Nagle wszystko wokół zaczęło się rozmywać w jedną czarną plamę; poczuł się
jak trzylatek kręcony z prędkością światła na karuzeli, zdawało mu się, że
głowa eksploduje mu ogromnym bólem, a serce łomocze, jakby zaraz miał wyrwać
się z piersi. Nagle wszystko ustało. Ustało dziwne uczucie wirowania, ustały
dolegliwości, ustało dziwne poczucie młodości. Poczuł, że leży na twardym
bruku, krwawi z nosa i dolnej wargi, poczuł smak krwi w swoich ustach.
Błyskawicznie podniósł się do pozycji siedzącej; obraz przed nim był rozmazany,
więc potarł oczy przywracając mu ostrość. Był z powrotem na Tatooine. Siedział
w tej samej altance, w której uprzednio ujrzał... wzdrygnął się na samo
wspomnienie. Czuł się jakby co najmniej kilka miesięcy nie jadł, nie pił i nie
spał... wstał, co przyszło mu z trudem, bo poczuł odmawiające posłuszeństwa
nogi i skrzypiące kości. Co się dzieje? Gdzie ja byłem? Nic nie
rozumiem.. Szepnął kilka cichych słów; dziwny napis na ręce zniknął.
Ale... czy to był sen? Nie, to niemożliwe... muszę znaleźć Ahsokę... to jest
teraz priorytet. Było południe, popędził co sił w nogach w stronę
przydzielonego im domku, czuł zapach pieczywa wiszący w powietrzu i donośne
głosy handlarzy zapraszające kupujących do dokonania zakupu właśnie u nich. Już
zbliżał się do wyznaczonego celu; ale nie wyczuł nikogo we wnętrzu budynku. Był
pusty. Zupełnie pusty.Westchnął ostentacyjnie, zamknął oczy, by otworzyć się na
Moc i posłał jej wici, by namierzyły zaginioną padawankę. Trwał w takim stanie,
dokładnie sondując każdy obszar planety; wreszcie ją namierzył, siedziała w
obozie oddalonym od miasta kilka kilometrów.. co zaciągnęło ją tak daleko? Ile
czasu minęło? Odruchowo zerknął na podręczny datpad, który stwierdził... że
jego koszmar trwał trzy miesiące! Jak to możliwe? Ahsoka mnie nie szukała? Czy
może nie znalazła? Więc co się... nic nie rozumiem. Postukał się w skroń,
opierając drugą dłonią na drewnianym biurku. Uchh... padawanko, będziesz
musiała się z tego wytłumaczyć, szepnął sobie w duchu i zarzucił
czarny kaptur na głowę.
***
-Ahsoka! Zaczekaj... -krzyknął Karlesh nie nadążając za biegnącą Togrutanką.
-Biegamy tak codziennie od kilku miesięcy, a ty nadal nie możesz mnie
dogonić... -stwierdziła z satysfakcją i padła na plecy, wpatrując się w gwiazdy.
Chłopak padł obok niej dysząc ze zmęczenia. Tano zachichotała ukradkiem
wskazując palcem na jedną z gwiazd, które świeciły mdłym blaskiem na niebie.
Karlesh wywrócił oczami i podniósł się do pozycji siedzącej.
-Hej... a tak
właściwie, co z tym twoim Mistrzem? -zapytał niespodziewanie, przesypując
piasek między palcami.
-O cholera! Zapomniałam! -huknęła rumieniąc się ze
wstydu. Chłopak pacnął się w czoło obiema rękami i padł z powrotem na
piasek.
-Ty to jednak jesteś szurnięta... -bąknął, wstał otrzepując spodnie.
-Taak, wiem... tak bywa... ale, czemu mnie nie szukał? -wskoczyła na równe nogi
przykładając dłonie do ust.
-Może nie żyje? -rzucił Karlesh beztrosko,
przeciągając się ze zmęczeniem.
-A w pysk chcesz? -warknęła popychając go na
ziemię, a on pociągnął ją za sobą. Wylądowała na nim, on natomiast leżał pod
nią. Uśmiechnął się z rozbawieniem i spojrzał jej w oczy.
-Lecisz na mnie,
mała. - rzucił "gadkę na podryw".
-Pff.. kiepski z ciebie casanowa. -stwierdziła pokazując mu język.
-Może i tak, ale i tak na
mnie lecisz... -patrzył jej w oczy, robiąc charakterystyczny "szczenięcy
wzrok".
-Nie pocałuje cię, flirciarzu. -mruknęła, uśmiechając się
łobuzersko. W odpowiedzi Karlesh tylko wydął słodko wargi w oczekiwaniu na to,
co zaraz miało nastąpić.
-Dobrra... ten jeden raz...-mruknęła i pocałowała go
bez zamiaru wkładania w to uczucia, ale... jakoś tak samo wyszło; buziak dla
zabawy zamienił się w namiętny, płonący żarem pożądania, spragniony miłości
całus, w którym trwali dosyć długi kawał czasu...
***
Skywalker biegł po pustyni we właściwym kierunku, bieg
wspomagał Mocą, dzięki czemu docierał na miejsce stosunkowo szybko. Po
chwili; w oddali ujrzał dwie rozmyte sylwetki nałożone na siebie. To, co
pierwsze przyszło mu na myśl, nie jest warte opisania... gdy zbliżył się
wystarczająco, zaniemówił widząc własną padawankę miziającą się z jakimś
facetem. Poczuł jak ogarnia go gniew, zaślepia furia i wstępuje
nienawiść.
-AHSOKA! -huknął tak głośno, że usłyszała go niemalże cała Planeta.
Padawanka speszona gwałtownie poderwała się z miejsca, odrywając od chłopaka i
stanęła wyprostowana czerwieniąc się po całości. W jej serce wstąpił strach, a
duszę ogarnęła frustracja.
-CO TU SIĘ DO CHOLERY JASNEJ WYPRAWIA?! -warknął
podchodząc z morderczym spojrzeniem, które mogłoby zabić. Karlesh gwałtownie wstał
z miejsca i spojrzał zakłopotany. -P-przepraszam...-wydukał.
-Masz pięć sekund
na ucieczkę, za nim poćwiartuje twoje nędzne ciało na kawałeczki, które przerobię
na paszę na Rancorów! -ryknął zaciskając pięść na mieczu świetlnym. Ahsoka z
przerażeniem przyglądała się sytuacji.
-Mis...-nie dokończyła, bo Skywalker
przerwał jej wpół słowa.
-Tobą zajmę się jak zabiję tego... tego małego
bandytę! -wyciągnął miecz pionowo przed siebie. -Ludzieee ratujciee! Ratunek
dla biednego Karlesha, jestem za młody by umierać! -zaczął uciekać krzycząc na
wszystkie strony.
-Mi-Mistrzu... nie rób tego... to ja...-mówiła z
przerażeniem, po kilku sekundach usłyszała tłumiony chichot. -Chwila.. chwila..
ty sobie żartujesz! -warknęła z zaskoczeniem.
- No jasne, że tak...-wydukał
pomiędzy napadami śmiechu. -Przecież bym go nie zabił, fajnie popatrzeć jak
moja padawanka spala się ze wstydu, a jej jakiś dzieciak ucieka w popłochu...-chichotał, a miecz świetlny wypadł mu z
dłoni, wyłączając klingę.
-Ty..ty... nienawidzę cię! -huknęła i rzuciła się na
niego przewracając go na piasek.
-Wydrapię ci oczy! Słyszysz?!
Wydrapię ci oczy! -warczała próbując tak jak wcześniej mówiła
"wydrapać mu oczy", jednak on złapał ją za nadgarstki.
-Zejdź ze
mnie, czuję się... niekomfortowo... -szepnął, a sytuacja bardzo mu nie
odpowiadała.
-Nie, wiesz? Czekam aż jakieś paparazzi zrobi nam zdjęcie i w
holonecie pojawi się artykuł, że mam romans z Wybrańcem! -ironizowała i
plasnęła go w twarz.
-Nie jesteś w moim typie, wolę ładne dziewczyny.
-gwałtownie wstał pokazując jej język, jak mały dzieciak. Ahsoka by nie
przyznała, ale ją to zabolało... jej Mistrz właśnie dał jej do zrozumienia, że
jest brzydka. Skywalker wywrócił oczami.
-Kobiety... nigdy was nie zrozumiem.
-westchnął i złapał ją za ramię podnosząc do góry. Ahsoka strzeliła focha i
odwróciła się do niego plecami.
-Echh... nienawidzę tego, no, ale... -wzruszył
ramionami i począł ją łaskotać. Ahsoka śmiała się gromko, wiercąc na wszystkie
strony, w próbie wyrwania się z jego "uścisku".
***
Pogodzeni wędrowali w
kierunku obozu Wędrowców cienia, Ahsoka opowiadała i przepraszała, że o nim
zapomniała. Zapytany gdzie był przez ten czas unikał odpowiedzi. Ahsoka westchnęła.
–Prze-przepraszam… -wydukała i lekko się uśmiechnęła.
–Nie przepraszaj… przynajmniej mam na ciebie haka. –stwierdził, widząc już w oddali rysujące się sylwetki namiotów. Byli już blisko, na spotkanie wyszedł im Garet, był mniej więcej w wieku Anakina. Zmierzył Skywalkera wzrokiem i uśmiechnął się znajomo.
–Jeśli to ty chcesz zabić mojego brata, nie pozwolę ci na to… chwila… -spojrzał mu w oczy jakby czegoś szukając. –Kojarzę cię… byłeś tu n… -chciał coś powiedzieć, lecz Anakin posłał mu jednoznaczne spojrzenie mówiące „Ona nie wie, siedź cicho”. Garet odebrawszy ten gest skinął lekko głową. –Wybraniec z niewyobrażalną liczbą milichlorianów we krwi? Miałeś do nas dołączyć, pamiętasz? –zapytał, bawiąc się sznurkiem od swojej szaty. Ahsoka otworzyła usta szeroko, wlepiając tępy wzrok w tę dwójkę.
–Pamiętam… jakby to było wczoraj, bardzo wyraźnie… próbowałeś zabić mnie kłodą. –wzruszył ramionami poruszając zabawnie brwiami.
–Ejj! Byłem zazdrosny… poza tym i tak cię nie dotknąłem, nie czepiaj się… -posłał mu zmieszany uśmiech i podrapał się po czole.
–Bo was.. wódz? Ci zabronił… -westchnął zakładając ręce. –
-Tak… ale on już od dawna nie żyje…- zasmucił się Garet. –Ale chodź.. twoje Moce są cenne, nasz nowy przywódca na pewno będzie chciał przyłączyć cię do naszego grona… zaprowadzę cię do niego. –za nim Skywalker zdołał zaprotestować „znajomy z przeszłości” ruszył w kierunku najwyższego namiotu, mieszczącego się na środku obozu. Nie widząc innego wyjścia podążył za nim, Ahsoka wlekła się z tyłu.
_________________________________
Dedykt dla Des, Hipisa i Ahs
–Prze-przepraszam… -wydukała i lekko się uśmiechnęła.
–Nie przepraszaj… przynajmniej mam na ciebie haka. –stwierdził, widząc już w oddali rysujące się sylwetki namiotów. Byli już blisko, na spotkanie wyszedł im Garet, był mniej więcej w wieku Anakina. Zmierzył Skywalkera wzrokiem i uśmiechnął się znajomo.
–Jeśli to ty chcesz zabić mojego brata, nie pozwolę ci na to… chwila… -spojrzał mu w oczy jakby czegoś szukając. –Kojarzę cię… byłeś tu n… -chciał coś powiedzieć, lecz Anakin posłał mu jednoznaczne spojrzenie mówiące „Ona nie wie, siedź cicho”. Garet odebrawszy ten gest skinął lekko głową. –Wybraniec z niewyobrażalną liczbą milichlorianów we krwi? Miałeś do nas dołączyć, pamiętasz? –zapytał, bawiąc się sznurkiem od swojej szaty. Ahsoka otworzyła usta szeroko, wlepiając tępy wzrok w tę dwójkę.
–Pamiętam… jakby to było wczoraj, bardzo wyraźnie… próbowałeś zabić mnie kłodą. –wzruszył ramionami poruszając zabawnie brwiami.
–Ejj! Byłem zazdrosny… poza tym i tak cię nie dotknąłem, nie czepiaj się… -posłał mu zmieszany uśmiech i podrapał się po czole.
–Bo was.. wódz? Ci zabronił… -westchnął zakładając ręce. –
-Tak… ale on już od dawna nie żyje…- zasmucił się Garet. –Ale chodź.. twoje Moce są cenne, nasz nowy przywódca na pewno będzie chciał przyłączyć cię do naszego grona… zaprowadzę cię do niego. –za nim Skywalker zdołał zaprotestować „znajomy z przeszłości” ruszył w kierunku najwyższego namiotu, mieszczącego się na środku obozu. Nie widząc innego wyjścia podążył za nim, Ahsoka wlekła się z tyłu.
_________________________________
Dedykt dla Des, Hipisa i Ahs
Awww, Awwwwww, Awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww... Jaram się tym rozdziałem ^^
OdpowiedzUsuń3 miesiące? Coś ty kretynie robił przez 3 miesiące?! Tak, tak. Wiem. Ale że Republika była pozbawiona swojego bohatera przez trzy miesiące?! Ej, a oni przecież mieli jakąś misję na Tatooine... A sprawy w tym czasie mogły obrać taki kierunek, że ta misja jest już nie ważna... A właśnie, nikt nie próbował się z nimi skontaktować przez te trzy miesiące? No to powinni ich zacząć szukać, nie? A tam nie znam się. xD
Ahsoka i Karlesh, Ahs i Karl, Ahs i Karl, Ahs i Karl... Wiedziałam, że coś z tego będzie. ^^
Anakinie, ty kretynie! Musiałeś im przerwać? A może byłby z tego dzieci. *marzyciel* I know, I'm naughty girl. xD
Ahsoka, dzieciaku. Czego strzelasz focha? No nie strzelaj focha, bo jeszcze Annie strzeli focha na Ciebie i wtedy będzie źle.
GGGGGAAAAAAAAARRRRRRRRRRRREEEEEEEEEEEETTTTTTTTTT!! A spróbuj mi tknąć Anakina! Ty wtedy ja Cię zabiję kłodą! Zrozumiano?! I nie próbuj mi go przekabacić do tego plemienia, bo wtedy się już nie pozbierasz. Tak Ci skopię dupę, że zobaczysz.
Lalalalala... I'm (not) poliete girl. *marzyciel*
Kocham <3
NMBZT <3
O cholera. O.o A żem się rozpisała...
UsuńJa chyba faktycznie powinnam się brać za rozdział... *marzyciel*
+ Czekam na nn - wiesz na którą najbardziej xD
Właśnie leżę na podłodze witając się z Bugsterem! Żeeeeelkowy haj i miziająca się Ahsoka jeeeeeeeee *głupawka* Tak się zastanawiam...czemu jeszcze nie padły teksty typu "Nie będę niańczył waszych dzieci". Zakazuję zabijania Karlesha zrozumiano?! I nie podskakuj mi Skywalker, mam żelki, Piekielnego Ogara (Bugster, ty jesteś moim psem piekieł a nie labladorem) cały arsenał z niebiańskiego spiżu i moce bogów (a zapytaj se Apopisa i resztę jaka ja jestem zua *diaboliczny śmiech*). No tak, Smarkuś geniusz, Anakina nie ma kilka miesięcy a ona sobie romansuje z Karleshem...z drugiej strony jakby policzyć ile razy on zwiewał do Padme to Ahsoka i tak go nie przebije więc niech teraz nie ma pretensji! :P Oj Smarkuś ty kochasiu, jeden facet cię oleje to zaraz masz kilku następnych a mnie kocha tylko pies przyszłej ciotki....No panienko Tano, ładnie to tak? No dobra, wszyscy wiemy, że ja ją popieram xD. Tak se siedze i śiewam DNA i w bekę...łaskoooootki! Heh kocham tych naszych idioto-zboków. A co do końcówki to nie dali jej czasu na pozbieranie szczęki z podłogi...a to dziady! A co do dziadów..."Hellou" hehe noo dziadzio Ra się z tobą wita. Dzięki za dedyk.
OdpowiedzUsuńRozdział jest ghjuedikwswiasdxfcjnkmdxszwivgfcjnkmdxahssz czyli w przełożeniu z języka Des na staroegipski, translacji naa grekę, tłumaczeniu na łacinę i w końcu na język normalnych ludzi znaczy cuuuuuuuuudooooooooowno-zajeeeeeeeeeeeeeebistoooooooo-genialnoooooooooo-koniec słownictwa więc teraz emoty: *.* *^* *-* ^^ c: :] :> <: *____*
Tak więc kończę i trzeba dokończyć Kane'ów. Czekam na więcej NMiBCS (czyt. Niech Maat i Bogowie Ci Sprzyjają). :*
Genialny rozdział, od teraz jeden z moich ulubionych! :D Ahsoka, Karlesh... uu..coś z tego będzie... <3 Polubiłam tego całego Karlesha, bo zaczął mi się kojarzyć z Micro-Ice'em z GF. :D A M-I jest taki słodki... uroczy... :333 (Już się nie przyznaję, że go ubóstwiam). Skywalker też był w tym rozdziale niezgorszy. Gratuluję, rozdział Ci wyszedł i to aż za dobrze. :)
OdpowiedzUsuńNMBZT! :*
Hej, no ja zapomniałam wspomnieć, że właśnie Karl przypomina Micro! No więc wybacz Ahsoko, porywam ci Karlesha! *^* (ubóstwiasz Micro? to żółwik siostro! :3) Aaaa i jeszcze zapomniałm: chciałabym zobaczyćGareta ganiającego z kłodą za Anakinem.
UsuńInga/Ahs
OdpowiedzUsuńHeh i co tu powiedzieć jak mnie zatkało?Ja was powinnam pozabijać i tyle!Raz za to że mi języka w gębie brakuje jak przeczytam wasze notki.A dwa za to że mnie z Karleshem swataliście!Najebać wam tak do dup?
Dzięki za dedyk<3;*
Sorki że pisze z Anima ale wiecie hasła nie pamiętam i nie jestem na swoim kompie a na swoim mam zapisane;D
NBZTB I ZW!<3;*