piątek, 22 lutego 2013

23. Nareszcie razem.



-Ahsoko, dobrze się czujesz? –zapytał z troską. Padawanka kiwnęła niepewnie głową. –Zaczekaj tu.- szepnął pomagając jej usiąść. Zmierzył wzrokiem pomieszczenie. Gdzie jesteś zagadko… Przymknął oczy i spróbował zajrzeć w przyszłość.  Jak przez mgłę widział ciąg wydarzeń, większość bez ładu i składu. Uśmiechnął się gdy wreszcie trafił na odpowiedni ślady.
 –Tutaj jesteś..-szepnął przykucając przy dużej kolumnie. Przejechał dłonią po nawierzchni odsłaniając skrywaną pod warstwą kurzu zagadkę. „Senator Amidalę znajdziesz w jaskini, którą z serca mechanicznego planety zobaczysz.” 
–Echhh… potem to rozwiążę. –burknął wstając i podchodząc do Ahsoki. –Jesteś wyczerpana, Smarku…- podniósł ją bez trudu, w końcu była lekka.  
 –Tylko cię spowolnię, Rycerzyku… -oznajmiła skruszona. 
–Wiem, dlatego rozstaniemy się niedługo… trzy klony przybędą po ciebie, zabiorą cię i zajmą się tobą. – mruknął niosąc ją korytarzem. 
–Uhum..- czuła jak coś pali ją w żyłach, pulsuje i sprawia ból. To trucizna, boli… bardzo boli. Ale nie powiem mu tego, nie wyjdę na tchórza!- zdecydowała.  Nie musiała, Skywalker przez moc wyczuł targające nią emocje, jej cierpienie, była taka drobna… a tak cierpiała. Skoro ona jest w takim ciężkim stanie, co się dzieje z Padme? Przecież ona nie jest Jedi.. nie jest, a… a… - czuł zmartwienie, ogromne zmartwienie.  Droga powrotna odbyła się bez większych przeszkód. Wszystkie droidy zniszczył poprzednim razem, więc dojście do ciasnego wyjścia poszło gładko. Potem pojawił się problem, mianowicie właśnie węższy tunel. Przeciskał się z Ahsoką bardzo ostrożnie, ona od czasu do czasu syczała z bólu, za co przepraszał ją speszony. Z niemałymi trudnościami udało mu się wreszcie wyjść z jaskini. W oddali dostrzegł idące ku nim klony. Uff, Ahsoka będzie bezpieczna. –Mistrzu… wróć cało.. proszę. –szepnęła, gdy położył ją na przyniesione przez nich nosze.  On tylko kiwnął głową.
 –Jak idą prace nad…? –nie dokończył, gdyż nie było to nawet potrzebne. 
–Bardzo dobrze, generale… Jak po pańskiej randce z piorunem?- zapytał żartobliwie.
 –Skąd wy..?! – zdziwił się, Obi-Wanie, jak Republikę kocham obiecuję, że się zemszczę… -dodał w myślach. 
–Cóż… -zaczął niepewy. -… powalająca to ona nie była, ale była między nami jakaś taka elektryczność nie do zerwania.. –odpowiedział wykrzywiając wargi w ironicznym uśmiechu. Klon nie odpowiedział, widocznie pojął, że nie ma sensu  prowadzić dalej tej rozmowy, skinął tylko głową i oddalił się z Ahsoką i towarzyszami.
- To teraz czas na zagadkę…- skrzyżował ręce na piersi. –Mechaniczne serce, mechaniczne serce… co jest na tej planecie w pełni  zmechanizowane… -myślał. – Budynki separatystów! To jedyna maszyneria na tej planecie… -szepnął ruszając znów na pływające kry. –Echh, wisicie mi sporo… oprócz ciebie Padme, u ciebie zadowolę się sama twoją obecnością… -szepnął uśmiechając się łobuzersko.  Potrząsnął głową. –Jesteś naprawdę idiotyczny Anakinie..- skarcił sam siebie. -.. myślisz nie o tym co trzeba, tylko o.. cholera! Dobra, dobra..-pacnął się w czoło i wskoczył na pierwszą krę. –Echhh….- jęczał skacząc. -.. w sumie na dobrą sprawę, z tej planety byłby całkiem niezły naturalny gril….- zamilkł, a potem dodał. –… ciekawe, czy kiełbaski byłyby dobre… Cholera.. za łatwo się rozpra..-nie dokończył, bo kra na którą właśnie przeskoczył zaczęła tonąć, nie myśląc za wiele poderwał się do góry i wskoczył na następną. –Nigdy więcej takich wypraw.. nigdy! – burknął docierając do brzegu. –Cholera… kry się skończyły… -szepnął znajdując się pięć metrów od lądu, na dryfującej krze. –Okey.. może doskoczę, na pewno doskoczę, a jak nie.. a jak nie, mam nadzieję, że upiekę się na złotko i komuś posmakuje… - palnął przygotowując się do dalekiego skoku.  Skulił się, a potem poderwał do góry lecąc w idealnej harmonii z mocą. –Czy ja żyję? O, super.. żyję.. Cholera, gadam do siebie… cholera… coś. STANG! –podskoczył gwałtownie, gdy gorąca lawa lekko musnęła jego podeszwę. –Jestem idiotą…- oświadczył lądując na stabilnym, bezpiecznym kawałku lądu. – Cóż… szczerze, już wolę bury od Obi-Wana..- ruszył w kierunku rozciągającego się naprzeciwko, kompleksu budynków. –Ciekawe, czy zobaczę stąd nasz obóz… bardzo prawdopodobne, ale Ahsoki pewnie jeszcze w nim nie ma… -westchnął. -..poszli dłuższą i bezpieczniejszą drogą, podczas  gdy ja wybrałem skrót….- dochodził już na miejsce. Poderwał się do góry, i wskoczył na znajdujący się najniżej pomost. –Hmmm… -zamyślił się. Bez wahania wskoczył jeszcze wyżej, wyżej i wyżej. Skakał z jednego pomostu na drugi, aż wreszcie znalazł się na znajdującym się najwyżej. Stanął przy krawędzi i rozejrzał się po rozciągającej się naprzeciwko przestrzeni.  –Echhh… gdzie ja  ją znajdę… -myślał. -… a wiecie co! Wypchajcie się z tymi zagadkami…- przymknął oczy, próbując namierzyć ukochaną w mocy. Nie wyczuwał jej, coś blokowało jego zmysły. Potrząsnął głową, widząc nawracające widma przeszłości. –Nie… nie dam rady, coś mnie...blokuje.- mruknął skruszony jeszcze raz obiegając wzrokiem po okolicy. Przydałaby się jakaś wskazówka, ale takowej nie było…  Skywalker targany emocjami rąbnął pięścią w budynek znajdujący się po boku. Przebił się przez ścianę, robiąc dziurę na wylot. Wyjął dłoń i przyjrzał jej się zaskoczony. –Eeeee…- otworzył oczy szeroko.-  muszę coś wymyślić, za nim przyjdzie mi to łatać… -burknął. Zmierzył wzrokiem czupryny gór i wulkanów. –Hmmm… gdzie ją uwięziłeś… Dooku… -przeklął pod nosem. -… mam za słaby wzrok….- mruknął zrezygnowany i podskoczył do góry lądując na dachu budynku. –Wyjątkowe sytuacje wymagają wyjątkowych poświęceń..-szepnął wyjmując  z podarowanego blastera kilka części. Mimo, że bez narzędzi udało mu się po pewnym czasie z komunikatora, blastera i kilku innych bzdetów wyciągniętych z kieszeni zbudować przenośną lornetkę na podczerwień. Od razu po złożeniu skorzystał z niej, działała. A jak inaczej, w końcu maszyny były jego drugim życiem, każda z nich przemawiała do niego swoim głosem ujawniając tajemnice posiadanych obwodów. Patrzył tak kilka chwil, aż wreszcie namierzył w jednej z dolin między górami kolejną szczelinę skalną. Strzegły jej droidy. –Achh, Dooku.. jesteś głupcem. Droidy tylko uwieczniają mnie w przekonaniu, że właśnie tam powinienem szukać..- uśmiechnął się tryumfalnie, ale było w tym coś uroczego. Schował zbudowane urządzenie do kieszeni i zszedł z tego małego centrum. –Znów skakanie po krach…. -westchnął zrezygnowany lądując na pierwszej z nich. Po około półgodzinie przepełnionej długimi skokami i ględzeniem od rzeczy znalazł się wreszcie blisko celu. Widział dobrze wnękę, prowadzącą jak się domyślał do jego ukochanej. Mruknął coś pod nosem i zaatakował nagle, ścinając droidy za jednym zamachem. –Echh… puszki, co za słabiaki…- mruknął zostawiając ich resztki. Wkroczył do jaskini i od razu ruszył przed siebie. Nie czuł żadnych zawirować. Dooku, nie mam pojęcia skąd wiesz kto jest dla mnie najważniejszy… -szepnął oświetlając mieczem drogę. Podczas tej krótkiej i trwającej w napięciu wędrówki zdążył przerobić na części jedenaście droidów, dwa superdroidy i trzynaście małych pajęczaków.  Zobaczył w oddali bijące od lawy światło. Przyśpieszył kroku, a gdy znalazł się w upragnionej komnacie stanął osłupiały. Nad magmą wisiały cztery kraty. W każdej z nich była.. Padme. Na panelu obok pojawił hologram Hrabiego Dooku. 
–Gratulacje, dotrwałeś… -oświadczył kąśliwie. -.. teraz ostatnia próba. Trzy z widzianych tu przez ciebie Senator Amidali to najwyżej jakości roboty. Tylko jedna jest tą prawdziwą. Na panelu są cztery dźwignie, gdy pociągniesz jedną z nich klatka odpowiadająca jej otworzy się, ale pozostałe cztery spadną do lawy. Moc w tym miejscu jest blokowana i niedopuszczana do użytku, więc nie masz szans się nią posłużyć. Musisz ocenić, która z nich jest tą prawdziwą i właśnie ją uwolnić… -zaśmiał się szyderczo, a hologram zamigotał i zniknął. 
–Padme? Która to ty… -szepnął,jakby to miało jakiś sens. Żadna z nich nie odpowiedziała. No tak! Te cholerne kopie są zaprogramowane według tego co o niej wiadomo, więc zachowają się tak jak ona… ale jakoś muszę.. ona musi… -zdenerwował się i podszedł do panelu. Wolę nie ryzykować.. nie pozwolę.. nie pozwolę mojej żonie zginąć… zamartwiał się mierząc wzrokiem wszystkie cztery klatki. Jak mam ocenić, która jest prawdziwa, gdy wszystkie są takie same? –pytał siebie.  Echh.. Padme.. moja kochana Padme, mój głupi błąd możesz przepłacić życiem.. nie mogę.. nie mogę do niego dopuścić. Wielokrotnie kładł rękę na jednej z dźwigni, ale za każdym razem cofał ją zniechęcony i przerażony porażką. Patrzył co jakiś czas na każdą z klatek i niewiadomych przyczyn ogarniało go poczucie winy. Musi..musi być jakiś sposób…- myślał krążąc nerwowe koła. Musi… po prostu musi!- jego zmysły krzyczały na alarm, przed wysiłkiem jaki im fundował. Blokowanie umiejętności korzystania z mocy osłabiło go i zwiększyło zmęczenie. Wiem, to musi być to!- doznał oświecenia. –Czy byłaś królową Naboo?! Jeśli tak od którego do którego roku?!- krzyknął. Każda z nich podała prawidłową odpowiedz. Niech to! Mogłem się domyślić.. przecież to podstawowe informacje…- westchnął zrezygnowany.  Zadał tonę pytań, ale na każde dostał po cztery identyczne odpowiedzi. –Padme…- zaczął mierząc wzrokiem każdą z nich. –Wiem, że jesteś  jedną  z nich.. proszę, wiem o tobie wiele.. Jesteś.. jesteś wyjątkowa i… inteligenta, bardzo inteligenta. Dobrze wiesz, że nie jestem w stanie wymyślić pytania na które tylko ty znasz odpowiedz… -powiedział zwieszają głowę. –Proszę, wiem, że coś wymyślisz.. powiedź coś, co wiesz tylko ty. Coś o czym nie wie nikt inny… proszę.. proszę… -jego przemówienie przemieniło się w błagalną, nasiąkniętą bólem prośbę. Głos załamywał się i nie jeden stwierdziłby, że zaraz się popłacze. Ale tak nie było, łzy nie były na miejscu, bo jego miłość żyła. Tylko nie umiał uwolnić jej, rozpoznać… Odwrócił się zrezygnowany i wbił wzrok w podłogę. 
–Wiem… wiem, że cię kocham...Annie… -rozległ się cichy, słaby głos dobiegający tylko od jednej osoby. Sobowtóry spojrzały na nią zaskoczone.  -.. kochałam od zawsze…- powiedziała łagodnym głosem i rozpłakała się rześko. 
–Padme!- krzyknął radośnie ciągnąc za odpowiednią dźwignię. –Kochanie!- szepnął podbiegając i chwytając ją w ramiona. –Kochanie..-powtarzał tuląc ją do siebie i gładząc po głowie. –Kochanie… tak tęskniłem, tak mi cię brakowało… -nie mógł opanować radośni, która go przepełniała. 
–Annie…- szepnęła cicho wtulając się w jego pierś. Wreszcie, od dłuższego czasu poczuła się w pełni bezpieczna. Czuła słodkie bezpieczeństwo. Nie obchodziło ją, że w jej żyłach pulsuje właśnie trucizna, zignorowała ją. Miała przy sobie jego, tego jedynego, prawdziwego, ukochanego. Skywalker ujął ją za podbródek i zmusił, by spojrzała mu w oczy. Wreszcie, wreszcie mógł zagłębić się w tych czekoladowych, błyszczących,łagodnych i pięknych jak kryształy oczach. Uśmiechnął się uroczo i wciąż patrząc jej w oczy przysunął swoją twarz do jej twarzy złączając ich usta w pełnym tęsknoty i  pasji pocałunku. Wargi piekły go żywym ogniem, czuł, że przepełnia go słodycz. Trwali tak przez dłuższą chwilę w pełni wykorzystując to, że byli sami. Kochali się, bez wątpienia była to więź nierozerwalna.  Złapała go za rękę i przycisnęła do serca
. –Annie.. nie zostawiaj mnie, już nigdy… proszę. –szepnęła słodko odrywając się i patrząc w jego oceaniczno-błękitne oczy. 
–Oczywiście.- wykrztusił, a z jego twarzy wciąż nie schodził uśmiech. Przytulił żonę do siebie, głaszcząc  po ramieniu, jak wtedy na Naboo. Kochał ją najbardziej na świecie, od dnia w którym ją zobaczył przysiągł sobie, że kiedyś ja poślubi. 
–Padme.. –zaczął wyjmując z kieszeni jej zgubę. –Proszę, to należy do ciebie… tak samo jak moje serce. –szepnął otwierając dłoń, na której miał wisiorek podarowany jej dawno temu i złożył słodki pocałunek na jej czole. 
–Annie…- zaczęła przyjmując małą zdobycz. –Dziękuje… ponownie. –ucałowała go lekko  w policzek i znów wtuliła. 
–Nie mogę uwierzyć, że wciąż go masz…- podjął próbę rozmowy owijając kosmyk jej włosów na kciuku. Padme zaśmiała się cicho. 
–Mam, jak mogłabym pozbyć się pierwszego prezentu od mojego męża… -uśmiechnęła się w ten swój słodki, powalający sposób. 
–No nie wiem.. istnieje wiele sposobów. –odwzajemnił uśmiech błądząc wygłodniałymi dłońmi po jej ciele. 
–A tobie tylko jedno w głowie.. –stwierdziła żartobliwie, odchylając głowę, by spojrzeć mu w oczy. Skywalker wzruszył ramionami. 
– A co, nie lubisz mnie? Nie widzieliśmy się tyle czasu, a ty wciąż mi żałujesz?- posłał jej spojrzenie skarconego chłopca. Amidala kiwnęła głową. 
–Wiesz… kocham cię, nieważne, czy słodko się uśmiechasz, czy może patrzysz na mnie jak na morderczynię… -schowała twarz w jego koszuli.
 –Chwileczkę.. patrzę jak? Padme, o czym ty mówisz?- zdziwił się bawiąc się jej włosami.   
–Jak to o czym? – zaśmiała się uroczym śmiechem. – O tym, że uważasz mnie za złą kobietę karcącą cię za różne przewinienia… - powiedziała głosem tłumionym, ze względu na chowaną twarz. –Aa..aha. –mruknął zdziwiony. -.. dobrze, moja zła pani… pasuje się stąd wydostać, a nie…- Padme przyłożyła mu palec do ust.
 –Dałbyś się nacieszyć ciepłem i bezpieczeństwem, zły tyranie.. –szepnęła cicho nie przestając się tulić. 
_________________________________________________
Nie wyszedł mi. :C Nie zabijać. xD

9 komentarzy:

  1. *-* Koooooooooocham *-*
    Czego drętwy?!
    Boooooooooooooooooski!!

    Koooooooooooooooooocham
    Koooooooooooooooooosiam
    Koooooooooooooooooofam
    <3 <3 <3

    NMBZT

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. Pierwsza :D

      P.S. 2 jeszcze raz mi spróbujesz powiedzieć, że to co napisałaś jest drętwe to cię chyba uduszę :D XD *-* :***

      Usuń
    2. Też cię kocham.*-*

      PS Widzę:D

      PS2 Oops. :O :D

      Usuń
  2. Przeczytałam! Przeczytałam! Przeczytałam! *.*
    Awwww...ZAJEBIOZA! Padme uratowana i wszyscy szczęśliwi! No...oprócz jednej osoby...takiej, która nie lubi Padme...kojarzysz kogoś takiego? ;3
    Ogółem rozdzialik mi się podoba...Annie, wierzyłam w Ciebie, ale to nie zmienia faktu, że taka jedna osoba nie lubi Padme. -.-
    Powodzenia w dalszym tworzeniu Wikuś ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. YAY*-*
      Dziękuje:D Wiem o kogo chodzi i niedługo ją uszczęśliwię. :D
      Haha, dziękuję. ;D
      Dzięki i nawzajem. :D

      Usuń
    2. Kocham Cię za ten wygląd! Kocham! Kocham!
      Świetnie dobrane kolory! *.*
      Zakochałam się w tym nagłówku! *.*

      Usuń
    3. Dziękuje. : ) Miałam fazę na brązowy, bardzo się cieszę. Naprawdę. ;*

      Usuń
  3. AwwwwwwwAwwwwwAwwwww
    o jejusiu, ale sie najarałam. Drętwo?! Chyba żartujesz. To.. TO... O mój bosz no to po prostu genialne, słodkie... A Te jego teksty podczas skakania... KOCHAM <333 WYSZŁO CI!!!! i To Rewelacyjnie! A już w ogóle ta ich rozmowa podczas spotkania po tak długiej rozłące
    Awwwwawwwwawwwww Jestem tak podekscytowana że nie moge w miejscu usiedzieć *-*
    Tosz to szczyt! Mistrzu,jeszcze żadego twojego rozdziału nie czytałam z takim napięciem i zafascynowaniem *-*
    Kocham cię za ten rozdział i niecierpliwie czekam na kolejny :*
    Weeeeeeeny!!!!! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awe Maryja. xD
      Oj nieładnie, nie wolno jarać:D Mnie się serio wydawało, że drętwo... Co do tekstów, to chyba byłam głodna. XD Keksik ma ADHD.*-* W takim razie bardzo się cieszę. :D Ja czekam na wybudzenie Nuki. ;*
      Niech moc i wena będą z Tobą. :D

      Usuń