Jest ciemno. Nic nie widzi. Czuje ogromny ból, ból w klatce
piersiowej. Nie wie co się dzieje. Tak bardzo boli. Próbuje się podnieść, lecz
nie może. Jego kończyny są sztywne, odmówiły posłuszeństwa. Próbuje się
rozejrzeć, ale ciemność mu to utrudnia. Ktoś się zbliża, nie wie kto, ale
słyszy kroki. Bardzo wyraźne kroki. Z jego twarzy można było odczytać niepokój.
Nie wie gdzie jest. Nie ma pojęcia. Pamięta tylko pole bitwy… właśnie! Toczyła
się bitwa! Pomiędzy nimi, a separatystami. Walczyli. Generał Skywalker nimi
dowodził. Ale potem zniknął, on próbował go znaleźć. Zarówno wśród żywych, jak
i walających się ciał poległych. Nie było go… i wtedy… wtedy urwał mu się obraz.
***
Powietrze wypełnione
jest laserami i oparami z broni palnych. Jest coraz bliżej pola walki. Widzi
już swoich ludzi, ma tylko nadzieję, że są cali. Że nie poległo wielu…, a
najlepiej żaden. Ale… to niemożliwe. Zawsze są jakieś ofiary. Na tym polega
wojna. Mimo, że lubi narażać własne życie, mimo, że lubi dreszczyk emocji…
nadal nie może się z tym pogodzić. Klony, są dla Niego jak bracia. Traktuje ich
nie jak kolejne wyrośnięte probówki, lecz bliskich przyjaciół, poświęcających
się dla innych. Taki już jest. Twierdzi, że jeżeli jakiś żołnierz z jego
szwadronu zginie, to jest tylko i wyłącznie jego wina. Jego i nikogo więcej.
Każdą porażkę swoich ludzi traktuje jako swoją własną.. . Jest bardzo
empatyczny.
Już dotarł. Jego
ludzie.. Uff… niepokój ustąpił. Biegnie, chce jak najszybciej dołączyć do
walki. Niestety niezauważalnie mu to nie wyszło…. W jego kierunku zaczęło
lecieć miliony pocisków. Ale nie stracił czujności. Błyskawicznie wyciągnął
swoje miecze świetlne. Biegł naprawdę szybko jednocześnie odbijając nadlatujące
strzały. Aż wreszcie był już obok swoich. Walczyli teraz ramię w ramie. Śledził
dokładnie każdy ruch swoich ludzi, jak i zarówno przeciwników. Jego oczy
dokładnie przeszukiwały teren, ale nigdzie nie dostrzegł… nie… nie ma Kapitana
Rexa! Jego wielkiego przyjaciela! Posuwając się cały czas naprzód zadał
pierwszemu lepszemu klonowi pytanie „Gdzie jest Kapitan Rex?”. Odpowiedź po
prostu bardzo go zdenerwowała i na jego twarz znów wstąpił ogromny niepokój.
Nie ma go. Od trzech godzin go nie widzieli. Ciągle walczą, więc nie mają jak
poszukać go wśród poległych. Boją się… po jego zniknięciu stracili nadzieję,
która na nowo ożyła gdy generał się pojawił.
W jego oczach było widać wielką nienawiść. Po usłyszeniu tychże słów,
prawie nie myśląc zaczął biec przed siebie, jednocześnie przecinając na pół
wszystkie droidy. Pod wpływem wielkiej złości zniszczył cały szwadron droidów.
Ale to nie koniec, niedługo na pewno wyślą następny…
-Generale, wszystko
gra? Wiemy, że Kapitan był pana wielkim przyjacielem… ale musi się pan
pogodzić…- Nieśmiało zagadał jeden z klonów.
-Nie! Ja wiem, że on
żyje! Ja to po prostu czuje. On nie zginie. Nie stracę jeszcze jego… nie dość,
że Padme, Ahsoka i Obi-Wan są w niewoli to…- urwał w połowie zdania. No
właśnie. Zapomniał o nich. Pod wpływem adrenaliny związanej z tą misją,
zapomniał całkiem o swoich bliskich, którzy znajdowali się własne w niewoli u Hrabiego Dooku.. jego oczy znów
zaszły łzami, a kolana ugięły się.
***
Kroki stają się coraz
wyraźniejsze. Nie są one ludzkie. To raczej szczękanie metalowych części. „To
na pewno droidy”- przeszło mu przez myśl. Przejrzał przez
noktowizor(umieszczony w jego hełmie) w poszukiwaniu jego braci, może nie jest
tu sam… W pobliżu nikogo nie było… chyba, że Ci polegli. Przełknął ślinę. To
naprawdę straszne, że oni zginęli. Poświęcili się dla innych. Ale jest z nich
dumny. Walczyli do końca. „Brawo Kompanio Potok” powtórzył sobie w myśli.
Żołądek podszedł mu do gardła, a włosy zjeżyły się na głowie. Dźwięk metalowych
kroków, było słychać już bardzo wyraźnie. „To koniec. Zaraz zginę. Co za
fatalny sposób śmierci”. Jednak na jego szczęście, nie były to roboty bojowe,
lecz mały protokolarny. Odetchnął z ulgą. Nie może się ruszyć, ale może uda mu
się skontaktować z generałem. Jego hełm jest dźwiękoszczelny. Może swobodnie
rozmawiać z innymi. Generał nie odbierał. Pewnie jest poza zasięgiem. Nadał mu
tylko wiadomość. Nie zna swoich współrzędnych. Ma nadzieję, że namierzą go na
podstawie tego połączenia….
***
Obi-Wan majstrował
coś przy pasie. Jest już tak zdesperowany, że nie wie co robić. Próbuje
wszystkiego, nieważne co by to było. Padme popłakuje w rogu. Jej jedynym
pragnieniem jest wtulić się w Anakina. Tak jej tego brakuje. Tego poczucia
bezpieczeństwa… jego ręki gładzącej ją po włosach.. Ahsoka jest myślami
całkowicie w innym miejscu. Z nikim nie rozmawia. Po prostu marzy.
***
Urządzenie zapikało.
Anakin z nadzieją w oczach złapał małe urządzonko i przeczytał wiadomość. To
Rex!- W jego krzyku było słychać ogromną euforię. –Nedd, namierz go! Musimy mu
pomóc, gdziekolwiek jest!- Żołnierz bezzwłocznie wykonał polecenie.
Poprzyciskał na urządzeniu kilka kolorowych przycisków, a następnie oznajmił.
–Jest dwie standardowe minuty na zachód, sir. –Dobrze. Fax, Cardy, wy idziecie
zemną. Ruszyli. Szybkim tempem, Fax i Cardy nie mogli nadążyć za Generałem.
„Naprawdę się tym przejmuje.” Pomyśleli obaj. Generał szedł tak prędko, że
nawet nie zauważył, gdy wpadł na jednego ze swoich ludzi. Zmierzył go wzrokiem,
był o wiele niższy niż reszta żołnierzy. –A co ty tu robisz? Powinieneś być
tam…. Zaraz, zaraz…- zawahał się, a następnie zdjął hełm nieznanemu klonowi.
–Mała! Co ty tu robisz?! Miałaś zostać!-
Tak, to była Ew. Mała dziewczynka, która nie mogąc znieść bezczynnego
siedzenia w miejscu, postanowiła pomóc, więc przebrała się za klona. –Aleee… ja
chciałam pomóc. Przepraszam, proszę pana...!- próbowała się tłumaczyć. –
Dobrze. Nie mam Ci tego za złe. Zachowywałem się tak samo w twoim wieku… eh…, a
teraz wracaj do obozu. Cardy, odprowadź ją- zwrócił się do klona. Ja i Fax
[może] sobie poradzimy. Cardy nieco posmutniał. Bardzo chciał pomóc Generałowi,
a przyszło mu odprowadzać dzieciaka. Chwycił dziewczynkę za ramię i pociągnął w
kierunku obozu.
***
-A więc, mistrzu
Yodo, czy Skywalker złożył już raport?
-Nie, nie złożył
Skywalker. Ale ze źródeł pewnych wiem, że misja powodzeniem się cieszy. Siły
wroga maleją już, a strat dużych nie mamy.
-Dobrze. A więc
pozostaje czekać i mieć nadzieję, że wszystko się uda.
O.o
OdpowiedzUsuń0 o potężnej Lady Sith... no wiesz?! FochFOREVER.
Wracając do tematu, rozdział bardzo ciekawy i wciągający...świetnie opisujesz uczucia...naprawdę. Podoba mi się...kurde co tu więcej mówić? Tak trzymaj kochana!
Podpisano: Lady Sith.
:D
UsuńOj no weź. Nawet Sithowie muszą czasem odpoczywać.;]
Dziękuje.:)
Podpisano:Padawan Anakina.:D
rozdział świetny tylko mam jedno małe "ale " jest trochę krótki . :P chyba dzięki tobie zaczynam lubić SW i to teraz mówię ,a raczej pisze na serio . ! :*
OdpowiedzUsuńkiedy kolejny ?
Krótki, wiem. Mogę pisać dłuższe.xD
UsuńCieszę się.;*
Jeszcze w tym tygodniu.:D
O matko to ja jeszcze nie skomentowałam!!??
OdpowiedzUsuńprzepraszam :*
Rozdział jest na prawdę przeeecudny ;]
Wypowiedzi Yody są tak realistyczne, że aż słyszę je w głowie gdy czytam :D
No, czekam na kolejny. Mam nadzieję że szybo się pojawi ;>
Weny :*
Nie, najwyraźniej nie.xD
UsuńSpoko.;]
Thanks.;]
Tak, a ja zaczynam tak mówić w realu.xD
Jak najszybciej.;>
Dzięki.Tobie też.;*
Gdzie panna Viola? A tak serio rozdział super.
OdpowiedzUsuńJa już chcę, żeby ich uratował i chcę Padme + Anakin
Dziecko podchodzi do mamy i mówi: ,,mamo, kup mi Anakina" 😇 XDDD
Sorka, musiałam :D