niedziela, 17 lutego 2013

20. Utrudnienia


Metalowe wrota szybkim ruchem wsunęły się w sufit. Anakin z wyraźnym przejęciem wbiegł do środka, upuszczając bezwładnie R2-D2. To co go tam spotkało…było niezbyt pocieszające. Pustka. Ani żywej duszy. „Ale przecież.. przecież.. byli tu! Czuję to.. byli! Jestem pewien..”-szeptał jakiś wewnętrzny Anakin. Fala frustracji , zdenerwowania i nawracającego smutku zalała go za jednym zamachem. Czuł się okropnie, znowu to uczucie... Omiótł wzrokiem całe pomieszczenie. „Byli tu! Na pewno tu byli!” Podbiegł pod północą ścianę, przykucnął i musnął dłonią parkiet. Nie było śladu kurzu, jeszcze przed chwilą ktoś zajmował to miejsce… Zażenowanie, zaskoczenie były uczuciami, które teraz nim targały. „Co się do cholery stało!? Jakim cudem?!Po co…”- kłócił się wewnątrz. Coś błysnęło. Jakiś… wisiorek? Od razu znalazł się w tamtym miejscu, uklęknął na jedno kolano i podniósł małą kremową przywieszkę na plecionym łańcuchu. Dziwnie znajomą… tak! To wisiorek Padme! Jak mógł go nie rozpoznać.. sam go jej podarował! Był wtedy małym chłopcem.. miał zaledwie dziewięć lat… To miałaby być pamiątka, by o nim nie zapomniała. Niewiarygodne.. niewiarygodne, że jeszcze go ma… Mimowolnie poczuł ukłucie w sercu. Padme.. powtórzył w myśli imię miłości swojego życia. Tęsknię za tobą, kochanie…szepnął cichutko i podniósł się z podłogi. Małe znalezisko ukrył w prawej kieszeni szaty.  
 –Gdzie jesteście…- przymknął oczy, by namierzyć przyjaciół mocą. Czuł jak kojąca energia okala swą magią jego zmysły, jak przeszukuje razem z nim wszyściutkie zakątki Mustfaru.
–Skywalker… wiedziałem!- odezwał się głos, a małe urządzenie w rogu wyświetliło jasnoniebieski, przejrzysty hologram..  Anakin brutalnie wrócił do rzeczywistości. Zderzył się z nią, wrócił do jej okropności… własnego fizycznego bólu, zapomnienia i tęsknoty.
 -Dooku!- krzyknął złapawszy oddech. –Ty cholerna szumowino...gdzie oni są?!- unosił się jak najęty. W jego oczach iskrzyła się nienawiść i niespotykana odraza.
  –Są bezpieczni.. do czasu. Myślisz, że dlaczego tak gładko poszło ci ze mną? Hm? Odwracałem twoją uwagę, gdy byłeś zajęty walką moje droidy przetransportowały twoich przyjaciół..-mówił spokojnie.
 –Gdzie oni są?!- Jedi ponowił pytanie. 
–Każde z nich w innym zakątku Mustafaru. Każdego z nich strzeże zagadka, próba danej umiejętności. By ich uratować musisz przejść każdą z nich.- syknął złośliwie. 
–Próby? Po co to robisz? Jaki masz w tym interes?- dopytywał młodzieniec. 
–Otóż… przetestuję cię. Istnieją; próba siły, próba umysłu i próba wiary. Każda z nich polega na czymś innym i każda prowadzi do uwolnienia innego z twoich bliskich.-wyjaśniał.
 –Ale na co ci to?! Gdy przejdę próby i ich ocalę… zostaniesz  z niczym… -nie rozumiał jego zamiarów.   
–Nie zupełnie. Twoi przyjaciele wszczepione pod skórę mają maleńkie mikrochipy ze żrącą substancją, rozprzestrzeniającą się powoli.  Jeżeli nie ocalisz ich w porę… ona wyżre ich wnętrzności. A jeśli ocalisz.. zatrzymam wypływanie jej z mikrochipów, ale wciąż będzie jej trochę w twoich przyjaciołach..-ciągnął. 
–I zapewne, by zyskać antidotum będę musiał wykonać jakichś z twoich chorych rozkazów?- zapytał gniewnie. 
–Owszem, jesteś bystry młodzieńcze…- uśmiechnął się jednym z tych swoich chytrych uśmiechów. –Jak mam ich znaleźć?- zapytał nieco niższym tonem, gdyż zrozumiał bezsens swojego gniewu.  –Obi-Wan będzie pierwszym z twoich celów. Jest on tam gdzie „ognista  matka ciężkimi łzami płacze.” –oświadczył ze stoickim spokojem.
 –Zagadki? Serio?- Anakin wzruszył ramionami w geście bezradności.   
–Tak.. zagadki. Następną otrzymasz po odnalezieniu Kenobiego.. o ile uda ci się to, nie zaliczając wcześniej zgonu…- syknął podkreślając odpowiednie wyrazy.
 –Tssa… dziwna jest ta wskazówka.. Sam ją wymyślałeś, dziaduniu?- zapytał  wykrzywiając wargi w ironicznym uśmiechu. Hrabia prychnął znacząco. 
–Może… miej się na baczności. Jeszcze będę zbierał twoje pokiereszowane kości…- nie dawał za wygraną. 
–Przekonamy się, kto tu będzie czyje kości zbierał, bo ja mam przeczucie, że to jednak ja zaliczę tę misję do udanych, a pan panie poeto do największych porażek w życiowej karierze.-pyskował jak rasowy czternastolatek. –
-Oj, arogancki jesteś chłopcze… bardzo arogancki. Egoizm cię zgubi… jestem o tym przekonany.- nadal kłócił się z przeciwnikiem.
–Pff. Jeszcze czego, co najwyżej zgubi ciebie przecinając cię wpół!- walczył dalej śląc w jego stronę  kolejne riposty. – 
-Mhm.. chyba, że wcześniej w ramach rekompensaty za twoje pyskówki, dzieciaku zabiję jednego z twoich przyjaciół… może Senator Amidalę.. pójdzie mi najłatwiej…-Dooku trafił w czuł punkt. Padme była dla Anakina najważniejsza i myśl, że przez jego wybujałe ego może zostać zabita przyprawiła go o zawrót głowy, poczuł dreszcz na plecach i okruch strachu, który utknął w jego sercu. 
–Widzę, że się dogadaliśmy… -szepnął dumnie Dooku przerywając milczenie chłopaka, a jego hologram zamigotał i zniknął. 
–Znowu.. znowu jestem tak blisko i wszystko szlag trafia!- zacisnął zęby. –I o co do jasnej cholery chodzi z tą zagadką? „tam gdzie ognista matka ciężkimi łzami płacze”. Jaki to ma sens..? O co chodzi..?-głowił się i ruszył w kierunku wyjścia z budynku. Gdy tak szedł korytarzem,podczas mijania ciała Ryan’a wydało mu się, że się poruszył.. „On żyje?!”-krzyknął jego wewnętrzny głos. Anakin błyskawicznie przyklęknął obok klona. Położył jego głowę na swoim kolanie i zdjął z niej hełm. 
–Ryan? Żołnierzu ty żyjesz?- czuł jego ból, cierpienie, które odczuwał. Widział jak żołnierz powoli unosi powieki i ujawnia przepełnione przerażeniem, nasiąknięte ogniwem śmierci oczy, widział jak powolnie porusza ustami i zbiera się na siły, by wypowiedzieć kilka prostych słów, widział jakie sprawia mu to trudności. 
–Generale..-zaczął słabym głosem-.. proszę ocal ich… Niech ofiara Hef’a nie pójdzie na marne, proszę..-szepnął zamykając oczy. Było już za późno. Wyzionął ducha. Skywalker czuł jak łzy napływają mu do oczu, tłamszenie ich sprawiło mu trudność, ale nie mógł płakać. Nie teraz, on był tylko klonem.. Co ja gadam! Jakim znowu klonem?! O czym ty mówisz?! To żywa istota!- skarcił się w duchu. Każdą porażkę klona traktował jak swoją własną, to bolało. Cholernie bolało.  Mimo, że przyjaciele wielokrotnie przekonywali go, że ginące na wojnie klony nie spoczywają na jego barkach, och wciąż dźwigał i chciał dźwigać brzemię ich śmierci. Nie potrafił się go pozbyć, wciąż na nowo odnawiał swoje twierdzenie, że  polegli pod jego rozkazami zginęli tylko i wyłącznie z jego własnej winy.  A ten klon.. był prawdziwym bohaterem, czekał tu i jego ostatnimi słowami była chęć pomszczenia przyjaciela… To takie… nie potrafił dobrać słów.
 –Dobrze, przyjacielu.- szepnął cicho. – Pomszczę go..- dotknął swojego prawego ramienia i rozmazał wypływającą z niego krew na swojej dłoni, przytykając ją potem do silnie krwawiącej ręki poległego.
 –Moja krew, twoja krew. Nasza krew. Masz moje uroczyste słowo.. –jego krew pomieszana z krwią przyjaciela zaczęła.. parować… Nie wiedział dlaczego… Nauczył się tego od młodych chłopców, przyszłych wojowników cienia, którzy przybyli kiedyś na Tatooine. Pamiętał to bardzo dobrze. Zaprzyjaźnił się z nimi, nauczyli go kilku swoich obrzędów. Chcieli wykupić  i szkolić na jednego z nich, bo jak mawiali „miał potencjał, by stać się jednym z nich". Cieszyła go myśl, że może do nich dołączyć. Aczkolwiek nie udało się… ich opiekun, muskularny mężczyzna o sympatycznym usposobieniu imieniem Zeyx nie dysponował ilością pieniędzy, której żądał Watto w zamian za Anakina… Na tę wieść siedmioletni wówczas Skywalker zasmucił się znacząco. Achh… było to dzień przed ich odejściem.. razem z nimi, a nie jak myślano w świątyni przeżył pierwszą w swoim życiu medytację. Doskonale to pamięta..otoczyli płonącego ognisko,była noc, kazano im usiąść po turecku, więc usiadł. Zamknął oczy, blask księżyca padał na jego spaloną słońcem twarz.  Czuł jak jakaś nieznana energia otula go swym płaszczem bezpieczeństwa, bierze pod skrzydła, uspokaja i koi zmysły. W tej chwili nie istniało nic poza błogim spokojem, wszystkie troski, problemy, trudy życia, niewolnictwo, bury jakie go czekały, praca w warsztacie, przegrane wyścigi, wszystko zniknęło. Spokój. Tylko on istniał w tej chwili. To uczucie było… nieznajome, lecz dziwnie przyjemne. Nieświadomie, ale to wtedy po raz pierwszy poczuł na swoich barkach brzemię mocy, mocy Jedi.  Była taka...zagadkowa. Medytował aż do rana, dziwiło go, że w  stanie jaki osiągnął przetrwał tyle godzin, ale po brutalnym zderzeniu z rzeczywistością wszystko wróciło. Każdy problem, każda troska, każde zmartwienie.. wszystko i nie było czasu, na roztrząsanie tego, co było, a może.. nie było? Nie był wtedy niczego pewny, chłopcy razem ze swoim opiekunem.. rozpłynęli się w powietrzu. Nie było też śladu po ognisku, tak jakby.. wyparowało. To było dziwne, straszne i jednocześnie pouczające… Nie mówił o tym przeżyciu nawet swojej matce, nawet Yodzie, Obi-Wanowi… wie o tym tylko on sam jeden na zawsze, na wieki, do kresu świata…
_____________________________________________________

No i jest rozdział. Coś za szybko, ale jest. Pisanie po północy i wymyślanie w drodze do domu... Mhm.. C:
PS Dedykt dla Destiny, którą ciekawość wyżera. c:
PS2 Iguś, już nie żyjesz!

12 komentarzy:

  1. Yay ,moje jęczenie podziałało xD Yey trucizna ,doczekałam się ,wiesz na czyje otrucie czekam. "Pyskował jak rasowy czternastolatek" czemu ja mam wrażenie ,że to moja kochana ofiara miała na to wpływ? xD Przemyślenia są świetne ,takie długie i wgl ,cudo ^^ Dobrze wiedzieć ,że nie tylko ja piszę po północy (już widziałaś efekty tego xD). Dzięki za dedyka ^^. Czekam na nn ,jakbyś potrzebowała konsultacji z sadystką to wiesz gdzie mnie szukać xD. A wgl Ince jeszcze nie wrócił z piwem ,gdzie go zgubiłaś ,ja dalej czekam? xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, podziałało. :P Wiem, wiem. :D Bo miała, Pyskatek jeden. c: Wymyślane w drodze do domu.^^
      Widziałam. Po północy pisze się najlepiej.;D
      Nie ma sprawy.^^ Spoko, okey skontatkuję się z tobą. A nie wiem. O.o Rexx! Gdzie jest Ince?!
      Niech moc będzie z Tobą.

      Usuń
  2. Oo wika, jak dla mnie bardzo ciekawy ten rozdział xD
    ne można powiedzieć, że mało się w nim dzieje, wkońcu to co tu powiedziano nieźle namieszało xd ]:->
    superaśnie. Bardzo mi sie podobało, i żadnych zbędnych kawałków (wiesz o co kaman ;p )
    Niech wena bd z tobą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *-*
      ]:-> Buahaha. I'm evil. :D
      (Wiem.;p) I dziękuje. ^^
      I z tobą także! *-*

      Usuń
  3. Przeczytałam^^
    Co ja tu mogę powiedzieć...znajome są mi te próby, skądś je kojarzę... :D Pamiętasz?^^
    Dopiero zaczyna się zabawa. Mam nadzieję, że Anakinowi nie pójdzie jak z płata...wiesz o co mi chodzi. :)
    Nie będę się rozpisywać, bo migam czytać kolejnego bloga więc niech rum będzie z Tobą! ;*

    PS. I czekam cierpliwie na walkę ^^ Wiesz jaką. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ^^
      Jasne, że pamiętam. (: Wiesz jak ja je kocham. <3
      Coś ty! Za nudno by było! Muszą jeszcze pocierpieć! ]:->
      Niech moc będzie z Tobą!;*

      Oj, wiem, wiem. :D

      Usuń
  4. pisz, pisz, pisz, pisz, pisz, PISZ!
    understant? ^^

    NMBZT :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. Dlaczego chcesz mnie zabić? O.o :C

      Usuń
    2. Nie,nie,nie,nie,nie,NIE! :D
      Nie.:P
      NMBZT:P

      Bo mnie zostawiłaś, separańcu!:C

      Usuń
    3. Ja separaniec???????
      O nie... przesadziłaś... foch -_-

      Usuń
    4. ale wiesz... ten 5 sekundowy xD

      Usuń
    5. -_- PISZ! Ja mam urlop. xD

      Usuń