Widziała emocje, następujące jedna po drugiej, na jego twarzy i wykrzywiające ją w różne
grymasy; niepewność, zaskoczenie, niedowierzanie, strach... ale wszystkie
zostały wyparte przez najsilniejszą z nich - dziką radość, przyprawioną szerokim
uśmiechem. Odetchnęła z ulgą i odwzajemniła uśmiech ze słodyczą, która
zawsze dodawała jej uroku.
-To..to...-spróbował wykrztusić, ale słowa utknęły
mu w gardle. -...to cudownie. -szepnął i zatonął w jej oczach; były dla niego
ukojeniem, spojrzeniem w rosnące na jego widok serce miłości. Często widział w
nich iskry stresu, który nękał Padme po nocach; w takich chwilach miał wyrzuty
sumienia, że nie mógł być z nią. Kochał ją całym sercem, całą duszą, całym
umysłem. Jej ból, był jego bólem. Ale za żadne skarby nie mógł zrozumieć
dlaczego nie wyczuł źródła trzeciej obecności, powinien był od razu zorientować
się, że w jego żonie rośnie druga istota... ale tego nie zrobił. Dlaczego? Czy
było to związane z przeżyciami na Tatooine, które otumaniły jego zmysły?
-Co my
teraz zrobimy? - spytała drżącym głosem, wyrywając go z zamyślenia. Spojrzał na
nią z niedowierzaniem i otępieniem, którego delikatne płomyki wciąż jarzyły się
w jego oczach. Po krótkiej chwili jego twarz wykrzywił uśmiech; rozbrajający -
standard. Padme oczekiwała odpowiedzi; widział to po jej łagodnie
ułożonych rysach.
-Jak to co? -odezwał się w końcu przerywając milczenie i zacisnął palce na jej
ramieniu. -Będziemy świętować... -poinformował i gwałtownie przyciągnął ją do
siebie, opatulając swoimi silnymi ramionami.
- Kocham Cię, Annie. -wyszeptała,
wtulając się w jego klatkę piersiową; czuła ciepło bijące od jego skrytego pod
płaszczem ciała; słyszała szybkie uderzenia serce i równy oddech.
-Ja ciebie
też kocham... -rzucił banał, ale po chwili dodał. -... i nasze dziecko będę
darzył identyczną miłością. -na dźwięk jego łagodnych, przepełnionych słodyczą
słów, Senator poczuła ciepło na sercu. Spodziewała się wprost przeciwnej
reakcji; gniewu, zdenerwowania, odrzucenia. Ale tak się nie stało - wszystkie
jej obawy uleciały. To wciąż był ten jej kochany Annie, którego kiedyś
pokochała. Oderwała się i dotknęła jego policzka.
-Ile ze mną... z nami
zostaniesz? -postawiła pytanie, zaglądając głęboko wewnątrz jego duszy - a
oknami do tej duszy, były jego oczy. Jedi spuścił wzrok i zastanawiał się przez
chwilę; długo zwlekając z odpowiedzią. Wreszcie zebrał się na odwagę, ponownie
spojrzał jej w oczy i oznajmił, delikatnie dobierając słowa.
-To zależy od
Rady... -wyjąkał i złapał ją za rękę, splatając ich palce. - I o
zapotrzebowaniu na Jedi na zewnętrznych i środkowych rubieżach... -westchnął i
lekko przygryzł dolną wargę, zastanawiając się co dalej. -Ale... jestem na
przepustce... - przerwał. - Po ostatnich zdarzeniach... cóż, stwierdzili, że
przyda mi się trochę wytchnienia... -pogładził jej włosy, wplatając w nie swoje
palce. - Mamy dziesięć dni... wszystkie dla siebie. -skończył mówić, a Padme po
usłyszeniu nowiny, rzuciła mu się w ramiona.
***
Ahsoka wisiała głową w dół łóżka
i ze znudzeniem odbijała o ścianę różową piłeczkę. Jej rzuty były coraz
silniejsze, a tor odbijania coraz dalszy. W pewnej chwili drzwi uchyliły się i stanął
w nich Anakin.
-Ahs...-zaczął, lecz został gwałtownie zgaszony przez bezczelną
piłeczkę, która właśnie zatkała mu usta. Padawanka poderwała się z miejsca i spojrzała
na swojego Mistrza ze wstydem i nieukrywanym rozbawieniem.
-Na litość Mocy!
-zaklęła. -Zła różowa piłeczka, nie możesz lecieć na mojego Mistrza, jesteś dla
niego za ładna. -warknęła i zachichotała ukradkiem. Skywalker wypluł "coś,
co go zatkało", a to "kuliste coś" odbiło się kilka razy i
poturlało pod łóżko.
-Ha, ha, ha. -zaskoczył ją, użył sarkazmu, ale nie
zdenerwował się, ni nie rzucił żadnej obelgi w jej stronę. Coś było nie tak,
coś było na rzeczy... W sumie bardzo lubiła, gdy mieszał ją z błotem; zawsze
miała nadzieję, że zaraz wymknie mu się jakieś słowo, potwierdzające sympatię
do niej, którą przynajmniej ona - widziała. Ale jego usta wykrzywiał dziwny
uśmiech radości; a w oczach płonął żar szczęścia.
-Coś ty taki uniesiony?
-spytała podejrzliwie, wyczuwając konkurencję.
-Co.. nie nic... -mruknął po
chwili, wyrwany z zadumy. Będzie ojcem! Jak miałby się nie cieszyć? Nie
potrafił ukryć ekscytacji i targających nim pozytywnych odczuć.
-Wiesz... nie
żeby coś, ale wyglądasz jakbyś się nachlał, a teraz wyobrażał sobie, że hasasz
na jednorożcu po tęczy..-stwierdziła, przykładając palce do ust.
-Osz ty
mała... -zaczął i zaatakował ją swoją tajną bronią - łaskotkami. -Zabiję cię,
ty mały chuderlaku... -gilgotał ją, a ona śmiała się krzycząc "Przestań!",
gdy tylko oddech jej na to pozwolił.
***
Obi-Wan stał przed garstką młodzików,
siedzących przed po turecku, w dwóch rzędach. Byli tam chłopcy i dziewczynki,
młodsi i starsi. Oparci na rękach ze znużeniem wsłuchiwali się w jego słowa.
Mówił coś o kodeksie, zasadach, Republice... w sumie nikt go nie słuchał, więc
trudno to doprecyzować. W pewnym momencie na salę weszli Anakin i Ahsoka, idąc
pewnie obok siebie. Dzieciaki spojrzały na nich z szeroko otwartymi oczami i
podniosły się na nogi. -To my już pójdziemy, Mistrzu Kenobi... -wyszeptały
chórem, robiąc szczenięce oczka. -O nie, nie, moi drodzy. Nie skończyłem
lekcji... -zganił ich, a ich uśmiech rósł razem z Anakinem, który był coraz
bliżej Obi-Wana. Skywalker wymienił porozumiewawcze spojrzenia z Ahsoką, wyciągnął
z kieszeni mały detonator, a gdy był wystarczająco blisko Kenobiego, który do
tej pory go nie zauważył krzyknął "Atak na świątynię, padnij!" A
detonatory, ukryte w rękawach adeptów potoczyły się po ziemi tworząc jedno
wspólne "Bum!", które nietrafnie przysmoliło Obi-Wana...-ANAKINIE!
-huknął Mistrz odwracając się w jego stronę. -Ja cię zabiję... -powiedział z
groźbą. -Ewakuacja! -krzyknęła Ahsoka, a wszyscy adepci z Anakinem na końcu
wybiegli z sali uciekając przed rozwścieczonym Kenobim.
***
Biegli,
starając się ukryć, przerażeni, ale jednak z wielkimi bananami na twarzy i
gromkim śmiechem skierowali się w stronę najwyższej z Iglic świątyni.
–Wiecie co
robić! –krzyknął Anakin, starając się przebić głosem przez hałas zmieszanych
słów i dźwięków. Pokonywali schody, żaden póki co się nie przewrócił, gdy
dobiegli na szczyt –gdzie było opustoszałe o tej porze, przez przerwę na lunch
centrum komunikacje, zatrzymali się pod ścianą. –Przygotować się na walkę! –rzuciła
Ahsoka, włączając swe miecze świetlne; z metalowych cylindrów wystrzeliły dwa
promienie zielonego światła.
–Niektórzy z Was mogą nie wrócić z tej misji. –zażartował
Anakin, starając się zachować powagę. –Wszystko im jedno i tak na końcu to TY
postawisz nam wszystkim podwójne lody… -zgasiła go Ahsoka z łobuzerskim
uśmiechem. Mistrz Kenobi wpadł do pomieszczenia, a jego lekko zwęglone szaty
powiewały na wietrze z otwartego okna.
–ANAKINIE! –huknął, jakby to była tylko
i wyłącznie jego wina. –Po pierwsze: co ci strzeliło do tego tępego łba? Po
drugie: skąd do jasnej cholery adepci wytrzasnęli detonatory? Po trzecie i najważniejsze: Wracać
na salę, nie skończyłem lekcji. –wrzasnął jednym tchem zakładając ręce i
mierząc Skywalkera morderczym spojrzeniem.
–Oj weź Obi-Wanie.. też kiedyś byłeś
w ich wieku i nie ciągnęło cię do słuchania wykładów… nawet kodeksu Jedi nie
potrafiłeś zapamiętać, więc oszczędź im lekcji, z których i tak nic nie
wyniosą, poza niechęcią do poszerzania swojej wiedzy o Mocy… proszę cię. Zrozum
ich, chłopie! –podszedł i wyciągnął dłoń w pojednawczym geście.
–Nienawidzę cię,
Anakinie. –mruknął Obi-Wan, złączając ich dłonie w uścisku.
–Oj tak, tak, wiem…
podziękujesz mi później za uratowanie ci tyłka osiem razy… -rzucił z beztroską,
a młodziki powędrowały za ich ruchami wzrokiem.
–Siedem! To na Bespinie się nie
liczyło… -zaprotestował.
–Mhm… liczyło i nie zaprzeczaj! –krzyknął donośnie, a
pozostali zgromadzeni zgodnie mu przytaknęli. Obi-Wanowi nie zostało nic poza
zachowaniem swoich racji dla siebie.
_______________________________________________
Dedykacja dla Igi, Des i Haniack. Chyba najgorszy rozdział do tej pory, ale ok._.
Na blogu pojawiła się ankieta, a spróbujcie mi kliknąć 'trojaczki'...
Ty... ty... ty... TY MERCEDESIE Z SYPTOMEM NIEWIERZENIA W SIEBIE! Najgorszy rozdział? Ja Ci dam najgorszy rozdział! Notka jest boooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooska!!
OdpowiedzUsuńEj, Annie załatw nam taką akcję na sprawdzianie z chemii... xDD
O.o ... mam zapałki w kieszeni... O.o Skąd to się tu wzięło? xDD
"Będziemy świętować" Mogę wpaść na imprezę?! Aha, uhu, aha, impreza!! Sorry, ale przez ten rozdział zaczęło mi odwalać, więc nie wiem czy uda mi się skończyć koma... Chyba dodam go urywając w połowie xDD
Pfff... Kenobi.. Nauczyciel się znalazł! Ja się dziwię, że adepci nie posnęli na tych twoich zajęciach! Jesteś nudny jak flaki z olejem! Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!! *zwiewa przed rozwścieczonym Obi-wanem* Anakinie, ratuj!!! Weź poświęć mi pięć minut zanim wrócić do... tego bo masz wrócić i weź mi dupę uratuj!!! Ahsoka nie stój jak słup soli! Weź pomóż !! AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!! Ratunku!!! Help me!!!
A i to na Bespin się liczyło, dziadzie jeden! *pokazuje mu język i zwiewa dalej* Luuuuuuuuuuuuuuuuuuuudzieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee, ratuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuujcieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!! *udało jej się na chwilę schować w jakimś zakamarku w świątyni* Uhu, dziesięć dni. ^^ Omnomnomnom... Ooł... *Dziadobi ją znalazł i patrzy na nią morderczym wzrokiem* Dobra, to ja zwiewam dalej! MTFBWY! <3 *ucieka przed Kenobim i liczy na pomoc Anniego i Ahs, bo zgubiła swój własny miecz świetlny* xD
Po pierwsze: FOCH FOREVER, JUTRO NIE LICZ, ŻE BĘDĘ KRADŁA PRĄD W MACU ALBO INNYM CZYMŚ TAM!! MNIE SIĘ NIE OPUSZCZA BEZ SŁOWA!!
OdpowiedzUsuńPo drugie: dziadzie nie jest najgorszy bo ty nie umiesz pisać złych rozdziałów! Pfff...nie myśl sobie, ty mała cholero, nie będziesz gorsza ode mnie, to jedyne co potrafię!
Za karę zaspamię ci trojaczkami i co? Tak, narobię sb milion pięćset sto dziewięćset kont na google i zaspauję ci trojaczki i będziesz się męczyć!!
Taaa...będą świętować...on se polezie na piwo (Smarkuś wykorzystaj to) i tyle będzie, ja już cię znam! Nie wypowiem się więcej bo zjadłam loda i już za dużo słodkiego! A teraz przezajebista Ahsoka/Smarkuś ze swoją piłeczką! Jej piłeczka nie może lecieć na Anakina bo sam Smarkuś na niego leci...tak samo jak na kilku innych facetów *wyciągam z szafy Karlesha jako okaz demonstracyjny*. Ocho Smarkuś wyczuwa konkurencję...nie powiem co mi się przypomniało... No i teksty o uchlaniu i jednorożcach a później łaskotki...skąd wiesz co było u mnie na maratonie z HP, brakowało tylko walki na poduchy o.O. Współczuje tym młodzikom...ja bym nie wytrzymała. Zakładam rezerwat dla młodzików, wstęp dla Obi-Wana wzbroniony żeby ich nie zanudzał! *Dziadobi patrzy na mnie jak ja na Monte kiedy gada o Larrym* NALEŻAŁO CI SIĘ DZIADZIE!! Dobrze zrobili z tymi detonatorami i nie pyskuj tu mi, złe zło urwane z Olimpu mieszkające w Hogwarcie ci zabrania!! ...No to spieprzam do schronu...*zwiewa* LUDZIE DZIADOBI MNIE GONI!!! NIE MA ŻADNEJ BABY POD RĘKĄ I WYŻYJE SIĘ NA MNIE AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!! *wskakuję do schronu przeciw dziadowego, wyciągam spiżowy miecz i zapalam światło wygaszaczem zarąbanym Dumbledore'owi* NIE WEŹMIESZ MNIE ŻYWCEM ANI TRUPEM!!
Z powodów technicznych *Dziadobi próbuje obejść zabezpieczenia i zostaje poszczuty moim kotem* muszę kończyć, tak więc oto koniec kolejnego odcinka przemyśleń Niekrytego Krytyka a raczej Niekrytej Des, która dziękuje za dedyk i znika przeszukać lodówkę.
Kliknęłam "trojaczki" ;3
OdpowiedzUsuńTeż Cię kocham ;*
Rozdział fenomenalny, jak zawsze :P Co tu się rozpisywać...chcę trojaczków *.*
Czekam na ciąg dalszy ^^
NMBZT
PS. Wybacz, że tym razem tak krótko :)
Hehehe,nie moglam atak na Swiatynie to chyba jest najsnieszniejszy blog!!!!! SWIETNE!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńDetonatory!(Wika ty wiesz z czego mam beke):D
OdpowiedzUsuńBliźniaki wole osobiście Luka i Leie:)
NMBZT<3;*