Puszysta warstwa śniegu zalegała na dachach i regularnie odśnieżanych przez zmechanizowane pługi trasach, nadając okolicy majestatycznie świąteczny wygląd. Wieżowce, budynki użyteczności publicznej i gmachy mieszkalne wprost uginały się pod ciężarem mieniących się wszystkimi kolorami tęczy lampek. Liczne szyldy reklamowe z grubym panem, w czerwonym wdzianku, z ogromnym workiem prezentów stały się główną ozdobą Corusantckich ulic. Ahsoka odziana w brązową kurteczkę, zapinaną na czarne rzemyki, czapkę z wzorem pandy, z pomponami robiącymi za uszy oraz grube białe rękawiczki z kucykami obejmowała się ramionami, obwieszczając światu swoje niezadowolenie. – Soka! A tobie co? Wyglądasz jakbyś... – urwał, gdy Togrutanka zgromiła go wzrokiem swoich niebieskich oczu. – Ani słowa, Zett! Ja tu marznę, a ty się gap... – okrągła śnieżka trafiła ją centralnie w nos, zamraczając na chwilę. Gdy resztki śniegu spływały strużkiem po jej twarzy zacisnęła wargi w drobną linię, co w przypadku oprawcy wróżyło raczej bardzo, ale to bardzo bolesne tortury. – Eeee, to nie ja, Sokusiu... – uśmiechnął się niewinne, błyskając białymi zębami. Potarł pozbawione rękawiczek dłonie, napawając się ciepłem, które wytworzył. – Gdyby nie fakt, że są święta i za cholerę nie wiem, gdzie ukryłeś prezenty dla mnie właśnie leżałbyś w kałuży krwi, konając w agonii. – warknęła padawanka, dziecięcym gestem wydymając dolną wargę. Wywrócił oczami i podszedł do niej, klepiąc jeden z jej policzków. Mimo woli uśmiechnęła się delikatnie i rozejrzała, radując się widokiem białego puchu, który tak ślicznie zakrywał cały brud stolicy. – No doobrze, ten jeden raz Ci odpuszczę, ale... nie stójmy tak, tylko ulepmy bałwana, bo chcę się pozbyć marchewki. – poprosiła, machając pomarańczowym warzywem. Zett pokiwał głową i pociągnął ją za pompon, nie udało mu się jednak zedrzeć z jej głowy czapki. Odpowiedziała mu pokazaniem języka i przykucnęła, formując w dłoniach śnieżną kulkę.
❄❄❄
Padme krzątała się w kuchni, podczas gdy jej małe pociechy napastowały zielone drzewko, które wciąż stało nieozdobione. Właśnie kończyła piec lukrowe pierniczki, podczas gdy jej mąż wylegiwał się na kanapie, z nogami na podłokietniku. Ach, gdyby mogła tak by go teraz zganiła... ale nie przy dzieciach, to byłoby niefajne. Luke właśnie turlał po podłodze czerwoną bombkę z wielkim, brokatowym napisem WESOŁYCH ŚWIĄT, a Anika łapała ją zręcznie i z powrotem podawała tym samym sposobem w jego stronę. Chłopiec ubrany był w czerwoną pidżamkę w choinki, bałwanki i płatki śniegu oraz cieplutkie skarpetki z reniferem, którego czerwony nos wesoło połyskiwał w blasku lampek, które jakimś cudem jego szanowny tata postanowił zawiesić. Dziewczynka miała takie same ubranko, tyle, że na jej stópkach spoczywały czerwone kapcie z białymi, puszystymi pomponami. Wzięła okrągłą kulę i zręcznym ruchem zawiesiła ją na choince, wesoło popiskując. Anakin siedział tak jak wstał, czyli w samych bokserkach, a dzieciaki dziwiły się, że mu nie zimno. – Anika chwiejnym krokiem wstała i podeszła do niego, podtrzymując się małymi rączkami o jego kolana. – Tata. – wyszeptała, spoglądając na niego dużymi, przepełnionymi ufnością oczami, a on bez namysłu wyciągnął dłonie i podniósł do góry, przytulając do swojej piersi. Zachichotała słodziutko, naciskając jego nos, zupełnie, jakby wzięła go za renifera. Była bardzo podobna do mamy, miała kręcone, urocze loczki do ramion i wyraz twarzy, bardzo podobny do tego, który zazwyczaj nosiła na obliczu Padme. Tylko oczy miała niebieskie, jak tatuś. Luke natomiast był istnym uosobieniem Anakina, z zapędami do niszczenia i zaglądania dziewczynkom pod spódniczki.. aż trudno uwierzyć, że miał dopiero dwa i pół roku. Synek pod nieuwagę swojego rodziciela pociągnął za kabel, zwalając na siebie całą ciężką pracę, jaką włożył Anakin w opatulenie choinki lampkami. W rezultacie czego cały był zaplątany w te świecące potworki i świecił się jak choinka, brakowało mu tylko zielonego koloru. Skywalker przestał ściskać dziewczynkę i z rozbawieniem stwierdził, że jego tycia choineczka dwa właśnie rozpaczliwie wierci się, nie mogąc uwolnić się z morderczego uścisku. Odłożył córkę, która kiwając się na boki w rytm lecącej z holoradia świątecznej piosenki obserwowała całą sytuację. Wybraniec ukucnął, wyplątując Luke'a i biorąc go na barana, by razem z nim na plecach ponownie ozdobić choinkę kolorowym blaskiem. Anika zeskoczyła i wyciągnąwszy z kartonowego pudła brokat w puszcze, zaczęła biegać wokół choinki, pryskając nim na wszystko dookoła. Skywalker wywrócił oczami, odstawiając synka, a następnie, wkładając czerwone czapki z pomponami na główki swoich pociech zadał im zadania bojowe, co przyniosło rezultat po około piętnastu minutach tortur. Dzieci zbiły około pięć, do sześciu bombek, a ich pozostałości musiały oczywiście zostać bezzwłocznie uprzątnięte. Po minionym czasie, Jedi uchylił się i podniósł synka, czekającego ze złotą gwiazdą, a on zręcznie umiejscowił ją na czubku choinki. Dziewczynka z wrażenia złapała się za policzki, uśmiechając się słodziutko do wiszącego na choince pieska w czerwonym stroju. – A cy panj Mykojaj psynesie niam plezienti? – spytał Lukeś, dziecinnie sepleniąc, a jego siostra, spojrzała na tatusia wyczekująco. Anakin odstawił chłopca i usiadł na kanapie, biorąc po chwili na kolana oba, próbujące się na niego wdrapać brzdące, pocałował każde z nich w ich małe czółka i zapewnił, że Święty Mikołaj na pewno o nich nie zapomni.
❄❄❄
Anakin musiał opuścić rodzinne gniazdko na jakiś czas, czekały go obowiązki, związane z wręczeniem prezentów Ahsoce... miał zamiar zrobić to dyskretnie, by uniknąć niepotrzebnych pytań, ponieważ stety, czy niestety, nie chciał spędzić Wigilii w jej towarzystwie... tylko z rodziną... o której nie było dane się jej dowiedzieć. Idąc opustoszałym korytarzem stwierdził, że jeden z prezentów waży dziwnie za dużo, jak na zawartość... ale no cóż, może mu się wydawało? Po krótkim czasie szwendania się zapchanymi kolorowymi światełkami korytarzami udało mu się dotrzeć pod drzwi Ahsoki. Dyskretnie puścił wici Mocy, by wysondować, czy w pokoju znajduje się jego mała uczennica... z ulgą stwierdził, że jej nie było. Wszedł, ostrożnie zamykając drzwi i postawił na środku pokoju trzy paczki, opakowane w kolorowy papier prezentowy. Prezenty miały następującą zawartość; w tym, który miał kształt małego prostopadłościanu znajdował się pokaźny słownik, był to prezent, którym tylko i wyłącznie chciał ją zdenerwować – już widział te strzelone fochy, które tak bardzo go śmieszyły. W największym pudle znajdował się ogromny, szary miś, z niebieskim noskiem i kocykiem, na którym widniał napis A hug from... W trzecim natomiast, najmniejszym sześcianie z czerwoną kokardkę swoje miejsce znalazło pudełko z zawartością w postaci błyszczącego naszyjnika w kształcie piórka, wysadzanego różnorakimi, małymi kamieniami. Odetchnął, podchodząc do jej biurka i stawiając na nim kubek, wypełniony kakaem z piankami oraz kilka lukrowanych pierniczków. Uśmiechnął się pod nosem i opuścił pokój... musiał jeszcze kupić kilka rzeczy, dla swoich małych pociech.
❄❄❄
Ahsoka zatrzasnęła drzwi swojego pokoju, z wyraźnym zdenerwowaniem, obracając się w stronę okna. Wściekłość mimowolnie opuściła jej twarz, gdy ujrzała mieszczące się na panelach trzy prezenty, od nikogo innego, jak od Anakina. Podeszła zdecydowanie, odrzucając zimowe odzienie na krzesło i przykucnęła, ani chwili nie czekając z rozpakowaniem, nawet do gwiazdki. Otworzyła dwa mniejsze, po zobaczeniu słownika z skrzywieniem rzuciła go za siebie. Teraz pora na trzeci – największy. Odwiązała kokardkę, a po podniesieniu wieka zaniemówiła i cofnęła się, szybko wstając. W pudle siedział... mały chłopiec. Z dziwnie znajomą minką, poczochranymi blond włosami, niebieskimi ślepkami i... mieczem świetlnym jej Mistrza. To się dobrze nie skończy. Malec wstał i wyczołgał się z pudełka, idąc w jej kierunku chwiejnym krokiem. – Stang! – zaklęła, cofając się do tyłu. – Tylko mi nie mów, że Anakin Cię zmajstrował! – poprosiła z iskrą zdezorientowania w oczach, osuwając się od dziecka z potężną bronią. W końcu dotarła pod ścianę, a chłopiec podszedł do niej, przyklejając się do jej nogi. – Ce dio tiati. – zaskomlał, pociągając nosem i tuląc mocno rękojeść miecza. Chwilę później wybuchnął rzewnym płaczem, a Padawanka nie mogąc znieść tego widoku przyklęknęła i przytuliła go. – Nie wiem, co tam robiłeś i kim jesteś, ale żądam wyjaśnień. – mruknęła podnosząc dziecko i wyswobadzając z jego małych piąstek srebrny cylinder. – Ne esteś mamią y mas nemękke cicki –szepnął chłopiec, wydymając z rozkapryszeniem dolną wargę. Jeśli miała jakiekolwiek wątpliwości, teraz była już pewna co do ojca tego maleństwa. – Co jak co, ale już jestem pewna w stu procentach, kto Cię spłodził. – mruknęła, czując rączkę chłopca za swoją koszulką. – Czy mógłbyś zabrać łapy? Jeśli robiłby to twój ojciec może i bym nie prote... nic nie mówiłam, nic nie słyszałeś, mały... – zreflektowała się w pewnej chwili, zabierając piąstkę chłopca, lecz on uparcie ponowił ruch, tym razem drugą dłonią. – Jesteś uparty jak osioł... uparty jak Anakin, ale jesteś za słodki, żeby Ci przywalić... – wywróciła oczami, czochrając bujną czuprynę chłopca. – Ha. Ha. Ha. Anakin zgubił dziecko... to takie odpowiedzialne. – mruknęła, sadzając go na łóżku.
❄❄❄
– JAK TO DO CHOLERY ZGUBIŁEŚ NASZEGO SYNA?! – warknęła Padme na cały dom.
– JAK TO DO CHOLERY ZGUBIŁEŚ NASZEGO SYNA?! – warknęła Padme na cały dom.
Dalsze sceny są zbyt brutalne i nieodpowiednie dla młodego widza, dlatego zostały wycięte i zastąpione edukacyjnym programem dla dzieci.
❄❄❄
Po jakimś czasie przekomarzania się z niezwykle ruchliwym bachorem, który o mało co nie pozbawił się głowy mieczem świetlnym swojego ojca, w końcu udało mu się go unieruchomić i zamknąć w pudełku. Gdy siedziała na kartonie, podskakiwała w rytm uderzeń chłopca, mimo, że mógł mieć maksymalnie trzy lata, był silny jak siedmiolatek, chciałaby go odesłać do nadawcy – ale samo zaklejenie paczki mogło być bolesne... Drzwi zaskrzypiały i otworzyły się z hukiem, a jej oczom ukazała się dwójka młodzieńców. Znany jej dobrze, aż za dobrze Zett, który trzymał w dłoniach różową paczuszkę w kucyki, a obok niego czarnowłosy, wyższy o głowę chłopak, którego rozpoznała po dłuższej chwili. Karlesh! Uśmiechnął się na swój słodki sposób i puścił nieśmiałe oczko, opierając się o ścianę. Wstała, z zamiarem przytulenia obu naraz, ale gdy tylko podniosła się z miejsca pudło odleciało do tyłu, a Luke patrzył na nią morderczym, lecz uroczym jak u dziecka wzrokiem. – Zgynes, sepalancu! Esteś zja ak Dukju! –warknął, podskakując i wymachując piąstkami. Ścisnął w łapkach rękojeść, lecz nie umiejąc jej włączyć, wydął dolną wargę. – Eee... – Padawan wydał się zdezorientowany, spoglądając na malca, to na Ahsokę, to na malca, to na Ahsokę. – Wiedziałem, że jesteście z Mistrzem Skywalkerem blisko, ale żeby aż tak? – przechylił głowę na bok, a Ahsoka oblała się rumieńcem. Ze zdeterminowaniem podniosła głowę i uśmiechnęła się złośliwie. – Jesteś bardziej nieostrożny, już prędzej to twoje dziecko. – odpyskowała, wykorzystując sytuację i jednocześnie chcąc mu dopiec. Karlesh zmarszczył brwi i po chwili ciszy wypalił. – Chwila... wy tu wszyscy tak ze sobą..? Jestem w budynku zakonu orgii..? – wydał się przerażony i o mało nie wypuścił z rok małej torebki. Padawani wybuchnęli śmiechem, a Luke nagle przeteleportował się na biurko, na którym wygodnie się usadowił. – To twoje poczucie humoru... – zachichotała Ahsoka, podchodząc do czarnowłosego. Zett szybkim ruchem Mocy powiesił nad nimi jemiołę, po czym chrząknął donośnie. Gołąbeczki nie czekając złączyły swoje usta w namiętnym pocałunku, a syn Wybrańca zagwizdał na palcach i nagrał całą scenę holofonem Ahsoki. Gdy się oderwali spojrzeli sobie głęboko w oczy, po czym oboje przypadkiem padli na łóżko, w taki sposób, że to chłopak był nad nią. Rumieńce oblały oboje, a Luke założył ręce. – Pooooowieeeemmm tacieeeeee! – krzyknął, a do pokoju wpadła Anika, wymachując na wszystkie strony pluszowym kucykiem. – Lukeeśś! Tu esteś! Choćj, bo mamja zalaz zarżne tatę krzesłem, tak się o Cebe maltwy! – podbiegła i wdrapała się na siedzenie, posyłając mu słodki uśmiech. Bliźniak podał jej rękę i po chwili oboje siedzieli na stole. – Am zje psecucia. – szepnęła dziewczynka, spoglądając na braciszka. – Oi tiam, tati najwiziej go zabyje... – wzruszył ramionami, a do pokoju wszedł nie kto inny jak Anakin we własnej osobie. Zamarł, widząc Ahsokę z chłopakiem, zacisnął wargi w wąską linijkę i po chwili milczenia wybuchnął. – Anika, Luke do domu! Ahsoka, z Tobą pogadam później. Nie ciesz się zbytnio, bo twój kochaś nie pożyje zbyt długo! – wziął dzieci na ręce i wyszedł, trzaskając drzwiami.
*Dedykacja dla wszystkich czytelników. Wesołych Świąt!
*Rozdział nie ma ŻADNEGO związku z pozostałymi.
*Ostatni fragment pisany był głównie z myślą o Des, która przekonała mnie do zamieszczonych w nim treści.
*Mogą występować błędy rzeczowe; niezgodne z fabułą Gwiezdnych Wojen, lecz jest to jedynie One Shot, który NIE MUSI pasować do całości.
*Mogą występować błędy rzeczowe; niezgodne z fabułą Gwiezdnych Wojen, lecz jest to jedynie One Shot, który NIE MUSI pasować do całości.
WESOŁYCH ŚWIĄT!
NIECH MOC BĘDZIE Z WAMI!
NIECH MOC BĘDZIE Z WAMI!
Play Games
Tak, tak wiem.... "Wszystko wina Des bo ona nie zna granic." Ekhem... Ty twierdzisz, że to jest długie? W takim razie moje serio jest jakąś epopeja ;__; Karlesh i Soka! *o* I love it! Cicho, on ją zapłodnił! xDDDDD Zboczony, mały Luke... E, jakoś mi się to nie zgrywa, w sensie to imię. On w przyszłości przyjmie w swoje ciało Kronosa! A potem wszystkie fanki będą wariowac na jego widok i będzie miał romans z drzewem x)) Anakin zgubił dziecko... No bo to wcale nie jest do przewidzenia! Padawana też gubił... gubi* >.> Ale cicho, Ahsoka wykastruje go tępym pilniczkiem a Padme pomoże. I tak śpiewam "For the first time in forever" *o* bo się naooglądałam Krainy Lodu... bo wczoraj o 2 w nocy jeszcze siedziałam w lodówce, co i tak już wiesz ale ciii... Ok idę kończyć moje os + CUUUUUUUUUUUDO! *o* Cem takich więcej :3
OdpowiedzUsuńAhahahahahahaha...Jakie SŁOOOODKIEEE *O*
OdpowiedzUsuńCuudowny One-shot! Poprostu cuuudooo...Ahsoka buzi, buzi a dziecka se gadają jak Padme zabija Anakina krzesłem xDDD
"Dużo szczęścia, eee... to banalne.
Dużo radości, aaa... to normalne.
Dużo weny, yyy... nie wiem skąd.
Oj, po prostu wesołych świąt!" <3
MY THE FORCE BE WITH YOU! ;**
AAAAAAAAAaaaaaaaaaaAAaAAAaaaaAA Świetne! Kocham to, kocham święta z Sw!!! <333
OdpowiedzUsuńWesołych świat|! Ja zmykam...! ;** NMBZT!
Hahahahahahhahahahahah.
OdpowiedzUsuńBez przerwy się chichrałam!
Szczególnie z Luka nagrywającego Ahsokę i Karesha holofonem i słownictwem dwu latków :D
Hahaha Pamde zabije krzesłem Anakina!
Jak ten dzieciak dostał się do pudełka! Jak tylko pomyślał, że jest za ciężkie, to już wiedziałam, że wszedł tam Luke. Niemożliwe było żeby siostra to zrobiła. Tylko Luke :DDD
NMBZTISS
Idka