Tu wcale ich nie ma, tu wcale ich nie ma. Lalala, tu wcale nie ma węży,
lalala, tu wcale nie ma węży, to tylko wielkie makarony, lalala, tu wcale nie
ma węży. -pocieszała się Ahsoka w duchu idąc za Anakinem. Po chwili do jej uszu
doszedł charakterystyczny syk tych beznogich stworzeń.
-WĘŻE!- pisnęła jak mała
dziewczynka i wskoczyła Skywalkerowi na plecy.
-Ah...Anais...-przymknął oczy i
zatrzymał się wpół kroku. Filenna obróciła się i spojrzała na nich z
lekkim rozbawieniem.
-Taak? -bąknęła padawanka kurczowo wbijając się
paznokciami w jego ramiona.
-Możesz z łaski swojej ze mnie zejść?- spytał
dziwnie spokojnie.
-Zastanowię się...-dostrzegła węża i pisnęła. -Nie, chyba,
że dostanę różowego jednorożca, a ty przebierzesz się w bikini. - dodała
wchodząc wyżej i siadając mu na ramionach. -
-Smarku, zaraz wleziesz mi na
głowę...-fuknął zdegustowany sytuacją.
-Skoro nalegasz...poza tym...nie moja wina, że jesteś jak
wieżowiec! Im wyżej tym bezpieczniej! -jeszcze bardziej przestraszona usiadła
mu na głowie.
-Anais, gnieciesz mi czaszkę...auć. -zacisnął powieki czując ból
związany z jej ciężarem.
-Przymknij się i rusz z kopyta na koniec tęczy, może
tam nie będzie węży!- złapała go za włosy i wplotła w nie palce jeszcze
bardziej przerażona.
-Anais, to naprawdę nie jest śmieszne...-burknął wciąż
przymykając oczy.
-Cicho, sztywniaku, rusz, że dupę, za nim te węże zeżrą nas
oboje.. znaczy ciebie mogą zeżreć, mnie nie. Nie mogą mnie zeżreć, jeszcze nie
spróbowałam wszystkich cukierków jakie istnieją! To nie fair, bierzcie jego,
jest smaczniejszy, on ma krew, ja mam keczup! -darła się na całą miejscowość,
wiele przechodniów odzianych w luźne stroje obejrzało się na nich z
zaciekawieniem.
-Dobrana z was parka... -stwierdziła towarzysząca im kobieta, o
której całkowicie zapomnieli.
-Eee, co..? My wcale nie..-zaczął Anakin, lecz
Ahsoka mu przerwała.
-Co? On nie jest moim tatuśkiem, wygląda staro, ale bez
przesady, we mnie płynie tęcza, a w nim napój energetyczny, inaczej nie
wkurzałby się za każdym razem, gdy przebieram się w jego ciuchy...-burknęła
urażona.
-Anais, nic bym nie mówił, gdybyś nie ubierała swoich pluszaków w
moją bieliznę...- mruknął speszony.
-Co?! Tuptuś i Skierka to nie są pluszaki! To żywe istoty, które zawsze zżerają mi ciastka! Poza tym, jest im
zimno, a lubią twoje bokserki...-strzeliła focha siedząc na jego głowie. Anakin
spojrzał na przyglądającą się im starszą panią i odruchowo się zarumienił.
-Anais, zamknij się...-szepnął cicho.
-NIE! NIC MNIE NIE ZAMKNIE, CHYBA, ŻE
NAGLE ZMIENISZ SIĘ W MOTYLA SZYBUJĄCEGO PO NIEBIE W GATKACH W KRÓLICZKI Z
MAGICZNA RÓŻDŻKĄ! -huknęła na całe miasto. Cholera.. cholera.. co robić...
Niewiele się zastanawiając Rycerz Jedi błyskawicznym ruchem wyjął z kieszeni
czarne zawiniątko, potrząsnął nim rozkładając go w zgrabny worek.
-Hej.. co ty
rob..-reszta słów Ahsoki przeszła w niezrozumiały bełkot, gdy Anakin wsadził ją
do worka i przerzucił sobie przez ramię.
-Możemy iść do burmistrza. -oświadczył
uśmiechając się niewinnie. Kobieta zmierzyła go czujnym spojrzeniem, wzruszyła
ramionami i poszła przed siebie. Skywalker ruszył za nią, trzymając 'kota w
worku', który niemiłosiernie się wierzgał.
-Wypuść mnie! Tu jest niewygodnie!-
doszedł go cichy głos, tłumiony przez plastik.
-A ma być wygodnie? Nie
zapłaciłaś za pierwszą klasę, jednorożcu. Jesteś świetnym towarem, opylę Cię na
targu i kupię sobie piwo...-ironizował.
-Wypuść mnie do cholery, ty cholerny
ćpunie, to przestanę podkradać twoje rzeczy! -warknęła wiercąc się bardziej.
-Obiecujesz?- spytał z nutką zadowolenia w głosie.
-Nie! Skierkę odzwyczaję,
ale Tuptuś potrzebuje twoich gatek!- odpowiedziała z pogardą.
-Podkradaj bieliznę komuś innemu... czemu akurat mi? W świątyni jest tylu
innych mieszkańców... -westchnął ostentacyjnie.
-Bo do ciebie najłatwiej się dostać... to znaczy...ee...jestem grzeczna..!
-odparowała.
-Anai...-nie dokończył, kilka kroków
dalej rozpościerał się ratusz ze strzelistymi wieżami.
-Wypuść ją z worka, bo
uznają, że chcesz ją sprzedać...-zwróciła się do niego kobieta z promiennym
uśmiechem.
-Uhu..-mruknął wypuszczając Ahsokę.
-Powietrze! Powietrze!-
krzyknęła padając na kolana i unosząc ręce ku niebu. -Pow...-spojrzała w bok i
pisnęła. -WĘŻE!- podskoczyła, ponownie lądując na ramionach Anakina.
-Proszę
pani..-zwrócił się do starszej towarzyski, na co ona odpowiedziała pytającym
spojrzeniem. -Myśli pani, że mogę ją wymienić na targu?- uśmiechnął się lekko
przymykając oczy.
-Mnie wymienić?! Chcesz mnie wymienić?! Na kogo?! Na jakąś
ładniejszą dziewczynę?! Aż taki niewyżyty jesteś?! A jak wpadniesz, kto
będzie twoim alibi?! -huknęła na całą Galaktykę.
-Anais, czy ty się naćpałaś?-
zdenerwował się wypowiadając to trochę głośniej niż normalnie.
-Nie wiem!
Pierwszy raz spałam na tobie, skąd miałam wiedzieć, że wydzielasz opary narkotyczne?
Ej! To by wyjaśniało dlaczego inne kobiety się do ciebie kleją.. ej, spałeś z
nimi wszystkimi, że to na nie działa?! -podskakiwała na jego ramionach boleśnie
wbijając się w nie swoim kościstym ciałem. -Tak, proszę pani. Moja siostra jest
chora psychicznie, przepraszam za nią. -westchnął i postawił ją na ziemi.
-Zostaniesz tu, ja porozmawiam z burmistrzem. Nie zrób nic... nie zrób nic
głupszego niż zwykle. -mruknął, za nim Ahsoka zdążyła odpowiedzieć zniknął już
za masywnymi wrotami budynku.
-No nic...-wyjęła z plecaka jedną z maskotek,
konkretniej Tuptusia.
-Chodź, Tupcio, idziemy rozejrzeć się za nowymi ciuszkami
dla ciebie..-przytuliła go i ruszyła w głąb miasta. Rozglądała się na boki,
miasto było całkiem ładne, wcześniej oceniła je zbyt surowo. Przechadzała się
właśnie obok wcześniej miniętej piekarni, do jej nozdrzy ponownie doszedł
aromatyczny zapach pieczywa. Tym razem była sama, bez kogokolwiek, kto
zabroniłby jej tam zajrzeć. Uradowana przekroczyła próg i podeszła do lady,
sięgnęła do kieszeni i po chwili uważnego grzebania wyjęła garść pieniędzy,
rzuciwszy je następnie je na stół. Rozejrzała się po półkach i wydała wszystkie
oszczędności na miliony ciast i ciastek. Wyszła ze sklepu obładowała torbami i
usiadła na ławce.
-Co, Tuptuś? - zwróciła się do maskotki, biorąc ją w dłonie.
-Co? Oj...-zasmuciła się.
- No taak, zapomniałam, że miałam ci kupić
bieliznę...przepraszam, jesteś skazany na tę podkradaną od Anakina. -przytuliła
go czule.
***
-Gdzie oni są?! -krzyknęła
zakapturzona postać, zaciskając pętlę Mocy na szyi młodego chłopca. -Jaa.. nie
wiem..-wykrztusiło dziecko, ledwie łapiąc oddech.
-Wiesz! Rozmawiałeś z nimi! Wiem to, bachorze! Gdzie oni są?! -krzyczała wciąż krępując uścisk. -Nie, ni...-puściła je, a ono opadło bezwładnie tracąc przytomność... ale czy przytomność? Serce zaczęło bić słabiej, a orientacja ustała.
-Satt, braciszku!- zapłakany brat bliźniak podbiegł i przytulił umierające ciało chłopca. Złapał go za rękę zaciskając mocno.
-Poszli po pomoc..Rew, Sara i Toni poszli po pomoc! Trzymaj się!- krzyczał przez łzy, które na nowo spływały po policzkach.
-Nie, już za późno, Ratt...-powiedział słabym głosikiem. -Zaopiekuj się Larą...-powiedział i wyzionął ducha.
-Satt? Satt! Nie, nie, nie! -płakał coraz obficiej nie zwracając uwagi na stojącą kilka metrów dalej przeciwniczkę. -Bracie, braciszku.. nie!-krzyknął i przyłożył czoło brata do swojego czoła.
-Kocham Cię, braciszku..dlaczego...-ocierał łzy rękawem, jednak one wciąż od nowa spływały po policzkach.
-Niech to dla was będzie ostrzeżeniem, że ze mną się nie zadziera knioty!- warknęła Sith i zniknęła w mroku.
-Znajdę Cię, Skywalker. Nie ukryjesz się, znajdę Cię, choćbym miała przeczesać cały świat, znajdę Cię, unieszkodliwię twoją padawankę i jeśli zajdzie potrzeba i ciebie. -syczała kryjąc się w cieniu budowli.
-Wiesz! Rozmawiałeś z nimi! Wiem to, bachorze! Gdzie oni są?! -krzyczała wciąż krępując uścisk. -Nie, ni...-puściła je, a ono opadło bezwładnie tracąc przytomność... ale czy przytomność? Serce zaczęło bić słabiej, a orientacja ustała.
-Satt, braciszku!- zapłakany brat bliźniak podbiegł i przytulił umierające ciało chłopca. Złapał go za rękę zaciskając mocno.
-Poszli po pomoc..Rew, Sara i Toni poszli po pomoc! Trzymaj się!- krzyczał przez łzy, które na nowo spływały po policzkach.
-Nie, już za późno, Ratt...-powiedział słabym głosikiem. -Zaopiekuj się Larą...-powiedział i wyzionął ducha.
-Satt? Satt! Nie, nie, nie! -płakał coraz obficiej nie zwracając uwagi na stojącą kilka metrów dalej przeciwniczkę. -Bracie, braciszku.. nie!-krzyknął i przyłożył czoło brata do swojego czoła.
-Kocham Cię, braciszku..dlaczego...-ocierał łzy rękawem, jednak one wciąż od nowa spływały po policzkach.
-Niech to dla was będzie ostrzeżeniem, że ze mną się nie zadziera knioty!- warknęła Sith i zniknęła w mroku.
-Znajdę Cię, Skywalker. Nie ukryjesz się, znajdę Cię, choćbym miała przeczesać cały świat, znajdę Cię, unieszkodliwię twoją padawankę i jeśli zajdzie potrzeba i ciebie. -syczała kryjąc się w cieniu budowli.
***
-Braciee… -zaczęła Ahsoka stojąc
przy wyjściu z ratusza obładowana torbami.
–Tak?- spytał rozbawiony Anakin uśmiechając się od ucha do ucha.
–Wydałam cały zapas pieniędzy na słodycze. –odwzajemniła uśmiech trzymając torby.
–Co?! Ty cholerny ćpunie, nie mam więcej pieniędzy!- burzył się krzycząc na cały głos.
–Spokojnie, Mistrzu… odrobię to… możemy tu zostać?- zmieniła temat, próbując wybrnąć.
–Taak, burmistrz wyraził na to zgodę, przydzielił nam nawet mieszkanie, muszę tylko pracować w fabryce… -westchnął i ruszył we właściwym kierunku.
–To odpracujesz.. fabryce czego? –uniosła jedną brew niosąc dźwigając torby pełne po brzegi smakołyków.
–Fabryce środków chemicznych.- burknął z przekąsem.
-Ooo, fajnie, napromieniowany jednorożco mistrz imieniem Anakin z różowymi rogami i niebieskim ogonem?
-Nie.
______________________________________
Dedykt dla Des i Igi. ♥
+ Następne rozdziały nie będą już takie idiotyczne.. >.<
–Tak?- spytał rozbawiony Anakin uśmiechając się od ucha do ucha.
–Wydałam cały zapas pieniędzy na słodycze. –odwzajemniła uśmiech trzymając torby.
–Co?! Ty cholerny ćpunie, nie mam więcej pieniędzy!- burzył się krzycząc na cały głos.
–Spokojnie, Mistrzu… odrobię to… możemy tu zostać?- zmieniła temat, próbując wybrnąć.
–Taak, burmistrz wyraził na to zgodę, przydzielił nam nawet mieszkanie, muszę tylko pracować w fabryce… -westchnął i ruszył we właściwym kierunku.
–To odpracujesz.. fabryce czego? –uniosła jedną brew niosąc dźwigając torby pełne po brzegi smakołyków.
–Fabryce środków chemicznych.- burknął z przekąsem.
-Ooo, fajnie, napromieniowany jednorożco mistrz imieniem Anakin z różowymi rogami i niebieskim ogonem?
-Nie.
______________________________________
Dedykt dla Des i Igi. ♥
+ Następne rozdziały nie będą już takie idiotyczne.. >.<
Ahsoka cholero! Czy ty też sypiasz po 4 godziny dziennie i podkradasz moje soczki energetyczne z zimnym frugo i posypką czekoladową? No ja też nienawidzę węży! To wredni spiskowcy pomagający Voldemortowi!! Spalić to zanim się rozniesie!! x.x. Wyślij ich już do szkoły xD (oceny wystawione, pasek się domaluje, teraz oni się pomęczą). Wika morderca w akcji! Wszyscy uciekać!! Aaaaaaa...dobra jest bunkier, nie znasz hasła :P.
OdpowiedzUsuńDzięi za dedyk, NMBZT! Czekam na nn (wiesz szczególnie na co :3).
Ahs ćpunie ni ćpaj więcej. >.< xD
OdpowiedzUsuńSerio? Wydałaś całą kasę na słodycze? No niepoważna jesteś! *marzyciel* [Jakbym mogła to też bym tak robiła xD .]
Anakin w fabryce chemicznej! O.o Serio?! Chemia?! A miał być mechanikiem xD Ale jak coś to o kwasach, zasadach i solach mogę mu podpowiedzieć. :D [z tego ostatniego 5 ze sprawdzianu i tańczenie w klasie xDD]
Lalala... ja tu zanudzam...
TUPTUŚ WARA OD BOKSEREK ANAKINA! I SIEKIERKA TEŻ WON! xD
Lalalala... może po komie tego nie widać, ale mam ADHD xDD które przez twój rozdział zwiększyło się o 1/4 xD
Powody mojego ADHD:
- piątka ze spr. z chemii
- świadectwo z paskiem
- odzyskanie lapka
- twój rozdział
^^
Lalalala... zanuuuuuuuuuuuuudzam...
To ja może już skończę ten kom. :D
NMBZT
I ♥ U
P.S. Thank you very much za dedyk :D :*
Zajebisty spadłam z krzesła jak przeczytałam o tym,że Tuptuś i Iskierka śpią w gaciach Anakina.BOKSERKI!!... KRYĆ SIĘ!
OdpowiedzUsuńNMBZT ;) czekam na następny rozdział :D