Statek zakołysał się
i wylądował, osiadając zgrabnie na płycie lądowiska, rampa wysunęła się z
hukiem, a z wnętrza potężnej kanonierki wytoczyły się dwa roboty astromechaniczne, grupka klonów oraz trzech Jedi. Dwójka, odeksportowana na Coruscant
z krainy huttów – Anakin Skywalker razem z padawanką, Ahsoką Tano oraz Obi-Wan
Kenobi, czyli Mistrz, który wyruszył po nich z klonami. Jedi śmiali się i
żartowali, uśmiechając się od ucha do ucha.
–Dobra robota, Anakinie. – pochwalił Kenobi, kładąc dłoń na jego ramieniu.
–Czego mi gratulujesz? – spytał unosząc jedną brew. – Uwięzienia na kilka miesięcy w krainie snów? – dodał z lekkim rozbawieniem szturchając Tano w bok.
– No co? Ciebie nie było, a ja… - nie zdołała dokończyć, bo Rycerz jej przerwał. -
… hasałaś po polach ze swoim chłopakiem, gołąbeczku. – Obi-Wan wybuchnął śmiechem, a w ślad za nim podążyli żołnierze, Anakin zachował twarz, ograniczając się tylko do wesołego uśmiechu. Ahsoka wydęła wargi z obrażeniem i pokazała im język.
–Pff, nienawidzę was wszystkich! –rzuciła na odchodnym i podążyła do świątyni, nie odwracając się ani na chwilę.
–Upss, obrażony padawan… masz spokój na co najmniej tydzień, Anakinie… -stwierdził Obi-Wan pomiędzy wybuchami gromkiego śmiechu.
–Tak, tak… muszę składać raport, czy obejdzie się bez tego? –spytał Skywalker, zakładając ręce. Tak bardzo chciał, by tym razem mu odpuścili! Marzył, by czym prędzej popędzić do Padme, pochwycić ją swoje silne ramiona i tulić tak długo, jak czas by im pozwolił. Tęsknił za nią, jak ryba za wodą. Kochał całym sercem, wielbił duszą, karmił się jej widokiem, była dla niego jak narkotyk, narkotyk miłości… silnie uzależniającej miłości.
- … Anakinie? – wyrwał go z zamyślenia zdezorientowany głos Mistrza Jedi, który właśnie klepnął go w ramię.
–Taak, wszystko dobrze. – uśmiechnął się pokrzepiająco. – Przepraszam, zamyśliłem się… to jak z tym raportem? –spytał z nadzieją, uśmiechając się z szacunkiem.
– Musisz go złożyć, mój były padawanie. Powodzenia. –oświadczył, poklepał go po plecach i odszedł w swoją stronę.
– O nie… znowu tłumaczenie się przed starymi sknerami… -poskarżył się sam sobie i ruszył w kierunku Sali posiedzeń.
***
–Dobra robota, Anakinie. – pochwalił Kenobi, kładąc dłoń na jego ramieniu.
–Czego mi gratulujesz? – spytał unosząc jedną brew. – Uwięzienia na kilka miesięcy w krainie snów? – dodał z lekkim rozbawieniem szturchając Tano w bok.
– No co? Ciebie nie było, a ja… - nie zdołała dokończyć, bo Rycerz jej przerwał. -
… hasałaś po polach ze swoim chłopakiem, gołąbeczku. – Obi-Wan wybuchnął śmiechem, a w ślad za nim podążyli żołnierze, Anakin zachował twarz, ograniczając się tylko do wesołego uśmiechu. Ahsoka wydęła wargi z obrażeniem i pokazała im język.
–Pff, nienawidzę was wszystkich! –rzuciła na odchodnym i podążyła do świątyni, nie odwracając się ani na chwilę.
–Upss, obrażony padawan… masz spokój na co najmniej tydzień, Anakinie… -stwierdził Obi-Wan pomiędzy wybuchami gromkiego śmiechu.
–Tak, tak… muszę składać raport, czy obejdzie się bez tego? –spytał Skywalker, zakładając ręce. Tak bardzo chciał, by tym razem mu odpuścili! Marzył, by czym prędzej popędzić do Padme, pochwycić ją swoje silne ramiona i tulić tak długo, jak czas by im pozwolił. Tęsknił za nią, jak ryba za wodą. Kochał całym sercem, wielbił duszą, karmił się jej widokiem, była dla niego jak narkotyk, narkotyk miłości… silnie uzależniającej miłości.
- … Anakinie? – wyrwał go z zamyślenia zdezorientowany głos Mistrza Jedi, który właśnie klepnął go w ramię.
–Taak, wszystko dobrze. – uśmiechnął się pokrzepiająco. – Przepraszam, zamyśliłem się… to jak z tym raportem? –spytał z nadzieją, uśmiechając się z szacunkiem.
– Musisz go złożyć, mój były padawanie. Powodzenia. –oświadczył, poklepał go po plecach i odszedł w swoją stronę.
– O nie… znowu tłumaczenie się przed starymi sknerami… -poskarżył się sam sobie i ruszył w kierunku Sali posiedzeń.
***
Nareszcie koniec!
Wreszcie po jakichś czterdziestu minutach nużących wyjaśnień i uzasadnień
swoich działań na tej misji – był wolny. Narzucił na siebie luźną, brązową
szatę, zakrywając twarz na czas marszu kapturem, skorzystał z komunikacji
miejskiej, był wieczór, a użytkowanie jego złotego myśliwca o tej porze
wydałoby się… podejrzane. Przemierzał ciemne uliczki Coruscant, rozglądając się
na boki, rzędy lamp rozstawionych po jego obu stronach rozbłysły jasnym
światłem, oślepiając go na chwilę. Przetarł oczy, był już blisko. W głowie
brzmiał mu łagodny głos jego ukochanej, czuł dotyk jej skóry na swojej skórze,
czuł jej kojący pocałunek na swoich wargach. Na wspomnienie tych wspaniałości
po jego twarzy przemknął cień uśmiechu, wkroczył do właściwego apartamentowca,
schodami wszedł na odpowiednie piętro i po cichu, używając Mocy złamał zamek do
drzwi; znalazł się w środku. Zajrzał do
salonu - nie zastał tak nikogo, zajrzał
do sypialni – pustka, do kuchni – wciąż to samo. Gdzie ona może być? Gdy
wędrował korytarzem wreszcie ją dostrzegł, stała na balkonie, w
niebieskiej koszuli nocnej i przyglądała się panoramie miasta.
–Witam, senatorze… Nie przeszkadzam?- spytał
żartobliwie opierając się o framugę drzwi. Padme nie odpowiedziała. –Padme?-
wymówił jej imię. Wciąż milczała. –Padme?- powtórzył. Nadal ta sama cisza.
Podszedł niepewnie, zrobił zatroskaną minę i objął żonę w pasie. Dopiero po tym
geście odwróciła się i spojrzała w jego niebieskie oczy.
–Annie!- odpowiedziała
po kilku sekundach, jakby dopiero teraz zauważając jego obecność. –Tak
tęskniłam… -powiedziała cichym, tęsknym głosem i wtuliła się w jego klatę.
Mocno. Bardzo mocno. –Wróciłem.. kochanie. –zdjął niesforny kosmyk włosów z jej
czoła i ucałował w nie lekko. –Mówiono, że zginąłeś… martwiłam się.- szepnęła
ujmując jego twarz w dłonie.
–Jestem.. żyję.. póki co. Znaczy… chyba żyję.
–posłał jej łobuzerski uśmiech. Ona natomiast posmutniała, schyliła głowę i
ukryła twarz w jego koszuli. –Co ci jest..? –spytał zmartwiony dotykając dłonią
jej policzka.
–Nic takiego….- szepnęła uśmiechając się uroczo, ale wciąż
niepewnie. Widział tę niepewność wyraźnie, mimo, że Padme usilnie starała się
ją ukryć. Wydawało mu się, że jest ktoś pomiędzy nimi, ktoś kto próbuje ich
poróżnić. Od razu, gdy wszedł do pomieszczenia uderzyło w niego dziwne uczucie
czyjejś obcej obecności. Czuł to bardzo wyraźnie, trzecią osobę, ale nie
widział jej; nie słyszał, jakby była tylko wytworem jego wyobraźni. Poczuł, jak
w serce wgryza mu się nieufność. Czy jej nie wystarczam? Czy już mnie nie
kocha? Czy ma kogoś nowego? NIE! – skarcił siebie za tak karygodne myśli. Ich
miłość była… idealna. Kochali się wzajemnie, poświęcając każdą wolną chwilę
pielęgnowaniu własnego uczucia. Darzyli siebie zaufaniem, gigantycznym
zaufaniem, ale on czuł… on wiedział, że jest coś, o czym nie wie. Coś przed nim
ukrywała? Ale co? Czym jest ten czynnik, który aż tak mnie niepokoi? Nie
rozumiem tego, nie mogę pojąć sensu tego wszystkiego. –Kochanie…- odezwał się łagodnie, przerywając
chwilę milczenia -… bądź ze mną szczera. Widzę, że coś się dzieje…- w oczach
lśniły mu iskierki troski, a usta wykrzywione w delikatny grymas przemawiały do
niej swą mimiką. –Wejdź lepiej do środka..-dodał.-… trzęsiesz się.. Jest ci
zimno?- zapytał zatroskany. Kobieta zaprzeczyła kiwnięciem głowy.
–Więc co się
dzieje? Trzęsiesz się…- wciąż drążył ten temat.
–Nic mi nie jest… jestem podekscytowana,
podekscytowana twoim powrotem, Annie… -uśmiechnęła się lekko.
–Podekscytowana?-
dociekał niepewny.
–Tak, podekscytowana.. w końcu, nie było cię trzy miesiące…
-dodała ciszej z nutką niepewności. -Wiesz… gdyby nie fakt, że twój uśmiech
omamił moje zmysły uznałbym to za kłamstwo.- wykrzywił usta w zabawnym wyrazie
i zmierzył ją wzrokiem od góry do dołu. Coś jest nie tak… Człowieku! Coś się
zmieniło, a ty nie umiesz dostrzec co… W swojej żonie…. czuję to, coś dziwnego…
ale nie potrafię ocenić co… -upomniał się w myślach i pokręcił głową z
bezradnością.. Padme podniosła na niego wzrok, musnęła dłonią jego policzek i
ucałowała krótko.
–Więc? Dowiem się o co chodzi? Czy może mam wysondować to Mocą…
hm… -znów użył tego swojego żartobliwego tonu. Senator nic nie odpowiedziała.
Odwróciła się tylko, podeszła do balustrady, oparła dłonie na kamiennej poręczy
i wbiła wzrok w niezbyt ruchliwe o tej porze ulice. Jest coś o czym chce, ale
nie umie mi powiedzieć… -stwierdził po namyśle. Ale co… nie widzę tego… albo
ona jest dobrą aktorką, albo ja kiepskim mężem… Westchnął. Nie będę nalegał… w
końcu sama mi powie. –pouczył siebie w duchu i tak samo jak ona począł
obserwować panoramę Coruscant. Czekał, mimo, że tego nienawidził. Milczał,
mimo, że było to… krępująco dziwne. Spoglądał na nią ukradkiem, od czasu do
czasu. W końcu zrezygnowany odwrócił się i ruszył w kierunku drzwi wejściowych.
–Powiesz, gdy będziesz gotowa… wiem to.- rzucił za siebie i przekroczył próg.
Padme obejrzała się na niego i spuściła głowę. Ma rację, musi wiedzieć…-
szepnęła, jakby próbując dodać sobie otuchy. Weszła za nim, rozejrzała się, by
poszukać go wzrokiem.
–Annie…- zaczęła niepewnie dostrzegając go przy oknie. On
obrócił się w jej stronę i posłał jeden z najpiękniejszych uśmiechów, jakimi
dysponował. -…muszę ci coś powiedzieć. –szepnęła ciszej. Anakin podszedł bez słowa i objął żonę w talii. Złapał ją za rękę i przycisnął do swojego serca. –Mów
śmiało. Nie wstydź się mnie… cokolwiek to jest, zrozumiem, wiesz o tym. Kocham
cię i to się nigdy nie zmieni.. –powiedział to tak łagodnie, tak uroczo,
słodycz przepełniająca tę wypowiedź przyprawiła ją o zawrót głowy. Do tego
przyprawił to delikatnym pocałunkiem złożonym na jej czole. Kiwnęła
głową, przytuliła się do jego piersi kurczowo ściskając jego dłoń. Uniosła
głowę, tak by spojrzeć w jego błękitne oczy.
–Annie, ja… -zaczęła
głosem, który zawsze koił jego zmysły.- ... nie wiem jak ci to powiedzieć…-
ściszyła głos i wlepiła wzrok w ziemię.
–Najprościej jak to możliwe. –
stwierdził, splatając swoją dłoń z jej dłonią. –Nieważne co chcesz powiedzieć,
szepnij tylko słowo, najprostsze słowo. Zrozumiem, kocham cię i
zrozumiem…- okręcił kosmyk jej włosów na kciuku. Padme bezradnie kiwnęła
głową.
–Dobrze…- szepnęła. Anakin nic nie odpowiedział, czekał w milczeniu aż
jego żona wreszcie wydusi tę arcyważną nowinę którą nie umiała się z nim
podzielić.
–Jestem...- ścisnęła mocniej jego dłoń. -…jestem w ciąży.
_________________________________________________________
Okej, dzisiaj 'od autorki' będzie dłuższe niż zazwyczaj.
Przede wszystkim chciałabym wam, kochani, podziękować! Nie sądziłam, że jest Was tak wiele!
Rozdział może i nie jest jakiś wybitny, ale zdarzenia w nim zawarte planowałam od października zeszłego roku. Dedykuję go Idze, która tyle na niego czekała i wszystkim innym, którym ten zwrot wydarzeń odpowie! Mam nadzieję, że wyrazicie swoją opinię, bo komentarze naprawdę mnie motywują! Nawet takie krótkie, jedno słowo, bo wtedy wiem, że mam dla kogo pisać i to daje mi motywację. Ze względu na waszą szybko reakcję na poprzednią notkę następny rozdział pojawia się w podobnie prędkim tempie. Niech Moc będzie z Wami, zawsze! ♥
+ Oprócz tego, na blogu pojawiła się zakładka 'Spam', możecie tam umieszczać linki do swoich blogów i informować o nowych rozdziałach.
+ Oprócz tego, na blogu pojawiła się zakładka 'Spam', możecie tam umieszczać linki do swoich blogów i informować o nowych rozdziałach.
Dostałam ADHD!!!!!!!!!!! No poważka... O.o od kiedy ja używam słowa "poważka" ? ... dobra, nieważne...
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa.... rozdział jest theeeeeeee beeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeessssssssssssst... *jara się tym jak Anakin sucharkami i maszynami na raz* I ciiiicho, że mam się nie cieszyć, bo możesz zrobić to coś. Ja i tak się jaram. :P
A i miałaś rację, że niewtajemniczeni mogą uznać, że go zdradziła. Ja byłam wtajemniczona i też miałam takie myśli!! xDD
Czemu to zwlekanie z mówieniem u Padme wydaje mi się takie znajome? O.o ... A tak... *marzyciel*
Ej no, Obi. Mogłeś już mu odpuścić ten raport! Taka arcyważna wiadomość go w domu czekała a tym kazałeś iść do tych staruchów (bez urazy, Mistrzu Kenobi *marzyciel* )!!! Przecież Smarkuś sam mógł składać ten raport!! No powinna być już samodzielna w tych sprawach, nie?!
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!! Teraz nie dam Ci spokoju i ty dobrze o tym wiesz. 8)
Ja cem sezon 2. I reakcję Anniego. :<
Będę Cię męczyć! Nie odpuszczę! ]:->
Dobra, kończę :*
NMBZTIZAIZPIZD xDD <3
A więc...powiem szczerze, czytałam rozdział i nagle miałam w oczaach łzy a serce jakoś tak dziwnie mi biło...tak, to Lupin opowiadał o Lily Harremu...wiesz, że mam maraton i przeżywam wszystko, ale czytałam rozdział równie uważnie. Początek mnie rozwalił, śmiałam się jak uczniowie ze Snape'a w ciuchach babci Neville'a! :D Fochnięty Smarkuś....whooooooooooo....no obojętnie co się z Anniem dzieje facet ma przerypane! Macie problem z chłoptasiem Ahsoki? No to przypominam, że sami jesteście kochasie! Kto zrobił dziecko? Kto zwiewa wieczorami do tajnej żony? No a ty Dziadobi się nie śmiej, ile ty bab miałeś? Siri, Taria, Satine...Pfffff.....wy przynajmniej nie musieliście ich zostawić ich na Tatooine! No więc zakładam Team Ahsoka i fochamy razem, kto z nami? Przynajmniej jeden z nich powinien dorosnąć. Nie śmiej się Skywalker, to o tobie!! Noooo....hahahaha temat zdrady, no pewnie...a ja jestem Syriuszem Blackiem popierdalającym na tęczowym jednorożc-pegazie ściganym przez demetorowatego Voldemorta, który przypomina Imperatora Sidiousa! No i mata dziecko a ja jak czytałm stwierdziłam, że jedzenie frytek przed takim słodzeniem to co najmniej dziwne połączenie! Znasz moje zdanie, na temat tego co oni tam zmajstrowali i muszę zaznaczyć: Ekhem.....NIENAWIDZĘ DZIECI!! A Monte, która leży teraz na mojej kołdrze podziela moje zdanie. Ooo a jutro upiekę ci babeczkę....no postaram się :* Rozdział jest po prostu.....no nie ocenię bo znowu są wspomnienia o Jamesie i Lily...oni nie powinni umierać! :( Dobra ludzie wszyscy w ryk bo skazali Hardodzioba na śmierć, buntuję się!! Dawaj mi tu dżedajową jarzeniwókę to komuś wklepię!! Grrrrrr.....Rozdział jest fantastyczny! Czekam na więcej. Aaaa i powołuję wszystkich komentatorów na świadków: masz więcej czytelników niż ja, jesteś lepsza, genialniejsza...i nie mów, że nie bo to widać tutaj, pod postem! Dobra kończę tą litanię do wszystkich świętych i nieświętych. NMBZT <3
OdpowiedzUsuńChyba czas na wielki powrót? ;P co o tym sądzisz miszczuniu? xD
OdpowiedzUsuńhuehue, nie łudź się, nie nadrobiłam wszystkiego ;_; ale jakąś część tego tak :P
UDAŁO SIĘ buahahahhahahahaha ]:->
Wiesz, że w przeciwieństwie do chyba każdego kto czyta twojego bloga, nie jaram się SW ( cicho <3 )ale udało mi się przełamać (lenistwo). Heh nie zdążyłam skomentować poprzedniego, nie mówiąc już o ankiecie, w której nie ma nawet mojego głosu -.-" No proszę proszę, dzidzia ;> ło rzesz, no kto by się spodziewał o.O NO NA PEWNO NIE JA O.o
Dla mnie to był totalny szok... tym bardziej nie wiem, skąd kojarzę to: -…muszę ci coś powiedzieć. –szepnęła ciszej. Anakin podszedł bez słowa i objął żonę w talii. Złapał ją za rękę i przycisnął do swojego serca. –Mów śmiało. Nie wstydź się mnie… cokolwiek to jest, zrozumiem, wiesz o tym. Kocham cię i to się nigdy nie zmieni.. –powiedział to tak łagodnie, tak uroczo, słodycz przepełniająca tę wypowiedź przyprawiła ją o zawrót głowy. Do tego przyprawił to delikatnym pocałunkiem złożonym na jej czole. Kiwnęła głową, przytuliła się do jego piersi kurczowo ściskając jego dłoń. Uniosła głowę, tak by spojrzeć w jego błękitne oczy.
–Annie, ja… -zaczęła głosem, który zawsze koił jego zmysły.- ... nie wiem jak ci to powiedzieć…- ściszyła głos i wlepiła wzrok w ziemię.
–Najprościej jak to możliwe. – stwierdził, splatając swoją dłoń z jej dłonią. –Nieważne co chcesz powiedzieć, szepnij tylko słowo, najprostsze słowo. Zrozumiem, kocham cię i zrozumiem…- okręcił kosmyk jej włosów na kciuku. Padme bezradnie kiwnęła głową.
–Dobrze…- szepnęła. Anakin nic nie odpowiedział, czekał w milczeniu aż jego żona wreszcie wydusi tę arcyważną nowinę którą nie umiała się z nim podzielić.
–Jestem...- ścisnęła mocniej jego dłoń. -…jestem w ciąży.
No serio, dziwnie znajome ;3 podejrzana sprawa xD huehue
"Marzył, by czym prędzej popędzić do Padme, pochwycić ją swoje silne *cóż za skromność xD *ramiona i tulić tak długo, jak czas by im pozwolił. Tęsknił za nią, jak ryba za wodą. Kochał całym sercem, wielbił duszą, karmił się jej widokiem, była dla niego jak narkotyk, narkotyk miłości… silnie uzależniającej miłości."
50 rozdziałów minęło, a Wika nadal stosuje romantyczne porównania i epitety<3 Nic się nie zmieniłaś CHOĆ PRZESTAŁAŚ SIĘ DO MNIE ODZYWAĆ SEPARAŃCU *foch 4ever* ;C
Huhu rozdział cud miód i orzeszki ;D
eeeeeeeee i coś się zacięłam, zapomniałam co jeszcze chciałam tu napisać ;_;
pfpfpfpfpfppff jak se przypomnę do dopiszę xD
NMBZTB odezwij się może ;p nawet nie wiem czemu przestałaś świnio xD ;c śmuteczkuje tutaj bez cb.... T,T tralalalallala zapomniałaś o mnie huehue xd
weny! ;P
To może teraz jeden z moich wybitnie długich i ambitnych komentarzy (w porównaniu do powyższych) :D
OdpowiedzUsuńTo jest za ładnie napisane. :P Za dobrze i to powtarzam od samego początku. Przebrałaś miarke, Wiko. :P Bardzo podoba mi się wątek. Choć trochę dziwię się, że Padme od razu nie powiedziała tego Anakinowi. Z drugiej strony rozumiem, że miało to też w celu budowanie napięcia. Ślicznie wszystko, podziwiam i nie przestaję. Cieszę się, że Annie wrócił do ukochanej i nie mogę się doczekać dziecka. ^^ Będzie tak uroczooo... :3 Czekam na coś z Karleshem i Tano. ;p
Pozdrawiam, NMBZT! :**
ADHD MNIE DOPADŁO!
OdpowiedzUsuńNARESZCIE!ILE MUSIAŁAM CZEKAĆ!
KONIEC KARLSHA!AHSOKA NORMALNA!YAY!
NIE MOGE PISAĆ BO MNIE ZGASIŁO I BRAKUJE JĘZYKA W GĘBIE
NMBZT!<3;*
Świetnie!Mam nadzieje ze teraz bedzie dziala sie prawdziwa akcja ;p i ja tez czekam z Ahsoka i Karleshem :DD
OdpowiedzUsuń