Skywalker stał przy jednej z półek, chwytając do rąk coraz to nowsze dyski i
wsuwając je do podręcznego "komputerka", na którym mógł odczytać ich
zawartość. Siedział tu od rana, błądząc wzrokiem po linijkach napisanych w
basicu. Ale wciąż nie znalazł tego, czego szukał. Ochh, Padme... wybacz, że
o poranku opuściłem cię bez słowa w takim stanie, ale to nie daje mi spokoju,
jęknął w duchu.
-Pomóc w czymś, Mistrzu Skywalker? -spytała Jocasta Nu,
opiekunka Archiwów Jedi. Rycerz obrzucił ją sceptycznym spojrzeniem, Mistrzu,
ten zwrot zawsze wydawał mu się dziwny... przecież nim nie był, nie należał do
Rady... chociaż może to i lepiej? Prędzej palnąłby coś głupiego lub wykrzyczał
swoje zdanie niż spokojnie dyskutował o sprawach, które na dłuższą metę i tak
nie mają znaczenia. Bo Zakonowi było brak perspektyw. Jedi nie potrafili
wybiegać dostatecznie daleko w przyszłość. I to było irytujące - jak sam kiedyś
powiedział, co im wszystkim z mistycznych umiejętności postrzegania Mocy, skoro
nie mogli dzięki nim pomagać pokrzywdzonym i opuszczonym? Nie rozumiał i wiedział, że nigdy w
pełni nie zrozumie kodeksu honorowego użytkowników Jasnej Strony. Wyzbycie się
emocji było...nieosiągalne, mimo, że Yoda opanował je do perfekcji. Ale on nie
wyrzucił ich z serca, on tylko ukrył je w najciemniejszych zakątkach swojej
podświadomości, starając się nie wypuścić ich na światło dzienne. Wiedział, że
zielonoskóry Mistrz wyczuwał potencjał Anakina, ale... on sam się go BAŁ. Mimo
to, jego myślenie od dziecka nie uległo zmianie -
"Zatrzymali mnie tu, bo
mam potencjał, chcą zobaczyć ile mogę osiągnąć", mawiał wieczorami, gdy
miał czas dla siebie.
-Anakinie..? -łagodnie przypomniała o swojej obecności
Mistrzyni, zwracając się do niego po imieniu.
-Co... przepraszam, a tak...
zamyśliłem się. -zająknął się, wyrwany z rozmyśleń. -Niee...-dodał po chwili. -
Sam sobie poradzę, dziękuje, skinął z szacunkiem głową i powrócił do
przeszukiwania dysków. Jocasta zlustrowała go przenikliwym spojrzeniem i bez
słowa wróciła do swoich zajęć; Anakin czuł jak przewierca go wzrokiem na wylot,
szukając powodu jego przebywania w tym miejscu, ale wiedział też, że Nu nie
udało się go odnaleźć. Jesteś starsza, Mistrzyni, ale ja sprytniejszy, zadumał
się w duchu. Po kilkugodzinnym błądzeniu między regałami natrafił na pismo,
które wydało mu się interesujące, mianowicie - fragment książki napisanej przez
legendarnego Revana. Młody Jedi wiedział kim był, znał jego historię, ale tylko powierzchownie...Nauczyciele niechętnie rozmawiali na jego temat, pytanie -
Dlaczego? Był potężny, błyskotliwy, odważny, charyzmatyczny... więc dlaczego
starano się wymazać go z historii Zakonu? Uratował Jedi, pokonując swojego
byłego ucznia, który spadł na ciemną stronę - Dartha Malaka. Więc dlaczego tajono jego historię? Te archiwa są
bezużyteczne, mruknął pod nosem odkładając już któryś sprawdzony po całości
dysk na swoje miejsce. Może faktycznie powinienem zaczerpnąć pomocy Jocasty,
rozejrzał się, jego wzrok zatrzymał się na ściennym zegarze, wskazującym
godzinę jedenastą. Nie no serio? Spędził w tej skarbnicy wiedzy pięć godzin?
Padme obudziła się pewnie już dawno... powinien wracać, ale za nim to zrobi...
***
Ahsoka stała przed obliczem
najwyższej Rady Jedi oczekując na to, co mieli jej do powiedzenia.
-Na misję
wyruszysz, zaczął Yoda, a padawanka poczuła przenikliwe spojrzenia zebranych.
Anakinie, gdzie jesteś? - zaklęła w duchu, w rzeczywistości tylko kiwnęła
twierdząco głową. Po chwili, jak burza, do sali wpadł Skywalker, spotykając się z
karcącymi spojrzeniami Mistrzów. Jakby nigdy nic wzruszył ramionami i stanął
obok Ahsoki, zaplatając ręce z tyłu. Podniosła na niego wzrok i wprost zapytała
"Gdzie byłeś?", w odpowiedzi Jedi kiwnął wymijająco ręką.
-Jak
mówiłem, a więc.. -podjął tłumaczenie Yoda. -Padawankę twą na misję wysyłamy.
-Samą?! -przerwał mu huknięciem Anakin, a mięsień na jego twarzy drgnął.
-Małą
dziewczynką ona już nie jest, na Shili się uda, ataki terrorystów zdławić,
ojczysta planeta to jej jest, więc problemu raczej mieć ona nie będzie.
-podniósł dłoń, by uspokoić Anakina gestem. Shili? Naprawdę tam leci? Źrenice
rozszerzyły jej się, a usta same otworzyły na całą szerokość, serce jej urosło,
bijąc jak dzwon. Dom! Słodki dom! Leci do domu! Chciała skakać i się cieszyć,
ale nie wypadało okazywać tak bezpośrednich uczuć przy członkach Rady. Anakin
przeżył całe spotkanie z miną naburmuszonego dziecka, mówiącą "Prędzej was
pozabijam niż puszczę ją samą!" Po wyjściu Ahsoka, jak się zresztą spodziewała usłyszała sprzeciw
swojego Mistrza.
-Nie lecisz sama, po moim trupie! -warknął z oburzeniem,
zakładając ręce. Tano spojrzała na niego proszącymi oczkami.
-Jestem już duża
poradzę sobie. -wydukała słodko, robiąc niewinną minkę.
-Nie lecisz sama!
-uparcie trwał przy swojej opinii.
-Poradzę sobie! -bąknęła i znienacka go
przytuliła. Odwzajemnił uścisk, ale w dalszym ciągu był nieugięty. -widziała w jego oczach determinację i obawę.
-Ojj.. no nie
bądź nadopiekuńczy! -rzuciła i pocałowała go w policzek; po siostrzanemu.
Zdziwił go ten gest, ale nie miał zamiaru zmieniać tematu.
-Nie jestem
nadopiekuńczy. Jak mam się nie martwić, gdy lecisz sama, samiuteńka na misję, a
ja siedzę jak Jabba w swoim pałacu? -warknął, z grymasem na twarzy.
-Jabba? Do
Jabby brakuje ci jakieś trzy tony...-zażartowała i szturchnęła go w bok.
-I tak
cię nie puszczę. -stwierdził i uśmiechnął się łobuzersko
-Cóż... zawsze mogę
powiedzieć Mistrzowi Kenobiemu o nocnych zrywkach, gdy byłeś padawanem, zaczęła
swój szantaż Ahsoka.
-Nienawidzę cię. -warknął i westchnął ostentacyjnie.
-Też
cię kocham. -rzuciła i przytuliła go.
-Wróć w całości, szepnął z łagodnością
dusząc ją w swoich ramionach.
Wrócę, obiecuję, odpowiedziała i wyswobodziła się
z uścisku. Do zobaczenia, kolejny raz cmoknęła go w policzek na pożegnanie i
odbiegła w kierunku hangaru.
***
Senator
Amidala siedziała przy biurku, wypełniając jakieś senackie papiery.
Nie przemęczaj się
tak, usłyszała łagodny, znajomy głos, dochodzący zza jej pleców. Obróciła się
na fotelu i spojrzała w kierunku jego źródła; ujrzała swojego męża, rozłożonego
na kanapie, z nogami na podłokietniku. Wywróciła oczami i oparła ręce na
biodrach.
Skąd się tu wziąłeś? –wyszeptała i podniosła się z miejsca.
Drzwi
były otwarte, więc wszedłem, oświadczył wciąż leżąc w takiej samej pozycji.
Drzwi? –zapytała ze zdziwieniem i podeszła bliżej.
Taak, te drzwi obok drzwi
balkonowych nad grzejnikiem, zażartował i podniósł się siadając po ludzku. Senator pokręciła głową z rozbawieniem i nie
zwracając na niego uwagi, wróciła do wykonywanej wcześniej pracy, wypełniając
papiery.
–Hej! – krzyknął z pretensją, wstał i podszedł opierając się rękami o
drewniany blat. –Nie będziesz pracować. –szepnął i machnął dłonią przez jej
oczyma. Amidala wciąż pisała, nie zwracając uwagi na jego sztuczki Jedi, które
na nią i tak nie działały. Padmeeeeeee, ciągnął, spotykając się z zerowym
zainteresowaniem swojej żony. Naburmuszony podszedł do okna i usiadł na
parapecie. Padmeeeeeeeee, znowu nie zwróciła na niego uwagi. –Pff… - prychnął i
wychylił się przez okno. –Odezwij się albo popełnię samobójstwo! –krzyknął, wychylając się coraz bardziej. Ponownie obróciła się na fotelu i obrzuciła go
gniewnym spojrzeniem. –
Anakinie, muszę to wypełnić, potrzebuję tego na
dzisiejszą konferencję. –mruknęła z powagą i podeszła do okna.
–Konferencję?! I
znowu będzie się ciągnąć po nocy?! O nie! Po moim trupie! Nigdzie nie idziesz,
choćbym miał Cię przykuć do ściany. –warknął i zeskoczył z parapetu. Spojrzała
mu w oczy, widział w nich stres, ogrom stresu, poczuł się winny. Przytulił ją i
ucałował w czoło.
–Padme… proszę, tylko sobie szkodzisz! Nie przepracowuj się...-jęknął
zatroskany i pogłaskał ją po policzku. –Nie rób tego dla mnie, nie rób tego
nawet dla siebie, zrób to dla nas, dla nas i dla naszego dziecka…, szepnął ze
słodyczą i objął ją czule, lekko, z niepewnością dotykając jej brzucha. –Annie…będziesz wspaniałym ojcem...- wyszeptała i wtuliła się w jego klatę. –To spotkanie jest ważne dla mnie i dla Republiki…-przerwała, gdy przyłożył jej palec do ust.
-Nie chcę o tym słyszeć. -wyszeptał i pocałował ją w nos. - Jedyne co się teraz liczy to ty, nasza miłość i nasze dziecko. -rzucił, a Padme nie znalazłszy argumentów na jego stwierdzenie poprzestała "walczyć".
____________________________________________
Zachowanie Ahsoki względem Anakina dla Des, reszta dla Ig. ♥
Tak swoją drogą zapraszam na mojego drugiego bloga o SW Nie jesteś wszechmocny. Nikt nie jest.
Tak swoją drogą zapraszam na mojego drugiego bloga o SW Nie jesteś wszechmocny. Nikt nie jest.
Awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww.... rzygam tęczą. xD
OdpowiedzUsuń- Nienawidzę Cię.
- Też Cię kocham.
Skąd ja to znam? xDD
Anisoka *-* I kit z tym, że to friends! Oni są boscy!
Ale Anodala jest nie do pobicia!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Nadopiekuńczy Annie... Awwwwwwwww... ♥,♥
Anakinie, a jak Ahsoka mówi do Ciebie 'Mistrzu' to jakoś nie jest to dla Cibie dziwne... xD
Dobra, nie mam weny na koma, bo mam ją na prolog. *marzyciel* Wiesz o co chodzi. ^^
NMBZT ♥
Czekam na następny rozdział. :3
P.S. Po co Anakinowi info o Revanie? *podejrzliwa*
UMIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEERAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAM!! Jest tak gorąco, że mi odbija i miauczę na cały dom They Don't Know About Us myśląc o Percym i Annabeth (cicho, to pasuje) nie licz na nic składnego. BYŁ HACZYK!! Pfff..."po siostrzanemu" no pewnie a (znowu to powtórze) Umbridge nie jest różową, wredną ropuchą! Nie ma tak, ja wiem swoje koniec, kropka, nie irytuj mnie jeszcze bardziej! Smarkuś leci na Shili...wiem co dalej, ale od wczoraj mam tak zryty humor (o czym wiesz!), że nie umiem się tym jarać i dupa! I pisałam ci, że jem pączka a tu słodzenie! Zęby mnie bolą! Nie mam pojęcia czemu ale teraz miauczę jakieś "adzie badzie wzium wzium" jak wtedy kiedy widziałam pierwszy raz w TV zwiastun Morza Potworów! Eee...no wiesz, że rozdział jest adfghjk;kljgasjkd itd, przebija jedynie Grover w sukni ślubnej! Czekam na więcej, o ile dożyję.
OdpowiedzUsuńPo co Anniemu info o
OdpowiedzUsuńcudownym,
boskim,
wspaniałym,
nieziemskim,
czarującym,
przepięknym,
bajecznym,
potężnym,
kochanym,
Revanie??? <33333333333333333333333
Rozdział przecudowny.
*I to wszystko bez słownika* :DDD
Soka leci na Shili...
* Ta co chciała chili na pisać zamiast Shili*
Czekam na kolejny rozdział.
NMBZT
Idka