środa, 25 września 2013

57. Serce pełne bólu

Ahsoka stała jak wryta, obserwując wysokiego Togrutanina, jak się przed chwilą dowiedziała - własnego ojca. Patrzył na nią, a jego wzrok przepełniony był dumą, lekku delikatnie mu zadrżały, symbolizując radość. Tyle czasu minęło.., a ty wciąż jesteś moją śliczną córeczką.., przerwał w końcu ciszę, uśmiechając się dumnie i położył dłoń na chudym ramieniu padawanki, która wystraszona, cofnęła się trzy kroki w tył. Mężczyzna posłał jej zdziwione spojrzenie i ostrożnie wyciągnął dłonie przed siebie; sygnalizując, że chce ją przytulić. Boisz się mnie? Ahsoko, to ja... ja, twój ojciec... moja mała ślicznotka.., w jego oczach zalśniły łzy, łzy szczęścia, łzy, które tak bardzo zmiękczyły serce Togrutanki. Rzuciła mu się w ramiona i po raz pierwszy od kilkunastu lat poczuła się bezpieczna. Będąc uwięzioną w ramionach starszego pana, czuła się znowu jak małe dziecko, przytulane, gdy przytnie się podczas zabawy. Miała wrażenie, że cała dotychczasowa wojna przestała istnieć, a ona jest znów małą Soką, odliczającą dni do swoich urodzin. Ale tak nie było; mimo, że Anakin przytulał ją nieraz, mimo, że rzadko - teraz czuła się inaczej. Czuła się taka... malutka. Negatywne emocje prysły jak bańka mydlana, a w jej sercu gościła tylko dziecięca radość, zupełnie jak gdyby znalazła się w jakimś innym świecie, pozbawionym trosk i smutku. Nawet się nie spostrzegła, gdy wysoki mężczyzna pochwycił ją w ramiona i zaczął nieść w kierunku jej dawnego domu.
***
Strzeliste wieże świątyni stoją w ogniu. Z najwyżej iglicy płynie wyjątkowo czarny dym, kryjący w swoich ciemnościach całą wysokość ósmego piętra wzwyż. Słychać krzyki ludzi, młodzi padawani uciekają w popłochu, w pośpiechu gubiąc miecze świetlne. Niebo zmienia barwę na intensywnie granatową, zaczyna padać gęsty deszcz, który swoimi kroplami gasi ogień roznoszący się po budowli. Słychać kobiecy krzyk, a następnie ciało bezwładnie opadające z czwartego piętra. Cios zadany mieczem. Przecięta od biodra do ramienia. Martwa. Cichy skrzek Mocy, wiatr przez chwilę powiewa niczym huragan, a potem niknie, płynąc po idealnej linii obok lamp ulicznych. Przy spotkaniu z wichrem, żarówki pękają, spadając i roztrzaskując się na miliony małych kawałeczków. Niebo przeszywa błyskawica, wyładowania elektryczne występują w idealnej harmonii. Nad wejściem świątyni stoi ON, a może ONA? Postać, skrywana przez mrok, w ciemnym, czarnym płaszczu, z mieczem świetlnym w dłoni, świecącym intensywnym, czerwonym blaskiem. Nie widać jej twarzy, jest jakby za mgłą. Postać jest niewysoka, raczej szczupła, jej oczy pobłyskują złotym blaskiem, odznaczającym się w ciemności. Nieznajomy robi trzy kroki w przód i unosi prawą dłoń do góry, dzierżąc w niej zapalone ostrze. Pioruny jakby na zawołanie, zbierają się na niebie i wstępują na ziemię, pochłaniane przez czerwoną klingę, wystrzeliwującą z nieznanego cylindra. Jeden z padawanów, skryty za marmurowym wzniesieniem, krzyczy do wchłaniającej elektryczność postaci jakieś nieznane słowa, z nieukrywanym żalem i tęsknotą. Oponent, odwraca się w jego stronę, a błyskawice nikną na horyzoncie. Rzuca jednostronna klingę, która okrążając kolumnę, obcina adeptowi głowę, wracając z powrotem do potężnej ręki BEZLITOSNEGO. Deszcz ustał już dawno, błyskawice, jakby na zawołanie, uderzają w idealnej odległości, zapalając świątynię. Budynek staje w ogniu. Padawani zatrzymani przez nieznaną siłę, czekają na śmierć, wchłaniani przez ogień. Po niebie przemyka straszliwe widmo jednego z dawnych Sithów. Planetę ogarnia basowy, przyprawiający o ciarki śmiech, doprawiony krótkim zdaniem "Dziecię mojej Mocy, dopełniło me przeznaczenie." I wszystko znika. Strawione przez ciemną stronę. 
***
Yoda otworzył oczy, wyraźnie zaniepokojony. Mistrz Windu, opierając twarz na złożonej z rąk, charakterystycznej piramidce przyglądał mu się badawczo. Zielonoskóry podniósł na niego tak samo obojętny, jak zawsze wzrok i zastanowił się przez chwilę. Co widziałeś, Yodo? Spytał ciemnoskóry, zainteresowany zaistniałą sytuacją. Terror. Chaos widziałem. Koniec Jedi. I do tego końca - jeden z naszych się przyczyni, Mace zamilkł wpatrując się z niedowierzaniem w jeden punkt na twarzy Starego Mistrza. Zapobiec temu trzeba, ciemna strona jest silniejsza niż zawsze, a jej źródło w świątyni Jedi się znajduję. I źródło to unicestwić trzeba, osobę tę odszukać musimy.
***
Anakin wisiał głową w dół kanapy, obserwując do góry nogami, zapracowaną żonę pakującą różnorakie rzeczy do walizki. Mógłby jej pomóc, to fakt, ale gdy tylko zbliżył się do walizki...cóż, dostawał wałkiem po łapach. Padmee.., mruknął, czy naprawdę musisz jechać do rodziców? Spytał z nadzieją, podnosząc się do pozycji siedzącej. Tak, muszę. Jeśli nie poinformuję ich o mojej ciąży, będą źli.., odpowiedziała składając ubranie, a następnie umieszczając je w podłużnej torbie. Alee.., próbował zaprotestować, ale Padme mu przerwała. Nie ma żadnego "ale", Anakinie! Lecę i tobie nic do tego, nie lecisz ze mną, chyba, że masz zamiar przyznać się do naszego małżeństwa, oparła dłonie na biodrach, przyglądając mu się wyczekująco, a nie doczekawszy się odpowiedzi ruszyła po kolejne przedmioty pakowania. Szła wystarczająco blisko kanapy, by on pochwycił ją za kraniec spódnicy i pociągnął w swoją stronę, tak, by znalazła się idealnie na jego kolanach. Anakinie! Krzyknęła obrażona, gdy delikatnie ujął ją w pasie, nie dopuszczając do ucieczki. Ciii, cicho.., wyszeptał słodko i delikatnie wsunął dłonie do jej spódnicy. Anakinie, zabierz ręce, powiedziała stanowczo, a on nie poprzestając lekko ucałował ją w policzek. Tylko jedno ci w głowie...mężczyźni.., mruknęła z westchnieniem, wydymając dolną wargę, niczym rozkapryszone dziecko. Kobiety...tylko myślicie czym mnie zabić..., odpyskował uśmiechając się złośliwie. No..cóż...ja tylko.., nie mogąc znaleźć odpowiednich argumentów, przysunęła się bliżej  i pocałowała go namiętnie, wkładając w ten pocałunek cała swoją pasję i miłość. On odwzajemnił pocałunek, wciąż nie wypuszczając jej z ramion.
***
Padawnka Tano siedziała na skórzanym fotelu, popijając gorącą czekoladę – przygotowaną jej przez ojca, smakowała tak samo, jak zapamiętała ją z dzieciństwa. Mężczyzna siedział naprzeciwko niej, z kubkiem pełnym czarnej kawy. Co… co się stało z mamą? Udało jej się zapytać, przerywając ciszę. Czuła się… niepewnie, tak obco, niby była w domu, a jednak… czuła, że jej dom jest gdzie indziej, u boku kogoś innego. Togrutanin spuścił wzrok i podparł dłońmi brodę, odkładając ówcześnie filiżankę na stoliczek. Nie… nie żyje, wykrztusił, a w jego oczach tańczyły iskierki bólu, składające się na jedno wspólne uczucie – cierpienie. Tano zacisnęła dłonie w pięściach, a po jej policzku spłynęła łza. Otarła ją wierzchem dłoni, starając się nie ujawnić swojej słabości. Nie żyje od kilkunastu lat..., dodał ojciec. Zmarła na ciężką chorobę, nie było nas stać na leki… a Republika nie udzieliła pomocy, podkreślił, starając się uświadomić córkę o bezsensowności tej wojny. Jesteś Jedi, prawda? Dlaczego nam nie pomagacie? Przecież Jedi mieli służyć obywatelom Republiki! A wy? Nie udzieliliście nam praktycznie żadnej pomocy!  Nie pomogliście, gdy ginęli nasi rodacy.., Ahsoko, proszę. Powiedz mi, co z was za Jedi? Zarzucił jej, z wyraźnym żalem i potępieniem. To nie takie proste… tato. W Galaktyce jest miliony planet, nie jesteśmy w stanie pomóc każdej! A co z terrorystami? Spytała, zmieniając temat. Wynieśli się kilka dni temu, splądrowali wszystko co cenne i zostawili nas w spokoju, machnął ręką lekceważąco. Czyli moja misja już na starcie zakończyła się klęską..., pomyślała z westchnieniem.
_________________________________________________________
Dedykacja dla Des, Igi, Haniack, Ahs, Idki... xD

10 komentarzy:

  1. Bujda! Będzie bujda! Oł Je!!
    Rozdział jest naprawde Bisty jak zwykle <3
    Sory ale pisze 31 i cała wena idzie na nią ;*
    Ja kończe.
    NMBZT!<3;**
    PS. Wiesz na które czekam <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętaj, obojętnie co teraz napisze dalej jestem zła za ignorowanie mnie!
    Po pierwsze: Awwww mały Smarkuś! Bogowie Olimpu, Egiptu, Rzymu, Flarze, Thoolan, Ael, Gael, Shervan i kto tam jeszcze jest! Słooodko! Świetnie...awwww...awwwww...awwww! Uwielbiam, odebrałoo mi mowę! Mała córeczka tatusia? Anakin ma sporą konkurencję! Tulaski! *.* A teraz jebut, apokalipsa...czemu końcówka przypomniała mi o tym "Dziecię mądrości samotnie kroczy, znamię Ateny przez Rzym ogniem się toczy..." o.O zawsze spoko! Annabeth rozwali Jedi swoją...hmmm...znajdzie coś w laptopie Dedala! xD No i tak sobie pomyślałam o tej apokalipsie i nagle...nagle widzę upadek Astera! Hahaha...za dużo tego! Ok, Yoda swoje gada do naszej łysej sekretarki i szczerze mam na to olew! xD No i Padme z wałkiem...jak ci jebnie to żaden lekarz nie pomoże! Znowu blokada przeciw romansom. No pewnie, cokolwiek się stanie to facet chce się pieprzyć nnie? Czemu nie wykorzystać wyjazdu do rodziców? No i znnowu Smarkuś! Gorąca czekolada? *.* Ja ceeeeeee! Zaraz jak skończe mooją herbatę z Zuko :3 Jejku nooo...Już wiem co ona dalej zrobi po tej historii z jej mamą :( Dobra, za dużo nie powiem bo pewna ekhem...blondynka chce się chlastać masłem bo James obściskuje się z Alice, ja tu mam przedszkole...tzn stado niewyżytych nastolatków. Ahsoka złaź z Percy'ego, ja z Persoką jaja robiłam...oj Annabeth wparowała ze sztyletem. A wgl to czemu oni nie kręcą wodki w Tartarze?! Yhh...nie da się tego dopilnować. Kończe bo Narnię rozniosąa

    OdpowiedzUsuń
  3. Chapter is awesome and fabulous.
    Przepraszam Cię ale nie mam żadnej weny na koma. >.< Od razu jak ktoś widzi ten komentarz to przepraszam za braki u nich. >.<
    Mama już powiedziała, że zostaję jutro w domu. :/
    Oczywiście największe skupienie było przy czytaniu wizji i Anidali. *^*
    A przez wizję mam ochotę na Dark Side tyle, że mi nigdzie póki co nie pasuje, a w notesie nie będę pisać, bo wyjdzie z tego kolejne opowiadanie, patrząc na to, że już mam jeden taki fragment. >.<
    Anakin obrywał wałkiem... Muszę to chyba kiedyś wykorzystać, ale nie wałkiem tylko czymś innym... *myśli* Oj bój, się bój. xD
    Dobra kończę, bo piszę kompletnie nie na temat. >.<
    NMBZT ♥
    IgusS/Impossible

    OdpowiedzUsuń
  4. Uuu. Super rozdział...
    Anudala :* ach ci mèrzczyźni...
    Ja tam chyba mam wene na koma...
    Chociaz zwykle zabiera mi ją mroczna :D Annie is the best <3
    A Padme powie ze z kim jest w ciąży???
    No Ahsoka i jej tata też supcio.
    Najlepsze to z wizją. Zgaduje ze Anakin ;(
    Jak ja nie lubie jak on jest zły.
    Ale to chyba nie tak szybko mam nadzieję.
    I dziękuję za dedyk Wika.
    Ja już skończę bo jestem wyczerpana po tych nienormalnych lekcjach i muzycznej...

    NMBZTITZP ;-)

    Idka:-):-P:-*B-):-DXD<3

    OdpowiedzUsuń
  5. OmG! To byl najlepszejszy rozdział! Nie moge uwierzyc! Czytalam tak wolno zeby wszystko dokladnie zakodowalo mi sie w pamieci!
    Ja pierdyle...MEGA!
    Co do Anniego i Padme- mistrzostwo! Amidala zmienila bron? Teraz wałek? Później co bedzie?? Miecz swietlny? Heheee
    Co do Ahsoki i jej taty! - wow! To jest zupelnie inne, wreszcie nie wialo nuda! EEjjj! Czemu ja tak nie potrafie??
    Ps: Ja tez mysle ze to Anakin ;p. Chociaz nasuwa mi sie jeszcze ktos inny ;dd.Hmmm.. ta mroczna postac lubiąca bawic sie piorunami to pojawi sie..? No wlacha kiedy kiedy?? To co kiedys mowilas w 61 rozdziale? Powtarzam ten rozdzial jest jednym z najlepszych!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Ja tez nie mam weny, sorka ;//

    OdpowiedzUsuń
  6. Aww... Dziękuję za dedykację, Wiko. :*
    Nadal będąc nastawiona na ostatni akapit, stwierdzam, iż rozdział jest kapitalny. :) Cudowne wątki, do tego ładnie przeplatane, co tu jeszcze... Jak ja kocham Twoje opowiadania, kobieto! Tak cudownie piszesz, że aż mnie skręca. xD Jeśli chodzi i Anniego i Padme, to jestem bardzo i to bardzo pod wrażeniem. Masz geniuszowskie pomysły i w ogóle geniuszowski proces myślenia. xD A Togrutanin? Ojciec Ahsoki? Już nie wspomnę jak mi się podobało. Twe rozdziały są zniewalające, oby tak dalej. ;)
    NMBZT! :**

    OdpowiedzUsuń
  7. Na asku napisałaś, że lubisz grudzień, a ja się w grudniu urodziłem ;)

    OdpowiedzUsuń