdolnięta Piorunem Piorunów, radujcie się ^^. Rozdział jest genialny! *o* Nie mam słó wyrażających jego zacność. Kończę bo mam od Was spam :*
    ~Podwodna Panda

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaram się ^^ Anakin oczywiście musiał uciec, wiedziałam, że mu się uda ^^ Auććć... podbite oczko.. załamany nosek... rozcięta warga...No na szczęście idzie do Padme, ona mu pomoże ^^ Tylko, że... Kenobi właśnie nie pomyśli, żeby sprawdzić u niej? >.> No ale idiota wysłał komandosów, zamiast sam szukać. Jakby byli sam na sam i dał mu dojść do słowa to Anakin by wszystko wyjaśnił, prawda? :< Jestem na niego zła, ale jednocześnie totalnie zmęczona... spaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaać... ;-;
    Masz komentarz i nie bij ;-; sorka, że taki krótki :*
    NMBZT <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest! Nareszcie jest! JUHU! On uciekł z kicia *o* Anakin Bohater...Ja go nie wydam! NIE!
    Obi-Wan ty stary chamie! Kurdę zabiję, zabiję, zabiję cię ZDRADZIECKI PRZYCHLAŚCIE!! ZABIJĘ! Fari trzymaj mnie bo będzie źle!
    Nie umiem opisywać notek z drugiego rozdziału więc nie mogę napisać żadnych synonimów...>.>
    Gdzie jest Soka? A może Ona mu pomaga? Na pewno!
    No to ja kończę ;*
    NMBZT! <3
    PS. IDŹ PISAĆ TĄ KSIĄŻKĘ!;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też siem podpisuje, kobieto wydaj książkę!!!!
    W O W !!!!!
    *o*
    Ja nie wiem co mam napisać, no!!!!! Geniuszu!!!
    Ja się zamknę, bo żadne słowa tego nie opiszą!!!!
    *o*
    Ja chroboleeee.....:_:
    To jesssttt meegggaa!!! <33333
    NMBZT!!!
    .....


    *O*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeszcze nie widziałam blogu o
    Gwiezdnych Wojnach z opowiadaniem i to jeszcze takim dobrym.
    Anakin Skywalker/ Darth Vader jest pod wrażeniem

    OdpowiedzUsuń