Oglądający się na wszystkie strony chłopak pod wpływem nieuwagi wpadł na znacznie wyższego mężczyznę.
-P-przepra...-zaczął, ale nie dokończył zamierając w bezruchu. -Mistrzu Skywalker?! Pan żyje?!- oczy rozszerzyły się mu, wyglądając teraz jak spodki, a usta otworzyły szeroko.
-A ty czemu nie na lekcjach, Zett?- Anakin spojrzał na niego spode łba.
-Eee...ten...no... Ahsoka wywaliła mnie przez okno i postanow...no dobra, jaką karę dostanę? -zapytał w końcu głośno wzdychając.
-Myślałem, że masz o mnie lepsze zdanie...-Jedi poklepał chłopaka po głowie. -Przecież dobrze wiesz, że nigdy nie wydaję padawanów...-wywrócił oczami. -Sam kiedyś uciekałem z lekcji...-westchnął i położył mu dłoń na ramieniu. -
-Dobra..teraz jestem pewny na osiemdziesiąt osiem procent, że to sen! Czyli mogę robić, co tylko chce...zaraz...-
- Nie.-wszedł mu w słowo Skywalker. -Nie próbuj skakać z budynków...i tak nie umiesz latać. -powstrzymał się od parsknięcia śmiechem. Młody chłopak zarumienił się lekko.
-Ja wcale nie... umiesz odczytywać myśli?- wydał się zaskoczony. -Jak to się stało, że jednak żyjesz..? Czy to na pewno nie sen..?-dociekał.
-Tak, umiem odczytywać myśli...nie wiele osób o tym wie, ale potrafię wkraść się do umysłu i wygrzebać z niego co mi się podoba...-pokazał mu język, by udowodnić, że wciąż zalicza się do dzieci.- Żyję. Nie umarłem...po prostu skorzystałem z okazji i wszedłem do paszczy wroga pod przykrywką... Nie, to nie sen, chłopcze. -zmierzwił mu pieszczotliwie włosy.
-Pff!-prychnął padawan. -Jesteś tylko cztery lata starszy! To nie fair! Nie jestem dzieckiem!- poczuł się urażony. Anakin wywrócił oczami. -
-Ale jestem wyższy..i rangą, i wzrostem.-pokazał mu język.
-Zaczynam zazdrościć Ahsoce Mistrza...-mruknął i złapał go za nadgarstek. -Skoro o tym mowa rusz się! Ahsoka tam się załamuje!-zaczął ciągnąć go w stronę świątyni.
-A może jakieś magiczne słowo? -poprosił Anakin nie ruszając się z miejsca.
-Rusz dupę, bo powiem Mistrzowi Kenobiemu, że zwiewałeś z lekcji!- to krótkie, stanowcze zdanie podziałało lepiej niż cokolwiek innego.
-Trochę kultury, padawanie..-ruszył za nim ukrywając dłonie w kieszeniach.
-I to mówi człowiek, który nie umie korzystać z pokojowych rozwiązań...-odgryzł się wybiegając przed Anakina.
-Wiesz...zaczynam żałować, że faktycznie nie zginąłem...w ogóle niepotrzebnie mówiłem ci o tych lekcjach...-mruknął. Na horyzoncie widać już było pięć strzelistych wież świątyni Jedi. Obaj mężczyźni [tj. mężczyzna i chłopak] odetchnęli z ulgą, gdy znaleźli się dosłownie kilkanaście metrów przed szerokimi wrotami prowadzącymi do środka. Przekroczyli próg spotykając się ze wścibskimi spojrzeniami padawanów, którzy szeptali między sobą zdania "Skywalker!', "On żyje?!', "Czyli jednak wybraniec nie umarł..." Zett skrzywił się, gdy grupka kilku młodzików otoczyła ich, uniemożliwiając dalszą drogę.
-Mistrzu Skywalker?!-istotka ludzka, bodajże "szef" grupy podbiegł i stanął naprzeciwko podnosząc na niego wzrok. -Ty żyjesz?!- chłopiec nie zauważył nawet, że nazwał osobę wyższą rangą na 'Ty', przytulił się tylko do jego nogi. -Ty żyjesz! Hura! Chłopaki!-krzyknął do kolegów.- Koniec! Mace Windu już nie będzie prowadził treningów młodzików!- chłopcy usłyszawszy te radosną nowinę rzucili się na 'żyjącego' Mistrza Jedi, który pod wpływem ich ciężaru zachwiał się i wywrócił na ziemię. Zett wywrócił oczami.
-Pomóc ci?-spytał. Lecz usłyszał za sobą ciche chrząknięcie, odwrócił się i zaniemówił. -Zett...-przed nim stała jego druga Mistrzyni, bo jak wiadomo tę pierwszą spotkała śmierć. -T-Tak?-wykrztusił przez zaciśnięte zęby. -A od kiedy to, zwraca się do Mistrzów na 'ty'?-zapytała. -Aleee....przecież on nie jest Mistrzem, tylko...-skrzywił się.
- Zett, do wyższych rangami należy się zwracać z szacunkiem.
-Nie, nic się nie stało Mistrzyni. -odezwał się Anakin w obronie chłopaka z trudem wstając. -Naprawdę...nic się nie stało. -posłał jej jeden z tych uwodzicielskich uśmiechów, które zawsze działały na kobiety. Mistrzyni odwróciła wzrok, by nie patrzeć na zdobiący tę młodzieńczą twarz uśmieszek i zarumieniła się dyskretnie. No cóż..tak bywa przy młodych Mistrzyniach. -Dobrze..nieważne Zett...wszystko gra.-nie spojrzała na niego i odeszła w swoją stronę. Zett skrzywił się i spojrzał tępo na Anakina.
-Nie mam pojęcia co one w tobie widzą...-parsknął śmiechem. -
-Okey...następnym razem ci nie pomogę...-jeden z młodzików pociągnął go za szatę, lecz nie zrobiło to na Skywalkerze większego wrażenia. Wieść o jego powrocie rozeszła się błyskawicznie po całej świątyni Jedi. Padawani witali go skinieniami głowy i głośnymi okrzykami, gdy tylko szedł przez korytarz ujrzał w tłumie adeptów, padawanów, Rycerzy i Mistrzów swojego Mentora.-Obi-Wana. Kenobi uśmiechnął się nieporadnie i szczerze przytulił swojego padawana. Zawsze, odkąd pamiętał starał się jak najlepiej wykorzystywać jego wylewność uczuciową.
-Mistrzu...dusisz mnie.-jęknął Anakin, a Kenobiemu na myśl natychmiast przyszła scena sprzed dziesięciu laty.
-Anakinie! Myślałem, że nie żyjesz! Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?!-zapytał uwalniając z uścisku swojego ekspadawana.
- Miało być po prostu...dyskretnie.- mruknął.
-Ty i dyskretność? Anakinie, czy ty ćpasz?..Skoro wróciłeś najwyraźniej coś ci nie wyszło... -stwierdził Kenobi po namyśle. -
-Ja wcale..to znaczy...ja nie... tylko...dobra, nie potrafię być dyskretny...Masz rację.- odpowiedział zrezygnowany wywracając oczami.
-Wiem. Ja zawsze mam rację, młody padawanie. -poklepał go po ramieniu.
-Po pierwsze, od kiedy jesteś takim arogantem? Po drugie, nie jestem padawanem...-uśmiechnął się mimowolnie.
-Uczę się od ciebie...jesteś, dla mnie zawsze będziesz tym małym, niższym ode mnie chłopczyną. -rozprostował dłonie.
-Niższym na pewno nie...-posłał mu niepewne spojrzenie. - Gdzie Ahsoka?- zapytał po chwili.
-W pokoju...a gdzie indziej?-Kenobi uniósł jedną brew.
-Nie wiem...nieważne, zobaczymy się później. -uśmiechnął się i ruszył w odpowiednim kierunku, szedł stawiając pewnie kroki i rozglądając się po portretach zdobiących ściany. Przystanął pod pokojem swojej padawanki i zastukał lekko w drzwi. Zastukał...to takie dziwne, on nigdy nie puka. "Proszę"- odpowiedział mu cichy szept stłumiony przez poduszkę...Wszedł i zamknął za sobą drzwi, dostrzegł swoją padawankę chlipiącą na łóżku. Podszedł nie mówiąc nic, usiadł obok niej i pogłaskał ją po głowie. -A czemu Smarkuś płacze?-spytał wesoło.
-Bo...bo..-zaczęła, lecz nie dokończyła rozpoznając głos. Obróciła się na plecy zaskoczona. -Mistrzu?!- krzyknęła z euforią rzucając mu się na szyję, tak gwałtownie, że pchnęła go na swój materac. Przytuliła się.
-Smarku...-mruknął Anakin speszony położeniem, w jakim się znalazł. Nie odpowiedziała. -Smarku...-ponowił, znowu nic. Widocznie Ahsoka potrzebowała ostrzejszych słów...nie musiała długo czekać. Drzwi otworzyły się, a w nich stanął Obi-Wan.
-Anaki...-zachłysnął się powietrzem. -Co wy robicie?!-oczy przybrały wielkość talerzy. Ahsoka dopiero teraz załapała co takiego wyprawiała, zerwała się i usiadła na łóżku speszona.
-Ja tylko, eee... to...-jej policzki oblał różowiutki rumieniec. Anakin wstał całkowicie, krzyżując ręce na piersi.
-Wiesz, Mistrzu...musisz iść do psychologa, bo w każdym ruchu widzisz podteksty, których nie ma...-pokazał mu język. Obi-Wan wywrócił oczami.
-Czy ty się kiedyś zmienisz, Anakinie?-spytał, a temat szybko przeszedł na rozważanie 'Czy ja dorosnę'.
-Nie. Jeżeli się zmienię będziesz miał zbyt kolorowe życie...-wzruszył ramionami.
-Co racja, to racja... czas złożyć raport Yodzie, młody. -mruknął.
-Tylko nie młody... i tylko nie raport... chwila, jaki raport?-burknął.
-Z misji o której nic nie wiedzieliśmy..czas na raport. -poklepał go po ramieniu.
-Muszęę..?-jęknął Młody Jedi.
-Musisz.- pozbawił go nadziei Kenobi i wyszedł z pokoju.
-No cóż...-zaczął.-Do zobaczenia później Smarku.-zasalutował zostawiając oszołomioną Ahsokę w pokoju.
___________________________________________________
Dedykt tego porąbanego rozdziału dla Destiny, której to przypasuje i Igi, przez którą wyszło jak wyszło.
Sorry, but comments will be all in English.
OdpowiedzUsuńI freaking out, and you can practice a bit. ^^
Why through me? It's your imagination. :P
I don't know how to comment on this chapter. xD
Perhaps it's because I read him fragments before. :P
My reaction is to laugh. :D
May the Force be with you. :*
I don't speak English. I'm Pole. You too. So why the hell English?!
UsuńShut up xD
UsuńI freaking out today xD
Sprawa pierwsza i najważniejsza: NIE JESTEM KOZĄ! To wredna decha Taylor jest kozą ,więc daj mi się pojarać hejceniem.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny ,taa ,pasuje mi taki porypany ^^. "Ahsoka wywaliła mnie przez okno..." po braku zdziwienia tym faktem rozumiem ,że to norma xD ,jeszcze bardziej mi pasuje =P. Yay nadpobudliwy Smarkuś! Kocham ten fragment z nią. Zett ty szantażysto ,twoje teksty mnie rozwalają! Więcej ci dzisiaj nie poskładam ,ciężko się myśli z kotem gryzącym ci palce ,no właśnie ,pozdrowienia od Szatana.