poniedziałek, 5 listopada 2012

11. Wspomnienia z dawnych lat.



Zaufanie jest podstawą, fundamentem miłości. Jest tutaj w towarzystwie dwojga przyjaciół, martwią się o siebie nawzajem. Zgubili się, nie wiedzą ile czasu już tu siedzą. Ahsoka i Obi-Wan cały czas o czymś zażarcie dyskutują, nie włączając jej w konwersację. Czuje się odrzucona, czuje, że jej nie ufają. Żałuje, że tak łatwo dała się złapać, gdyby nie to.. może teraz siedziałaby spokojnie w swoim apartamencie ciesząc się i oczekując przybycia swojego wybranka. Czuła ten przyjemny powiew wiatru z uchylonego okna, słyszała spływające po szybie krople deszczu. Widziała olśniewający blask świecącego w pełni księżyca w którego świetle błyszczały nocne Corusant’ckie ulice. Było tak cicho o tej porze, ulice całkiem wypustoszały, a ona stała w oknie wpatrując się w te głęboką noc i snując różne scenariusze poszczególnych momentów swojego życia. Czuła takie szczęście, mimo dłużącego się czasu oczekiwania uśmiech nie zstępował z jej twarzy.  W dłoni ściskała podarowany jej dawno temu naszyjnik… to właśnie wtedy jej marzenia się posypały. Wróciła do rzeczywistości, na szyi miała ten sam medalik, o którym przed chwilą myślała. Sięgnęła po niego i zaczęła ściskać go w dłoni, a po policzkach ciekły jej rzadkie, ale jednak tak bolesne łzy. Popatrzyła przed siebie, w półmroku siedzieli jej współtowarzysze w niedoli. Tak bardzo potrzebowała teraz wsparcia, ale nie miała od kogo go oczekiwać… Ahsoka razem z Mistrzem Kenobim rozmawiali szeptem, tylko niektóre wypowiedziane głośniej urywki rozmowy obijały się o uszy, ale co z tego? I tak nie mogła nic wywnioskować z miliona przypadkowych wyrazów, które usłyszała. W celi było chłodno, nawet bardzo. W porównaniu z klimatem jaki panował na zewnątrz… można było powiedzieć, że był to istny ziąb. A oni wciąż bez planu, bez jakiejkolwiek komunikacji ze światem zewnętrznym. Do tego te warunki… brr… już wolałaby umrzeć niż ciągnąć swój „nędzny, obojętny żywot”- jak określił to Dooku. Ale wiedziała, że nie może. Chciała przed śmiercią jeszcze raz spojrzeć mu w oczy.  Przytulić ciepło, odbyć szczerą rozmowę. Nie wiedziała, czy będzie jeszcze  miała do tego okazję, ale wciąż nie traciła nadziei. W końcu tylko ona jej pozostała. Czas niesamowicie się dłużył, nie wiedziała wprawdzie ile tu siedzi, ale wydawało jej co najmniej trzy lata. Cóż zrobić. Właściwie było tu pusto… więc co niby mieli robić? Nic. Nie było tu nic, nic co można by zrobić poza czekaniem.
***
Wysoki, zielonooki szatyn zwinnymi ruchami ręki czyścił swój frachtowiec. Jednocześnie podrzucając z chytrym uśmieszkiem kilka kredytek. Zaliczka. Tak, zaliczka przed rozpoczęciem roboty. Jeżeli to będzie takie banalne, jak każda inna misja to nie tylko zarobi kupę kasy, ale zyska ogromną sławę. Tak, egoizm wziął w nim górę. Był skończonym arogantem. Dbał tylko o siebie, i oczywiście o swój pokaźny pojazd. Przed wylotem musi jeszcze tylko skoczyć po jakąś broń do pobliskiego sklepu, ale to będzie pestka. Ma wystarczająco dużo pieniędzy, by sprezentować sobie najdroższy model blastera.
***
Skały, wszędzie skały. Do tego taka nuda… zero zieleni! Zero drzew! Zero kwiatów! Co ja mam tu robić?! Kiedy wreszcie wróci ten… ten.. Jedi!? Nie mogę dłużej czekać! Nudzę się. A żołnierze nic tylko „Czekamy na generała. Jak wróci, ocenimy co dalej.” To taki wkurzające! Czemu nie mogą sami podejmować decyzji?! Przecież też są ludźmi! Takimi samymi jak on! Ranga nie ma tu znaczenia...! Mają po tyle samo oleju w głowie! To nie fair! To nie w porządku! Co z tego, że on jest rycerzem Jedi?! Co z tego!- Mała Ew nadal zażarcie prowadziła swój monolog. Żołnierze mieli dość. Po prostu dość.. ileż można gadać… Każdy z nich myślał tylko o jednym- chwycić za blaster i przestrzelić jej głowę. Doprawdy… ile można do cholery gadać?! Dziwne, że język jeszcze jej nie odpadł… Wszyscy patrzyli po sobie, szukali kogoś kto wreszcie odważy się tam pójść i uciszyć tego małego skrzata.  „Nie wiem jak Generał Skywalker wytrzymuje z takimi ludźmi. Na jego miejscu natychmiast dusiłbym ich mocą, lub przedziurawiał mieczem świetlnym”- myśleli niektórzy. Wreszcie- jeden z nich o wdzięcznym imieniu Ince* postanowił, że zaradzi gadaniu tej małej istoty. Ostrożnie podszedł i położył rękę na jej ramieniu. -Może już dość mała? Twoje gadanie słychać na całej planecie. Nie zdziwię się jeżeli generał wróci ze spuchniętymi uszami… my klony mamy hełmy, dzięki którym możemy przestać Cię słuchać, ale on nie. – zażartował. Dziewczynka popatrzyła na niego ze zdumieniem i jednocześnie gniewem. „Jak on może tak mówić?! Nie ma prawa mnie obrażać!”- tupnęła nóżką. Klon wybuchł śmiechem. –No, nie gorączkuj się mała!  Chodź do obozu… znajdziemy Ci jakaś robotę. Nie będziesz już narzekać na nudę… obiecuję.- Ew spojrzała ze zdziwieniem, ale posłusznie powędrowała za klonem. Dotarli do jednego z namiotów polowych. Ince podał jej chustkę, ona posłusznie zawiązała ją na włosy. „Co on kombinuje?”- myślała. Wtedy właśnie z wielkiego kufra klon wyciągnął… ZMIOTKĘ! -Proszę mała. Pozamiatasz teren obozu. Wszystko ma lśnić. Potem ocenimy twoją robotę- uśmiechnął się ironicznie, czego nie było widać ze względu na hełm. Nic nie odpowiedziała. Chwyciła ten znieważający kawałek dechy i wyszła. Wszyscy, każdy żołnierz nabijali się z niej w duchu. Gdy tylko Ince opuścił namiot usłyszał gorące gratulacje ze strony kolegów.  Haha! Brawo chłopie! Nieźle to załatwiłeś. Dostanie nauczkę!- powiedział Vere*. Dziewczynka posyłała każdemu z nabijających się mężczyzn pogardliwe spojrzenie. „ Odwołuje! Odwołuje! Generał na pewno by mnie tak nie załatwił”- krzyczała w duchu.
***
Lady Sith spokojnie medytowała w jednym z pomieszczeń. Myślała o przeszłości… o śmierci swojego mistrza, o tym gdy Dooku przeciągnął ją na ciemną stronę.. Te wspomnienia sprawiały ogromny ból, serce mimo, że prawie skamieniało od zmiany ścieżki życia cierpiało w katuszach. Jej mistrz, jedyny człowiek, który w jakiś sposób ją szanował… Śmieszne, kiedyś z Anakinem jako przyjaciele- padawani trenowali sztukę posługiwania się mieczem świetlnym… a teraz… walczą przeciwko sobie. Do tej pory nie sądziła, że to ten sam Skywalker… póki Dooku jej o tym nie powiedział. Poczuła ukłucie w sercu… Ona straciła swojego mistrza, on nie. Ale co z tego? Na jego miejscu już dawno by odeszła. Nie może uwierzyć, że jemu – tak samodzielnemu i narwanemu człowiekowi udało się wytrzymać z mistrzem Kenobim tyle czasu… Odkąd pamięta nigdy go nie doceniał- nigdy! Zawsze krytykował każdy jego pomysł, jego styl, jego uczucia. Nie mógł zrozumieć… że Anakin uczy się inaczej, inaczej postępuje, inaczej wszystko pojmuje... W dzieciństwie z Anakinem, nazywanym wtedy zdrobniale "Anim" byli serdecznymi przyjaciółmi, często wymykali się ze świątyni by zażyć ulicznego powietrza Coruscant. Mimo, że nie zdarzyło im się brać udziału w tych samych misjach… darzyli się szacunkiem. Rozumieli się wzajemnie. Czasem miała wrażenie, że są dla siebie przeznaczeni.. ale on był myślami wiecznie gdzie indziej. Czy naprawdę aż tak szanuje kodeks Jedi? Czy zasada „że Jedi nie wolno się przywiązywać” naprawdę nie wydaje się dla niego czymś okropnym? Zawsze chciała zapytać, ale nie miała okazji.. Ciekawiło ją… czy on wie, że kiedyś się przyjaźnili.. czy ją rozpoznał… czy  w ogóle pamięta swoją dawną wielbicielkę z wielkimi, wiecznie wpatrzonymi w niego oczami… Właściwie po śmierci Mistrza nie wróciła już do świątyni… „pewnie myśleli, że zginęłam razem z nim. A ja tymczasem jestem tutaj. Cała i zdrowa. Pragnąca zemsty.” Nagle usłyszała niestłumiony niczym stukot metalowych kończyn. –Eeee.. pani? Hrabia prosi na słówko.- 
- Powiadom go, że przyjdę później. Jestem zajęta. -
–Alee…- 
-Żadnego „ale”! – 
-Rozkaz, rozkaz!-
 Droid posłusznie oddalił się, a ona znów pogrążała się w wirze wspomnień.
_________________________________________________________________
* Imiona klonów zaczerpnięte z książki "Żadnych Jeńców" w której polegli, na swojej pierwsze misji. Było mi ich szkoda... więc...
Ok, po jakimś czasie dodaje.;D  Ostatni fragment z dedykacją dla Ciebie Lady.;)

6 komentarzy:

  1. Wika kocham Cię! Kocham, kocham! Fragment dla mnie!! Jeszcze raz: Kocham Cię! Był przecudowny. W końcu napisałaś coś o Lady! Jestem zachwycona! Ew sprzątaczką?! Ani i Violet przyjaciółmi... wiesz co, łzy mi pociekły jak to przeczytałam. Po prostu nie mogę inaczej.
    Pozdrowieńka i wenki:**
    Lady Sith.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też Cię kocham.;D
      No co? Żołnierze nie mogli wytrzymać, mieli jej łeb przestrzelić?;)
      :D Umiem wywoływać uczucia. Improwizacja.;3 Jakoś mi spasowali w takim kontekście.^^ Najpierw przyjaciele, potem wrogowie.;d
      Dziękuje i wzajem.;]
      Niech moc będzie z Tobą.:*
      Padawan.;3
      PS Muszę przedłużać.;3 Nie dowiecie się szybko, co z Anakinem.;)

      Usuń
  2. AKUKU!
    Zgadnij kto to?:D
    Super rozdział ;D, Sprzątaczka!? Hahahahaha, DOBRE!!
    A oni... byli... Przyjaciółmi O.o
    Wooow XD
    Brawo Wikuś za rozdział, czekam na kolejny i życzę ci duuuuużo weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaa!:D
      Mistrz Anakin?
      Nie moja wina.Trzeba było się zamknąć!;D
      Musiałam czymś zapchać rozdział.^^ I to dobry pomysł jest, by Anakina bardziej jeszcze wychwalać,hm?:D
      XD
      Dziękuje. Okey, to sobie poczekasz i wzajem.;3
      Niech moc będzie z Tobą.;**
      Padawan.;3

      Usuń
  3. Ok. Nieźle ci idzie ale z Anim i Violet przegiełaś. Dużo, dużo , dużo, dużo...... weny.Sprzątaczka nieźle! Powodzenia w kreatywnych rozmowach. Niech moc będzie z tobą
    Ahsoka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki.:D Ale ona kiedy była Jedi,nie?^^ A poza tym jeżeli masz na myśli "odnowienie przyjaźni" to tego się nie dopuszczę.xD
      Kocham te humorki klonów.^^
      Dzięki, Ahs.;D
      I z Tobą też.;3
      Padawan.^^/ Twój Mistrz(w rozmowach.xD)

      Usuń