niedziela, 23 września 2012

6. Komplikacje.


Jest ciemno. Nic nie widzi. Czuje ogromny ból, ból w klatce piersiowej. Nie wie co się dzieje. Tak bardzo boli. Próbuje się podnieść, lecz nie może. Jego kończyny są sztywne, odmówiły posłuszeństwa. Próbuje się rozejrzeć, ale ciemność mu to utrudnia. Ktoś się zbliża, nie wie kto, ale słyszy kroki. Bardzo wyraźne kroki. Z jego twarzy można było odczytać niepokój. Nie wie gdzie jest. Nie ma pojęcia. Pamięta tylko pole bitwy… właśnie! Toczyła się bitwa! Pomiędzy nimi, a separatystami. Walczyli. Generał Skywalker nimi dowodził. Ale potem zniknął, on próbował go znaleźć. Zarówno wśród żywych, jak i walających się ciał poległych. Nie było go… i wtedy… wtedy urwał mu się obraz.
***
Powietrze wypełnione jest laserami i oparami z broni palnych. Jest coraz bliżej pola walki. Widzi już swoich ludzi, ma tylko nadzieję, że są cali. Że nie poległo wielu…, a najlepiej żaden. Ale… to niemożliwe. Zawsze są jakieś ofiary. Na tym polega wojna. Mimo, że lubi narażać własne życie, mimo, że lubi dreszczyk emocji… nadal nie może się z tym pogodzić. Klony, są dla Niego jak bracia. Traktuje ich nie jak kolejne wyrośnięte probówki, lecz bliskich przyjaciół, poświęcających się dla innych. Taki już jest. Twierdzi, że jeżeli jakiś żołnierz z jego szwadronu zginie, to jest tylko i wyłącznie jego wina. Jego i nikogo więcej. Każdą porażkę swoich ludzi traktuje jako swoją własną.. . Jest bardzo empatyczny.
Już dotarł. Jego ludzie.. Uff… niepokój ustąpił. Biegnie, chce jak najszybciej dołączyć do walki. Niestety niezauważalnie mu to nie wyszło…. W jego kierunku zaczęło lecieć miliony pocisków. Ale nie stracił czujności. Błyskawicznie wyciągnął swoje miecze świetlne. Biegł naprawdę szybko jednocześnie odbijając nadlatujące strzały. Aż wreszcie był już obok swoich. Walczyli teraz ramię w ramie. Śledził dokładnie każdy ruch swoich ludzi, jak i zarówno przeciwników. Jego oczy dokładnie przeszukiwały teren, ale nigdzie nie dostrzegł… nie… nie ma Kapitana Rexa! Jego wielkiego przyjaciela! Posuwając się cały czas naprzód zadał pierwszemu lepszemu klonowi pytanie „Gdzie jest Kapitan Rex?”. Odpowiedź po prostu bardzo go zdenerwowała i na jego twarz znów wstąpił ogromny niepokój. Nie ma go. Od trzech godzin go nie widzieli. Ciągle walczą, więc nie mają jak poszukać go wśród poległych. Boją się… po jego zniknięciu stracili nadzieję, która na nowo ożyła gdy generał się pojawił.  W jego oczach było widać wielką nienawiść. Po usłyszeniu tychże słów, prawie nie myśląc zaczął biec przed siebie, jednocześnie przecinając na pół wszystkie droidy. Pod wpływem wielkiej złości zniszczył cały szwadron droidów. Ale to nie koniec, niedługo na pewno wyślą następny…
-Generale, wszystko gra? Wiemy, że Kapitan był pana wielkim przyjacielem… ale musi się pan pogodzić…- Nieśmiało zagadał jeden z klonów.
-Nie! Ja wiem, że on żyje! Ja to po prostu czuje. On nie zginie. Nie stracę jeszcze jego… nie dość, że Padme, Ahsoka i Obi-Wan są w niewoli to…- urwał w połowie zdania. No właśnie. Zapomniał o nich. Pod wpływem adrenaliny związanej z tą misją, zapomniał całkiem o swoich bliskich, którzy znajdowali się własne  w niewoli u Hrabiego Dooku.. jego oczy znów zaszły łzami, a kolana ugięły się.
***
Kroki stają się coraz wyraźniejsze. Nie są one ludzkie. To raczej szczękanie metalowych części. „To na pewno droidy”- przeszło mu przez myśl. Przejrzał przez noktowizor(umieszczony w jego hełmie) w poszukiwaniu jego braci, może nie jest tu sam… W pobliżu nikogo nie było… chyba, że Ci polegli. Przełknął ślinę. To naprawdę straszne, że oni zginęli. Poświęcili się dla innych. Ale jest z nich dumny. Walczyli do końca. „Brawo Kompanio Potok” powtórzył sobie w myśli. Żołądek podszedł mu do gardła, a włosy zjeżyły się na głowie. Dźwięk metalowych kroków, było słychać już bardzo wyraźnie. „To koniec. Zaraz zginę. Co za fatalny sposób śmierci”. Jednak na jego szczęście, nie były to roboty bojowe, lecz mały protokolarny. Odetchnął z ulgą. Nie może się ruszyć, ale może uda mu się skontaktować z generałem. Jego hełm jest dźwiękoszczelny. Może swobodnie rozmawiać z innymi. Generał nie odbierał. Pewnie jest poza zasięgiem. Nadał mu tylko wiadomość. Nie zna swoich współrzędnych. Ma nadzieję, że namierzą go na podstawie tego połączenia….
***
Obi-Wan majstrował coś przy pasie. Jest już tak zdesperowany, że nie wie co robić. Próbuje wszystkiego, nieważne co by to było. Padme popłakuje w rogu. Jej jedynym pragnieniem jest wtulić się w Anakina. Tak jej tego brakuje. Tego poczucia bezpieczeństwa… jego ręki gładzącej ją po włosach.. Ahsoka jest myślami całkowicie w innym miejscu. Z nikim nie rozmawia. Po prostu marzy.
***
Urządzenie zapikało. Anakin z nadzieją w oczach złapał małe urządzonko i przeczytał wiadomość. To Rex!- W jego krzyku było słychać ogromną euforię. –Nedd, namierz go! Musimy mu pomóc, gdziekolwiek jest!- Żołnierz bezzwłocznie wykonał polecenie. Poprzyciskał na urządzeniu kilka kolorowych przycisków, a następnie oznajmił. –Jest dwie standardowe minuty na zachód, sir. –Dobrze. Fax, Cardy, wy idziecie zemną. Ruszyli. Szybkim tempem, Fax i Cardy nie mogli nadążyć za Generałem. „Naprawdę się tym przejmuje.” Pomyśleli obaj. Generał szedł tak prędko, że nawet nie zauważył, gdy wpadł na jednego ze swoich ludzi. Zmierzył go wzrokiem, był o wiele niższy niż reszta żołnierzy. –A co ty tu robisz? Powinieneś być tam…. Zaraz, zaraz…- zawahał się, a następnie zdjął hełm nieznanemu klonowi. –Mała! Co ty tu robisz?! Miałaś zostać!-  Tak, to była Ew. Mała dziewczynka, która nie mogąc znieść bezczynnego siedzenia w miejscu, postanowiła pomóc, więc przebrała się za klona. –Aleee… ja chciałam pomóc. Przepraszam, proszę pana...!- próbowała się tłumaczyć. – Dobrze. Nie mam Ci tego za złe. Zachowywałem się tak samo w twoim wieku… eh…, a teraz wracaj do obozu. Cardy, odprowadź ją- zwrócił się do klona. Ja i Fax [może] sobie poradzimy. Cardy nieco posmutniał. Bardzo chciał pomóc Generałowi, a przyszło mu odprowadzać dzieciaka. Chwycił dziewczynkę za ramię i pociągnął w kierunku obozu.
***
-A więc, mistrzu Yodo, czy Skywalker złożył już raport?
-Nie, nie złożył Skywalker. Ale ze źródeł pewnych wiem, że misja powodzeniem się cieszy. Siły wroga maleją już, a strat dużych nie mamy.
-Dobrze. A więc pozostaje czekać i mieć nadzieję, że wszystko się uda.
 

7 komentarzy:

  1. O.o
    0 o potężnej Lady Sith... no wiesz?! FochFOREVER.
    Wracając do tematu, rozdział bardzo ciekawy i wciągający...świetnie opisujesz uczucia...naprawdę. Podoba mi się...kurde co tu więcej mówić? Tak trzymaj kochana!
    Podpisano: Lady Sith.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D
      Oj no weź. Nawet Sithowie muszą czasem odpoczywać.;]
      Dziękuje.:)
      Podpisano:Padawan Anakina.:D

      Usuń
  2. rozdział świetny tylko mam jedno małe "ale " jest trochę krótki . :P chyba dzięki tobie zaczynam lubić SW i to teraz mówię ,a raczej pisze na serio . ! :*

    kiedy kolejny ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krótki, wiem. Mogę pisać dłuższe.xD
      Cieszę się.;*

      Jeszcze w tym tygodniu.:D

      Usuń
  3. O matko to ja jeszcze nie skomentowałam!!??
    przepraszam :*
    Rozdział jest na prawdę przeeecudny ;]
    Wypowiedzi Yody są tak realistyczne, że aż słyszę je w głowie gdy czytam :D
    No, czekam na kolejny. Mam nadzieję że szybo się pojawi ;>
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, najwyraźniej nie.xD
      Spoko.;]
      Thanks.;]
      Tak, a ja zaczynam tak mówić w realu.xD
      Jak najszybciej.;>
      Dzięki.Tobie też.;*

      Usuń
  4. Gdzie panna Viola? A tak serio rozdział super.
    Ja już chcę, żeby ich uratował i chcę Padme + Anakin
    Dziecko podchodzi do mamy i mówi: ,,mamo, kup mi Anakina" 😇 XDDD
    Sorka, musiałam :D

    OdpowiedzUsuń