Minęło trochę czasu za nim Skywalkerowi udało się dotrzeć na miejsce,
błyskawicznie, ponaglany przez własną podświadomość, wyszukał polanę, która
posłużyć mu miała za lądowisko. Szarpnął drążek i posadził statek bez żadnego
szwanku - sukces, number one. Artoo zapiszczał z zadowoleniem, a nie do końca
przytomny Rycerz Jedi podniósł klapę, sprawnym skokiem lądując na zewnątrz. R2
włączył silniczki u dolnych kończyn i wzniósł się w powietrze, opuszczając wnękę statku, przeznaczoną dla astromechów. Trzeba znaleźć Ahsokę, rzucił
pośpiesznie. Zamknął oczy, zatapiając się w Mocy, czuł jak opatula jego umysł i
przenika przez ciało, prowadząc go ku zwycięstwu. Tam, wskazał, podnosząc
powieki, a jego niebieskie oczy błysnęły. Nie ma czasu do stracenia, ponaglił droida.
Rzucił się biegiem we właściwym kierunku.
Potężne eksplozje wstrząsały miastem, Ahsoka walczyła
zacięcie, odbijając pociski, raz co raz lecące w jej stronę. Twarz pokrytą miała
kurzem i zakrzepniętą krwią, która co jakiś czas spływała ciurkiem spod świeżych ran. Togrutanie walczyli dzielnie, wciągnięci w wir walki; głównie
mężczyźni, kobiety i dzieci ukrywały się po piwnicach. W pewnym momencie do jej
uszy doszedł charakterystyczny dźwięk wiązek, wysyłanych przez broń ciężką. Na pięcie obróciła się w tamtą stronę. Tato! Zawołała, widząc
napastnika mierzącego do jej ojca z tej charakterystycznej broni.
Amidala siedziała w salonie, w fotelu, naprzeciwko okna. Kaskada
brązowych loków spływała po jej ramionach, a brązowe oczy głęboko rozważały
jakąś kwestię. Wpatrywała się w ulice Coruscant i lśniące iglice wieżowców.
Pojazdy przemykały raz po raz, czyniąc stolicę tak ruchliwą. Westchnęła ciężko.
Anakin opuścił planetę, poleciał na ratunek Ahsoce - tak jej powiedziano. Nawet
się z nią nie pożegnał, czuła się z tym źle. Miała jedną, jedyną nadzieję - że
on wróci. Musi wrócić. Odruchowo pomyślała o ich przyszłości i dziecku, nie
mogło wychowywać się bez ojca! Pogładziła swój brzuch, czując maleństwo
poruszające się w jej wnętrzu, a jej oblicze rozjaśnił zadowolony uśmiech.
Wróci. Nie zostawi Nas, wyszeptała, próbując dodać sobie otuchy.
Zobaczyła ojca odwracającego się w jej stronę. Potem upadł. Sparaliżowana
wpatrywała się w martwy punkt przed sobą! Tato! Opamiętała się i z głębokim
przerażeniem podbiegła; przykucając. Tato... powtórzyła półszeptem, kładąc jego
głowę na kolana. Po jej policzkach spływały jej łzy, czuła się jakby nagle, w
jednej chwili całe jej życie pękło jak bańka mydlana, rozsypało się, wypełniło
pustką. Widziała, jak z jej własnego ojca ulatuje życie, jego oczy powoli tracą
życie, a już i tak urywany oddech traci na sile. Ahsoko.., wyszeptał słabo,
wysilając się na gest; podniósł dłoń i dotknął jej policzka, lecz zaraz ją
opuścił, tracąc kontrolę nad własnym ciałem. Nie umieraj! Nie teraz!
Potrzebuję Cię! Szepnęła przez łzy, kręcąc głową. To jest mój czas, kocham cię,
córeczko.., powiedział, a jego lekko uniesiona głowa opadła. Uleciało z niego
życie, jego oczy wyrażały wyłącznie pustkę. T-tato.., załkała przykładając
czoło do jego czoła. Tato!
Czuła się bezsilna. Podniosła wzrok; nie było w nim śladu bólu. Teraz
płonął w jej wyłącznie gniew. Iskry nienawiści tańczyły w jej oczach, a
wewnętrzny ogień płonął. Zabili go. Zabili jej ojca! Momentalnie poderwała się
z miejsca. To wy! Wyrzuciła z siebie, patrząc na oponentów. To wasza wina! Pod
wpływem impulsu, zielone klingi wystrzeliły z obu cylindrów, a ona w gniewie;
rzuciła się na nich. Na antagonistów. Nie mieli szans. Uderzyła wysoko,
pozbawiając pierwszych trzech głów, które odtoczyły się, a krew prysnęła z nich
jak z fontann. Kolejnym dwóm wbiła miecz głęboko w pierś, zabijając ich na
miejscu. Rzeź się rozpoczęła. Opanowana przez pragnienie zemsty, atakowała
zabijając każdego z wrogów. Cięła od
ramienia do biodra, oddzielała głowę od korpusu. Krew oponentów okalała ją
teraz. Walczyła, jeżeli to można nazwać
walką. Raczej zabijała, ogarnięta ślepą furią. To bolało, wyrządzili jej
krzywdę. Zadali tak cholerny ból. Ne został nikt. Wszystkich wyrżnęła. Byli
martwi, pozbawieni życia. Wszystko skończone. Ogarnęła ją rozpacz. Upadła na
kolana, a miecze wypadły jej z rąk, wyłączając się przy spotkaniu z piaskiem.
Była sama. Ojciec nie żyje - na to wspomnienie, z jej oczu poleciały łzy -
odeszła z Zakonu. Jest sama. Co ona teraz pocznie? Schowała twarz w dłoniach.
Nosiła teraz na rękach ich krew, krew wszystkich zabitych. Ale zasłużyli.
Zapłacili za krzywdzę, jaką jej wyrządzili. Koszmar ich śmierci będzie ją nawiedzał
do końca życia i powracał ze zdwojoną siłą. Ale czemu się dziwić? Zabiła. Jest
mordercą. Jest potworem.
Ahsoka ból czuje, powiedział Yoda, gwałtownie wyrwany z medytacji. Mistrz
Windu siedzący naprzeciwko spojrzał na niego z zapytaniem. Członek rodziny,
odnalezione przez nią życie stracił. Ogromna strata dla jej serca to jest,
dodał zielonoskóry , spoglądając bystrymi dużymi oczami, w kierunku
swojego przyjaciela. Mace pokiwał głową. Mam złe przeczucia, oświadczył,
układając dłonie w charakterystyczną piramidkę. Poleciał za nią Skywalker…
wybuchowa mieszanka. Naprawdę mamy się czego obawiać, jak myślisz, Yodo? Rzucił
pośpiesznie, wysilając się na blady uśmiech. Wielki Mistrz pokręcił głową.
Dorósł Młody Skywalker, nic nie stanie się. Na to moje słowo masz, czuję to.
Mimo, że ciemna strona przyszłość przysłania, skinął głową, potwierdzając swoje
słowa.
Uderzył w niego przerażający widok zbezczeszczonego miasta. Dym unosił się z
co niektórych miejsc, gdzie jeszcze płonął ogień. Po ulicy walały się ciała;
zarówno Togrutan, jak i zamachowców. Najważniejsze było co innego -
Ahsoka wciąż żyła. Nie wyczuł jej śmierci, a gdyby do niej doszło, na pewno Moc
dałaby o tym znać. Błądził wzrokiem po przypalonych przez blasterowy ogień
zabudowaniach. Widok był okropny, ale widywał gorsze. Zaczął iść, trzymając
miecz w pogotowiu; nie włączał go. W oddali dostrzegł zarys sylwetki, która
wydawała mu się tak znajoma. Ahsoka. Ona tu była.
Smarku! - doszło do jej uszu wołanie. Anakin?! Nie mogła uwierzyć,
szybko dźwignęła się na nogi. Dostrzegła go. Biegł w jej stronę. Co teraz?
Poczucie winy ciążyło jej na sercu, czuła się jak morderca. W końcu nim była.
Miała na rękach ich krew. Westchnęła i spuściła wzrok. Ahsoka! Skywalker
dobiegł do niej i kurczowo złapał za ramiona. Nic ci nie je.., zaczął lecz ona
przerwała, rzucając mu się w ramiona. Kurczowo się wtuliła. Mistrzu.., zaczęła
błagalnie, zabierz mnie stąd..., poprosiła, wciąż się tuląc. Zdezorientowany
Anakin obrzucił otoczenie dociekliwym wzrokiem. Martwe ciała. Teraz zrozumiał.
Pod wpływem emocji ich zabiła. Zaparło mu dech w piersiach. Co ma powiedzieć?
Ja... ja..., podjęła tłumaczenie, jakby przeczuwając, że musi to wyjaśnić,
zabiłam ich. Zabiłam! A oni zabili mi ojca.., rozpłakała się jak małe dziecko.
Mistrzu... zabierz mnie stąd.., chlipała na jego piersi. Proszęę.., wydukała
przez łzy. Pogłaskał ją po głowie. Już dobrze,
Ahsoko... już dobrze, wyszeptał pocieszająco.
__________________________________________________________
Taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaadam. I tak zakańczam. :D
OMG! Powtórka z Tatooine i Tuskenów. O.O Tylko, że nie Anakin i Tuskeni tylko Ahsoka i zamachowcy... No i nie matka, a ojciec... Ale na jedno wychodzi. *tup*
OdpowiedzUsuńKubuś mi się skończył! *beczy*
Annieś tulaj ją! Tulaj ją tak jak Padme tuliła Ciebie! To rozkaz! No dobra... może nie aż tak... Cem Anidalę, a nie Anisokę... I gugu z ojcem, który jest z jego matką... A jak będziesz z Soką, to się Moda na Sukces zrobi...
Dziecko, którego rodzice nie są razem, jego ojciec jest ze swoją uczennicą, która jest jego młodszą siostrą (tak jakby), matka to polityk i ma jeszcze tego...no... Clovisa na głowie... Moda na sukces i tyle! xDD
Dobra, beczę bo się kubuś skończył i do tego koniec pierwszego sezonu... Ce już drugi! ;-;
Omnomnomnomnonmm... Rodział jest procudowny! *.*
A Anakin ma wrócić do Padme! *tup* Tylko niech najpierw mi skoczy z Kenobim po słownik!! xDD
Dobra, kończę, bo nie mam pomysłu co tu napisać. ;-; ZAPARŁO MI DECH W PIERSIACH!! *.*
A i cem do rodziców! *gada jak pojebana, ale ty wiesz o co cho xD*
NMBZT :*
Twój
Hipis na kubusiowym haju <3
Iga jak Clovis się pojawi to jak republikę kocham to Wikę zabije. No chyba ,że Anakin będzie się z nim bił i dusił to wybaczę jej. Co to jest? O.o Serio? Bo nie ma to jak zrobić żeź na rodzinnych planetach. On za matkę, ona za ojca. Nic się nie stało Ahsoko nic się nie stało...co ja gadam?
OdpowiedzUsuńDobra Epilog jest cudowny, maejstatyczne, długi(YAY!), nie powtarzalny...ty weź idź książke pisz kobieto! <3
NMBZT!:*
O wow!!!!
OdpowiedzUsuńTak samo jak Anakin i Ludzie Piasku.
Biedna Ahsoka. Bardzo mi jej żal. Jak można zabić jej ojca! ;(
Ci ludzie też są mordercami.
I Anakin ją na szczęście znalazł. Naprawdę biedna.
I teraz muszę zrobić coś o czym skrycie marzyłam :DDD
Znalazłam jeden błąd językowy.
Ale to i tak mało ważne :DDD
To jest epilog. le będzie jeszcze druga seria no nie?
Już chcę drugi!!!!!!!
Napisz go szybko proszę!
*Słodka minka małej Atari*
Rozdział jest- Cudowny, piękny, mroczny, smutny, straszny, przyjemny, uczuciowy, szary, truskawkowy, malinowy, borówkowy, jagodowy, agrestowy, jeżynowy, stokrotkowy, różowy, fiołkowy, bratkowy, hiacyntowy, anakinowy, ahskowy, padmowy. Świetny, zaczepisty, niesamowity, trzymający za serce... itd itp...
Po prostu... Brak mi słów. :DDD
Mam nadzieję, że będzie szybko drugi, i że Ahsoka szybko wróci do zakonu Jedi.
A i ten komentarz nade mną jest bardzo bez sensu, ale spoko.
Yyyy... Ja już nie mam pojęcia, co napisać więc zakończę.
Czekam na next :*
A! I przemyślenia Amidali... So Sweet.
NMBZT
Idka
Yhhh...jak ja lubie rodzinne spotkania -.-' przynajmniej miałam co czytać! Ahsoka morderca *.* Awwwwww....to taakie słodkie kiedy wyobrażam sobie ją umazaną krwią z mordem w oczach! I love it! <3 Płakałam...tak wewnętrznie bo nie wyjdę na ciotę przy kuzynkach. No i...kurde *.* Ciemna Strona Ahsoki! *.* Soka, mio, jesteś świetna w takiej postaci! I to zakończenie, znowu mała, delikatna Ahsoka tuląca się do Anakina. Ona jest słodka jak moja czekolada truskawkowa! No tzn nie zjem jej ale....awwwwww soo sweet! Jeju...z jednej strony ten rozdział, z drugiej arty Virii, czuję się zachwycona i mała przy otaczających mnie talentach! To nie zmienia faktu, że jestem wkurwiona ale...kuffa...padam *.* Tyle słodkości jednego dnia, i jeszcze Leo z Echo...awwwwwww....wszyscy jesteście bogami natchnionymi przez muzy Apollina, który tak naprawdę to Fred! Po prostu nie wiem co mogę jeszcze powiedzieć! Kończę bo mózg przeciąża mi się od tego geniuszu! *.*
OdpowiedzUsuńWeź bo będę miała koszmary przez Ahsokę!!!!!
OdpowiedzUsuńJak ona m,ogła tak wszystkich pozabijać?!! No dobra zabili jej ojca....Chyba powtórzyła to co zrobil Anakin kiedy zabili jego matke...O Jezuuu....Meggaa rozdział!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Serialnie podbało mi się ajk opisywałaś jak Ahsoka ich zabja! Aż ciarki przechodzą!!!!
NMBZT!!!!!!!!!!!!!!!!!! ;pp