Zaufanie jest
podstawą, fundamentem miłości. Jest tutaj w towarzystwie dwojga przyjaciół,
martwią się o siebie nawzajem. Zgubili się, nie wiedzą ile czasu już tu siedzą.
Ahsoka i Obi-Wan cały czas o czymś zażarcie dyskutują, nie włączając jej w
konwersację. Czuje się odrzucona, czuje, że jej nie ufają. Żałuje, że tak łatwo
dała się złapać, gdyby nie to.. może teraz siedziałaby spokojnie w swoim
apartamencie ciesząc się i oczekując przybycia swojego wybranka. Czuła ten
przyjemny powiew wiatru z uchylonego okna, słyszała spływające po szybie krople
deszczu. Widziała olśniewający blask świecącego w pełni księżyca w którego
świetle błyszczały nocne Corusant’ckie ulice. Było tak cicho o tej porze, ulice
całkiem wypustoszały, a ona stała w oknie wpatrując się w te głęboką noc i
snując różne scenariusze poszczególnych momentów swojego życia. Czuła takie
szczęście, mimo dłużącego się czasu oczekiwania uśmiech nie zstępował z jej
twarzy. W dłoni ściskała podarowany jej
dawno temu naszyjnik… to właśnie wtedy jej marzenia się posypały. Wróciła do
rzeczywistości, na szyi miała ten sam medalik, o którym przed chwilą myślała. Sięgnęła
po niego i zaczęła ściskać go w dłoni, a po policzkach ciekły jej rzadkie, ale
jednak tak bolesne łzy. Popatrzyła przed siebie, w półmroku siedzieli jej
współtowarzysze w niedoli. Tak bardzo potrzebowała teraz wsparcia, ale nie
miała od kogo go oczekiwać… Ahsoka razem z Mistrzem Kenobim rozmawiali szeptem,
tylko niektóre wypowiedziane głośniej urywki rozmowy obijały się o uszy, ale co
z tego? I tak nie mogła nic wywnioskować z miliona przypadkowych wyrazów, które
usłyszała. W celi było chłodno, nawet bardzo. W porównaniu z klimatem jaki
panował na zewnątrz… można było powiedzieć, że był to istny ziąb. A oni wciąż
bez planu, bez jakiejkolwiek komunikacji ze światem zewnętrznym. Do tego te
warunki… brr… już wolałaby umrzeć niż ciągnąć swój „nędzny, obojętny żywot”-
jak określił to Dooku. Ale wiedziała, że nie może. Chciała przed śmiercią
jeszcze raz spojrzeć mu w oczy.
Przytulić ciepło, odbyć szczerą rozmowę. Nie wiedziała, czy będzie
jeszcze miała do tego okazję, ale wciąż nie traciła nadziei. W końcu
tylko ona jej pozostała. Czas niesamowicie się dłużył, nie wiedziała wprawdzie
ile tu siedzi, ale wydawało jej co najmniej trzy lata. Cóż zrobić. Właściwie
było tu pusto… więc co niby mieli robić? Nic. Nie było tu nic, nic co można by
zrobić poza czekaniem.
***
Wysoki, zielonooki
szatyn zwinnymi ruchami ręki czyścił swój frachtowiec. Jednocześnie podrzucając
z chytrym uśmieszkiem kilka kredytek. Zaliczka. Tak, zaliczka przed
rozpoczęciem roboty. Jeżeli to będzie takie banalne, jak każda inna misja to
nie tylko zarobi kupę kasy, ale zyska ogromną sławę. Tak, egoizm wziął w nim
górę. Był skończonym arogantem. Dbał tylko o siebie, i oczywiście o swój
pokaźny pojazd. Przed wylotem musi jeszcze tylko skoczyć po jakąś broń do
pobliskiego sklepu, ale to będzie pestka. Ma wystarczająco dużo pieniędzy, by
sprezentować sobie najdroższy model blastera.
***
Skały, wszędzie
skały. Do tego taka nuda… zero zieleni! Zero drzew! Zero kwiatów! Co ja mam tu
robić?! Kiedy wreszcie wróci ten… ten.. Jedi!? Nie mogę dłużej czekać! Nudzę
się. A żołnierze nic tylko „Czekamy na generała. Jak wróci, ocenimy co dalej.”
To taki wkurzające! Czemu nie mogą sami podejmować decyzji?! Przecież też są
ludźmi! Takimi samymi jak on! Ranga nie ma tu znaczenia...! Mają po tyle samo
oleju w głowie! To nie fair! To nie w porządku! Co z tego, że on jest rycerzem
Jedi?! Co z tego!- Mała Ew nadal zażarcie prowadziła swój monolog. Żołnierze
mieli dość. Po prostu dość.. ileż można gadać… Każdy z nich myślał tylko o
jednym- chwycić za blaster i przestrzelić jej głowę. Doprawdy… ile można do
cholery gadać?! Dziwne, że język jeszcze jej nie odpadł… Wszyscy patrzyli po
sobie, szukali kogoś kto wreszcie odważy się tam pójść i uciszyć tego małego
skrzata. „Nie wiem jak Generał Skywalker
wytrzymuje z takimi ludźmi. Na jego miejscu natychmiast dusiłbym ich mocą, lub przedziurawiał
mieczem świetlnym”- myśleli niektórzy. Wreszcie- jeden z nich o wdzięcznym
imieniu Ince* postanowił, że zaradzi gadaniu tej małej istoty. Ostrożnie
podszedł i położył rękę na jej ramieniu. -Może już dość mała? Twoje gadanie
słychać na całej planecie. Nie zdziwię się jeżeli generał wróci ze spuchniętymi
uszami… my klony mamy hełmy, dzięki którym możemy przestać Cię słuchać, ale on
nie. – zażartował. Dziewczynka popatrzyła na niego ze zdumieniem i
jednocześnie gniewem. „Jak on może tak mówić?! Nie ma prawa mnie obrażać!”-
tupnęła nóżką. Klon wybuchł śmiechem. –No, nie gorączkuj się mała! Chodź do obozu… znajdziemy Ci jakaś robotę.
Nie będziesz już narzekać na nudę… obiecuję.- Ew spojrzała ze zdziwieniem, ale
posłusznie powędrowała za klonem. Dotarli do jednego z namiotów polowych. Ince
podał jej chustkę, ona posłusznie zawiązała ją na włosy. „Co on kombinuje?”-
myślała. Wtedy właśnie z wielkiego kufra klon wyciągnął… ZMIOTKĘ! -Proszę mała.
Pozamiatasz teren obozu. Wszystko ma lśnić. Potem ocenimy twoją robotę-
uśmiechnął się ironicznie, czego nie było widać ze względu na hełm. Nic nie
odpowiedziała. Chwyciła ten znieważający kawałek dechy i wyszła. Wszyscy, każdy
żołnierz nabijali się z niej w duchu. Gdy tylko Ince opuścił namiot usłyszał
gorące gratulacje ze strony kolegów. Haha! Brawo chłopie! Nieźle to załatwiłeś. Dostanie nauczkę!-
powiedział Vere*. Dziewczynka posyłała każdemu z nabijających się mężczyzn
pogardliwe spojrzenie. „ Odwołuje! Odwołuje! Generał na pewno by mnie tak nie
załatwił”- krzyczała w duchu.
***
Lady Sith spokojnie
medytowała w jednym z pomieszczeń. Myślała o przeszłości… o śmierci swojego
mistrza, o tym gdy Dooku przeciągnął ją na ciemną stronę.. Te wspomnienia
sprawiały ogromny ból, serce mimo, że prawie skamieniało od zmiany ścieżki
życia cierpiało w katuszach. Jej mistrz, jedyny człowiek, który w jakiś sposób
ją szanował… Śmieszne, kiedyś z Anakinem jako przyjaciele- padawani trenowali
sztukę posługiwania się mieczem świetlnym… a teraz… walczą przeciwko sobie. Do
tej pory nie sądziła, że to ten sam Skywalker… póki Dooku jej o tym nie
powiedział. Poczuła ukłucie w sercu… Ona straciła swojego mistrza, on nie. Ale
co z tego? Na jego miejscu już dawno by odeszła. Nie może uwierzyć, że jemu –
tak samodzielnemu i narwanemu człowiekowi udało się wytrzymać z mistrzem
Kenobim tyle czasu… Odkąd pamięta nigdy go nie doceniał- nigdy! Zawsze
krytykował każdy jego pomysł, jego styl, jego uczucia. Nie mógł zrozumieć… że
Anakin uczy się inaczej, inaczej postępuje, inaczej wszystko pojmuje... W
dzieciństwie z Anakinem, nazywanym wtedy zdrobniale "Anim" byli serdecznymi przyjaciółmi, często wymykali się ze świątyni by
zażyć ulicznego powietrza Coruscant. Mimo, że nie zdarzyło im się brać udziału
w tych samych misjach… darzyli się szacunkiem. Rozumieli się wzajemnie.
Czasem miała wrażenie, że są dla siebie przeznaczeni.. ale on był myślami
wiecznie gdzie indziej. Czy naprawdę aż tak szanuje kodeks Jedi? Czy zasada „że
Jedi nie wolno się przywiązywać” naprawdę nie wydaje się dla niego czymś
okropnym? Zawsze chciała zapytać, ale nie miała okazji.. Ciekawiło ją… czy on
wie, że kiedyś się przyjaźnili.. czy ją rozpoznał… czy w ogóle pamięta swoją dawną wielbicielkę z
wielkimi, wiecznie wpatrzonymi w niego oczami… Właściwie po śmierci Mistrza nie
wróciła już do świątyni… „pewnie myśleli, że zginęłam razem z nim. A ja
tymczasem jestem tutaj. Cała i zdrowa. Pragnąca zemsty.” Nagle usłyszała
niestłumiony niczym stukot metalowych kończyn. –Eeee.. pani? Hrabia prosi na
słówko.-
- Powiadom go, że przyjdę
później. Jestem zajęta. -
–Alee…-
-Żadnego „ale”! –
-Rozkaz, rozkaz!-
Droid
posłusznie oddalił się, a ona znów pogrążała się w wirze wspomnień.
_________________________________________________________________
* Imiona klonów zaczerpnięte z książki "Żadnych Jeńców" w której polegli, na swojej pierwsze misji. Było mi ich szkoda... więc...
Ok, po jakimś czasie dodaje.;D Ostatni fragment z dedykacją dla Ciebie Lady.;)
Wika kocham Cię! Kocham, kocham! Fragment dla mnie!! Jeszcze raz: Kocham Cię! Był przecudowny. W końcu napisałaś coś o Lady! Jestem zachwycona! Ew sprzątaczką?! Ani i Violet przyjaciółmi... wiesz co, łzy mi pociekły jak to przeczytałam. Po prostu nie mogę inaczej.
OdpowiedzUsuńPozdrowieńka i wenki:**
Lady Sith.
Ja też Cię kocham.;D
UsuńNo co? Żołnierze nie mogli wytrzymać, mieli jej łeb przestrzelić?;)
:D Umiem wywoływać uczucia. Improwizacja.;3 Jakoś mi spasowali w takim kontekście.^^ Najpierw przyjaciele, potem wrogowie.;d
Dziękuje i wzajem.;]
Niech moc będzie z Tobą.:*
Padawan.;3
PS Muszę przedłużać.;3 Nie dowiecie się szybko, co z Anakinem.;)
AKUKU!
OdpowiedzUsuńZgadnij kto to?:D
Super rozdział ;D, Sprzątaczka!? Hahahahaha, DOBRE!!
A oni... byli... Przyjaciółmi O.o
Wooow XD
Brawo Wikuś za rozdział, czekam na kolejny i życzę ci duuuuużo weny ;*
Aaaa!:D
UsuńMistrz Anakin?
Nie moja wina.Trzeba było się zamknąć!;D
Musiałam czymś zapchać rozdział.^^ I to dobry pomysł jest, by Anakina bardziej jeszcze wychwalać,hm?:D
XD
Dziękuje. Okey, to sobie poczekasz i wzajem.;3
Niech moc będzie z Tobą.;**
Padawan.;3
Ok. Nieźle ci idzie ale z Anim i Violet przegiełaś. Dużo, dużo , dużo, dużo...... weny.Sprzątaczka nieźle! Powodzenia w kreatywnych rozmowach. Niech moc będzie z tobą
OdpowiedzUsuńAhsoka
Dzięki.:D Ale ona kiedy była Jedi,nie?^^ A poza tym jeżeli masz na myśli "odnowienie przyjaźni" to tego się nie dopuszczę.xD
UsuńKocham te humorki klonów.^^
Dzięki, Ahs.;D
I z Tobą też.;3
Padawan.^^/ Twój Mistrz(w rozmowach.xD)