środa, 13 lutego 2013

19. "Jeden krok do zwycięstwa"



-I co powiesz dzieciaku? Chciałeś walki to ją masz! Podnoś się, a nie… Myślałem, że jesteś Jedi, a nie pozerem… -syczał Dooku trzymając się za ramię. Chodził wokół młodzieńca i słał coraz to kąśliwsze uwagi.  „Nie dam rady… Boli.. piecze.. cholera! Mazgaj! Mazgaj! Mazgaj! Wstawaj idioto, a nie słuchasz ględzenia tego dziadygi!”  Jak sobie rozkazał tak i zrobił. Wskoczył na równe nogi, wyciągnął ostrze przed siebie i krążył naprzeciwko Dooku, sycząc cicho od czasu do czasu. Ból był.. poważny, ciężki, był niczym przytłaczający do ziemi kamulec. Piekł, szczypał, palił.. sam już nie wiedział. Cierpienie jakie odczuwał było tak zróżnicowane.. czuł boleśnie piekące ramię, na którym głęboka rana z każdym ruchem jeszcze bardziej się poszerzała, czuł jak wnikają w nią okruchy walki, jak jest skażona, zanieczyszczana… Czuł  jak fragmenty jego szczęki latają bezwładnie w jego ustach, ale najgorsza był.. ból straty, świadomość, że jego błąd może kosztować tak ważne dla niego osoby życie. Ale nie zważał na to. Miał zadanie do wykonania, nie pozwoli im zginąć. Strata dwójki towarzyszy była już dostateczną karą, każdy poległy klon był niczym kropla trucizny dodawana do jego napoju.  Dooku uśmiechnął się przebiegle i uniósł prawą dłoń pionowo na wysokości klatki piersiowej młodzieńca. „O nie.. nie tym razem!”- Młodzieniec przewidział jego ruch i w odpowiednim momencie uniósł ostrze, które poczęło wchłaniać błękitno-białe błyskawice.  Posłał mu tryumfalny uśmiech, na co Dooku odpowiedział wysokim atakiem.  Anakin uniósł miecz nad głowę skutecznie go blokując . Przeskoczył nad Sithem i stojąc tuż za nim, wykonał ruch dłonią, a posłuszna mu moc strąciła z sufitu deszcz kamieni, które poczęły spadać na głowę Tyranusa. Znów ten uśmiech, znów zwycięstwo, znów fala tryumfu. 
–Mowy nie ma Skywalker!- krzyknął wyskakując spod stery kamieni, pchnął przeciwnika mocą, a tamten odleciał kilka metrów. Wylądował na czworakach, niczym kot spadający na cztery łapy.  
 –Pff. Jeżeli myślisz, że jestem bachorem, którego pokonasz jednym ruchem to się mylisz!- podniósł się i zaatakował szybko,  wywijał mieczem tak płynnie, tak szybko, że żaden ludzki wzrok nie mógłby wyłapać wszystkich jego ruchów.  Napierał, ale Dooku z taką samą zręcznością blokował ataki. Był bardziej doświadczony, starszy, ale Skywalker prawie, że mu dorównywał. Prawie.. robiło czasami wielką różnicę, jako że Anakin skłonny był do ryzyka i nieprzemyślanych ataków, fakt ten wykorzystał uczeń Sidiousa i nie zważając na swój własny fizyczny ból uchylił się przed jego uderzeniem i zranił go lekko w prawe udo. Skywalker syknął z bólu, ale fala zdenerwowania zawładnęła nim na tyle, że musnął szyję przeciwnika końcem niebieskiej klingi. Dooku odskoczył i cicho jęknął.  „Dobra.. dobra. Trzeba trzymać się planu”- Hrabia pognał w przeciwnym kierunku. „On ucieka?! ON UCIEKA?! UCIEKA?!”- Anakin otworzył szeroko usta ze zdumienia.  No nic, nie miał zamiaru go gonić.. tchórz. Wolał uwolnić przy.. właśnie! Teraz droga była wolna! W mgnieniu oka, ignorując ból popędził czym prędzej do cel. To właśnie ta chwila, chwila w której ujrzy swoich najbliższych. Nie mógł uwierzyć, dzieliły go od nich tylko metalowe wrota, zatrzaśnięte na klucz. Tyle trudu.. tyle wysiłku.. i nagle prosta droga? Coś mi tu śmierdzi… Śmierdzi gorzej od huttów, a oni są… mhm… oślizgłymi glutami, którymi nie sposób nie pogardzać. Achh… huttowie, Anakin ugryzł się w język. Wspomnienia.. dzieciństwo…  niewolnictwo… Na słowa w jakikolwiek sposób związane z jego przeszłością zawsze reagował goryczą, przestawał panować nad emocjami i jego głos stawał się bardziej stanowczy i twardy, niż wymagała tego sytuacja. Z całego serca nienawidził Tatooine. Mimo, że dzieciństwo tu spędzone nie było wcale.. najgorsze. To tu zginęła jego matka, ale to także tu po raz pierwszy spotkał Padme. Miał tu przyjaciół.. oddanych przyjaciół, takich jak na przykład Kitster.. co się z nim teraz dzieje… Zastanawiał się, byli przyjaciółmi, a on pewnego dnia jakby nigdy nic stał się wolnym człowiekiem, zabrany do świątyni, szkolony na Jedi.. a Kitster, nie wiedział. Nie znał jego dalszych losów, nie słyszał od ponad dziesięciu lat żadnej wzmianki, historii, ciekawostki o nim. Nic. Pustka. Cisza. Westchnął ponownie. „Jeżeli z tego wyjdę, polecę na Tatooine i postaram się cię odnaleźć, chłopie. Pierwszych przyjaźni się nie zapomina”- obiecał sobie.
***
-No proszęęęę. Daj się gdzieś zaprosić. –błagał szatyn. Violet wywróciła oczami.
 –NIE! Nigdzie z tobą nie pójdę! Rozumiesz?!- tryskała wściekłością.  
–Uparta jesteś, mała. No, ale proszę.. tego.. jak mu tam… yy… nie ma naszego celu, więc czemu mamy się nudzić?- Uśmiechnął się czarująco. Violet posłała mu mordercze spojrzenie. Jej sylwetka wspaniale malowała się na tle piaszczystej pustyni. Wysoka morderczyni w krainie skrywającego tysiące sekretów piasku. Kto wie.. ile dusz zmarło na tej pustyni  z pragnienia? Ile zostało rozszarpanych przez  drapieżniki? Ile zamordowanych przez Tuskenów? To było, jest i będzie tajemnicą. I to właśnie jest.. piękne. Ten sekret… niewiadomo.. to wszystko.. ciągnie ludzi do tego miejsca. Piasek, dwa słońca Tatooine…. Piękne, lecz bolesne… 
 –A weź spadaj.- stwierdziła po namyśle.
***
-I jak Cardy?- spytał Rex wróciwszy po wywiązaniu się ze swojej części zadania. –Obijasz się?- dodał żartobliwie.  Klon posłał mu mordercze spojrzenie. 
–Nie, Kapitanie.. Po prostu te puszki są nieruchome.. więc tak sobie strzelam na siedząco…- skwitował. „Ma chłopak poczucie humoru.”-pomyślał.
 –A tak serio?- Rex nie dał się zwieść. 
–Serio? Skończyliśmy.. puszki się skończyły, więc czekamy na Ince’a…- oznajmił.
 –Czekacie? Dlaczego? –zdziwił się Rex. 
–No cóż.. mały zakładzik..-jego usta wykrzywiły się w tryumfalnym uśmiechu.
 –Wygrany mam rozumieć? O co się założyliście..?- usiadł obok klona. 
–O to, że wyjdziemy cało z  tej misji.. Wygrałem. Ince stawia nam wszystkim kolejkę.- położył nogi na metalowym kontenerze. 
–Pijecie na misji?- Reksa zszokowała ta nowina.
 –No.. tak.. wygadasz generałowi?! On nas zabije…- Cardy przeraził się nie na żarty.
 –Nie wygadam.. piję z wami.. Mamy wytłumaczenie… -stwierdził.
 –Serio? Mamy? Jakie?- zdziwił się żołnierz. 
–A takie, że generał już wielokrotnie obiecał nam postawienie kolejek.. i zapomniał… to jest nasze wytłumaczenie… -uśmiechnął się pobłażliwie.
***
-Ot-wie-raj-cie się cho-ler-ne drzwi!- krzyczał Anakin kopiąc z całej siły w metal odgradzający go od jego przyjaciół.
 –Sezamie otwórz się!- nie podziałało. –Drzwi wyważcie się!- nie podziałało.
 –Jak otworzyć to cholerstwo?!- unosił się bez powodu. Wściekał się bez powodu… robił wszystko bez powodu. Zaczął nerwowo krążyć w kółko.
 –Jak to otworzyć.. cholera.. Klucza nie ma… miecz tego nie przebije… do panelu nie znam kodów… na hasła jak widać nie działa… wyważyć nie mogę… co jeszcze zostało?- zatrzymał się i odwrócił w stronę ostatniego wroga-wrót.
 –Sporządziłem plan, pokonałem Dooku, doszedłem tu i mam rozumieć, że pokonają mnie DRZWI?! Kupa żelastwa?!- rozłożył ręce. Usiadł na jakimś zwalonym kamulcu i podjął się próby wymyślania sensownego wyjścia z tej sytuacji. Tymczasem zza zakrętu wytoczył się R2-D2. Zapiszczał szczęśliwie.
 –Nie teraz, Artoo… myślę…- złapał się za głowę.  Artoodito po kilku nieudanych próbach zwrócenia jego uwagi w końcu poraził go  lekkim impulsem elektrycznym ze swojego chwytaka. 
–Aua! Cholera! Koniecznie!? Już nie wystarczą mi te rany?!- zdenerwował się na robocika. Artoo zapiszczał i wskazał wysuwaną dłonią na panel.
 –Ach! Jestem głupi.. masz rację Artoo..-wstał.-… przecież możesz to otworzyć.. trzeba tylko cię podnieść…- westchnął. Robot ponownie zapiszczał, tym razem w innej tonacji. 
–Nie, stary.. te drzwi są dźwiękoszczelne.. nawet nas nie słyszą… Ściany  pokryte są tylko zatrzymującą dźwięki substancją i od czasu do czasu coś się przemyka… ale musi być bardzo głośne… -wzruszył ramionami.  R2 podjechał do niego posłusznie. 
–Może cię podniosę… -schylił się i ujął robocika poniżej kopułki.  Artoo podleciał na wysokość panelu, a Anakin przytrzymywał go w powietrzu. Wysunął chwytak i zagłębił go w okrągłym otworze. Poprzekręcał kilka razy w prawo i w lewo i nareszcie….
 ____________________________________________________
Buahahah. ]:-> xD

10 komentarzy:

  1. Przeczytałam ^^
    Walka mi się podobała, jednak żałuję, że nie jest dłuższa :<
    No, ale cóż. Dooku musi trzymać się jakiegoś planu, umieram z ciekawości co miał na myśli...
    Ekhem, James jest żałosny :D
    O.o PIJĘ Z KLONAMI! O.o
    Rex! Polewaj! XD
    "Sezamie otwórz się" jebłam xd
    Powodzenia ;) I czekam na kolejny rozdział ;p
    Podpisano: Lady Sith

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ^^
      Następna będzie dłuższa.^^
      To moja słodka tajemnica. ^^
      Wiem. :D
      Rex! Kopsnij Ince'a po więcej piwa!
      "Kawałku metalu rozstąp się!" xD
      Dzięki. Wzajem i ok. c:
      Padawan c:

      Usuń
  2. Przeczytane :D
    Why Dooku ucieka?! ... mogłaś mu ciachnąć głowę i po zawodach ^^
    Dramatyczne, a się pośmiałam :D
    Też piję z klonami ! :D XD

    Sorrka, że nie byłam na nk, ani gg, ani fb, ani skype, ale najpierw szkoła, potem kościuł, potem do babci, a potem znowu szkoła (nauka i zadania) ... >.< ... mam tego dość... Wrzuciłam 9 u siebie, przeczytałam rozdział u Cibie i schodzę z kompa... bo jestem padnięta... zasypiam na klawiaturze :C ... nie wiem czy będę jutro :C

    NMBZT!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yay Snow daw. ^^
      Nie, za bardzo go lubię. :D
      Bo Anakin miał ADHD w ostatnim fragmencie.. gadaj z Destiny na dole. v :p

      kościół* Masz być!
      NMBZT :C

      Usuń
  3. Dobra ,w komentuję ,kit ,że z telefonu ,i co tam ,że przy okazji z Tobą piszę i dzwoni do mnie kol ,Szatan atakuje moje stopy a brat jęczy o wyłączenie telefonu xD. No a więc od czego zaczynać? Leniu ty jeden(wiem ,jestem większym leniem) :P ja ci dam na kolejny rozdział nie chcę czekać tak długo :D. Ogólnie jest świetnie jak zawsze ,czytam i nie mogę się oderwać. Co tam znowu Dooku planuje? Przysięgam ,nie znoszę tego starego dziada (niee ,wcale nie dla tego ,że zniszczył Luksowi życie ) xD. Co jeszcze? Ah tak ,kocham Violet i Jamesa(mimo wszystko jak widzę to imię myśę tylko "Potter!" :D) ,rozwalają system ^^. Przepraszam za pierniczenie od czapy ,znasz mnie ,inaczej nie mogę. Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaa i prawie zapomniałam ,piję z Reksem i resztą! Nie przepuszczę takiej okazji xD.

      Usuń
    2. Word miał wakacje. :p
      Dziękuje:D Dziadziu stary, myje gary.
      Zeswatać ich? ^^
      Znam, znam. :D

      Rex! Słyszałeś! Niech Ince obrabuje automat z piwem... nie, lepiej niech cały przyniesie!
      PS

      Usuń
    3. Zestawiaj kogo chcesz ,wiesz na kogo ja czekam ,reszta niech się swata jak chce =D. A wakacje worda mnie nie obchodzą =P.
      Jeden automat nie wystarczy bo pewnie za mną jeszcze kilku wariatów przyjdzie =).
      Ps.Dobra wiadomość ,zaczęłam wymyślać początek drugiego opo ,poczekasz jeszcze z pół roku xD.

      Usuń
  4. Jejku wika, jestem w szoku. Serio.
    Czytając ten rozdział odrazu widać jak język i styl ci się zmieniły. Po prostu rewelacja. Naprawdę- podziw
    świetnie... Nie, co ja gadam R.E.W.E.L.A.C.Y.J.N.I.E opisane myśli i uczucia/emocje Anakina. THE BEST xD
    brawo ;*
    gratulacje, jak dla mnie to twój najlepszy rozdział ^·^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *-*
      Dziękuje. *-*
      No jaha. Emocje to moja działka. xD
      Dziękuje;*
      Dziękuje:* x2
      Niech moc będzie z Tobą!

      Usuń