-I co powiesz dzieciaku? Chciałeś walki to ją masz! Podnoś
się, a nie… Myślałem, że jesteś Jedi, a nie pozerem… -syczał Dooku trzymając
się za ramię. Chodził wokół młodzieńca i słał coraz to kąśliwsze uwagi. „Nie dam rady… Boli.. piecze.. cholera!
Mazgaj! Mazgaj! Mazgaj! Wstawaj idioto, a nie słuchasz ględzenia tego
dziadygi!” Jak sobie rozkazał tak i
zrobił. Wskoczył na równe nogi, wyciągnął ostrze przed siebie i krążył
naprzeciwko Dooku, sycząc cicho od czasu do czasu. Ból był.. poważny, ciężki,
był niczym przytłaczający do ziemi kamulec. Piekł, szczypał, palił.. sam już
nie wiedział. Cierpienie jakie odczuwał było tak zróżnicowane.. czuł boleśnie
piekące ramię, na którym głęboka rana z każdym ruchem jeszcze bardziej się
poszerzała, czuł jak wnikają w nią okruchy walki, jak jest skażona,
zanieczyszczana… Czuł jak fragmenty jego
szczęki latają bezwładnie w jego ustach, ale najgorsza był.. ból straty,
świadomość, że jego błąd może kosztować tak ważne dla niego osoby życie. Ale
nie zważał na to. Miał zadanie do wykonania, nie pozwoli im zginąć. Strata
dwójki towarzyszy była już dostateczną karą, każdy poległy klon był niczym kropla
trucizny dodawana do jego napoju. Dooku
uśmiechnął się przebiegle i uniósł prawą dłoń pionowo na wysokości klatki
piersiowej młodzieńca. „O nie.. nie tym razem!”- Młodzieniec przewidział jego
ruch i w odpowiednim momencie uniósł ostrze, które poczęło wchłaniać
błękitno-białe błyskawice. Posłał mu
tryumfalny uśmiech, na co Dooku odpowiedział wysokim atakiem. Anakin uniósł miecz nad głowę skutecznie go blokując
. Przeskoczył nad Sithem i stojąc tuż za nim, wykonał ruch dłonią, a posłuszna
mu moc strąciła z sufitu deszcz kamieni, które poczęły spadać na głowę
Tyranusa. Znów ten uśmiech, znów zwycięstwo, znów fala tryumfu.
–Mowy nie ma
Skywalker!- krzyknął wyskakując spod stery kamieni, pchnął przeciwnika mocą, a
tamten odleciał kilka metrów. Wylądował na czworakach, niczym kot spadający na
cztery łapy.
–Pff. Jeżeli myślisz, że
jestem bachorem, którego pokonasz jednym ruchem to się mylisz!- podniósł się i
zaatakował szybko, wywijał mieczem tak
płynnie, tak szybko, że żaden ludzki wzrok nie mógłby wyłapać wszystkich jego
ruchów. Napierał, ale Dooku z taką samą
zręcznością blokował ataki. Był bardziej doświadczony, starszy, ale Skywalker
prawie, że mu dorównywał. Prawie.. robiło czasami wielką różnicę, jako że
Anakin skłonny był do ryzyka i nieprzemyślanych ataków, fakt ten wykorzystał
uczeń Sidiousa i nie zważając na swój własny fizyczny ból uchylił się przed
jego uderzeniem i zranił go lekko w prawe udo. Skywalker syknął z bólu, ale
fala zdenerwowania zawładnęła nim na tyle, że musnął szyję przeciwnika końcem
niebieskiej klingi. Dooku odskoczył i cicho jęknął. „Dobra.. dobra. Trzeba trzymać się planu”-
Hrabia pognał w przeciwnym kierunku. „On ucieka?! ON UCIEKA?! UCIEKA?!”- Anakin
otworzył szeroko usta ze zdumienia. No
nic, nie miał zamiaru go gonić.. tchórz. Wolał uwolnić przy.. właśnie! Teraz
droga była wolna! W mgnieniu oka, ignorując ból popędził czym prędzej do cel.
To właśnie ta chwila, chwila w której ujrzy swoich najbliższych. Nie mógł
uwierzyć, dzieliły go od nich tylko metalowe wrota, zatrzaśnięte na klucz. Tyle
trudu.. tyle wysiłku.. i nagle prosta droga? Coś mi tu śmierdzi… Śmierdzi
gorzej od huttów, a oni są… mhm… oślizgłymi glutami, którymi nie sposób nie
pogardzać. Achh… huttowie, Anakin ugryzł się w język. Wspomnienia..
dzieciństwo… niewolnictwo… Na słowa w
jakikolwiek sposób związane z jego przeszłością zawsze reagował goryczą,
przestawał panować nad emocjami i jego głos stawał się bardziej stanowczy i
twardy, niż wymagała tego sytuacja. Z całego serca nienawidził Tatooine. Mimo,
że dzieciństwo tu spędzone nie było wcale.. najgorsze. To tu zginęła jego
matka, ale to także tu po raz pierwszy spotkał Padme. Miał tu przyjaciół..
oddanych przyjaciół, takich jak na przykład Kitster.. co się z nim teraz
dzieje… Zastanawiał się, byli przyjaciółmi, a on pewnego dnia jakby nigdy nic
stał się wolnym człowiekiem, zabrany do świątyni, szkolony na Jedi.. a Kitster,
nie wiedział. Nie znał jego dalszych losów, nie słyszał od ponad dziesięciu lat
żadnej wzmianki, historii, ciekawostki o nim. Nic. Pustka. Cisza. Westchnął
ponownie. „Jeżeli z tego wyjdę, polecę na Tatooine i postaram się cię odnaleźć,
chłopie. Pierwszych przyjaźni się nie zapomina”- obiecał sobie.
***
-No proszęęęę. Daj się gdzieś zaprosić. –błagał szatyn. Violet wywróciła oczami.
–NIE!
Nigdzie z tobą nie pójdę! Rozumiesz?!- tryskała wściekłością.
–Uparta jesteś,
mała. No, ale proszę.. tego.. jak mu tam… yy… nie ma naszego celu, więc czemu
mamy się nudzić?- Uśmiechnął się czarująco. Violet posłała mu mordercze spojrzenie.
Jej sylwetka wspaniale malowała się na tle piaszczystej pustyni. Wysoka
morderczyni w krainie skrywającego tysiące sekretów piasku. Kto wie.. ile dusz
zmarło na tej pustyni z pragnienia? Ile
zostało rozszarpanych przez drapieżniki?
Ile zamordowanych przez Tuskenów? To było, jest i będzie tajemnicą. I to
właśnie jest.. piękne. Ten sekret… niewiadomo.. to wszystko.. ciągnie ludzi do
tego miejsca. Piasek, dwa słońca Tatooine…. Piękne, lecz bolesne…
–A weź spadaj.- stwierdziła po namyśle.
***
-I jak Cardy?- spytał Rex wróciwszy po wywiązaniu się ze
swojej części zadania. –Obijasz się?- dodał żartobliwie. Klon posłał mu mordercze spojrzenie.
–Nie, Kapitanie.. Po prostu te puszki są nieruchome.. więc tak sobie strzelam na
siedząco…- skwitował. „Ma chłopak poczucie humoru.”-pomyślał.
–A tak
serio?- Rex nie dał się zwieść.
–Serio? Skończyliśmy.. puszki się skończyły,
więc czekamy na Ince’a…- oznajmił.
–Czekacie? Dlaczego? –zdziwił się Rex.
–No cóż..
mały zakładzik..-jego usta wykrzywiły się w tryumfalnym uśmiechu.
–Wygrany mam
rozumieć? O co się założyliście..?- usiadł obok klona.
–O to, że wyjdziemy cało
z tej misji.. Wygrałem. Ince stawia nam
wszystkim kolejkę.- położył nogi na metalowym kontenerze.
–Pijecie na misji?- Reksa
zszokowała ta nowina.
–No.. tak.. wygadasz generałowi?! On nas zabije…- Cardy
przeraził się nie na żarty.
–Nie wygadam.. piję z wami.. Mamy wytłumaczenie…
-stwierdził.
–Serio? Mamy? Jakie?- zdziwił się żołnierz.
–A takie, że generał
już wielokrotnie obiecał nam postawienie kolejek.. i zapomniał… to jest nasze
wytłumaczenie… -uśmiechnął się pobłażliwie.
***
***
-Ot-wie-raj-cie się cho-ler-ne drzwi!- krzyczał Anakin kopiąc
z całej siły w metal odgradzający go od jego przyjaciół.
–Sezamie otwórz się!-
nie podziałało. –Drzwi wyważcie się!- nie podziałało.
–Jak otworzyć to
cholerstwo?!- unosił się bez powodu. Wściekał się bez powodu… robił wszystko
bez powodu. Zaczął nerwowo krążyć w kółko.
–Jak to otworzyć.. cholera.. Klucza
nie ma… miecz tego nie przebije… do panelu nie znam kodów… na hasła jak widać
nie działa… wyważyć nie mogę… co jeszcze zostało?- zatrzymał się i odwrócił w
stronę ostatniego wroga-wrót.
–Sporządziłem plan, pokonałem Dooku, doszedłem tu
i mam rozumieć, że pokonają mnie DRZWI?! Kupa żelastwa?!- rozłożył ręce. Usiadł
na jakimś zwalonym kamulcu i podjął się próby wymyślania sensownego wyjścia z
tej sytuacji. Tymczasem zza zakrętu wytoczył się R2-D2. Zapiszczał szczęśliwie.
–Nie teraz, Artoo… myślę…- złapał się za głowę.
Artoodito po kilku nieudanych próbach zwrócenia jego uwagi w końcu poraził go
lekkim impulsem elektrycznym ze swojego chwytaka.
–Aua! Cholera! Koniecznie!?
Już nie wystarczą mi te rany?!- zdenerwował się na robocika. Artoo zapiszczał i
wskazał wysuwaną dłonią na panel.
–Ach! Jestem głupi.. masz rację
Artoo..-wstał.-… przecież możesz to otworzyć.. trzeba tylko cię podnieść…- westchnął. Robot ponownie zapiszczał, tym razem w innej tonacji.
–Nie, stary.. te
drzwi są dźwiękoszczelne.. nawet nas nie słyszą… Ściany pokryte
są tylko zatrzymującą dźwięki substancją i od czasu do czasu coś się przemyka… ale musi
być bardzo głośne… -wzruszył ramionami. R2
podjechał do niego posłusznie.
–Może cię podniosę… -schylił się i ujął robocika
poniżej kopułki. Artoo podleciał na
wysokość panelu, a Anakin przytrzymywał go w powietrzu. Wysunął chwytak i
zagłębił go w okrągłym otworze. Poprzekręcał kilka razy w prawo i w lewo i
nareszcie….
____________________________________________________
Buahahah. ]:-> xD
Przeczytałam ^^
OdpowiedzUsuńWalka mi się podobała, jednak żałuję, że nie jest dłuższa :<
No, ale cóż. Dooku musi trzymać się jakiegoś planu, umieram z ciekawości co miał na myśli...
Ekhem, James jest żałosny :D
O.o PIJĘ Z KLONAMI! O.o
Rex! Polewaj! XD
"Sezamie otwórz się" jebłam xd
Powodzenia ;) I czekam na kolejny rozdział ;p
Podpisano: Lady Sith
^^
UsuńNastępna będzie dłuższa.^^
To moja słodka tajemnica. ^^
Wiem. :D
Rex! Kopsnij Ince'a po więcej piwa!
"Kawałku metalu rozstąp się!" xD
Dzięki. Wzajem i ok. c:
Padawan c:
Przeczytane :D
OdpowiedzUsuńWhy Dooku ucieka?! ... mogłaś mu ciachnąć głowę i po zawodach ^^
Dramatyczne, a się pośmiałam :D
Też piję z klonami ! :D XD
Sorrka, że nie byłam na nk, ani gg, ani fb, ani skype, ale najpierw szkoła, potem kościuł, potem do babci, a potem znowu szkoła (nauka i zadania) ... >.< ... mam tego dość... Wrzuciłam 9 u siebie, przeczytałam rozdział u Cibie i schodzę z kompa... bo jestem padnięta... zasypiam na klawiaturze :C ... nie wiem czy będę jutro :C
NMBZT!
Yay Snow daw. ^^
UsuńNie, za bardzo go lubię. :D
Bo Anakin miał ADHD w ostatnim fragmencie.. gadaj z Destiny na dole. v :p
kościół* Masz być!
NMBZT :C
Dobra ,w komentuję ,kit ,że z telefonu ,i co tam ,że przy okazji z Tobą piszę i dzwoni do mnie kol ,Szatan atakuje moje stopy a brat jęczy o wyłączenie telefonu xD. No a więc od czego zaczynać? Leniu ty jeden(wiem ,jestem większym leniem) :P ja ci dam na kolejny rozdział nie chcę czekać tak długo :D. Ogólnie jest świetnie jak zawsze ,czytam i nie mogę się oderwać. Co tam znowu Dooku planuje? Przysięgam ,nie znoszę tego starego dziada (niee ,wcale nie dla tego ,że zniszczył Luksowi życie ) xD. Co jeszcze? Ah tak ,kocham Violet i Jamesa(mimo wszystko jak widzę to imię myśę tylko "Potter!" :D) ,rozwalają system ^^. Przepraszam za pierniczenie od czapy ,znasz mnie ,inaczej nie mogę. Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńAaaa i prawie zapomniałam ,piję z Reksem i resztą! Nie przepuszczę takiej okazji xD.
UsuńWord miał wakacje. :p
UsuńDziękuje:D Dziadziu stary, myje gary.
Zeswatać ich? ^^
Znam, znam. :D
Rex! Słyszałeś! Niech Ince obrabuje automat z piwem... nie, lepiej niech cały przyniesie!
PS
Zestawiaj kogo chcesz ,wiesz na kogo ja czekam ,reszta niech się swata jak chce =D. A wakacje worda mnie nie obchodzą =P.
UsuńJeden automat nie wystarczy bo pewnie za mną jeszcze kilku wariatów przyjdzie =).
Ps.Dobra wiadomość ,zaczęłam wymyślać początek drugiego opo ,poczekasz jeszcze z pół roku xD.
Jejku wika, jestem w szoku. Serio.
OdpowiedzUsuńCzytając ten rozdział odrazu widać jak język i styl ci się zmieniły. Po prostu rewelacja. Naprawdę- podziw
świetnie... Nie, co ja gadam R.E.W.E.L.A.C.Y.J.N.I.E opisane myśli i uczucia/emocje Anakina. THE BEST xD
brawo ;*
gratulacje, jak dla mnie to twój najlepszy rozdział ^·^
*-*
UsuńDziękuje. *-*
No jaha. Emocje to moja działka. xD
Dziękuje;*
Dziękuje:* x2
Niech moc będzie z Tobą!