Anakin, Cardy i
zbolały Rex wymienili porozumiewawcze, pełne grozy spojrzenia. Mieli niewiele
czasu, minutę, tylko minutę na ucieczkę z rannym Rexem. To nie było łatwe
przedsięwzięcie. Anakin w ułamku sekundy chwycił kapitana, zrobił to tak zręcznie, że Cardy zdziwił się na sam widok. –Zostawcie mnie, Sir.
Ratujcie siebie!-
Generał skarcił go wzrokiem, i to wystarczyło, Rex doskonale
wiedział, że nieważne co powie Anakin i tak będzie trwał przy własnym zdaniu. Chwycił go pod ramię, Cardiemu nakazał zrobić
to samo. Anakin spojrzał na bombę, zegar
wskazywał 0:45. Nie dadzą rady… -Cardy, skieruj się razem z Rexem w kierunku
wyjścia! Prędko!
- A co będzie z panem, sir? Nie zosta…
- O mnie się nie
martwcie, spróbuję rozbroić to urządzenie! Szybko, nie ma na co czekać!-
Klon
posłusznie wykonał polecenie, razem z rannym Rexem przemieszczali się w
kierunku wolności.
***
Obudziła się, po
plecach przeszedł ją zimny dreszcz. Leniwie
podniosła powieki, znajdowała się na czerwonej, spalonej planecie. Siedziała
oparta o skałę. Odruchowo dotknęła piekącej rany na ramieniu. Powietrze było
ciężkie, oddychanie sprawiało ogromną trudność. Ręce, nogi i twarz pokrywała
czarna powłoka popiołu. Wstała, ustawiła się naprzeciw koryta wypełnionego
wrzącą magmą. Jej włosy powiewały na gorącym wietrze. Czuła w sobie pustkę,
jakby czegoś jej brakowało, ale czego? Jest tu sama, po klimacie planety
wywnioskowała, że to Mustafar. W powietrzu unoszą się kłęby czysto hebanowego
dymu. Krew pulsowała jej w żyłach. Ręka opadła dotykając sakwy przy pasie.
Poczuła zimno, chłodny metal. Wyciągnęła ‘to coś’ przed siebie. Była to
rękojeść, nie byle jaka, rękojeść miecza świetlnego. Przycisnęła, jej oczom
ukazał się miecz o jasno-zielonej klindze. Zdziwienie zawitało na jej twarzy.
Chwilę po tym usłyszała za sobą cichy, ale jakże poważny głos „Zabili go,
zabili go! Musisz się zemścić, padawanie! Twój Mistrz nie żyje. Zabito go!
Dołącz do mnie, a pomogę Ci to uczynić!”.
Odwróciła się w napięciu. Za nią stał
wysoki mężczyzna w czekoladowej szacie. W jego ledwo widocznej dłoni było widać
podobną rękojeść, podobną, ale jednak inną…
***
- Mistrzu Yodo. To
niedopuszczalne! Na co my czekamy?! Padawanka Tano, Mistrz Kenobi i Senator
Amidala nie będą czekać wiecznie na pomoc! Dlaczego nic w tej sprawie nie
robimy?!- spytał stanowczo Mistrz Ploo Koon.
– Mistrzu Ploo. Cierpliwi być
musimy, porwanie to testem dla Skywalkera jest. On sam zaradzić temu musi i
uratować ich. Wtrącać się nie możemy,
wola mocy jednoznaczna jest. – Ale jak to?! Oni tam cierpią! Jeżeli nie możemy
ich odbić, może warto przystanąć na ich warunki!?
- Czy warunki Separatystów
znasz?-
- Nie, ale jestem pewien, że możemy na nie przystanąć.
– Hmmm, warunkiem
ich było by Skywalker na ciemną stronę przeszedł. By Sithem stał się, działał
nam przeciw. A na to przystanąć nie możemy.
Mistrz Ploo ze zdziwieniem popatrzył
na Yodę. Speszył się, jak mógł zaproponować tak straszną hipotezę?! Nie mogą przecież dopuścić do przejścia Skywalkera na ciemną stronę,
zwłaszcza, że jest wybrańcem.
***
Zostało mu dziesięć niemiłosiernych, pełnych napięcia sekund. Przed nim na nierównej, kamiennej podłodze tak jakby nigdy nic spokojnie pikała sobie bomba. Jej górna przykrywa leżała teraz obok. Szperał we wnętrzu, które mieściło w sobie miliony różnokolorowych przewodów. Czerwony był połączony z niebieskim, zielony z czarnym, a żółty z białym. Twarz zalał mu zimny pot. Oczy, choć było widać w nich iskry, wyrażały ogromne przerażenie. Mimo tej niesympatycznej sytuacji, ręce nie trzęsły się, a pozostałe części ciała wciąż posłusznie wykonywały ruchy. Strach nie sparaliżował go, wiedział, że nie może do tego dopuścić. Dobrze znał się na tego typu urządzeniach, lecz to mimo, że było takie same, to jednak inne. Nie miało bowiem kabla pomarańczowego- który służył właśnie do rozbrojenia. Zegar wskazywał 0:05. Pogrążony w żalu połączył czerwony kabel z czarnym, jednocześnie rozpoczynając odliczanie od nowa. Na twarz wstąpiła mu ulga, ale jednak to tylko o minutę więcej czasu… czy wystarczy. Błyskawicznie chwycił komunikator
Zostało mu dziesięć niemiłosiernych, pełnych napięcia sekund. Przed nim na nierównej, kamiennej podłodze tak jakby nigdy nic spokojnie pikała sobie bomba. Jej górna przykrywa leżała teraz obok. Szperał we wnętrzu, które mieściło w sobie miliony różnokolorowych przewodów. Czerwony był połączony z niebieskim, zielony z czarnym, a żółty z białym. Twarz zalał mu zimny pot. Oczy, choć było widać w nich iskry, wyrażały ogromne przerażenie. Mimo tej niesympatycznej sytuacji, ręce nie trzęsły się, a pozostałe części ciała wciąż posłusznie wykonywały ruchy. Strach nie sparaliżował go, wiedział, że nie może do tego dopuścić. Dobrze znał się na tego typu urządzeniach, lecz to mimo, że było takie same, to jednak inne. Nie miało bowiem kabla pomarańczowego- który służył właśnie do rozbrojenia. Zegar wskazywał 0:05. Pogrążony w żalu połączył czerwony kabel z czarnym, jednocześnie rozpoczynając odliczanie od nowa. Na twarz wstąpiła mu ulga, ale jednak to tylko o minutę więcej czasu… czy wystarczy. Błyskawicznie chwycił komunikator
-Cardy! Wszystko gra? Ile jeszcze potrzebujecie czasu?!- zapytał przejęty.
– Jesteśmy blisko, sir. Żadnych nieproszonych gości, a co z
panem?- skwitował żołnierz.
– Mną się nie przejmujcie, ważne byście cało
dotarli do wyjścia.-
Wtedy sygnał urwał się. Cardy i Rex dotarli już do końca jaskini , pośpiesznie wyszli na zewnątrz. Usiedli na skale
znajdującej się niecałe 6-7metrów od jaskini. A wtedy do ich uszu
dobiegł głośny huk. Jaskinia wyleciała w powietrze. Odłamki skał wypełniły
powietrze, klony ciężko padły na ziemię. Głaz uchronił ich przed
pokaleczeniem. Po pięciu sekundach, podnieśli głowy. Jaskinia była teraz
gigantycznym kraterem. Podbiegli, czy raczej podeszli na jego krawędź. Widok, który zobaczyli
przeraził ich nie na żarty…
***
Obudziła się,
całkowicie zalana łzami. Usta wykrzywione miała w zbolały grymas, oczy
ukazywały niewyobrażalny strach. Serce biło nerwowo, a żołądek podszedł do
gardła.
–Ashoko, co się stało? Krzyczałaś przez sen…- zadał pytanie
Obi-Wan.
–Ja… ja…. Nie pamiętam. Ale
wiem, że było to coś strasznego… sprawiało taki ogromny ból wewnętrzny…
- Eh.. mogę tylko pogorszyć sytuację, ale
wyczułem zakłócenia w mocy. Dosyć wielkie i na pewno nie pochodzą od żadnego z
Sithów… -
-A więc… czy..? –
-Miejmy nadzieję, że jednak nie, padawanie Tano…-
Padme siedząca w rogu celi zmierzyła ich pytającym spojrzeniem. Jasne było, że
chciała dowiedzieć się o czym jej towarzysze tak zażarcie dyskutują. Obi-Wan nie miał jednak zamiaru wyjawiać swoich obaw, nie była na to gotowa. Padme długo dociekała, lecz Obi-Wan był
nieugięty w twierdzeniu, „że naprawdę nic się nie stało”.
***
-Oh tak, w mocy zakłócenia czuję. Wydarzyło się
coś. Poważne to jest.- stwierdził Yoda
na spotkaniu Rady Jedi, nadal medytując
na swoim fotelu.
– Tak, też to czuje,
Mistrzu Yodo. – oświadczył Mistrz Windu.
Mistrzowie popatrzyli po sobie, a ich
twarze były tak kamienne jak zawsze.
–Cóż stać się mogło? –
Odpowiedzią na jego
pytanie była nieubłagana cisza. Mistrzowie milczeli, trwając w zamyśleniu.
Żaden z nich nie miał właściwie pojęcia skąd mogły pochodzić zakłócenia, a nikt
nie chciał wysuwać niepotrzebnych hipotez.
***
-Witaj, wszechpotężny
Jabbo. Słyszałem, że potrzebujesz łowcy… -
Jabba zaczął mówić coś po hutańsku,
czego tajemniczy przybysz za żadne skarby nie mógł pojąć. Robot protokólarny
stojący obok, widząc zagubienie malujące się na twarzy mężczyzny zaczął
tłumaczenie.
–Wszechpotężny Jabba potrzebuje kogoś kto nie boi się wyzwań. Jest
zwinny, skłonny do ryzyka i lojalny, a ty na takiego nie wyglądasz.. –
-Uwierz mi,
Wszechpotężny Jabbo, że kogoś takiego jak ja właśnie szukasz. Jestem gotowy
przyjąć każde wyzwanie, wypełniać każdy rozkaz i wywiązać się z zadania choćbym
miał umrzeć.-
Jabba uśmiechnął się szyderczo. Robot znów zaczął tłumaczenie
- A
więc dobrze, zadanie wydaje się proste, a jednak jest jednym z najtrudniejszych
jakie widziałeś w swym nędznym życiu. Polega ono na zabiciu i dostarczeniu
czaszki pewnego odwiecznego wroga Huttów. Oczywiście zostaniesz za to hojnie wynagrodzony.
–
„To mi się podoba”- pomyślał.
–Dobrze, zgadzam się. Zabijanie jest dla mnie
chlebem powszednim.
________________________________________________________________________
Wybaczcie, że tak późno.Ale sami wiecie-szkoła.
________________________________________________________________________
Wybaczcie, że tak późno.Ale sami wiecie-szkoła.
Jezuniu, ale ja to szybko czytam;|
OdpowiedzUsuńAni<333333333333333333333333333
Kocham go<333333
Szkoda, że u mnie nie bd dobry:(
Czekałam i czekałam aż wreszcie się doczekałam! Rozdział jest świetnisty! Kocham go, bo jest związany z Anim<333 i Ciebie, bo go założyłaś<333
NMBZT.
Podpisano: Lady Sith.
Widzę, że szybko.;|
UsuńAnakin♥ :D
Ja też.♥
Może przeżyję, a może nie.:>
^^ Dziękuje.;D
Wszystko co związane z Anim należy kochać.♥ (No prawie wszystko..xD)
Wzajem.;D
Padawan.;D
Superowy!
OdpowiedzUsuń♥ Anakin i Ahsoka
Czekam na następny ;)
Niech przerzyje.
Niech moc będzie z tobą
Podpisano: Ahs ;D
Dzięki.;D
UsuńWidzę, że przyłączasz się do naszej zabawy.^^ ♥
Oki-Doki.;D
Hmm..nad tym się jeszcze zastanowię,bo pod poprzednim rozdziałem obiecałam, że ktoś zginie.^^
Dzięki.;D Wzajem.^^
Podpisano Padawan.;D
Cudo... Wybacz, że tak późno komentuje, ale brak czasu... Kocham te twoje opowiastki.! Te prywatne, których nie publikujesz jeszcze bardziej.! Weny, niech moc będzie z tobą, a ja czekam cierpliwie. <3
OdpowiedzUsuńSpoko,spoko.;D Dzięki.^^ Ah, moje prywatne emocjonalne fragmenty.;D Dziękuje.Wena się przyda<3 Niech moc będzie z Tobą.;*
UsuńDoczekałaś się ^^
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, tyk tak, tyk tak bomba wybuchła, a Anakina brak :(
Jakoś trudno mi uwierzyć, że mogłabyś go zabić :D
No ale zobaczy się xd ciekawe co będzie dalej ^^
mam nadzieję, że szybko wstawisz kolejny rozdział, bo bardzo chcę wiedzieć co dalej ;D
Weny ;*
PS: nie podpiszę się bo nie mam jak -.- ;D
Szok!:D
UsuńDzięki.;d No brak.;d
A założysz się?;D
Hmmm..^^
Postaram się.;d
Dzięki i wzajem.;*
Hmmm... Mistrzyni Jedi Kuku.;D