środa, 20 lutego 2013

21. Pierwsze zwycięstwo



„Tam gdzie płonąca matka ciężkimi łzami płacze.” O co może chodzi?- głowił się Anakin tocząc wciąż nerwowe koła.  Westchnął. Zmierzył wzrokiem krajobraz zalanej lawą planety. Przyglądał się dokładnie najmniejszym szczegółom…Nic nie przychodziło mu do głowy, usiadł na zwalonym kamulcu. Och, Padme. Moje droga Padme… nie jestem geniuszem, ale rozwikłam te zagadki. Ocalę ciebie, Obi-Wana i Ahsokę… Splótł palce na piersi i znowu zerknął na niebo. Jakby było po co… przecież odpowiedź nie spadnie tak po prostu na jego głowę… Płonąca matka.. na pewno chodzi o lawę, ogień, ale… ponownie spojrzał za widnokrąg. 
–Wulkan! Chodzi o wulkan! –zerwał się na równe nogi. –Matka..-zamyślił się i złapał ręką za podbródek. –Matka..-powtórzył. –Od matki się wszystko zaczyna, tak? Więc.. chodzi o największy wulkan!- krzyknął radośnie. -..ciężkie łzy..ciężkie łzy… czym płacze wulkan.. nie chodzi o lawę…- przyjrzał się wielkiej górze.-..kamienie! Chodzi o lawiny kamienne!- podniósł ręce w geście tryumfu. –Chwila, chwila… -zganił się-.. mam wejść na szczyt wulkanu?!- źrenice rozszerzyły mu się do wielkich, okrągłych kół.  
 –Łatwe to nie będzie…- przeczesał włosy dłonią. -Ale zrobię to, dla ciebie Padme. Uratuję cie.. obiecuję.- Czym prędzej ruszył w kierunku obozu, nie wolno mu było zabierać klonów ze sobą, ale mógł z nimi porozmawiać… Po długiej i nużącej wędrówce wreszcie dostrzegł kilku towarzyszy, którzy na jego widok natychmiast nałożyli hełmy. Co się dzieje? Czemu..?- zdziwił się. Przywitał go Rex. 
–Witaj, generale..eee.. nie ma z panem więźniów? –Rex wydawał się zszokowany. 
–Nie, kapitanie…- westchnął. –Musze ich odbić rozwiązując zagadki, przechodząc próby i takie duperele… - machnął ręką. Żołnierz posłusznie skinął głową. –Przyszedłem tu, bo… -rozejrzał się dookoła, nadal czuł na sobie czyjś wzrok. – Chcę wam powiedzieć, byście nie szli za mną i nie opuszczali obozu. – celowo podwyższył głośność mówienia i mrugnął porozumiewawczo do Reksa wtykając mu dyskretnie w dłoń mały datakryształ. 
–Oczywiście generale. –skwitował Rex starając się ukryć targającą nim ciekawość. Anakin skinął głową, obrócił się i już chciał odchodzić, gdy poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. 
Weź to Generale. –Klon wsunął mu w dłoń jeden z wielu blasterów, którymi dysponowali. –Dziękuje…- odpowiedział niepewnie Anakin. -… nie sądzę, by mi się przydał, ale… -
- Przezorny zawsze ubezpieczony, sir. –Klon klepnął go w ramię i odszedł w swoją stronę. 
No cóż… ma racje. –stwierdził po namyśle przypinając blaster do pasa. 
–Może się przydać, ruszył w kierunku wielkiego wulkanu.  Skakał po krach pływających po lawie, łapał się lin używanych zapewne kiedyś przez droidy do przyciągania odpływających okruchów skalnych. Od czasu do czasu, grunt znikał mu spod stóp i o mało nie tonął,ale na szczęście refleks, który zdążył wyrobić dobrze mu służył, tak samo jego skoki. Były długie, wysokie i trafne, w końcu szczycił się on pobiciem rekordu w skoku wzwyż o całe piętnaście metrów więcej niż ostatni rekordzista- Mace Windu. Gdy wreszcie znalazł się u stóp wulkanu , spojrzał nieobecnym wzrokiem do góry. 
–Świetnie… w sumie, ciekawe ile będzie spadać Droid jeżeli zrzucę go z góry..- złapał się za podbródek. –Chwila, chwila..-potrząsnął głową. – O czym ja do cholery myślę? –skarcił sam siebie. –Obi-Wanie.. oświadczam, że brakuje mi twojego dogryzania i karcenia. –powiedział wzdychając. Poszukał miejsca z którego mógłby się wybić ku górze, w końcu wędrówka byłaby.. stratą czasu.  Miał moc, niesłychane umiejętności, wiedzę, siłę i młodzieńczy zapał.. więc po co miałby szukać szlaku(o ile takowy był) i wędrować nim „Jak na cywilizowanego człowieka przystało”. On wolał jednak dzikie rozwiązanie, a mianowicie skakanie z jednej półki skalnej na drugą.. no o ile znajdzie odpowiednią, z której będzie miał się jak wybić… Gdy jego wyostrzony w dzieciństwie wzrok dostrzegł wreszcie odpowiednią skałkę bez chwili wahania wskoczył na nią. Na jego szczęście, była stabilna, więc bez problemu mógł wybić się wyżej. Ugiął kolana, pozwolił by moc otuliła go swoim płaszczem, wyłączył zmysły. Był tylko on, on jeden zjednoczy w idealnej harmonii z mocą. Gdy poczuł odpowiedni przypływ energii wyskoczył do góry, leciał bajecznie, idealnie, bez skaz. Skóra błyszczała mu od potu. W taki oto sposób znalazł się na kolejne półce, nieco mniej stabilnej, odgięła się lekko po spotkaniu z jego stopami. Nie chcąc ryzykować odbił się od razu, gdy tylko podeszwa jego butów musnęła jej wierzch. Skakał tak, w idealnej harmonii z mocą, idealnym zgraniu, z zamkniętymi oczami. Ufał tylko sobie, swojemu instynktowi wspieranemu tą magiczną energią, która jak stwierdzono stworzyła go.  Uśmiechnął się delikatnie, gdy tylko znalazł się na szczycie. Przed nim rozciągał się ogromny krater wypełniony czerwoną lawą. Przełknął ślinę.
 –Mam nadzieję, Obi-Wanie, że nie jesteś.. w środku. –szepnął z nadzieją.  Przymknął oczy próbując wyczuć w mocy przyjaciela, był tu. Gdzieś blisko, ale jednak.. niżej. 
–No świetnie!- rozłożył ręce z bezradności. –Serio, Anakinie?!- krzyknął do siebie. –Do jasnej cholery, czemu nie mogłeś zrobić tego wcześniej?! –przeklął pod nosem. –Echh..przynajmniej mam pewność, że nie ma go.. w środku.. tej..no..em…- wychylił się i spojrzał na zalaną we wszystkich kątach  dziurę… Znów przełknął głośno ślinę i skierował się w kierunku powrotnym. Stanął na krawędzi szczytu i ponownie przymknął oczy. Gdzie jesteś przyjacielu.. podaj mi swoje współrzędne. Swoją wysokość, swoje miejsce… -prosił Moc. Po około dziesięciu minutach namierzył przyjaciela, był niewiele niżej. Czuł jego hamowany strach, cisnące mu się na usta przekleństwa, jego głód, pragnienie, pragnienie wolności… Otworzył oczy, zmierzył horyzont jednym spojrzeniem i zeskoczył w dół. Niestety… tym razem nie trafił na półkę. Przeklął pod nosem i chwycił się wystającego odłamka skały. –Egh… kiedy mówiłem, że kocham latanie, nie musiałeś brać tego tak dosłownie losie…- spojrzał w dół i znów przełknął głośno ślinę. Zaczął wymacywać stopą odpowiednie podparcie, znowu szczęście mu dopisało-znalazł wgłębienie, na którym bez problemu mógł się oprzeć. 
Jedi nie wierzą w szczęście, ale… chyba zacznę. –powiedział do siebie przemieszczając się po skalnej ścianie. Po krótkim czasie udało mu się doczłapać do platformy, na której z głęboką ulgą od razu stanął. Przetarł oczy, wytężył wzrok i począł poszukiwać miejsca, gdzie mógłby znaleźć przyjaciela. Wreszcie, udało się. Dostrzegł kilkanaście metrów dalej, sporej wielkości wnękę, taką przez którą bez problemu mógłby przejść człowiek.
 –Jeżeli tam jest… te droidy są genialne… -palnął. –Okey… no to siup! – krzyknął donoście, a jego głos rozbrzmiał echem po całej okolicy. Wylądował bezpośrednio przy dziurze i od razu chwycił się wystające obok skały. Podciągnął się, wybił i wskoczył do środka. Podniósł się z ziemi, otrzepał ze zbierającego się kurzu i obrócił, by jeszcze raz spojrzeć w dół. Nie miał zielonego pojęcia po co to robi. W końcu.. to mu nie pomagało, wręcz przeciwnie. Ocenił, że jest na wysokości… około 3 000 metrów. – Yyy… Moc naprawdę jest przydatna… w życiu nie doszedłbym tu na piechotę…- skwitował krzywiąc się zabawnie. Po ponownym skarceniu się za odwracanie uwagi byle błahostką ruszył w coraz to głębsze ciemności…
- Nie, ja tak nie mogę. Trudno, jeśli ktoś tu jest zwrócę na siebie uwagę. –oznajmił zapalając miecz świetlny, który swym niebieskim blaskiem oświetlił mu drogę. Szedł tak dłuższą chwilę, bez żadnych komplikacji. Aż wreszcie doszedł do dużej komnaty, całkowicie kamiennej. Jedynce, co było warte uwagi to wielka, metalowa klatka, w której był… tak, Obi-Wan. 
–Ooo, kogo ty przywiało. Mój ekspadawan raczył się zjawić na herbatkę.. wybacz, moje filiżanki stopiły się w magmie..-rzucił okiem na zalany lawą krater nad którym dyndał. –Czy raczysz udać się do sklepu, po nowy komplet? Ja nigdzie się nie ruszę, nawet gdybym chciał… - uśmiechnął się ironicznie. Anakin pacnął się w czoło. 
–Mistrzu… opary chyba ci szkodzą… - wykrzywił usta w żartobliwym uśmiechu. 
–Nie, Anakinie. Ja po prostu uczę się od ciebie..- wyciągnął się  w klatce. –Niebezpieczeństwo? Zignoruj i baw się… to twoje motto, nieprawdaż?- Anakin zignorował jego majaczenie. Pogładził się po podbródku i próbował wywnioskować w jaki sposób  otworzyć klatkę, dostrzegł panel, pewnie sterowniczy. Tak! Nad klatką znajdują się różnorodne metalowe pręty i mechanizmy. W ułamku sekundy znalazł się przy maszynie. 
–Mhm.. banalne, rozpracuję jej działa w try miga… no, tylko jest jeden mały problem… -powiedział sam do siebie, bo Obi-Wan raczej nie należał do osób z którymi rozmowa byłaby teraz… poważna.-.. nie ma pstryczka.. ktoś go zabrał, bez niego nie nie uwolnię Obi-Wana.. no chyba, że rozkręcę to ustrojstwo.. ale… nie mam.. nie zabrałem narzędzi! –dłoń znów uderzyła w głowę. 
 –Cholera, cholera, cholera…- klął pod nosem.   
–Witaj. – rozległ się metaliczny głos. Skywalker obrócił się gwałtownie. Przed nim stał duży, masywny… człowiek? Nie, to maszyna. Metal, Anakin dobrze go rozpoznał. Był zbudowany na wzór humanoidów, miał te same narządy, serce, które było jego procesorem głównym, mózg… A co najważniejsze w dłoni trzymał magiczny, brakujący pstryczek.
 –Kim jesteś?!- rzucił nagle ogarnięty adrenaliną. –Jestem robot Cv872 X TY.- wyrecytował płynnie.- Musisz stoczyć ze mną walkę, jestem człowiekiem podobnie jak ty. Mam zaprogramowane wszystkie twoje ruchy. Jestem.. tobą. –szepnął, a jego wygląd upodobnił się do Anakina. Byli identyczni. –Serio? Serio, Hrabio Dooku? Tak za mną tęskniłeś, że stworzyłeś moją kopię? Ooo… jak miło. Wybacz, ale nie odwzajemniam twoich uczuć.. -  syknął zjadliwie. Przeciwnik natomiast wyciągnął przed siebie swój własny miecz świetlny o rękojeści identycznej, jak ta należąca do Anakina.  Mój miecz! Ta kupa złomu ma kopię mojego miecza! O nie, tego nie wybaczę! 
– Zastanów się dobrze, za nim zaatakujesz. Znam każdy twój ruch, każdy twój cios, każdy blok, każdą obronę, każdy atak… -wyliczał robot. 
-A weź się przymknij!- zdenerwował się Skywalker chwytając blaster podarowany przez klona. Strzelił. Trafił prosto w pierś robota, a on upadł na kolana. 
–Chwila.. chwila… napra… szybko poszło!- krzyknął osłupiały młodzieniec. 
 –Wow.. naprawdę jestem genialny…- nabijał się zabierając od robota pokrętło. 
–Obi-Wanie, już wkrótce zaznasz smak wolności. –pocieszył przyjaciela, montując brakujący wihajster. Błyskawicznie przebiegł wzrokiem po panelu i od razu rozpracował sposób jego działania. –Tu wcisnąć, tu pokręcić… tu przytrzymać, tu pociągnąć… -wyliczał jeżdżąc płynnie palcami po panelu. Ruszył tu i  tam, a klatka zaczęła sunąć po metalowej rurze dokładnie w jego stronę. Zatrzymała się blisko, tak, że Anakin bezproblemowo mógł uwolnić przyjaciela. Nie chcąc tracić czasu na kolejne kombinacje przycisków, podbiegł tuż pod nią i przeciął niebieskim ostrzem metalowe drzwiczki, dzielące go od byłego Mistrza. 
–Który to już raz ratuję ci skórę, Mistrzu?- spytał podając mu dłoń. –
-Daruj sobie, Anakinie… -oznajmił Obi-Wan przyjmując gest. 
–Ale Mistrzu.. wisisz mi już przynajmniej osiem kolejek za te ratunki… - dociekał młodszy Jedi.
 – I naprawdę myślisz, że ci je postawię? Że będę patrzył jak mój pijany były padawan podrywa przypadkowe dziewczyny i wszczyna awantury?- przerwał mu Obi-Wan.  
 –Mistrzuu… ja wcale nieeee..-bronił się Rycerz. –
-Anakinie, wiem jak jesteś po pijaku…- westchnął Kenobi. 
–Serio? Wiesz? A ja nie wiem…- zdziwił się młody. 
–Dobra, dobra. Postawię ci, w swoim czasie. A teraz, co robimy?- zmienił temat Mistrz Jedi.
 –Cóż… musimy znaleźć drugą zagadkę… -zamyślił się, obiegając wzrokiem całe pomieszczenie. –Tam jest!- krzyknął przykucając przy poległym przeciwniku, chwycił kopię miecza świetlnego, złamał w dłoni na pół, a w środku wyryta była zagadka. „Padawan twój jest tam gdzie dzieci matki swoje ujście mają”. 
–Co to może znaczyć?- spytał starszy Jedi, przenosząc wzrok na młodszego. –
Nie.. nie mam pojęcia. –odpowiedział bez namysłu.
_______________________________________________________
Tytuł alternatywny "Anakin uczy się latać". xDD Dedykt dla Keiszy! :D 
PS Ja lataam. *-*

7 komentarzy:

  1. Ommm Ommm Ommmm
    Ale zajebisty rozdział :D
    Genialny, Rewelacyjny, Fenomenalny, Czaderski, Superaśny!!!!!!
    <333 Love forever *-*
    Piknie napisałaś, i jest taki długi.. no może bez przesady ale jest długi... wmiarę ;D
    Ommm
    Niech Moc, wena i Anakin będą z Tobą
    Powodzenia przy kolejnym rozdziale... i nowej zagadce :D

    Ps; dzięki za dedyk.. I Latającego Aniego *-* <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww *-*
      Pierwsza!!!
      Pierwszy Raz Jestem PIERWSZA!!!
      Ommm Awwawwwawww !!
      Święto!
      To wszystko przez latającego Aniego <3333

      Usuń
    2. Om,om,om.*-*
      Haha, dzięki. Pisany przy tobie. ;*
      :*
      Też cię kocham.*-*
      Wieem, wyszedł taki. :D :*
      Om*-*
      I z tobą też.:D
      Dziękuje i czekam na rozdział u ciebie. ;*

      Nie ma sprawy. Annie pozdrawia.*-*


      Gratulacje! Latający Annie pozdrawia. ;* *-*

      Usuń
  2. Wikuś, świetnie jak zawsze <333
    Długość jak dla mnie w sam raz. Robisz postępy. Nie mam się do czego przyczepić, więc nie pozostaje nic jak tylko wychwalać...ale czy Anakin nie wpadł na rozwiązanie odrobinę za szybko? :) W sumie, jakby wolno do tego dochodził to by było w ch...ekhem, cholernie nudno. xd W sumie wszystko jedno xd
    Kolejna Ahsoka, będzie ciekawie. Powodzenia i wenki życzę.

    Lady Sith. ;)
    Niech Moc[i rum] będzie z Tobą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje:]
      Dziękuje po raz drugi. :D
      Wiem, wpadł na to za szybko, ale już nie wiedziałam co mogłabym napisać i tylko bym was zanudzała.xd
      Dziękuje i nawzajem. :D

      Niech moc będzie z Tobą!

      Usuń
  3. ahsddfldsghds! xD Czyli ja to co zawsze ,wybacz ,przez ciebie moje skupienie jest na poziomie zerowym :P! Kocham ,kocham ,kocham jak piszesz! Zakazuję ci przestawać! Świetnie jak zawsze *-* Ja się pytam skąd ty bierzesz pomysły? xD Upijanie Anniego? Ile razy ty mu to zrobiłaś co? xD Niech się uczy latać :P. Przyznam ,numeru tego robota to nie chciało mi się czytać ,za długa jak na mojego lenia. Obi-Wan gada od rzeczy ,pierwszy raz przez niego spadłam z krzesła xD kocham twoje teksty! <3 Teraz po Ahsokę ,no to czekam na nn ,moja sadystyczna dusza ,która upodobała ją sobie jako ulubioną ofiarę oczekuje otrucia =D. Ince dalej nie wrócił z piwem ,no gdzie on jest!? Ja tu czekam =P. Weny życzę ,dobranoc i wesołych świąt ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje. *-* Wiem, że zakazujesz, przecież grozisz mi tasakiem. -_- Pomysły? Zazwyczaj mi się śnią, albo wymyślam przed snem. ^^ Upijanie Anniego. *-* Muszę go upić.. Dużo. xD Lataam. *-* A walnęłam w klawiaturę, numer jak numer. xD Spadłaś z krzesła. *-* Dziękuje;* Wiem, wiem. =D Oni już pili, dlatego hełmy założyli. By Anakin nie wyczuł alkoholu. :D Wzajem.^^

      Usuń