piątek, 5 lipca 2013

44. Próba


Podniósł się z ziemi; była zimna, twarda, ale dziwnie... gładka. Otworzył oczy, ciemność spowiła cały świat. Nie znał tego miejsca, wydawało się obce, a zarazem znajome. Wydawało się... magiczne. Odruchowo zaczął wymacywać rękojeść miecza świetlnego; ale jej miejsce, przy pasie, na biodrze; było puste.  Czuł się dziwnie lekki; dziwnie optymistyczny, zupełnie jakby całe zło; wszystkie troski i problemy prysły jak bańka mydlana. Ale nic nie wiedział. Czuł się jak ślepiec, próbujący przejść przez ruchliwą ulicę; zaczął ostrożnie stawiać kroki, szedł przed siebie. Wydawało mu się, że jest lżejszy, a jego ruchy są bardziej płynne i nie sprawiają mu trudności; idąc tak przez dłuższą chwilę, kierując się jedynie wrodzoną zdolnością pojmowania Mocy, szedł, szedł i szedł. Wszędzie było ciemno... czyżby był w próżni?! Nie natknął się jeszcze na żadną roślinę, kamień, czy przedmiot, który zagrodziłby mu drogę. Wokół było cicho. Za cicho. Nie słyszał szumu wiatru; nie słyszał owadów; nie słyszał nic. Żadnego dźwięku. Nagle ogarnął go strach; nieznajome uczucie strachu; bezsilności. Poczuł się bezradny, mały, nic nie znaczący... poczuł się jak trzylatek, który zgubił swoją mamę. Spróbował coś powiedzieć; ale jego głos utonął w dziwnym mroku pustki; nie usłyszał go, jedyne dźwięki, jakie odbierały jego uszy to; bicie jego własnego serca i przyśpieszony przerażeniem oddech. W ułamku sekundy poczuł wilgotną powierzchnię pod stopami; czuł, jak mokre błoto obkleja jego buty, czuł jak z każdym krokiem, błoto staje się coraz głębsze. Teraz dopiero to do niego dotarło - wchodził do wody! Błyskawicznie wrócił się na suchą powierzchnię; mimo, że nie słyszał tupotu własnych stóp i chlastania błota. Uklęknął na brzegu i zanurzył dłoń w wodzie, wydawało mu się, że jest dziwnie lodowata, dziwnie złowroga.. po chwili dostrzegł, że mrok przecina promień białego światła; pochodzący z księżyca, który wyszedł właśnie pod postacią sierpa. Nachylił się i spojrzał na wodę. Nie zobaczył tam Anakina. Zobaczył bezbronnego chłopca o blond włosach i niebieskich oczach; zobaczył strach i ból, zobaczył widmową postać czerwonego Zabraka, którego twarz zdobiły czarne tatuaże; widział jego błyszczące złowrogo żółte oczy; następnie ujrzał twarz Mistrza Jedi, z którego ulatuje życie... był taki spokojny, umierał, a mimo to zachowywał spokój jak głosi początek kodeksu honorowego Jedi... Po chwili ujrzał kobietę; bardzo poranioną, wyszeptała kilkanaście słów, a potem wyzionęła ducha, następnym obrazem, który mu się ukazał była młoda kobieta; widząc jej podobiznę gwałtownie zerwał się na nogi, oddychając szybciej. Ale przemykające widma nie ustały; tylko widmo z młodą kobietą nie pokazało się zupełnie; kolejnym był Ke Daiv z dziurą wypaloną w klatce piersiowej. Nie, nie, nie! Nie chciał na to patrzeć! To nie było obce, wszystko; mroczny Zabrak; Martwy Jedi - Qui-Gon, Kobieta - jego matka, Padme... której widma na szczęście nie zobaczył... i Krwawy Rzeźbiarz, człowiek, na którym po raz pierwszy dokonał morderstwa! Odruchowo zasłonił twarz dłońmi; poczuł jak łzy cisną mu się do oczu. Czemu płaczę? Nie jestem dzieckiem, więc... poczuł fachowo związany kosmyk włosów zwisający bezwładnie z głowy, po jego prawej stronie. Warkoczyk padawana! Skąd ja go.. teraz rozumiem! Nachylił się ponownie; jego odbiciem była twarz młodego chłopca. Jestem padawanem! Z powrotem dwunastolatkiem, ale...wyczuł zawirowania w Mocy, poderwał się do góry i rozejrzał; był bezbronny, miecz świetlny gdzieś wyparował, a jego sztuczki umysłowe nie mogą być wystarczająco silne, gdy jest dzieckiem! Poczuł jak ogarnia go strach; mami jego zmysły; łamie silną wolę. Nie! Nie ma emocji - jest spokój, szepnął głosik w jego głowie. Jesteś Jedi. Strach to ciemna strona Mocy. Nie boisz się. Wyciszył umysł, pozwalając, by mistyczna energia Mocy opatuliła go swoim płaszczem bezpieczeństwa; by ukoiła jego zmysły;  przepędziła troski. Chciał krzyknąć, że się nie boi, chciał udowodnić, że jest silny; ale jego słowa natychmiast ginęły w mroku. Gdzie ja jestem? Co tu robię? -pytał siebie w duchu. Po chwili ujrzał, parę przerażających żółtych ślepi, które mignęły w mroku. Stanął jak wryty. Przed nim stał o dwie wysokości wyższy Zabrak - ten sam z widm, ten sam, który ponad dziesięć lat temu zadał mu tak brutalny cios, zabijając jego Mistrza. Przecież on nie żyje... przecież jest martwy...przecież Obi-Wan go...to niemożliwe! Ciemność przeszyły dwie podłużne, czerwone klingi, które wystrzeliły z obu końców wydłużonej rękojeści. To mój koniec. Jestem bezbronny. Nic nie mogę zrobić. NIE! - zaprotestował jego wewnętrzny głos. Jesteś Anakin Skywalker. Jesteś Wybrańcem. Jesteś tym, który przyniesie równowagę Mocy. Nie poddasz się bez walki. Ale... nie przegrasz walki, w której nie weźmiesz udziału... - przypomniał inny głos; czuł się teraz jakby jego egzystencja podzieliła się na części; na buntownika, wojownika, myślącego poważnie, inteligentnego, rozgniewanego, łagodnego... czuł jak miliony głosów, każdego z tych wcieleń rozmawiają ze sobą tworząc zamęt w jego głowie. Nie! Nie rozproszycie mnie... Nie ma emocji - jest spokój... - powtórzył ponownie i zmierzył przeciwnika czujnym spojrzeniem. Nie słyszał pomruku kling Sitha, co dawało mu pewnego rodzaju poczucie bezpieczeństwa. Poczuł narastający gniew i wzbierającą się w nim nienawiść. On zabił Qui-Gona! Zasługuje na coś gorszego niż śmierć! Bezmyślnie zaatakował, próbując własnym ciałem powalić przeciwnika; był dwa razy wyższy; dwa razy silniejszy; bezproblemowo powalił młodego chłopaka na ziemię i drasnął końcówkę klingi jego ramię; dwunastolatek odtoczył się na bok. Jest za silny, a ja jestem tylko dzieckiem; głupim, bezmyślnym nastolatkiem! Syknął cicho, co przeszło w głuchą ciszę, poczuł palący ból w ramieniu; po chwili krew jakby gotowała go żywcem. Litery, mimo, że cofnął się w wieku wciąż widniały na jego ręce; błysnęły krwistoczerwonym światłem i przemówiły do niego swoim syczącym, przeraźliwym głosem. "Użyj swojej potęgi. Zniszcz go. Zamień w proch . Przynieś śmierć... zabij go!" - mówiły, a on mimo, że nie chciał był skazany ich słuchać; błyskawicznie poderwał się na nogi i wyciągnął dłoń przed siebie. Wypal jego wnętrzności, tak jak Ke Daiv'owi. Na dźwięk tego imienia momentalnie przypomniał sobie, jak bardzo żałował tego, co zrobił; jak nie mógł zapanować nad własną Mocą; jak tracąc kontrolę pozbawił oponenta życia - czego tak naprawdę nie chciał. Spojrzał na swojego antagonistę; nie poruszył się, stał tak samo jak przedtem, szczerząc swoje żółte zęby w przebiegłym uśmiechu. On zasługuje na śmierć, cierpienie, a nawet tortury... zabij go; spraw, by umierał powolną i bolesną śmiercią... -warczał jakiś głos. Nie! Nie rób tego, jesteś dobry... nie zachowuj się jak posłannik ciemnej strony! - mówił inny, łagodny jak płatki róż. Nie jesteś maszyną do zabijania; jesteś człowiekiem; masz serce. Masz żonę i... - głos nagle zamilkł, zagłuszony przez potężniejszy bas; prawdopodobnie uosobienie jego wewnętrznego zła. Zabij go! To szumowina! Zemścij się! Pozbaw go życia, przebij serce, spraw, by krew prysnęła z niego jak woda z fontanny.. rozkoszuj się jego cierpieniem... karm się nim, zasilaj...wtedy poczujesz prawdziwą potęgę, poczujesz się silniejszy; niezwyciężony; LEPSZY. Zamknął oczy, próbując skupić się na Mocy; wyglądał teraz jak dziecko, które liczy, podczas zabawy w chowanego, wyciszył zmysły, wyłączył umysł; pozwolił, by jedynym, co nim kierowało była czysta, nieskażona Moc. Gdy je otworzył, postać, nadal niewzruszona, zaczęła ostrożnie zmierzać w jego stronę. Spanikowałby, ale Moc mu na to nie pozwoliła. Ustawił się w pozycji bojowej; wiedząc, że nie ma szans czekał na ostateczny cios, a gdy tylko nadszedł... puścił kulę energii; przepełnioną fioletowo - niebieskimi strużkami, które popykały, niczym elektryczność wypuszczona na światło dzienne, na którą, przez cały ten czas zbierał siły. Siła uderzenia zwaliła rywala z nóg, zaskoczony Maul wypuścił błyszczącą rękojeść z rąk, której klingi po zetknięciu z twardą ciemnością zgasły, czyniąc rozstrzępiony przedtem mrok, taką samą jak wcześniej czarną, ciemną próżnią, w której nie było można widzieć nic, a usłyszeć tylko bicie własnego serca, własny oddech i własne głosy w głowie, które tak niezmiernie często szeptały wskazówki, dawały rady, okazywał strach, ból, krzyczały w gniewie i załamywały się pod wpływem silnych przeżyć. Poczuł owiewające go zimno; dziwny wiatr, który był, ale jednak nie wydawał żadnych dźwięków poruszył jego krótkimi włosami i warkoczykiem. Stanął wyprostowany i spojrzał za przeciwnikiem. Sith odleciał kilkanaście metrów, upadł na podłogę mierząc Anakina morderczym spojrzeniem, potem uśmiechnął się złośliwie; ale z satysfakcją i… rozpłynął się w powietrzu, pozostawiając oszołomionego dwunastolatka w nieprzeszytej przez żadne światło ciemności.
________________________________________________
Dedykt dla HIPISA!

7 komentarzy:

  1. Co ty masz z tą Ciemną Stroną? Ehhh...dobra, zaczęłam dzień od uciekania przez żywymi trupami, niszczenia Dementorów i zabijania wielkich pająków więc się o nic nie czepiam... Rozdział genialno-wspaniały, nie wiem gdzie mam słownik, nic nie wiem, 4 godziny do Więźnia Azkabanu, nie myślę :3. Co ty znowu kombinujesz? Przez ciebie mam ochotę kogoś opętać ciemnymi mocami o.O (tak miałam pisać nn na Des, więc to będzie twoja wina jak coś popierniczę! kocham cię <3). Wiesz, że nie myślę nie? Pomyliłam zszywacz z telefonem, nie dam rady więcej napisać, przepraszam.
    PS. PANDY!! <3
    NMBZT :*

    OdpowiedzUsuń
  2. ZAJEBISTE!*zatkało*
    Heh nie ma to jak kodeks Jedi:D
    SITH...SITH...SITH...SITH...SITH...SITH...
    SPIERDALAJ CZARNA SZUMOWINO SKURWIELU JEBANY!*tup*
    ANIEE!!!...JARAM SIĘ NIM 24 NA DOBE!:D
    Dziękuje Ci!!
    Mam teraz wene
    ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥
    MOJA CIERPLIWOŚC ISĘ JUŻ KOŃCZY!ODDAWAJ WENE!
    ALE TO JUŻ!
    Doba kończe
    Love u!<3;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Co ja mam tu pisać?
    Rozdział the best...
    Maul spier**laj od Anniego... (sorka za przekleństwo :* )
    Boję się Ciebie z tą ciemną stroną xDD
    Krótko, ale coś jest xD
    LOVE ♥
    NMBZT ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne :) Bardzo podoba mi się jak piszesz; z jednej strony niezrozumiale, że trzeba się samemu domyślić (oczywiście w pozytywnym znaczeniu), z drugiej strony wszystko jest bardzo jasno przedstawione. :) Haha, ból, krew, zabijanie, ciemna strona mocy!! KOCHAM TO! :) Ej a tak swoją drogą, pisze się "haha" czy "chacha
    " bo ja już nie wiem... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obie są jednakowo poprawne – możemy się śmiać na dwa sposoby.

      — Mirosław Bańko

      Pozdro. :D

      Usuń