czwartek, 21 lutego 2013

22. Pechowa elektryczność.



Siedzieli w milczeniu na krawędzi półki skalnej wciąż roztrząsając problem związany z rozwiązaniem kolejnej zagadki.   
Mistrzu… -zaczął Anakin. –Ja naprawdę myślę, że powinieneś wrócić do obozu… jesteś wygłodzony, spragniony i zmęczony…- przekonywał. 
–Nie, Anakinie. Pójdę z tobą, Ahsoka jest w o wiele gorszym stanie.- spiorunował go wzrokiem. –Ależ, Obi-Wanie! Masz mikrochip z trucizną! Do jasnej cholery, to cię zatruwa! Nie rozumiesz tego?! –minę miał tak poważną, że nie jeden uznałby, że jest chory. W końcu temu Jedi- Anakinowi Skywalkerowi bardzo rzadko zdarzało się działać ściśle według wytyczonych standardów.   
–Nie, nie rozumiem. – odpowiedział ze stoickim spokojem. Anakin westchnął głęboko. Nie odpowiadało mu to nie tylko ze względu na zatruwanie organizmu jego byłego Mistrza, chciał ocalić Padme sam i odprawić dwoje wadzących mu ludzi. Chciał pochwycić ją w ramiona, przytulić i poczuć wreszcie jej ciepło, dać jej słodkie bezpieczeństwo.   
-… wiemy tyle, że matką jest wulkan…- przerwał trwające milczenie. 
-.. a dzieci to zapewne mniejsze wulkany…- ciągnął.
 –Nie.-zaprzeczył Kenobi. – Ujście wulkanów to bez...to ma sens! –zdziwił się Kenobi. 
–A nie mówiłem, Mistrzu? Jestem genialny.- oznajmił uniesiony i podniósł ręce ku górze.   
–Nie unoś rąk, bo cię piorun trzaśnie…- szepnął Kenobi rozbawiony. 
–Chyba żartujesz Mis..- nie dokończył, energia elektryczna przeszyła jego ciało. Podskoczył z miejsca.
 –Ale, że.. jak to możliwe?!- krzyknął oburzony, wciąż czując energetyczne iskierki przenikające przez jego skórę. 
–Mówiłem… posłuchałbyś mnie czasem…- westchnął Kenobi rozkładając ręce. 
 –Ale… jak to.. przecież.. nie ma burzy.. jesteśmy nad Mustafar i… jak to do cholery możliwe?! – włosy miał naelektryzowane, a niewdzięczne iskry wciąż szczypały. 
 –Mój drogi, genialny Anakinie gdybyś uważnie słuchał na lekcjach wiedziałbyś, że na tych wysokościach, a zwłaszcza na Mustafarze występują liczne niespotykane błyskawice…- wyjaśniał Kenobi. 
–Ale dlaczego akurat mnie obrały sobie za cel?- dociekał młodszy Jedi. -… czy one na mnie lecą?- spytał nadając barwie głosu odpowiedni, żartobliwy ton. 
–Uniosłeś ręce, a metalowa proteza ściągnęła na siebie ich uwagę.. Tak, i to jedyne co na ciebie leci…- odgryzł się Mistrz Jedi. 
–Hej!- upomniał się dwudziestolatek. 
–Mówię tylko jak jest…- wzruszył ramionami.
 –Pfff.- prychnął.- Jesteś w błędzie, ale nie będę cię z niego wyprowadzać. Mam dość kazań o dyscyplinie i arogancji. –gdyby nie fakt, że miał teraz dwadzieścia lat temu, krótkiemu przemówieniu towarzyszył by pokazany w jego stronę język.
 –Czyli jednak udało mi się czegoś cię nauczyć. –poruszył zabawnie brwiami.
 –Uhum,uhum. I to by było na tyle…- spojrzał w rozciągają się pod nimi przepaść. 
–Mistrzu..-zaczął
. –Tak, Anakinie?- spytał spokojny. -
-… czy ta wysokość przypadkiem nam nie szkodzi?- dokończył pytanie. 
–Nie wiem, dlaczego tak sądzisz?- odpowiedział pytaniem, na pytanie. 
–Bo… mamy zagadkę i zadanie, ocalić Ahsokę i Pad.. Senator Amidalę -poprawił się w ostatniej chwili.- …a siedzimy sobie beztrosko na skale, dyndając nogami, trzy tysiące metrów nad ziemią… Naprawdę uważasz, że to normalne? –podciągnął do góry prawą nogę i oparł się o kolano. 
–Hmmm.. w sumie masz rację, mój były padawanie…- jęknął i podniósł się na nogi. -.. opary faktycznie mi zaszkodziły. –stwierdził gładząc się po brodzie. 
–To akurat wiem…- skwitował.-… nikt normalny nie wysyłałby mnie po komplet do parzenia herbaty, podczas dyndania w metalowej klatce nad rzeką lawy.. –wzruszył ramionami i uśmiechnął się żartobliwie. 
–W jaki sposób się tu dostałeś?- zapytał Obi-Wan zaciekawiony. 
–No wiesz, Mistrzu… skakałem po wystających fragmentach skał…- dodał zafrasowany. –Doprawdy?- w jego głosie słychać było podziw i zaskoczenie.   
–Yhym, nie chciałem tracić czasu na wędrówkę szlakiem… znaczy, o ile takowy istnieje…- przymknął jedno oko. 
–Dobrze, ruszajmy. Ta rozmowa zbyt długo trwa…- szepnął speszony, patrząc w dół. 
–Okey, kto ostatni na dole stawia kolejkę!- oznajmił radośnie i zeskoczył na półkę niższą o pięć metrów. 
–Anakinie, uważaj!- krzyknął Obi-Wan, gdy młody Jedi o mało co nie potknął. 
–Nic mi nie jest! Wszystko pod kontrolą! – odkrzyknął łapiąc równowagę. –Zostajesz w tyle, Mistrzu! Czekam na moją kolejkę!- zażartował zeskakując jeszcze niżej. 
–Echh.. młodość.- jęknął Kenobi schodząc na niższą wysuniętą skałkę.
***
-Anakinie, czemu się obijasz?- zapytał zniecierpliwiony Kenobi  pokonawszy ostatni stopień. –Obijam? Sterczę to piętnaście minut! Ileż można schodzić z góry?!- uniósł się Skywalker zrywszy się z miejsca. 
–Egh.. ten teges… liczysz minuty i sekundy?!- spytał
–Tak.. czymś trzeba zająć czas…- skwitował bez entuzjazmu. 
–To ty umiesz liczyć?! Chwila, chwila… sukces! Udało mi się nauczyć cię chociaż tej trudnej sztuki…- ponowił próbę wybrnięcia. 
–I to niby ja jestem przesadnie dziecinny..- mruknął pod nosem. Wyjął z kieszeni podrasowany osobiście komunikator, a z mikroskopijnej dziurki po boku średniej wielkości igłę. 
–Obi-Wanie- zaczął i obrócił się w jego stronę-muszę wysłać Reksowi twoją zatrutą krew, by mogli sporządzić odtrutkę…- oświadczył nakłuwając jego ramię. Obi-Wan ani drgnął, zejście ze szczytu przywróciło mu sprawność trzeźwego myślenia.  Anakin kiwnął głową wciskając igłę z zawartością w szparkę na urządzeniu. 
–Otrzymali wzór trutki… myślę, że uda im się sporządzić antidotum..- oznajmił. –Teraz trzeba znaleźć Ahsokę i przejść tę cholerną próbę… ciekawe, czy będzie tak łatwa, jak pierwsza…- zamyślił się na chwilę.
 –Egh,egh..-chrząknął Obi-Wan.-.. nie kuś losu… znowu…- mruknął. 
–Uhum… będziemy tak stać, czy weźmiemy się za próbę rozwikłania tejże zagadki?- schował komunikator do kieszeni. 
-Słucham.-oświadczył. 
 -Hę?- 
 –Słucham. Jesteś genialny, więc może mnie oświecisz?- palnął. Czy on znowu się ze mnie nabija?! Trzeba było trzymać gębę na kłódkę…
 -Dobrze, Mistrzu. Więc tak; Matką jest największy wulkan, ten wulkan. –wskazał na górę z której zeszli. -.. jej dziećmi są mniejsze wulkany… -przejechał palcem w powietrzu ujmując w jego drodze wszystkie mniejsze, buchające ogniem potwory. -.. a ujściem będzie zapewne miejsce, w które lawa wypływająca z każdego z nich spływa…- obiegł wzrokiem wielką rzekę magmy.  Obi-Wan otworzył szeroko oczy. 
–Anakinie.. jesteś naprawdę genialny.. Wpadłeś na to w tej chwili? –zapytał z podziwem.
 –No.. niezupełnie. Bo wiesz, ta błyskawica.. co mnie trzasnęła zapaliła lampkę dyndającą mi nad głową i w taki oto sposób podsunęła rozwiązanie…- wykrzywił usta w szerokim uśmiechu obnażając śnieżnobiałe zęby. 
–Żartujesz sobie ze mnie, mam rację?- zapytał Kenobi zafrasowany. 
–No jasne, że tak!- burknął. -  Przecież nie mam żadnej żaróweczki nad głową… bo nie mam prawda?- Mistrz Jedi pacnął się w czoło. 
–Poszukajmy lepiej tego ujścia, zamiast prawić o światełkach nad głowami i błyskawicach… -zaproponował. 
–Po raz pierwszy w pełni się z tobą zgadzam, Mistrzu… - mruknął ruszając w stronę magmy.  
 –A ty dokąd?- spytał dziwnie zaskoczony. Skywalker westchnął. 
–Weź już lepiej wracaj do obozu… poradzę sobie. –rzucił za siebie lądując na dryfującym odłamku skalnym.  
 –Ale Anakinie… - protestował. 
–Mistrzu, chcę to załatwić szybko, a ty nie jesteś w pełni sił… nie będę na ciebie czekał. –stwierdził skacząc z jednej kry na następną.
***
-To chyba tutaj…- szepnął Skywalker zatrzymując się na przy wodospadzie lawy.
 –Tam na dole wszystko się kończy.. tu spływa magma z wszystkich wulkanów… -odchrząknął. -.. Echh.. nie takie rzeczy się robiło… -odgonił ponure myśli i zeskoczył. Leciał w dół, nie wyszukał celu. Jeśli szczęście dopisze wyląduje na okruchu skalnym, a jeśli nie.. wolał nie myśleć. 
–Chyba naprawdę zacznę wierzyć w szczęście… -szepnął lądując bezpiecznie na krze. Obiegł wzrokiem znajdującą się przed nim przestrzeń… 
-Nie no, znowu jaskinia? – mruknął dostrzegając  sporą szparę w skałach. Przeskoczył kilka pływających ker i znalazł się tuż przy  dziurze
– Ale ciasnota…- musiał iść bokiem, wcisnął się z małym trudem i szedł stawiając ostrożnie stopy, jedna za drugą. Było ciemno, nie było nawet miejsca, by zapalić miecz świetlny. Szedł na ślepo, zdając się jedynie na instynkt i nie wiadomo czy istniejące szczęście. Uratuję cię, Smarku. Obiecuję. Uratuję, tak samo jak Obi-Wana. Uratuję choćbym miał zginąć, ciebie tak samo Padme.. daję słowo… moje słowo, takie jakie dałem Ryanowi…
***
-Nareszcie!- szepnął gdy tunel stał się szerszy, nie myśląc włączył miecz świetlny.  Niebieskie ostrze dawało dużo światła, jego blask musnął ścianki jaskini. 
–Czuję się jak podróżnik…- zaczerpnął gwałtownie powietrza. Pożałował, jego płuca sprzeciwiły się pobieraniu tlenu znajdującego się w tym miejscu. Odkaszlnął. 
–Egrh..-odchrząknął i splunął. -.. nigdy więcej takich wypraw… -mruknął idąc przed siebie. Poczuł nagle jakieś skupisko energii, coś drobnego, ale jednocześnie silnego. Zatrzymał się wpół kroku i przymknął oczy. Stał się jednością z mocą, wyostrzył zmysły i próbował zidentyfikować postać. To pewnie Ahsoka, ale wolę sprawdzić…- myślał. Miał rację, poprzez zamglone zmysły wyczuł średniej wielkości Togrutankę, była wycieńczona, głodna… i bała się. Nie bój się, nie bój się. Jestem blisko.. niedługo będziesz bezpieczna.. –szeptał, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. Otworzył oczy, wrócił do rzeczywistości i znów ruszył przed siebie, prowadzony śladem, który w mocy zostawiała jego uczennica. Usłyszał cichutki szmer,ale gdyby nie jego wyczulony słuch nie doszedłby on do jego uszu.
 –Nie jestem głupcem!- warknął wykonując gwałtowny obrót z mieczem przed sobą. Dwa, zwykłe droidy padły plackiem na ziemię.  Nie tracąc ani chwili znów ruszył , czuł obecność Ahsoki, bardzo wyraźnie, jest już blisko. Nie bój się, nie bój.. Ciemna strona karmi się strachem, nie możesz się bać… -szeptał. Po kilkuminutowej wędrówce, w której ściął mieczem kolejne sześć puszek znalazł się w sporej wielkości pomieszczeniu. Rozejrzał się dookoła poszukując wzrokiem Ahsoki. Była tam, przykuta kajdankami u rąk i nóg do wiszącej nad lawą rury. 
–Mistrzu!- krzyknęła, a jej głos brzmiał tak słabo, tak bezbronnie, tak rozpaczliwie, że Anakinowi wydawało się, że faktycznie ratuje małe dziecko.
 –Ahsoko! Niedługo będzie po wszystkim! Trzymaj się…- odpowiedział, by dodać jej otuchy. Padawanka mimo położenia kiwnęła głową. Gdzieś tu musi być panel… tylko gdzie, znów obiegł wzrokiem pomieszczenie. Tam!- krzyknął podbiegając do maszynerii. –Wow… -zaczął.- wszystko jest.. to aż za łatwe. –kliknął kilka przycisków, a nad panelem zawisł niebieski hologram.
 –No nie, a już myślałem… - zamyślił się i zaczął czytać z niebieskiej tarczy. –Kolejne zadanie… -westchnął.-.. próba wiedzy. Co my tu mamy…- głowił się nad tym, co był tam napisane, ale za nic w świecie nie mógł pojąć sensu zapisanego tam zadania. –Masz załogę, przewagę nad wrogiem i materiały wybuchowe. Jeden z dużych detonatorów jest uszkodzony i każesz się go pozbyć. Dlaczego przegrywasz bitwę?- czytał. –Eeee… bo mieliśmy szpiega na pokładzie?- powiedział, a jego odpowiedz okazała się błędna. Ahsokę przeszyła elektryczność. Wyrwany z zamyślenia, zwrócił się w jej stronę i zaczął kląć pod nosem. –Smarku! Trzymaj się!- odkrzyknął zmartwiony. Impuls elektryczny ustąpił, a ona łapała oddech bardzo spazmatycznie.  Za moje złe odpowiedzi Ahsoka płaci cierpieniem.. Tak nie może być… -zmartwił się opierając dłonie na panelu. –Eee.. bo mam za mało detonatorów?- palnął nie myśląc. Źle. Tano znów poczuła porażenie elektryczności.  – BADZIEW!- wykrzyknął uderzając zwiniętą w pięść dłonią o blat. I znów porażenie prądu. – Hej! To nie była odpowiedź na to pytanie, więc dlacze..-nie dokończył jego padawanka znów przeżyła szok elektryczny. 
–Pomyśl Mistrzu! Do jasnej cholery pomyśl, bo twoje odpowiedzi bolą!- wykrztusiła ostatkiem sił. Obi-Wanie, po co się odprawiałem.. to coś dla ciebie. –przeklął w myśli zamykając oczy. Płaszcz mocy otulił go jak matka otula niemowlę, czuł na sobie energię, bezpieczeństwo i wolę. Szukał odpowiedzi w mocy, próby znalezienia Hrabiego Dooku i wysondowania go nie powiodły się. I pomyśleć, że to wszystko przez tę cholerną ciemną stronę…  Stal tak pół godziny, bez ruchu. Ahsoka traciła już cierpliwość, ale nie pisnęła nawet słówka. 
–Eureka!- krzyknął otwierając oczy, a jego krzyk znów został uznany za odpowiedz, czego rezultatem było porażenie Ahsoki. Skywalker rzucił Ahsoce przepraszające spojrzenie i ponownie przeczytał zapisane na hologramie zadanie. 
–Przegrałem bitwę, bo pozbyłem się uszkodzonego detonatora, a pozbycie się to wyrzucenie w przestrzeń, a skoro był uszkodzony wybuchł zaraz po spotkaniu z brakiem grawitacji i zmianą temperatury!- wykrztusił tryumfalnie.  Nad panelem zamigotał na zielono wielki znaczek oznaczający dobrą odpowiedź.  
 –Yes!- krzyknął uradowany. Ahsoka chrząknęła, na tyle głośno, na ile miała siłę.
 –A no tak… przepraszam.- oznajmił skruszony klikając przyciski na panelu. Pręt zawirował i przybił do brzegu.   
–Smarku!- podbiegł błyskawicznie i odpiął dziewczynę od słupa. Togrutanka upadła mu w ramiona i przytuliła się mocno. 
–Mistrzu!- szepnęła. – Dziękuje, dziekuje, dziękuje!- krzyczała chrapliwie. –Już myślałam, że zostanę tu na zawsze!- tuliła się jak małe bezbronne dziecko. 
Już dobrze Ahsoko, już dobrze. –szepnął łagodnie otulając ją płaszczem bezpieczeństwa. 
____________________________________________________
:D Dedykt dla Igi. *-* 

12 komentarzy:

  1. O super ;D
    Drugi G.E.N.I.A.L.N.Y rozdział z rzędu xD
    –Uniosłeś ręce, a metalowa proteza ściągnęła na siebie ich uwagę.. Tak, i to jedyne co na ciebie leci…- odgryzł się Mistrz Jedi. <--- Hahah dobrze że Padme tego nie słyszała :D

    Biedna Ahsoka, pewnie gdyby chodziło o Padme, Anakin by się ani razu nie pomylił :D
    Jestem ciekawa jak pójdzie mu misja uratowania Ukochanej :D
    Wstawiaj szybko... BARDZO SZYBKO! :D
    Weny, Niech moc bd z Tobą :D ;*
    PS; ZNÓW PIEEEEEEEEEEEEEEERWSZA!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :P
      *-*
      Pff i tak się o tym dowie. xD

      No jaha, gdyby chodziło o Padme to by zszedł. xD
      Przekonasz się, czy w ogóle ją uratuje.. ^^
      Napiszę może na jutro. ;d
      Wzajem. I z tobą także. ;*
      PS Congrats! To co idziemy na pizzę?;D

      Usuń
  2. Yay! :D
    The chapter is amazing!
    Kocham Cię :D ale ty już to wiesz -_- xD
    Danqq za dedyk :D :D
    Mimo, że fragmenty przesyłałaś mi na gg i tak się śmiałam...
    I...
    WANT...
    NEXT...
    CHAPTER!!!
    :D <3 :* :) xD


    I weź się już nie fochaj

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Snow Day:D
      :D
      Nie wiem. D:
      Spoko,piorunochronie:D
      ^^
      Okey, może na jutro napiszę. ;p
      :* NMBZT:*
      Nie focham.^^

      Usuń
  3. Dobrze, że wcześniej przeczytałam połowę, bo Bóg wie ile bym to czytała O.o
    Wreszcie ogarnęłam inne blogi i dokończyłam Twój, takie życie jest wyczerpujące. No, ale cóż... -.-
    Rozdział był mega ciekawy i wciągający. Ahsoka uratowana, teraz Padme *.*
    Dawaj Anakinie!
    Wika pisz szybciutko! Tym szybciej pojawi się kolejny rozdział, tym szybciej nadejdzie moja kochana walka :D
    *jeb w ścianę* Dobra, ja już się nie odzywam -.-
    Niech moc będzie z Tobą! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha:D
      YAY. Gratulacje.;D
      xD
      Dziękuje. *-* No jaha:D
      Dawaj, Annie!
      Już napisałam. ^^
      Oj, biedna ściana.. idę po medyka:D
      I z tobą także!

      Usuń
    2. Wikuś! Z Tobą* O.o
      Ja pierdziele, też idę po medyka O.o
      XD

      Usuń
    3. Ech, jeżeli chodzi co o pisownię dużą literą to my piszemy z błędami, bo zwroty grzecznościowe pisane wielką literą są poprawne tylko w liście, w innych przypadkach są błędem językowym... :P

      Usuń
    4. Jak się pisze i zwraca do kogoś, to zawsze powinno się pisać wielką literą. W taki sposób okazuje się szacunek._. Może i nie jestem najlepsza z polaka, ale czasami uważam na lekcjach ^^

      Usuń
    5. Moja Polonistka za zwroty dużą literą w takich sytuacjach obniżała mi punkty. ;_; I uznawała jako błędy... Więc nie wiem, przynajmniej u mnie tak jest.;D

      Usuń
  4. Doczekałam się! Prądzik ,prądzik ,kocham do xD. Yay ,jestem sadystką! Wykończona ,przestraszona Ahsoka? Skąd ja to znam?xD Błagam o jakieś skutki otrucia jej (bez uśmiercania)! Poza tym...pogaduszki kilkaset metrów nad ziemią? Tego jeszcze w życiorysie nie mam ale chalange akcept! Dobra ,znowu gadam od rzeczy ,przepraszam xD. I co dalej? Ja chce już nn! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, doczekałaś. xD Wiem, wiem, Des. :D Wiem, że jesteś. Taak, cały czas o tym piszesz... Bez uśmiercenia?:c Bu, ale okey. Taaa, gadu gadu:D Haha! Nie ma sprawy, mi pasuje. :D Dowiesz się. ^^ Cieszę się.

      Usuń