Prędko szli, można nawet powiedzieć, że biegli w kierunku, który wskazywało małe urządzenie. Byli już blisko, niedługo odnajdą Rex’a… mają tylko nadzieję, że żywego. Na horyzoncie widać teren skalisty. Wysokie szczyty, porośnięte bujną roślinnością. Zaczynając od małych krzaczków, a kończąc na potężnych drzewach. Zatrzymali się niedaleko w celu sprawdzenia okolicy. Wprawdzie są tam skały, ale dojście równa się z przebiegnięciem po otwartej przestrzeni. Mogą w taki sposób narazić się na siły wroga. W sumie mają ze sobą broń, lecz jeżeli są tam droidy będą nietykalne, ukrywając się za głazami. Te naturalne warunki sprzyjają obronie. „Nie sądzę by separańskie blaszaki były aż tak mądre, by wymyślić taki sposób walki. A to oznacza, że jest tam ktoś jeszcze. Ktoś kto nimi dowodzi. Ktoś żywy”- pomyślał Anakin. Fax obawiał się nieco nadchodzących wydarzeń, ale nie dał tego po sobie poznać. Tak samo jak pozostali ufał swojemu generałowi. Więc czym ma się przejmować? Z rozmyślenia wyrwało go ciche pikanie. Błyskawicznie wyjął swój holokomunikator i spojrzał na ekran. – Sir, jesteśmy na miejscu. To stąd, dokładnie z tamtych skał została nadana wiadomość. – oświadczył. – Dobrze, Fax. Zostań tu przez chwilę, tylko sprawdzę teren. Nie chcę Cię narażać. To ma być misja ratownicza, a nie samobójcza. – usłyszał w odpowiedzi. „A więc generał ceni sobie jego życie? Zwykłego, przeciętnego klona? Co jak co, ale to niezwykłe wyróżnienie”- przeszło mu przez myśl. Anakin cicho jak myszka, zaczął przemierzać skały. Rozglądał się we wszystkie strony, raz się zatrzymywał, by sprawdzić podejrzane szparki, innym razem tak po prostu, by spojrzeć w dal. Aż w końcu znalazł się na skalnej półce, położonej około trzy metry nad ziemią. Dostrzegł na niej spory kamulec. „Jak on się tam znalazł? Ktoś musiał go wnieść, bo w tym miejscu raczej nie zdarzają się lawiny kamienne.” Położył swoją metalową dłoń na kamieniu, a jego pokrywa zapadła się. „A więc to tak! To ukryty przełącznik! Dlaczego na to nie wpadłem”. Ściana skalna podniosła się i ukazała niezbyt przyjemną pieczarę. – Fax! Znalazłem jaskinię! Chodź tu!- Klon błyskawicznie zerwał się na równe nogi i po pięciu sekundach był już u boku Generała. – Czy to stąd dochodził sygnał?- spytał. –Tak, sir. Sygnał jest wyraźniejszy, dochodzi z wewnątrz. – A więc na co czekamy! Chodźmy, Rex nas potrzebuje!
***
- Violet, dobrze, że jesteś. Oczekiwałem twojego przybycia.- Rzucił Hrabia Dooku, spokojnym, jak zawsze chłodnym tonem. – A więc, mistrzu. Słucham. Jaki jest powód tego wezwania? Dooku przez chwilę wpatrywał się w swoją uczennicę. Była taka jak zawsze. Nic nadzwyczajnego, po za rękami. Trzęsły się, lecz postanowił, że nie będzie zadawał pytań. – Zaczynając od początku. Darth Sidious domaga się raportu, tak samo jak i ja. Jak powiodła się misja? Skywalker już zabity? Skoro tak Jabba The Hutt domaga się jego czaszki. Oferuje za nią całkiem sporo. Do tej pory nie zapomniał krzywd, które wyrządził mu ten Jedi.- Violet uciekła wzrokiem. Obawiała się spojrzenia swojego mistrza. –A więc… eee.. droidy nadal walczą, a Skywalker… wciąż żyje. Nie udało mi się go zabić… ale daj mi jeszcze trochę czasu. Już wkrótce dostaniesz go, w całości, ewentualnie w kawałkach. Violet nieco zmieszała się wypowiadając te słowa. Jakaś dziwna siła odciągała ją od jej zamiarów. Po raz pierwszy ma wątpliwości.. co się dzieje… - Cóż… no dobrze. Ale masz go unieszkodliwić! Nie ważne jakim kosztem! Rozumiesz?!- Lady Sith tylko twierdząco pokiwała głową, nie miała siły wymyślać odpowiedzi. Była wyczerpana. Morderczym biegiem i w ogóle ostatnimi wydarzeniami… - Możesz odejść.- Violet posłusznie opuściła pomieszczenie. A Hrabia wyciągnął z kieszeni swojej szaty holokomunikator.- Darth’cie Sidiousie, Violet jeszcze nie unieszkodliwiła tego ścierwa Jedi. – Ha! Mówiłem, że to nie będzie łatwy orzech do zgryzienia. Skywalker to nie byle Jedi i nie mówię tutaj tylko o jego „Wybrańczym przeznaczeniu”. Jest całkiem inny… Miejmy nadzieję, że ta inność jednak nie zaszkodzi Violet w pokonaniu go. – Oczywiście, panie.-skwitował Dooku. – Czekam na dalsze raporty Hrabio. Po tych słowach migający hologram zgasł.
***
Szli wąskimi korytarzami, gdyby nie fakt, że jaskinia była wilgotna na pewno posunęliby się do biegu. Z sufitu raz po raz kapały krople, bliżej niezidentyfikowanej cieczy. „Fu! Jak oni tu wytrzymują! Biedny Rex, musi to wszystko przebolewać”- pomyślał Fax. Anakin trzymał przed sobą miecz świetlny, nie tylko na wypadek ataku, po prostu oświetlał im drogę. W jaskini było ciemno, nie należała ona do najprzyjemniejszych miejsc. Przypominała Generałowi oślizgłe ciało Huttów, których tak nie znosił. Te cholerne gluty zniszczyły mu dzieciństwo. No, ale nic nie ma co się rozczulać nad przeszłością, to i tak niczego nie zmieni… Ah, gdyby tak było. Gdyby tak łatwo dało się pozbyć krążących po głowie wspomnień… Jego rozmyślenia przerwał cichutki szmer. Normalny człowiek nie usłyszałby go, ale Jedi mają wyczulony słuch… W ułamku sekundy zatrzymał się i gestem nakazał towarzyszowi milczenie. Szmer było słychać coraz głośniej, dobiegał z oddali. Przypominał on zderzanie się metalowych części z prostymi kamieniami. Odgłos metalu Anakin zna bardzo dobrze i nie zapomni go do końca życia. Od wczesnego dzieciństwa interesował się mechaniką, potrafił naprawić wszystko i jak powiadał „Życie jest prostsze, gdy się coś naprawia”. Teraz był gotowy, gotowy na stanięcie oko w oko z metalowym nieprzyjacielem. Miecz świetlny trzymał przed sobą, gotowy do ataku. Jednak gdy kroki były już wyraźnie słyszalne, wyskoczył do góry i chwycił się oślizłego stalaktytu. Gdyby nie fakt, że ma rękę z metalu już dawno by spadł. Lecz po pięciu sekundach, przypomniawszy sobie o swoim towarzyszu, w skupieniu uniósł go mocą, przytłaczając do ściany. Blaszaki bez zadrapania przeszły pod ‘wiszącymi’ bohaterami, nawet nie zauważywszy ich. Gdy zniknęły już całkiem z pola widzenia, Anakin opuścił żołnierza na ziemię, zsuwając się jednocześnie ze stalaktytu. Ruszyli dalej, nie było już słychać nic, lecz cisza była bardziej uciążliwa niż oddalony stukot czegokolwiek. Anakin domyślał się bowiem, że to była cisza przed burzą.
***
Cardy maszerował w stronę obozu ciągnąc za rękę zdenerwowaną dziewczynę. Ew była zła, tak bardzo chciała pomóc, ale nie dano jej szansy. Myślała, nietrafnie zresztą, że Generał uważa ją za smarkatego bachora, który nie potrafi zadbać o siebie. Klon mimo, że nie posiadał żadnych magicznych umiejętności wyczuł co krążyło dziewczynce po głowie. – On się tylko o Ciebie martwi, mała.- przerwał te ciszę. Ew spojrzała na Niego pytającym wzrokiem. –Myślisz, że nie wyczuwam twojego nastroju? A więc mylisz się, wyczuwam. Powiem więcej, twój nastrój widać z odległości trzech parseków- zażartował. Mała znów spojrzała na niego, ale tym razem lekko się uśmiechając. –Więcc… dlaczego Generał nie pozwolił mi pomóc? Potrafięę o siebie zadbać…- jąkała się. – Skywalker jest empatycznym człowiekiem. Gdyby stała Ci się krzywda, mimo, że prawie Cię nie zna, obwiniał by siebie… do końca życia. Uwierz mi.- odpowiedział, jednocześnie rozładowując trochę atmosferę. Ew czuła się doceniana, czuła, że na jej życiu komuś zależy. Że nie jest kolejnym nieudacznikiem, którego trzeba ratować. Bowiem Jedi, a zwykli ludzie mieli całkiem inne perspektywy. Klon następnie zaczął zadawać dziewczynce różne pytania by trochę zabić czas. Pogrążeni w rozmowie dotarli do obozu. Żołnierze na widok tej dwójki popatrzyli na siebie ze zdziwieniem. Ale za nim zaczęli o cokolwiek zapytać Cardy oświadczył „ Znaleźliśmy ją po drodze. Generał kazał mi ją odprowadzić. Przebrała się za jednego z nas. Uwierzycie?” Żołnierze wybuchli śmiechem. Takiej dawki humoru dawno nie mieli.
__________________________________________________________________________
Okey. Kolejny rozdział gotowy. Liczę, że się wypowiecie. Komentarze są dla mnie motywacją.:>
PS Dla waszej wygody została zdjęta weryfikacja obrazkowa. Komentowanie z Anonima również jest dostępne. Do następnego 'newsa'.;D
Kocham Twojego bloga<3 Jego tak szybko się czyta<3 Ależ masz zajebiste pomysły^^ Widzę na horyzoncie nowy zacny blog! Proszę państwa to nie możliwe! Mamy już trzy zacne blogi^^ Pozdrawiam i pisz szybko. Lady Sith czytu- czytu xD
OdpowiedzUsuńPodpisano: Darth Violet
To nie moje pomysły.^^ To pomysły przesłane mi przez moc.^^
UsuńPiszę.:# Szybko?Postaram się.:]
Oki-Doki, Lady.;)
No... Wika tak?
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny, jestem wielkim fanem Gwiezdnych wojen i muszę przyznać, że naprawdę bardzo mi się to podoba.
Rozdziały troszkę krótkie, ale rekompensujesz to wyjątkowo ciekawą treścią.
Mam nadzieję, że niedługo wstawisz kolejny. Jeśli czas pozwoli, będę codziennie zaglądać, ale wiadomo... szkoła ;/
Tak.Wika.;D
UsuńGwiezdne Wojny są The Best!:D Cieszy mnie to, nawet nie wiesz jak bardzo.;)
Wiem, że krótkie.xD To moja pięta Achillesa. Ale postaram się by było coraz dłuższe.;)
Pewnie jeszcze w tym tygodniu. Chyba, że dojdzie wkuwanie.;/ Rozumiem.Spoko.:)
czemu taki krótki ? ja bym go mogła czytać i czytać . no ale liczy się w końcu jakość ,która jest na bardzo wysokim poziomie a nie ilość :D czekam na kolejny rozdział . :* powodzenia i dużo weny <3
OdpowiedzUsuńMam dość.XD Następny napiszę dłuższy.:D Dziękuje.;*
UsuńKolejny powinien być w tym tygodniu.:]
Dziękuje i wzajemnie.:)
hahaha;D
OdpowiedzUsuńG
E
N
I
A
L
N
Y
!
Naprawdę cudownie napisany :*
Czekam na kolejny ;]
Co się chichrasz?;D
UsuńDzięki.xD
:*
Oki-Doki.;]
HEJ WIKI to ja AHSOKA naprawdę superaśny blog!! Z mojej strony zawsze będziesz miała gratulacje ;)
OdpowiedzUsuńNo cześć.;P Dzięki.:] Haha, cieszę się.;)
UsuńNiech moc będzie z Tobą.;]
Super, aż brak mi słów :D
OdpowiedzUsuń