Metalowe wrota szybkim ruchem wsunęły się w sufit. Anakin z
wyraźnym przejęciem wbiegł do środka, upuszczając bezwładnie R2-D2. To co go
tam spotkało…było niezbyt pocieszające. Pustka. Ani żywej duszy. „Ale
przecież.. przecież.. byli tu! Czuję to.. byli! Jestem pewien..”-szeptał jakiś
wewnętrzny Anakin. Fala frustracji , zdenerwowania i nawracającego smutku
zalała go za jednym zamachem. Czuł się okropnie, znowu to uczucie... Omiótł
wzrokiem całe pomieszczenie. „Byli tu! Na pewno tu byli!” Podbiegł pod północą
ścianę, przykucnął i musnął dłonią parkiet. Nie było śladu kurzu, jeszcze przed
chwilą ktoś zajmował to miejsce… Zażenowanie, zaskoczenie były uczuciami, które
teraz nim targały. „Co się do cholery stało!? Jakim cudem?!Po co…”- kłócił się
wewnątrz. Coś błysnęło. Jakiś… wisiorek? Od razu znalazł się w tamtym miejscu,
uklęknął na jedno kolano i podniósł małą kremową przywieszkę na plecionym
łańcuchu. Dziwnie znajomą… tak! To wisiorek Padme! Jak mógł go nie rozpoznać..
sam go jej podarował! Był wtedy małym chłopcem.. miał zaledwie dziewięć lat… To
miałaby być pamiątka, by o nim nie zapomniała. Niewiarygodne.. niewiarygodne,
że jeszcze go ma… Mimowolnie poczuł ukłucie w sercu. Padme.. powtórzył w myśli
imię miłości swojego życia. Tęsknię za tobą, kochanie…szepnął cichutko i
podniósł się z podłogi. Małe znalezisko ukrył w prawej kieszeni szaty.
–Gdzie jesteście…- przymknął oczy, by
namierzyć przyjaciół mocą. Czuł jak kojąca energia okala swą magią jego zmysły,
jak przeszukuje razem z nim wszyściutkie zakątki Mustfaru.
–Skywalker…
wiedziałem!- odezwał się głos, a małe urządzenie w rogu wyświetliło jasnoniebieski,
przejrzysty hologram.. Anakin brutalnie
wrócił do rzeczywistości. Zderzył się z nią, wrócił do jej okropności… własnego
fizycznego bólu, zapomnienia i tęsknoty.
-Dooku!- krzyknął złapawszy oddech. –Ty
cholerna szumowino...gdzie oni są?!- unosił się jak najęty. W jego oczach
iskrzyła się nienawiść i niespotykana odraza.
–Są bezpieczni.. do czasu. Myślisz, że
dlaczego tak gładko poszło ci ze mną? Hm? Odwracałem twoją uwagę, gdy byłeś
zajęty walką moje droidy przetransportowały twoich przyjaciół..-mówił
spokojnie.
–Gdzie oni są?!- Jedi ponowił pytanie.
–Każde z nich w innym zakątku Mustafaru. Każdego z nich strzeże zagadka, próba danej umiejętności.
By ich uratować musisz przejść każdą z nich.- syknął złośliwie.
–Próby? Po co
to robisz? Jaki masz w tym interes?- dopytywał młodzieniec.
–Otóż… przetestuję
cię. Istnieją; próba siły, próba umysłu i próba wiary. Każda z nich polega na
czymś innym i każda prowadzi do uwolnienia innego z twoich bliskich.-wyjaśniał.
–Ale na co ci to?! Gdy przejdę próby i ich ocalę… zostaniesz z niczym… -nie rozumiał jego zamiarów.
–Nie zupełnie. Twoi przyjaciele wszczepione
pod skórę mają maleńkie mikrochipy ze żrącą substancją, rozprzestrzeniającą się
powoli. Jeżeli nie ocalisz ich w porę…
ona wyżre ich wnętrzności. A jeśli ocalisz.. zatrzymam wypływanie jej z mikrochipów, ale wciąż będzie jej trochę w twoich przyjaciołach..-ciągnął.
–I
zapewne, by zyskać antidotum będę musiał wykonać jakichś z twoich chorych
rozkazów?- zapytał gniewnie.
–Owszem, jesteś bystry młodzieńcze…- uśmiechnął
się jednym z tych swoich chytrych uśmiechów. –Jak mam ich znaleźć?- zapytał
nieco niższym tonem, gdyż zrozumiał bezsens swojego gniewu. –Obi-Wan będzie pierwszym z twoich celów.
Jest on tam gdzie „ognista matka
ciężkimi łzami płacze.” –oświadczył ze stoickim spokojem.
–Zagadki? Serio?-
Anakin wzruszył ramionami w geście bezradności.
–Tak.. zagadki. Następną otrzymasz po
odnalezieniu Kenobiego.. o ile uda ci się to, nie zaliczając wcześniej zgonu…-
syknął podkreślając odpowiednie wyrazy.
–Tssa… dziwna jest ta wskazówka.. Sam
ją wymyślałeś, dziaduniu?- zapytał
wykrzywiając wargi w ironicznym uśmiechu. Hrabia prychnął znacząco.
–Może… miej się na baczności. Jeszcze będę zbierał twoje pokiereszowane kości…-
nie dawał za wygraną.
–Przekonamy się, kto tu będzie czyje kości zbierał, bo ja
mam przeczucie, że to jednak ja zaliczę tę misję do udanych, a pan panie poeto
do największych porażek w życiowej karierze.-pyskował jak rasowy
czternastolatek. –
-Oj, arogancki jesteś chłopcze… bardzo arogancki. Egoizm cię
zgubi… jestem o tym przekonany.- nadal kłócił się z przeciwnikiem.
–Pff. Jeszcze
czego, co najwyżej zgubi ciebie przecinając cię wpół!- walczył dalej śląc w
jego stronę kolejne riposty. –
-Mhm..
chyba, że wcześniej w ramach rekompensaty za twoje pyskówki, dzieciaku zabiję
jednego z twoich przyjaciół… może Senator Amidalę.. pójdzie mi najłatwiej…-Dooku
trafił w czuł punkt. Padme była dla Anakina najważniejsza i myśl, że przez jego
wybujałe ego może zostać zabita przyprawiła go o zawrót głowy, poczuł dreszcz
na plecach i okruch strachu, który utknął w jego sercu.
–Widzę, że się
dogadaliśmy… -szepnął dumnie Dooku przerywając milczenie chłopaka, a jego
hologram zamigotał i zniknął.
–Znowu.. znowu jestem tak blisko i wszystko szlag
trafia!- zacisnął zęby. –I o co do jasnej cholery chodzi z tą zagadką? „tam
gdzie ognista matka ciężkimi łzami płacze”. Jaki to ma sens..? O co
chodzi..?-głowił się i ruszył w kierunku wyjścia z budynku. Gdy tak szedł
korytarzem,podczas mijania ciała Ryan’a wydało mu się, że się poruszył.. „On żyje?!”-krzyknął
jego wewnętrzny głos. Anakin błyskawicznie przyklęknął obok klona. Położył jego
głowę na swoim kolanie i zdjął z niej hełm.
–Ryan? Żołnierzu ty żyjesz?- czuł
jego ból, cierpienie, które odczuwał. Widział jak żołnierz powoli unosi powieki
i ujawnia przepełnione przerażeniem, nasiąknięte ogniwem śmierci oczy, widział
jak powolnie porusza ustami i zbiera się na siły, by wypowiedzieć kilka prostych
słów, widział jakie sprawia mu to trudności.
–Generale..-zaczął słabym
głosem-.. proszę ocal ich… Niech ofiara Hef’a nie pójdzie na marne,
proszę..-szepnął zamykając oczy. Było już za późno. Wyzionął ducha. Skywalker
czuł jak łzy napływają mu do oczu, tłamszenie ich sprawiło mu trudność, ale nie
mógł płakać. Nie teraz, on był tylko klonem.. Co ja gadam! Jakim znowu klonem?!
O czym ty mówisz?! To żywa istota!- skarcił się w duchu. Każdą porażkę klona
traktował jak swoją własną, to bolało. Cholernie bolało. Mimo, że przyjaciele wielokrotnie
przekonywali go, że ginące na wojnie klony nie spoczywają na jego barkach, och wciąż
dźwigał i chciał dźwigać brzemię ich śmierci. Nie potrafił się go pozbyć, wciąż
na nowo odnawiał swoje twierdzenie, że
polegli pod jego rozkazami zginęli tylko i wyłącznie z jego własnej
winy. A ten klon.. był prawdziwym
bohaterem, czekał tu i jego ostatnimi słowami była chęć pomszczenia przyjaciela…
To takie… nie potrafił dobrać słów.
–Dobrze, przyjacielu.- szepnął cicho. – Pomszczę
go..- dotknął swojego prawego ramienia i rozmazał wypływającą z niego krew na
swojej dłoni, przytykając ją potem do silnie krwawiącej ręki poległego.
–Moja krew,
twoja krew. Nasza krew. Masz moje uroczyste słowo.. –jego krew pomieszana z
krwią przyjaciela zaczęła.. parować… Nie wiedział dlaczego… Nauczył się tego od
młodych chłopców, przyszłych wojowników cienia, którzy przybyli kiedyś na Tatooine.
Pamiętał to bardzo dobrze. Zaprzyjaźnił się z nimi, nauczyli go kilku swoich
obrzędów. Chcieli wykupić i szkolić na jednego z nich, bo jak mawiali „miał
potencjał, by stać się jednym z nich". Cieszyła go myśl, że
może do nich dołączyć. Aczkolwiek nie udało się… ich opiekun, muskularny
mężczyzna o sympatycznym usposobieniu imieniem Zeyx nie dysponował ilością
pieniędzy, której żądał Watto w zamian za Anakina… Na tę wieść siedmioletni
wówczas Skywalker zasmucił się znacząco. Achh… było to dzień przed ich
odejściem.. razem z nimi, a nie jak myślano w świątyni przeżył pierwszą w swoim życiu medytację. Doskonale to
pamięta..otoczyli płonącego ognisko,była noc,
kazano im usiąść po turecku, więc usiadł. Zamknął oczy, blask księżyca padał na
jego spaloną słońcem twarz. Czuł jak
jakaś nieznana energia otula go swym płaszczem bezpieczeństwa, bierze pod
skrzydła, uspokaja i koi zmysły. W tej chwili nie istniało nic poza błogim
spokojem, wszystkie troski, problemy, trudy życia, niewolnictwo, bury jakie go
czekały, praca w warsztacie, przegrane wyścigi, wszystko zniknęło. Spokój.
Tylko on istniał w tej chwili. To uczucie było… nieznajome, lecz dziwnie
przyjemne. Nieświadomie, ale to wtedy po raz pierwszy poczuł na swoich barkach
brzemię mocy, mocy Jedi. Była taka...zagadkowa.
Medytował aż do rana, dziwiło go, że w
stanie jaki osiągnął przetrwał tyle godzin, ale po brutalnym zderzeniu z
rzeczywistością wszystko wróciło. Każdy problem, każda troska, każde
zmartwienie.. wszystko i nie było czasu, na roztrząsanie tego, co było, a
może.. nie było? Nie był wtedy niczego pewny, chłopcy razem ze swoim
opiekunem.. rozpłynęli się w powietrzu. Nie było też śladu po ognisku, tak
jakby.. wyparowało. To było dziwne, straszne i jednocześnie pouczające… Nie
mówił o tym przeżyciu nawet swojej matce, nawet Yodzie, Obi-Wanowi… wie o tym
tylko on sam jeden na zawsze, na wieki, do kresu świata…
_____________________________________________________
_____________________________________________________
No i jest rozdział. Coś za szybko, ale jest. Pisanie po północy i wymyślanie w drodze do domu... Mhm.. C:
PS Dedykt dla Destiny, którą ciekawość wyżera. c:
PS2 Iguś, już nie żyjesz!
Yay ,moje jęczenie podziałało xD Yey trucizna ,doczekałam się ,wiesz na czyje otrucie czekam. "Pyskował jak rasowy czternastolatek" czemu ja mam wrażenie ,że to moja kochana ofiara miała na to wpływ? xD Przemyślenia są świetne ,takie długie i wgl ,cudo ^^ Dobrze wiedzieć ,że nie tylko ja piszę po północy (już widziałaś efekty tego xD). Dzięki za dedyka ^^. Czekam na nn ,jakbyś potrzebowała konsultacji z sadystką to wiesz gdzie mnie szukać xD. A wgl Ince jeszcze nie wrócił z piwem ,gdzie go zgubiłaś ,ja dalej czekam? xD
OdpowiedzUsuńTak, podziałało. :P Wiem, wiem. :D Bo miała, Pyskatek jeden. c: Wymyślane w drodze do domu.^^
UsuńWidziałam. Po północy pisze się najlepiej.;D
Nie ma sprawy.^^ Spoko, okey skontatkuję się z tobą. A nie wiem. O.o Rexx! Gdzie jest Ince?!
Niech moc będzie z Tobą.
Oo wika, jak dla mnie bardzo ciekawy ten rozdział xD
OdpowiedzUsuńne można powiedzieć, że mało się w nim dzieje, wkońcu to co tu powiedziano nieźle namieszało xd ]:->
superaśnie. Bardzo mi sie podobało, i żadnych zbędnych kawałków (wiesz o co kaman ;p )
Niech wena bd z tobą ;)
*-*
Usuń]:-> Buahaha. I'm evil. :D
(Wiem.;p) I dziękuje. ^^
I z tobą także! *-*
Przeczytałam^^
OdpowiedzUsuńCo ja tu mogę powiedzieć...znajome są mi te próby, skądś je kojarzę... :D Pamiętasz?^^
Dopiero zaczyna się zabawa. Mam nadzieję, że Anakinowi nie pójdzie jak z płata...wiesz o co mi chodzi. :)
Nie będę się rozpisywać, bo migam czytać kolejnego bloga więc niech rum będzie z Tobą! ;*
PS. I czekam cierpliwie na walkę ^^ Wiesz jaką. :)
^^
UsuńJasne, że pamiętam. (: Wiesz jak ja je kocham. <3
Coś ty! Za nudno by było! Muszą jeszcze pocierpieć! ]:->
Niech moc będzie z Tobą!;*
Oj, wiem, wiem. :D
pisz, pisz, pisz, pisz, pisz, PISZ!
OdpowiedzUsuńunderstant? ^^
NMBZT :D
P.S. Dlaczego chcesz mnie zabić? O.o :C
UsuńNie,nie,nie,nie,nie,NIE! :D
UsuńNie.:P
NMBZT:P
Bo mnie zostawiłaś, separańcu!:C
Ja separaniec???????
UsuńO nie... przesadziłaś... foch -_-
ale wiesz... ten 5 sekundowy xD
Usuń-_- PISZ! Ja mam urlop. xD
Usuń