wtorek, 12 marca 2013

27. Tragedia.



Otworzył oczy oddychając trochę szybciej. Przestraszyło go to, co zobaczył. Zerknął kolejno na Obi-Wana, Ahsokę i wreszcie na panel.   
Dolecieliśmy. – mruknął z ulgą klikając różnorakie guziczki. –Lądujemy. –uśmiechnął się pod nosem. Ustawił odpowiedni kurs, a krążownik zaskrzypiał i natychmiast wykonał polecenie. Po kilkunastu minutach wylądowali bezpiecznie na planecie. Obejrzał się za wychodzącymi towarzyszami i ruszył powiadomić Padme. Na szczęście, czy też nieszczęście Amidala dowiedziała się o sytuacji i czekała już przy wyjściu. Skywalker uśmiechnął się do niej słodko i wyprowadził ze statku. 
–No Anakinie.. pasuje wszystko nadrobić. – oświadczył Obi-Wan widząc wychodzącego eksapadawana. Młodzieniec skinął głową i oglądnął się na Ahsokę. 
– Lecę do świątyni!- wrzasnęła Togrutanka entuzjastycznie puszczając się biegiem w kierunku akademii. Anakin wywrócił oczami. 
–Ja też.. mam zaległości w senacie… -oświadczyła Padme posyłając Anakinowi jednoznaczne spojrzenie, na które on odpowiedział rozbrajającym uśmiechem. Obi-Wan wychwycił ten gest, ale nic nie powiedział. 
–Idę porozmawiać z Mistrzem Yodą. – westchnął odprowadzając wzrokiem Senator, a następnie ruszając w kierunku świątyni. Anakin jeszcze przez dłuższą chwilę patrzył na oddalającą się Padme. „Przyjdę do ciebie wieczorem, kochanie…”- myślał. Nie mając co robić wybrał się do świątyni pomedytował chwilę, porozmawiał z Yodą i udał się poćwiczyć z Ahsoką. 
–Smarku.- zaczął wkraczając do Sali. –Czas na trening, opuściłaś się.- posłał jej jednoznaczny uśmiech opierając się o ścianę. Ahsoka wywróciła oczami.
 –Mistrzuu.. koniecznie? Chcę odpocząć… -mruknęła zrezygnowana. 
–A co mnie to obchodzi? Ćwiczymy! Opuściłaś się, kondycję masz słabszą.. musimy poćwiczyć. – odpowiedział   stanowczo.  – Na początek trzynaście powtórzeń formy Niman. – uśmiechnął się tryumfalnie krzyżując ręce na piersiach. Na twarzy Ahsoki dostrzec można było odrazę. Dawno nie ćwiczyła, i nie tęskniła za tym zbytnio… Wykonała posłusznie polecenie, co objawiło się u niej szybszym oddechem i nie spotykanym wcześniej zmęczeniem. 
–A nie mówiłem? Jesteś słabsza. Wcześniej zrobiłabyś pięć razy tyle wcale się nie męcząc! A teraz..?!- burknął zawiedziony.
 –Nie moja wina.. trzeba było się sprężać z ratunkiem, Rycerzyku!- bąknęła nie myśląc. –
-Okey, następnym razem nie obmyślę planu i pójdę na ślepo was ratować… -odgryzł się, a na jego twarzy zagościł uśmiech dezaprobaty.
 –Bez planuu..? Yyy.. tylko nie to! Mistrzu, znowu chcesz ‘prawie’ się zabić?!- warknęła zdenerwowana jego odpowiedzią. 
–Smarku.- poklepał ją po głowie.- Ja ‘prawie nie ginę’, ja tylko hardcorowo igram z życiem.- odpowiedział kręcąc głową  z rozbawieniem. 
–Rycerzyku… ja kiedyś przy tobie wykituję…- wywróciła oczami siadając na ziemi.
 –Ty? Prędzej ja przez ciebie, Smarku… -westchnął i roześmiał się cicho. 
–Taak, wiem. Co teraz?- szepnęła obejmując  kolana.   
–Pomedytuj chwilę. –odpowiedział podchodząc do okna. Ahsoka skrzywiła się znacząco, spojrzała na niego zniesmaczona, ale bez szemrania usiadła po turecku i rozpoczęła medytację. Anakin natomiast wlepił wzrok w czubki Corsucanckich wieżowców ukrytych niemalże w chmurach i zatonął na krótką chwilę w marzeniach. Większość z nich dotyczyła jednego i tego samego- Padme. Achh, jak on ją kochał. Nigdy nie sądził, że zapała do kogoś tak głębokim uczuciem. Ale jednak los był łaskawy, podarował mu miłość, jedyną, własną miłość. Niemalże codziennie rozwodził się nad tym co by było gdyby Obi-Wan o tym wiedział, co stałoby się, gdyby nigdy jej nie poznał… jaki los czekałby go, gdyby pozostał wtedy na Tatooine. Litość ukłuła go w serce, mimowolnie przypomniał sobie pozostałych w niewoli przyjaciół. Byli kiedyś zgraną paczką.. a on odszedł, zostawił ich… -Mistrzu?- z zamyślenia wyrwało go pytanie Ahsoki.- Skończyłam… co teraz?- zapytała wpatrując się w niego ciekawsko. 
–Echh, na dzisiaj tyle… -uśmiechnął się lekko. 
–Może się przejdziemy, Mistrzu? –zaproponowała kiwając głową.- Dawno mnie tu nie było… chciałabym… -
-Oczywiście.-potwierdził za nim dokończyła i ruszył w  kierunku wyjścia ze świątyni
***
Szli uliczkami Coruscant rozglądając się na wszystkie strony. Ahsoka z ciekawością śledziła ruchliwe miasto, tak za nim tęskniła!   
-Smarku… litości!- burknął Anakin zauważywszy swoją padawankę, zatrzymującą się przed wystawą jednego z sklepów. –Jesteś Jedi, do cholery… przestań się interesować rzeczami materialnymi. –wywrócił oczami. 
–Pfff. –prychnęła. -… kto to mówi, jak tylko zobaczysz jakiś złom zawsze się zachwycasz… -pokazała mu język ruszając przed siebie. 
-  Żaden złom! Maszyny… to moje hobby i nie powinnaś się tego czepiać. –wzruszył ramionami przyśpieszając kroku. -
-Rycerzyku!- zaczęła biec. –Zwolnij trochę! Nie nadążam… -mruknęła łapiąc go za ramię. Skywalker pokręcił głową z rozbawieniem. 
–Wiesz co, Smarku?- zaczął cicho pochylając się nad nią. -… nigdy więcej tak długich przerw od treningów. Zamieniasz się w lenia. –odwzajemnił gest, pokazując język i jeszcze bardziej przyśpieszył. Ahsoka stała przez chwilę oszołomiona, ale wreszcie otrząsnęła się i pobiegła za nim. –Mistrzu.. nosz.. – chwyciła go za nadgarstek. – Zwolnij! Gdzie ci tak śpieszno?! Pali się czy co?!- warknęła próbując brzmieć groźnie. Wykrakała. Powietrze przed nimi przyozdobiła chmura ognia unosząca się nad placówką sądu.
 –Tam są ludzie!- krzyknął Skywalker osłaniając się w pierwszej chwili dłońmi, lecz po zaledwie kilkunastu sekundach odzyskał trzeźwość umysłu i puścił się biegiem w tamtym kierunku. Ahsoka pozostała w tym miejscu jeszcze dobre kilka minut stojąc w osłupieniu, chwilę później pobiegła za nim, alej tempo jej biegu było niestety bardzo wolne. Anakin natomiast przeskoczył właśnie nad sparaliżowanymi z przerażenia ludźmi, odbił się od maski jednego z samochodów zatrzymanych przez ciekawskiego kierowcę i wylądowawszy na dachu TIRowca  zeskoczył i znalazł się naprzeciwko skąpanego w ogniu  biurowca. Rozejrzał się prędko, nie usłyszał syren. „Serio ludzie?! Serio?! Nikt nie pomyślał by wezwać siły ratunkowe?!”- uniósł się w myśli wtopiwszy miecz świetlny w kamienną ścianę budynku. Poruszył ręką wycinając ostrzem średniej wielkości dziurę, wykopując niepotrzebną zawartość w przód. 
–Ewakuacja!- burknął widząc, że ludzie w środku pod wpływem wybuchu zebrali się w jednym miejscu na najniższym piętrze. Nie musiał dwa razy powtarzać, tłum zobaczywszy szansę ucieczki od razu ruszył do drzwi wydostając się na zewnątrz. 
–Tam ktoś został… na górze, na piętrze na którym wybuchł ładunek.. –szepnęła nieśmiało kobieta szturchając go w ramię. Spojrzał na nią, uniósł hardo podbródek i skinął głową, oczy błyszczały mu determinacją. Nieznajoma od razu to zauważyła i posłała mu lekki, niepewny uśmiech.
 –Była tam tylko jedna osoba… więc nie sądzie, by ktoś…- zaczęła, lecz Skywalker jej przerwał. –Każde życie jest ważne. Nie można lekceważyć ludzi w niebezpieczeństwie, nawet jeżeli gra toczy się jedynie o jedną osobę. –mruknął zdenerwowany niewiarą rozmówczyni. Kobieta uśmiechnęła się z politowaniem i skinęła głową. Anakin nie czekając na odpowiedź udał się wyżej. Przedostał się tam szybem windy, bo wszystkie inne drogi były niestety zablokowane. Gdy bez żadnych komplikacji udało mu się dostać na wskazane piętro, pod wskazany pokój, wyważył drzwi i poszukał wzrokiem zaginionego. Nikogo nie dostrzegł. 
–Młody, słodki, ale taki głupi.. –syknęła kobieta do siebie naciskając przycisk widniejący na pasie. Budynek wyleciał w  powietrze, po całości. Został tylko ogromny krater. Szczątki budynku uderzały gwałtownie w twardy bruk wydając charakterystyczny metalowy brzdęk.   
~Kilka sekund przed śmiercią  ~
Poczuł ciepło na  skórze i szybko bijące serce. Czuł jak spada, spada w dół. Okruchy różnorakich urządzeń dostały mu się do oczu i uniemożliwiły widzenie. Nic nie widział. Czuł jak zahacza o spadające szczątki. Czuł jak wchodzą mu pod skórę robiąc rany. Czuł jak zaczynają krwawić. Bolało.  W pewnej chwili zrobiło się cieplej. Czuł jak temperatura jego ciała wzrasta. Czuł piekący ból na twarzy, wynikający z potu zmieszanego z małymi ostrymi okruchami. Wciąż spadał. Trwało to tylko sekundę, ale dla niego dłużyło się bez reszty… Mimowolnie syknął czując  coś ciepłego na dłoni. Poczuł ogień. Ogarnął go bez reszty...

Pod płaszczem mocy się urodziłem,
Pod płaszczem mocy życie straciłem
Pod płaczem mocy będę trwał wieki,
Lecz nie zostawię świata bez opieki...
____________________________________________
Niedługo pogrzeb:D 

4 komentarze:

  1. Czytnęłam ;c
    [*]
    [*]
    [*]
    [*]
    [*]
    Annie...;c Och Annie [*] Może i nie jest moim idolem, ale nikt nie powiedział, że nie jestem fanką [*]
    Nie!
    Znając Ciebie to na pewno go nie zabiłaś! Nie mogłabyś! Pewnie coś cwanaickiego wykąbinowałaś...;> Ach ty! Nie będę się rozpisywać, ale wiesz co, Ashoka powinna pójść na jakieś zakupy ;3 Z tego co widziałam, to była całkiem blisko szalenia po sklepach ;3 Przynajmniej moim zdaniem, ja na je miejscu powstrzymałabym się z trudem.
    Czekam na ciąg dalszy, bo wiem, że go napiszesz, ponieważ to nie koniec dlatego iż ponieważ gdyż za bardzo kochasz Anakina aby go uśmiercać ;3
    Pozdrawiam i wenki. Pisz kolejny rozdział smarku!
    KC. <333

    OdpowiedzUsuń
  2. :C Anniś ...
    A dostanę zaproszenie na pogrzeb?? ^^
    A nie zaraz... Ja chcę pomóc urządzić ten pogrzeb.! :D

    Annie :C *płacze*
    Ale jest jeszcze Padme, Ahsoka, Obi-wan... no i Violett...
    A i ten cały James czy jak mu tam...
    I Dooku któremu przecież ktoś musi w końcu odciąć ten durny łeb ^^ .. Skoro nie ma Anniego to zrobi to... ... może Ahs...
    Pisz następny bo umrę z ciekawości...
    A wolę śmierć honorową (taką jak Annie) :D


    NMBZT :*

    OdpowiedzUsuń
  3. No i co ja mam ci do cholery zrobić? Nie mam kasy na znicz ,mogłaś poczekać z zabijaniem go aż kol mi odda kasę =P. Ale wszystko po kolei.
    Po pierwsze: weź ty kiedyś wyślij mojego Smarkusia na zakupy ^^ ,poza tym kocham te jej drażnienie się z Anniem.
    Po drugie: sama nie wiem w co wierzyć ,z jednej strony znając ciebie wiem ,że poważnie umiałabyś zabić Anakina ale jednak coś mi uparcie mówi ,ze jeszcze z nim nie skończyłaś ,czemu ty jesteś taka nieprzewidywalna? =D
    No to dzisiaj na tyle ,pisz dalej i się tłumacz ze wszystkich planów bo uduszę!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też chcę być na pogrzebie! Szkoda tylko że Crousant jest tak daleko :/ No trudno. Prześlij mi zdjęcia z pogrzebu. Taa. Ahsoce należą się pożądne zakupy.Wenkii. Czekam na dedyka.
    Pozdrawiam Kat.

    OdpowiedzUsuń