środa, 22 maja 2013

37. Przeszłość powraca...

Powoli dolatywali do piaszczystej planety, zwanej potocznie Tatooine. Anakin stał na mostku małego statku, wpatrując się w otchłań Galaktyki. Przed nim rozpościerały się układy gwiazd, a w oddali widział już zarys tak znienawidzonego i przywodzącego na myśl złe wspomnienia ciała niebieskiego. Westchnął głęboko i przymknął oczy. Pod zamkniętymi powiekami, wyobraźnia podsunęła mu obrazy jego dzieciństwa. Widział matkę, wołającą go trzykrotnie na obiad, widział Kitstera zapraszającego go na bliel. A w oddali ujrzał postać Watto, niespokojnie trzepoczącą skrzydełkami, wymachując rękami. Przyszło mu na myśl, to co zawsze... jego dawny "Pan" albo krzyczał na niego za niepowodzenie, albo targowanie nie wychodziło na jego korzyść. Ach, te dawne czasy... pamiętał, że często Watto wysyłał go z towarami handlować z Jawami. Nigdy nie mógł zrozumieć ich języka, a gdy C3PO był mniej więcej skończony z łatwością tłumaczył wymieniane między nimi zdania. Przypomniał sobie ten dzień, kiedy dzięki temu udało mu się wytargować znacznie lepszy towar. To było tak dawno temu... a jednak wciąż zajmowało ważne miejsce w jego sercu. Nie! Nie myśl o tym... to było w poprzednim życiu.  -skarcił się w duchu, a łzy cisnęły mu się do oczu. Ujrzał w mgle, promienną twarz matki, miał wtedy dziewięć lat, pożegnanie z nią, późniejsze wątpliwości, czy zrobił dobrze. Oparł czoło o szybę, po kilkunastu minutach, które wydały mu się kilkoma sekundami znaleźli się wreszcie na orbicie Tatooine. Ahsoka podekscytowana podskakiwała w fotelu wykrzykując różnorakie okrzyki radości. Skywalker wywrócił oczami. Jak dziecko, dosłownie jak dziecko...-szeptał w duchu. Błyskawicznie podszedł do panelu, zajął swoje miejsce, skarcił Ahsokę i kliknąwszy kilka kolorowych przycisków poderwał statek gwałtowniej i wleciał w atmosferę, lądując następnie na pustkowiu. Wysunął rampę, uśmiechnął się przelotnie i opuścił pokład czekając na padawankę, która mówiąc wprost- ślimaczyła się. Tano wybiegła ze statku po kilku dobrych minutach, wymachując rękami.
 -Odwiedzimy Rottę! -krzyknęła z entuzjazmem, to było raczej stwierdzenie, nie pytanie.
 -Jeżeli jesteś moją siostrą, powinienem był dawno Cię wydziedziczyć... -mruknął pod nosem, wsuwając rampę z powrotem. Ukucnął i przesypał piasek przez palce. Był gryzący, złoty, tak jak go pamiętał...Szczerze go nienawidził . Wstał i ruszył w kierunku najbliższego miasta, w poobdzieranych ubraniach sprawiał wrażenie zagubionego turysty... ale nie był turystą, miał zamiar zapytać o drogę do celu... jest w końcu "zagubionym po latach, który powraca do Ojczyzny", jeśli znajdzie wioskę od razu wzbudzi podejrzenia. Pech lub szczęście chciało, że trafił na... Mos Espę. Owszem, wędrował właśnie szlakami pustynnymi prosto do miejsca, w którym się wychował. Mruknął pod nosem jakieś przekleństwo po huttańsku, Ahsoka ogarnięta euforią nawet nie zwróciła na to uwagi. Na horyzoncie widział już karawany handlarzy wyruszających do innych zakątków na wymianę, była to fantastyczna pora, zważywszy na to, że Tuskeni nie chcieli być zbyt widoczni na pustyni, a, że najbliższe miasto było... w sumie nie tak daleko, przynajmniej na jego nogi, mogli bez przeszkód dojść do wyznaczonego celu. Żar lał się z dwóch słońc Tatooine, świecących mocnym blaskiem, pot wstąpił na czoła obojgu, mimo, że nie wykonywali szczególnie męczących ruchów. Byli już bardzo blisko, kilkoro małych dzieci, Anakin słusznie stwierdził- biednych niewolników, których nie może ocalić wyszło im na spotkanie. Dzieci obrzuciły obojga ciekawskimi spojrzeniami i uśmiechnęły się zachęcająco. Ahsoka przelotnie na nich spojrzała. Gdy byli już wystarczająco blisko, spytała bez ogródek.
-Jesteście niewolnikami?- rzuciła, a Anakin przygryzł wargi. To ten sam błąd. Ten sam, identyczny błąd, który popełniła Padme, przy ich pierwszym spotkaniu. Wyczuł, zrozumiał je, wiedział, co zaraz odpowiedzą i uprzedzając ich pytania skarcił Ahsokę.
 -To osoby, a nie niewolnicy. Naucz się wreszcie. -syknął niezbyt przyjaznym tonem. Małe istotki spojrzały na niego z zaskoczeniem. On natomiast napotkawszy ich spojrzenia odwrócił wzrok nie chcąc poczuć się winnym.
-Taak, właśnie. -wystąpił, na oko najstarszy grupy dumnie wypinając pierś.
-Kim jesteście?- zaćwierkała niziutka blondynka stając obok chłopca.
-Szukamy pewnego miasta...-Anakin uśmiechnął się szeroko i zmierzwił włosy małej dziewczynki, która na ten gest zaśmiała się lekko.
- Przybywamy z daleko, zmierzamy do pewnego miasta... niestety, zgubiliśmy się...- dokończyła Ahsoka. Dwójka małych chłopców, jak można było zauważyć bliźniaków uczepiła się  nóg Skywalkera.
 -Znamy Cię!- krzyknęli niemalże jednocześnie. Uśmiech od razu spełzł z twarzy Rycerza Jedi. Rozpoznali go? Ale jak? Jak to możliwe? Chłopcy, zauważywszy jego gwałtowną zmianę nastroju uśmiechnęli się przyjaźnie.
-Jesteś kimś, kto nam pomoże!- bąknęli z entuzjazmem. Anakin szukał spojrzeniem pomocy u Ahsoki, której wzrok mówił dosłownie "Radź sobie sam, Rycerzyku." Po krótkiej chwili milczenia zdobył się na odwagę i zapytał:
- W czym?- obawiał się najgorszego, obawiał się, że dzieci stwierdzą, że może uwolnić ich z niewoli, a on zawiedzie ich, to zaboli najbardziej. Bardzo chciał uwolnić tych wszystkich ludzi, wszystkich niewolników, ale najzwyczajniej w świecie nie mógł. Obiecywał sobie, ale to dopiero po wojnie, o ile dobiegnie końca... Odpowiedź mile go zaskoczyła.
-No wie pan.. bo my... jesteśmy mali...-zarumienił się jeden z bliźniaków.
 -I nie dosięgamy do piłki, która wpadła nam na drzewo. -dodał jego brat. Ahsoka omal nie wybuchła śmiechem. To będzie ciekawe.- pomyślała. Skywalker niewiele myśląc dał pociągnąć się nowym przyjaciołom ku wysokiemu drzewu, stojącemu na skraju miasta. Uniósł wzrok i poszukał nim piłki, Ahsoka wędrowała u jego boku. Nie chcąc wzbudzać podejrzeń, nakazał gestem, by Ahsoka zajęła się tą sprawą- Padawanka skinęła głową i zgrabnie weszła na drzewo podciągając się na gałęzi, potrząsnęła tą znajdującą się wyżej, a piłka opadła odbijając się kilka razy.
-To.. wiecie, od kogo moglibyśmy dowiedzieć się, gdzie mamy szukać?- spytał Jedi. Dzieci pokiwały głowami i wskazały stragan znajdujący się na widoku.
-Tam. Ona wie wszystko. -szepnęły radośnie i odbiegły machając rękami.
-Ty pierwsza, "siostrzyczko". -mruknął rozbawiony.
 -Dobrze, "braciszku". -odpowiedziała ruszając we wskazanym kierunku. Rozglądała się na boki, na straganach wisiały rozmaite przekąski, gdzieniegdzie leżały generatory.. ogólnie rzecz biorąc; było tam wszystko.  Padawanka znalazła się tuż przy stoisku starej kobiety. Zaczepiła ją, a gdy tylko staruszka podniosła na nich wzrok, Anakin poczuł się jakby kowadło upadło mu na głowę.  Toż to Jira! Pamiętał ją dobrze, w rogu zauważył klimatyzator. Więc jednak go sobie kupiła! Wypuścił powietrze z płuc i nie odezwał się ani słowem.  Kobieta zmierzyła go przenikliwym spojrzeniem, ale nie ujrzała jego oczu, nie chciał, by go rozpoznała. Mimo to, czuł się dziwnie, zupełnie jakby zaglądała do jego środka i przejrzała go na wylot. Nie poznała go, to było pewne.  Odwróciła się w stronę Ahsoki.  
–W czym mogę pomóc, panienko?- zapytała uśmiechając się promiennie. Zupełnie tak Anakin ją zapamiętał, staruszka ze złotym sercem.
–Szukamy pewnego miasta… prawda?- spojrzała na Anakina. Skywalker trzymający się przed chwilą z boku zmusił się do spojrzenia na Jirę.
–Tak.- skwitował krótko, nie mając zamiaru mówić nic więcej. Te oczy… kobieta zmarszczyła brwi i spojrzała zaskoczona.
–Annie?- spytała nie kryjąc zaskoczenia. Ahsoka uniosła brwi i spoglądała to na Anakina, to na Jirę.  Gdy doszedł do niej sens tych słów, to zdrobnienie, nie wytrzymała i roześmiała się ledwie łapiąc oddech.
Nieee… -zaprzeczył.- Chyba mnie pani z kimś pomyliła…- odruchowo na jego policzki wstąpiły niemalże niewidoczne rumieńce. Nie tylko przez spotkanie po tylu latach, ale także przez Ahsokę śmiejącą się ze skrótu jego imienia.  Nie da mi spokoju.. Cholera, nie da mi teraz spokoju… - jęczał w duchu.
  –Nie pomyliłam się. – rzekła stanowczo. –Widzę to po oczach. Te oczy rozpoznam wszędzie… -wstała. – Annie, to naprawdę ty? Nasz mały Annie? –nie mogła uwierzyć. Ahsoka turlała się w tejże chwili ze śmiechu.
–Naprawdę nie.. pomyliła mnie pani z kimś… -wbił wzrok w podłogę i przełknął ślinę.  Jira spuściła smutny wzrok.
Wstydzisz się nas, Annie? Nie chcesz nas pamiętać?- spytała z żalem w głosie.  
 –Nie.. ja tylko… tak, to ja… -przyznał się.
–Tak dawno Cię nie widziałam! Wyrosłeś na bardzo przystojnego mężczyznę, Annie… -uściskała go mocno, Ahsoka natomiast traciła już oddech, ciągle się śmiejąc.
 ____________________________________________________
Naszło mnie po przeczytaniu "Mrocznego Widma". ;]
Dedyk dla Des i Igi. 

3 komentarze:

  1. Serio? Teraz urwać? Cholera...Smarkuś udusi się ze śmiechu x.x. Zaczynam się zastanawiać czy ona nie ćpa tego samego co ja (sama nwm co to :P). Rozdział świetny, cudowny, genialny...eee czekaj *wyciąga słownik* fenomenalny, fantastyczny i już brakuje mi określeń. Ehhh...weź wybacz, że piszę dzisiaj tak krótko, już ledwie myślę x.x. Czekam na więcej i idę sadzać drzewa na pustyni ćpając herbatę ^^. NMBZT sis :*** Dzięki za dedyk.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tylko się tam smarkusiu nie uduś xDD
    Widzę, że Des już sięgnęła po słownik, więc ja tego nie będę robić xD Powiem tak: Rozdział cud, miód i malina. Jak wszystkie zresztą. I nie próbuj zaprzeczać.
    Już się boję uwag ze strony Ahs co do zdrobnienia xD
    Zrobiłabym 'mały' spamik ze słowem "przepraszam", ale i tek go nie przeczytasz. Wiem o tym. :P
    Więc NMBZT i czekam na NN :D
    A ja nie mam kiedy skończyć rozdziału. Niech już będą wakacje. *prosi*

    OdpowiedzUsuń